– W jednym z wywiadów powiedziałem, że piłem jak normalny człowiek, czyli dwa-trzy piwa w tygodniu. Potem ludzie, którzy chcą zniszczyć moją karierę, zaczęli opowiadać, że widzieli mnie w takim i takim miejscu. Część dziennikarzy tylko czeka na tego typu sensacje. Wydzwaniali wszędzie, gdzie się dało, by tylko czegoś się o mnie dowiedzieć. Ale w porządku – we mnie mogą uderzać z każdej armaty. (…) Ludzie z Legii wiedzieli, że mam różnego rodzaju problemy, że to wszystko nie jest takie proste. Nie poszedłem na jeden trening; pomyślałem, że w klubie są na mnie wkurzeni, więc nie poszedłem też na drugi. W pewnym momencie pojawił się też alkohol… – dzisiejszy wywiad z Dawidem Janczykiem w Sporcie (!) masakruje, tak jak i masakrował ostatni, którego udzielił. Wtorek w prasie dość tabloidowy i z rozpoczętym sezonem ogórkowym, za wyjątkiem wywiadu z Leśnodorskim.
FAKT
Legia świętowała do rana – donosi Fakt. Od samego tekstu, znacznie ciekawsze są jednak zdjęcia. Czyli dla tabloidu idealnie.
Felieton Tomasza Hajty.
Legia ma obecnie bardzo doświadczony zespół. Młodzież jest wyraźnie w odwrocie. Oprócz Michała Ł»yro i Ondreja Dudy, nie ma tam obecnie młodych zawodników, którzy w miarę regularnie grają. To pokazuje, że awans do Ligi Mistrzów jest dla działaczy priorytetem. Legia w ekstraklasie się bawi. Zdarzają jej się słabsze mecze, ale w przekroju całego sezonu nie ma na nią mocnych. To jest taki nasz Bayern Monachium. Lech niby ich gonił – podobnie jak Borussia Dortmund Bawarczyków, ale dzieli te zespoły przepaść, jeżeli chodzi o budżet, czy umiejętności sportowe. Aby jednak zwiększyć szansę na grę w Lidze Mistrzów działacze muszą postarać się o większą konkurencję. Kiedy gra się w lidze 37 spotkań, do tego dochodzą mecze w Pucharze Polski, europejskich pucharach, a dla niektórych piłkarzy także reprezentacja, to kadra musi liczyć przynajmniej 30 piłkarzy. Pamiętam sytuację z Niemiec, kiedy zespoły grały w LM, to kadrę zwiększano się do 33 zawodników. I zdarzało się, że ten 32 grał. Sezon jest długi. Dochodzą kontuzje, kartki, zwykłe przeziębienie, infekcja, tych rzeczy w ciągu roku może być mnóstwo. Trzeba się idealnie prowadzić i być profesjonalistą, żeby zagrać w sezonie powyżej 50 spotkań. Wszystko trzeba podporządkować piłce, nawet życie rodzinne. Legia na pewno ma 20 solidnych piłkarzy, jak na polskie warunki, ale zbyt mało gwiazd, takich jak Radović, Kuciak, czy Duda. Muszą ściągnąć z dwie, trzy gwiazdy, w tym skutecznego napastnika. Nieważnie w jakim wieku, ważne, żeby robili różnicę.
Średnio, bardzo średnio… Kilka ligowych przebłysków:
– „Piast bierze alkoholika”, czyli Janczyk do Gliwic
– Tosik może odejść, bo Probierz nie jest z niego zadowolony
– Ze Śląska odchodzą: Kelemen, Kaźmierczak, Stevanović i Kokoszka
– Ojrzyński raczej pożegna się z Podbeskidziem, może wrócić do Korony
Szczęsny bawi się ze swoją kobietą w Miami – chętnie byśmy wam coś na temat więcej napisali, ale niezbyt nas to interesuje.
Kilka słów o większym budżecie PZPN.
