Ostatnio ktoś podesłał nam jeden z naszych archiwalnych tekstów dotyczących pierwszej ligi. Pobawiliśmy się wówczas w skautów i stworzyliśmy listę nazwisk, które w tamtym okresie wyróżniały się na zapleczu Ekstraklasy i które uznaliśmy za warte polecenia ekstraklasowcom. Typowanie czasami wychodziło nam nieźle (Mańka, Błąd), czasem nieco gorzej (Stąporski, Trochim), a czasem… No, czasem wydawało nam się, że Bany ma przed sobą kawał kariery.
Stwierdziliśmy że określanie potencjału zawodników na podstawie ich meczów w tak nieprzewidywalnej, absolutnie niepewnej i dość specyficznej lidze nie jest do końca rozsądne. Tym razem zamiast piłkarzy przygotowaliśmy więc listę osób/zjawisk/rzeczy, które widzielibyśmy już dziś na boiskach Ekstraklasy.
1. Robert Podoliński
I to jest nasz twardy typ, którego trzymamy się nie od dziś. Gość powoli pracuje na miano legendy Dolcanu, zarówno biorąc pod uwagę jego staż w klubie, jak i sposób pracy. Okej, „legenda Dolcanu” nie brzmi przekonująco, ale wierzcie nam, że gość od kilku sezonów rzeźbi w materiale, któremu daleko do granitu.
No i z Podolińskim można pogadać naprawdę o wszystkim – od taktyki Roberta Kasperczyka, po sposób upamiętniania bohaterów narodowych w Polsce. Nie wierzycie? Tu nasz wywiad ze szkoleniowcem podwarszawskiego klubu. Nasz typ – prędzej czy później wjedzie do Ekstraklasy z impetem godnym Kociana. Choć… Raczej nie z Dolcanem. W tym sezonie po raz kolejny Ząbki pokazują, że ich ulubione miejsce, to wygodna pozycja tuż za plecami pretendentów do awansu. Bez napinki.
2. „Blaszok” i „Górka”
Jeśli w I lidze można cokolwiek określić mianem absolutnie gotowego na awans – będą to właśnie sektory najwierniejszych kibiców z Katowic i Gdyni. Zarówno „Blaszok”, jak i „Górka” przerastają wyraźnie resztę pierwszoligowej stawki i umilają każdą z transmisji pierwszoligowych w sposób, którego nie uświadczymy na przykład na Podbeskidziu. Zresztą, tu najlepszym dowodem będą filmy.
3. Fryzura Pawła Sasina
Nie wiemy, jak to inaczej opisać.
Mamy nadzieję, że Górnik nie pozbędzie się tego zawodnika i nasz sen o blond-ekstraklasie się ziści.
4. Przemysław Cecherz
Drugi z trenerów w naszym zestawieniu, którego chcielibyśmy widzieć na ławkach rezerwowych (a zapewne również trybunach) Ekstraklasy. Tym razem przeważa nie wiara w jego umiejętności, nie wachlarz osiągnięć z jego Kolejarzem Stróże, ale charakter i charyzma. Połączony z błyskotliwością.
Dwie sceny z pierwszoligowego życia Cecherza.
I druga:
Dwóch porządkowych zabezpieczało również konferencję prasową po meczu. Jak się pewnie domyślacie, musiało być gorąco. Najpierw Cecherz zasugerował, że arbiter doskonale wiedział, jak groźna jest Wisła przy stałych fragmentach gry i „wykorzystał moment”, przyznając przeciwnikom rzut rożny. Później wdał się w miłą pogawędkę z jednym z lokalnych dziennikarzy, który nagrywał konferencję tabletem firmy Apple.
– Panie Trenerze, przegrywać też trzeba umieć – rzucił dziennikarz.
– Brawo – odpowiedział Cecherz, po czym dodał. – Ale nie widzę twarzy. Jakieś jabłuszko zasłania.
Dziennikarz opuścił tablet.
– A to dobra. Twarz podobna do jabłuszka, to to samo. Może pan tak trzymać.
Takie połączenie Smudy (ale z językiem polskim), Stokowca (ale bardziej raptownego) i Baniaka, z charakterystycznym błyskiem w oku. Wyniki wynikami, ale takich gości w Ekstraklasie witamy zawsze chlebem i solą.
5. Tweety Marcina Krzywickiego
Co do samego Krzywickiego się wahamy, ale jego tweety już są gotowe na Ekstraklasę. Jeśli kiedyś nie zostanie komentatorem/ekspertem/aktorem kabaretowym/scenarzystą komediowym – jego talent uznamy za zmarnowany.