Ekipa Zbigniewa Bońka (57 l.) na jutrzejszy zjazd PZPN przyjdzie z wyższym projektem budżetu, niż zakładano. I pochwali się, że jeszcze większe przychody będą w 2015 roku. (…) Tym razem opozycja z południa Polski pewnie znowu zaatakuje, ale i tak ważniejsza będzie informacja, że rosną przychody PZPN. W roku 2015 będą o prawie 4 miliony złotych wyższe niż w obecnym (z 86 mln 330 tys. do 90 mln 105 tys. zł.).
GAZETA WYBORCZA
W Rzeczpospolitej nie znaleźliśmy ani słowa o piłce, więc swój wzrok kierujemy na Gazetę Wyborczą. Co ciekawego w ogólnopolskim wydaniu?
„Włoski głodomór niesie spokój”. Miło przeczytać sylwetkę, dla odmiany, trenera Realu. Tym bardziej, że to dobry tekst.
– Wracaj do Parmy obżerać się tortellini – ryczał kiedyś na San Siro kibic stojący za ławką rezerwowych Milanu. Był wściekły, bo Ancelotti wystawiał Clarence‘a Seedorfa. – P… się – odpowiedział Ancelotti. Nie dlatego, by bronić piłkarza, ale dlatego, że ktoś pogardliwie potraktował tortellini. To danie kojarzy mu się z dzieciństwem. Każdej niedzieli, po przyjściu z kościoła jego rodzina gromadziła się wokół wazy z tortellini. Rodzice byli rolnikami, hodowali świnie. Dla Ancelottiego to niemal święte zwierzęta. Wspomina, że wieprzowinę jadało się w domu codziennie i nikt nie miał problemów z cholesterolem. „Moim zdaniem cholesterol wymyślono później” – pisze w biografii. Jedzenie to chyba jego największa słabość. Maldini opowiada, że na zgrupowaniach Milanu zawsze zajmował oddzielny stolik i dostawał inne dania niż piłkarze. Jeśli mu smakowało, zapraszał ich, by skosztowali smakołyków. Zapominał o dyscyplinie, o tym, że piłkarze powinni odżywiać się inaczej. – Kiedy chwyta za nóż i widelec, od stołu może odciągnąć go tylko egzorcysta – mówi Maldini. Andrija Szewczenkę, który w 2003 r. wykorzystał jedenastkę dającą Milanowi zwycięstwo w Lidze Mistrzów, Ancelotti nagrodził salami. „Dla ciebie salami, dla mnie Puchar” – napisał na kiełbasie. Ancelotti uważa, że najlepszych piłkarzy świata nie trzeba dodatkowo motywować, ale uspokajać. Dlatego w szatni nie krzyczy, lecz opowiada kawały, chce być przyjacielem zawodników. Twierdzi, że kluczowe w jego pracy jest zrozumienie podwładnych i zbudowanie z nimi więzi. Lubi rozmawiać z nimi w cztery oczy, wtedy tłumaczy decyzje i zdobywa zaufanie; czasami piłkarze zwierzają mu się z problemów. – Był dla mnie jak ojciec i nauczyciel – mówi pomocnik reprezentacji Włoch Andrea Pirlo. Ancelotti nauczył się tego od Nilsa Liedholma, który w latach 80. był jego trenerem w Romie. Szwed nigdy nie podnosił głosu, odprawy zamieniał w występy kabaretowe.
Co daje nadzieję na lepsze wyniki Legii w Europie? – takie pytanie stawia wydanie stołeczne. Na nie i kilka innych odpowiadają jednak inni dziennikarze, m.in. Piotr Jóźwiak z Weszło.
Jakie elementy w grze Legii Berga pozwalają mieć nadzieję na lepsze wyniki w Europie?
Błoński: Trudno je wymienić, bo polska liga zupełnie nie weryfikuje prawdziwej wartości Legii, nie uwypukla wad zespołu czy elementów, które ewidentnie trzeba poprawić. Ł»aden rywal nie postawił legionistom takiego oporu, jaki napotka w lipcu i sierpniu w Europie. Ale w tej chwili największym atutem Legii powinny być, tak się wydaje, solidna defensywa, dwie skały w środku pomocy (Jodłowiec i Vrdoljak) oraz szybkie, uniwersalne skrzydła.
Jakubiak: Legia Berga jest silniejsza kadrowo niż Legia Urbana i już sam ten fakt daje nadzieję na lepsze wyniki. To, co udało się poprawić Bergowi, to bez wątpienia pressing. Był to klucz do imponującej liczby zwycięstw i dominacji w polskiej ekstraklasie. Musimy wziąć jednak pod uwagę, że kolejnych rundach eliminacji europucharów Legia trafiać będzie na zespoły, dla których taka gra jest niestraszna. Pressing przy Łazienkowskiej 3 zastosował jedyny prawdziwy konkurent, Lech Poznań, i Legia przez drugie 45 minut spotkania nie wychodziła ze swojej połowy.
Jóźwiak: Legia Berga jest bardziej zdyscyplinowana taktycznie i zdecydowanie poprawiła pierwszą fazę przejścia do obrony po stracie piłki. Nie wiem tylko, na ile dowodzi to kunsztu trenera, a na ile wynika z wyższej i stabilnej wreszcie formy Vrdoljaka.
Kubiak: Widzę dwa – defensywa i nastawienie piłkarzy. Berg jest konsekwentny, przywiązany do schematów i nazwisk. Na treningach nigdy nie eksperymentuje z formacją obronną (Urbanowi się zdarzało), tylko zawsze zgrywa ze sobą tych samych zawodników. Drugi element to właśnie sami zawodnicy – ich podejście. Widać po nich, że są głodni sukcesu w pucharach. I to im może tylko pomóc.
SPORT
Dawno nie widzieliśmy na okładce Dawida Janczyka z względów tylko sportowych.
Mamy małą zapowiedź tego, co nas czeka na zjeździe delegatów PZPN, ale że nie będzie to nic nadzwyczajnego – nie cytujemy. Spójrzmy natomiast na tekst o Michale Buchaliku, wokół którego absencji pojawiły się różne teorie.
Odsunięcie Buchalika miało mieć podłoże pozasportowe i taką decyzję zasugerowali działacze, a nie trener. Reakcja na takie zarzuty ze strony władz klubu z Chorzowa – jak można było się spodziewać – była natychmiastowa. – To kompletne bzdury. Skład ustala trener i ani ja, ani Mariusz Klimek nic nie doradzaliśmy sztabowi. Na treningach świetnie prezentował się Kamiński i trener bramkarzy, Ryszard Kołodziejczyk, zasugerował jego wystawienie – mówi nam prezes Dariusz Smagorowicz. O to samo zapytaliśmy trenera Jana Kociana, który także odcina się od teorii spiskowych. – To była decyzja czysto sportowa. Analizowaliśmy występy Michała i być może właśnie jego niepewna przyszłość miała wpływ na obniżkę formy. Ryszard Kołodziejczyk przekonał, że należy postawić na Kamińskiego, który zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Sam rozmawiałem z nim w cztery oczy i powiedział mi, że chciałby zostać. Nie wiem, w co gra jego menedżer, bo Michał zna ofertę przedłużenia kontraktu – wyjaśnia szkoleniowiec, który jest przeciwny ewentualnemu odejściu Buchalika.
A kawałek dalej prawdziwa bomba – wywiad z Janczykiem. Okładka wcale nie zapowiadała, że w środku gazety zastaniemy coś takiego…
Ostatni mecz o stawkę rozegrał pan blisko dwa lata temu, a mimo to wklepując do Internetu hasło „Dawid Janczyk” cały czas można napotkać na nowe, ciekawe informacje…
– Informacje o tym, ze piję, że się zaszyłem w jakiejś melinie albo wylądowałem w zakładzie psychiatrycznym to kompletne bzdury. Ł»yję zupełnie normalnie, tyle że długo byłem uzależniony od CSKA. Do momentu wygaśnięcia kontraktu z Rosjanami, czyli do 1 stycznia tego roku, nie mogłem podjąć treningów z żadnym innym klubem. Wiele osób wyszło jednak z założenia, że skoro od dwóch lat nie ma mnie w futbolu, to znaczy, że piję.