6. Andrzej Iwan
Tutaj uzasadnienie jest proste. Wśród komentatorów i ekspertów z Ekstraklasy, znajdują się takie jagodzianki jak Wojtek Jagoda, Remek Jezierski i kilku innych, którzy z każdym kolejnym meczem przybliżają nas do włączenia na stałe funkcji „mute”. „Ajwen” odwrotnie – czasami (choć może I liga to nie jest najlepszy poligon) wolimy słuchać jego komentarzy, niż skupiać się na tym, co na murawie. Błyskotliwość, celność osądów, czytanie gry i humor, momentami potrafią wynagrodzić fatalną jakość obrazu pierwszoligowej telewizji.
Naturalnie nie bez wpływu na nasz osąd jest chęć usłyszenia jak Andrzej Iwan komentuje poczynania Bartosza Iwana. No i mecze jego ukochanej Wisły, tegoroczny pogrom z Legią z jego głosem byłby czymś godnym zapamiętania.
7. Geniusz od zmiany nazwy
Tak, dokładnie ten bóg marketingu, który stwierdził, że Piłkarska Liga Polska to nazwa przestarzała, z ohydnym skrótem i bez żadnej przyszłości, zamieniając oficjalny organ prowadzący rozgrywki w… Pierwszą Ligę Piłkarską. Zacytujemy nasz komentarz z tamtego okresu:
Idzie nowe! Można by rzec: zupełnie nowa jakość. Nowa odsłona. Piłkarska Liga Polska zmienia swoje oblicze. A jak zmienia je PLP, znaczy chyba, że nową twarz mieć będzie cała pierwsza liga. W końcu PLP to coś w rodzaju Ekstraklasy SA, tylko dla drugiego szczebla – krótko mówiąc, współorganizator rozgrywek, zrzeszenie wszystkich klubów. Chciałoby się wierzyć (chociaż jest na odwrót), że istotny organ.
Każdy pewnie chciałby więc zapytać: co takiego się zmienia?. Może tak wyczekiwany sponsor tytularny? Nowa umowa telewizyjna, wreszcie jakieś sensowne pieniądze dla ekstraklasowego zaplecza? Obiecują je od dawna, a jakoś ciągle na horyzoncie ich nie widać.
Ale nie. Jeszcze nie teraz.
PLP ewidentnie przyjęła beenhakkerową metodę małych kroków (step by step, żeby z angielska lepiej brzmiało) i póki co postanowiło zmienić nazwę. PZPN zmienił logo, walczy o lepszy wizerunek, to co sobie będą panowie z zaplecza żałować. Wymyślili, że źle kojarzące się PLP przemianują na… PLP. Z Piłkarskiej Ligi Polskiej zrobiąâ€¦ Pierwszą Ligę Piłkarską. Voila! A to szatański pomysł. Kto by się spodziewał.
Gość odpowiedzialny za cały manewr zrobiłby z Ekstraklasy drugie Premiership. Jesteśmy pewni.
8. Świnoujście, najlepiej bez Floty
Nie ma tu szczególnie wyrafinowanych uzasadnień. Piękne plaże, zresztą w sąsiedztwie boisk, obowiązkowa przeprawa promem, unikalny mikroklimat, dużo jodu, kąpiele słoneczne i morskie. Ł»yć nie umierać! Ł»eby jeszcze ta Flota grała trochę lepiej, miała nieco więcej kibiców i jakiekolwiek piłkarskie tradycje, to już dziś ostrzylibyśmy sobie pazury, zęby i kąpielówki na wizyty w Świnoujściu. Co dwa tygodnie, poza sezonem, w najlepszych temperaturach i przy kozackim klimacie kurortu przed i po turystycznym nalocie…
Brzmi tak cudownie, jakby Flota właśnie pukała do naszych drzwi. No, nie puka.
*
Braliśmy jeszcze pod uwagę wymienienie zawodników, którzy mogliby wzmocnić choćby maszerujący do Ekstraklasy Górnik Łęczna, ale jako się rzekło – dowolny, choćby i najlepiej grający pierwszoligowiec może odwalać kichę w Ekstraklasie i odwrotnie, nawet szaraczek, który zwyczajnie dostanie pozytywnego kopa transferem do wyższej ligi może się okazać wartościowym wzmocnieniem. Skupimy się więc na oczekiwaniu na „nowego Bonina”, który wraca właśnie w blasku i chwale na piłkarskie salony. No i na nowe tweety Krzywickiego, które nawet w tym zestawieniu pozamiatały całą konkurencję.
Fot.Igor/Lepsza Strona Trybun/torcida.eu