A pije pan?
– W jednym z wywiadów powiedziałem, że piłem jak normalny człowiek, czyli dwa-trzy piwa w tygodniu. Potem ludzie, którzy chcą zniszczyć moją karierę, zaczęli opowiadać, że widzieli mnie w takim i takim miejscu. Część dziennikarzy tylko czeka na tego typu sensacje. Wydzwaniali wszędzie, gdzie się dało, by tylko czegoś się o mnie dowiedzieć. Ale w porządku – we mnie mogą uderzać z każdej armaty. Boli mnie natomiast to, że w ten sposób uderzają też w moją rodzinę. Kiedy przeczytam jeden z takich bzdurnych tekstów, tylko się uśmiechnę. Moi bliscy podchodzą do tego inaczej. Oczywiście wiedzą, jaka jest prawda, ale kiedy czytają tego typu rzeczy, przejmują się…
(…)
Dlaczego więc z tych treningów pan zrezygnował?
– Ludzie z Legii wiedzieli, że mam różnego rodzaju problemy, że to wszystko nie jest takie proste. Nie poszedłem na jeden trening; pomyślałem, że w klubie są na mnie wkurzeni, więc nie poszedłem też na drugi. W pewnym momencie pojawił się też alkohol…
To nie brzmi już jak jedno piwo na trzy dni.
– Nie ukrywam tego, ale to była tylko chwila. Alkoholikiem na pewno nie jestem. Mam rodzinę, o którą muszę dbać, dlatego nie mogę sobie pozwolić na picie. I nawet bym nie chciał.
Wcześniej dwa-trzy razy w tygodniu Dawid się resetował. Teraz dwa-trzy w tygodniu to wypijał piwa… Za moment się okaże, że dwa tygodniowo to on brał łyki. Szkoda chłopaka.
SUPER EXPRESS
„Oto nasi Beckhamowie” – donosi SE, czyli Grzegorz Krychowiak i Celia Jaunat. Wybaczcie, ale omijamy…
Tutaj możemy wszystkiego dowiedzieć się o Sergio Ramosie. Opowiada jego przyjaciel, Ruben Jurado z Piasta.
– Sergio to człowiek z niesamowitą charyzmą, na szefa nadaje się idealnie. Nie da sobie dmuchać w kaszę ani na boisku, ani poza nim. Dobrze poznałem jego charakter, bo przez wiele lat graliśmy razem w juniorskich drużynach Sevilli. Na zgrupowaniach mieszkaliśmy w tym samym pokoju i wiąże się z tym bardzo zabawna historia. To znaczy zabawna była dla mnie i Sergio, a nie dla Portugalczyków, których Ramos uwięził – opowiada napastnik Piasta. O co chodzi? – Sergio od młodych lat przywiązywał wielką wagę doÂ… sjesty. Jeśli ktoś przeszkadzał mu w odpoczynku, potrafił zareagować zdecydowanie – mówi Jurado. – Nigdy nie zapomnę naszego wyjazdu na turniej juniorski do Porto. Spaliśmy sobie spokojnie po południu, ale na hotelowym korytarzu dwóch juniorów FC Porto uparcie grało w piłkę. Wściekły Ramos wypadł z pokoju, zabrał wystraszonym Portugalczykom futbolówkę iÂ… uwięził ich w naszym pokoju. Zakomunikował im, że najpierw muszą przez kilkanaście minut siedzieć bez ruchu, a dopiero potem odda to, co zabrał, i ich wypuści – wspomina z uśmiechem Jurado, który zdradził nam również, czym Ramos interesuje się poza boiskiem. – Uwielbia śpiewać i tańczyć. Ma wielką słabość do flamenco. Miałem okazję zobaczyć go w akcji i byłem pod wrażeniem – przyznaje napastnik Piasta.
I felieton Michała Listkiewicza.
Najpopularniejszym klubem piłkarskim w Polsce jest… FC Barcelona, wielki przegrany kończącego się sezonu. Śmiać się czy płakać? Gdyby tak w Anglii ulubiona okazała się Legia albo Spartak Moskwa, wybuchłaby pewnie wojna światowa. Słabość polskich klubów nie tłumaczy sprawy, wszak dla Serbów ulubieńcy to Partizan i Crvena Zvezda, a dla Węgrów Ferencvaros. Powodem tego kuriozum są odwieczne polskie kompleksy. Dopóki ulubionym klubem Polaków nie będzie Legia, Lech, Cracovia, Lechia, Ruch, a nawet Wigry czy Pelikan, normalnie nie będzie. Sądzą Państwo, że w minioną sobotę Anglia pasjonowała się finałem Ligi Mistrzów? Nic podobnego! Hitem medialnym był baraż o miejsce w Premier League – Queens Park Rangers grali z Derby. Na mecz słabeuszy przyszło na Wembley więcej ludzi niż na derby Madrytu w Lizbonie: 87 tysięcy! A baraż o trzecią ligę ściągnął na Wembley całe populacje miasteczek Burton i Fleetwood. Dlatego organizacyjnie futbol angielski pozostaje niedościgłym wzorem. Baraże to sól piłki, dlatego marzę o 18-drużynowej Ekstraklasie w Polsce, obowiązkowo z barażami aż do ligi okręgowej. Uczmy się od lepszych, zamiast wymyślać kwadratowe jaja. Pseudoreformy podpowiadają decydentom jajogłowi z firm konsultingowych panoszących się dziś w Polsce. Nie doradzają za darmo i nie zawsze mądrze. Czasem służą do oszustwa, jak w przypadku pewnego kuratora PZPN, który za związkowe pieniądze zarządził audyt … własnej firmy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Prasówkę standardowo kończymy Przeglądem Sportowym. Na początek wywiad z Bogusławem Leśnodorskim.
Legia przerasta ligę sportowo i organizacyjnie?
– Nie. Wewnętrznie byliśmy przekonani, że nie ma innej możliwości i obronimy tytuł. Ale to nie są czary-mary, tylko ciężka praca. Pieniądze nie grają. Zagłębie ma budżet 40 milionów złotych, a spadło z ligi. Koszty utrzymania Legii są dużo wyższe niż gdzie indziej, na pierwszy zespół przeznaczamy połowę ze 100 milionów budżetu. Często ludzie mnie pytają, czy tu jest fajnie. Bardzo, ale poczucie odpowiedzialności jest kosmiczne. Drugą stroną medalu jest stadion zamknięty w tym sezonie na trzy mecze i jeszcze pięć milionów złotych wydane na kary. Nikt nam nie zrobi takiej krzywdy, jak my sobie sami. Piłkarze mówią to samo. Presja w Legii jest ogromna. Non stop jesteśmy pod ostrzałem. W największych klubach piłkarze mogą iść wieczorami do restauracji i napić się lampkę wina. W Warszawie jest z tym kłopot.
Jak teraz skuteczniej zaatakować Ligę Mistrzów?
– Nie wiem. W wielu przypadkach działamy intuicyjnie, często tylko nam się wydaje, że to, co robimy, jest sensowne. Jesteśmy w Legii od półtora roku i wszystkiego się uczymy, dopiero stajemy się kompetentni. Ja nigdy nie zarządzałem klubem, Michał Ł»ewłakow nigdy nie był skautem, a Jacek Mazurek dyrektorem sportowym. Działaliśmy po omacku. Rok temu nie było w klubie dokumentacji medycznej, ktoś tylko pamiętał, że jednego bolała kostka, a drugiego plecy. Nie było też jedzenia w klubie, młodzi chłopcy przyjeżdżali na czczo albo jedli hot doga na stacji. Teraz mamy kucharz, gotujemy dla pierwszej i drugiej drużyny.
(…)
Czy Legia będzie mocniejsza w nowym sezonie?
– Przyjdzie dwóch, trzech zawodników. Z Fluminense wypożyczymy, z opcją pierwokupu, lewego obrońcę Ronana. Nie musimy sprzedawać, żeby zasypać dziurę w budżecie. Gdyby zagraniczny klub zaproponował 10 milionów euro za Michała Ł»yro i piłkarz chciałby odejść, rozsądek nakazywałby zgodę. Za te pieniądze można zbudować ośrodek. Ale za pięć milionów euro Michała w tym momencie nie sprzedamy. Staramy się tak działać, by piłkarze mieli do nas zaufanie i byli przekonani, że nie zablokujemy transferu. Dominik Furman chciał wyjechać do Francji, oferta była dobra, a wiosną mógłby w Legii nie grać. Odejdą Brazylijczycy Raphael Augusto, Alan i także Lado Dwaliszwili. Postaramy się gdzieś wypożyczyć Michała Efira i Michała Kopczyńskiego, żeby grali. Powinniśmy mieć drugą drużynę co najmniej w II lidze. Chcemy, żeby Guilherme został, wyleczył się i trochę więcej pograł. Helio Pinto też zostaje.
Do tematów ligowych, które wymieniliśmy przy okazji Faktu, musimy dorzucić:
– Skowronek zostaje i ma stawiać na Polaków
– Do Śląska może wrócić Janusz Gancarczyk
– Chrapka rekomendował do Włoch Igor Protti, skaut Catanii, były król strzelców Serie A
– Wietrzenie szatni w Jagiellonii, co akurat cytujemy
W ostatnim meczu przed własną publicznością piłkarze nie mają prawa oczekiwać podziękowań, bo sprawili kibicom zawód. Celem drużyny był przecież awans do czołowej ósemki ekstraklasy. Nie udało się. W przyszłym sezonie zespół zostanie więc znacząco przebudowany. W klubie właściwie non stop toczą się rozmowy transferowe. Na razie został przesądzony los skandynawskiego zaciągu byłego trenera Jagi Piotra Stokowca. Umowy, mimo że jeszcze obowiązywały przez kolejny rok, rozwiązano ze Szwedem Sebastianem Rajalakso i Finem Joelem Peruovo. Jest wielce prawdopodobne, że podobny los spotka Jakuba Tosika. Jego wiąże jeszcze dwuletni kontrakt, lecz z klubu dochodzą słuchy, że z obrońcą, który ma za sobą beznadziejny sezon, chętnie pożegnano by się już teraz. (…) Jedną nogą jest już w krakowskiej Wiśle, ale co ciekawe pod koniec ubiegłego tygodnia Plizgą zainteresował się największy rywal Białej Gwiazdy – Cracovia.
A co w Zagłębiu?
W Zagłębiu z niepokojem czekają na rozmowy z KGHM. Zagrożone jest nie tyle finansowanie klubu, co pozycja kilku osób. Według naszych informacji, możliwe jest m.in. odwołanie szefa rady nadzorczej Marka Bestrzyńskiego. – Nad tym, co się działo przez kilka lat i co się ostatecznie stało, nie można przejść tak po prostu do porządku dziennego. Mówiąc szczerze, najlepiej byłoby zrzucić tam napalm – mówi PS jedna z wysoko postawionych osób z Polskiej Miedzi. W Lubinie oficjalne wypowiedzi członków zarządu KGHM, a nawet rzecznika prasowego Polskiej Miedzi na temat Zagłębia, należą do rzadkości. O cokolwiek zapytać – odsyłają do klubu. Wiemy jednak, że w kombinacie są głęboko wstrząśnięci spadkiem zespołu z ekstraklasy. Polska Miedź nie zostawi jednak Zagłębia. Zaawansowany jest bowiem projekt akademii piłkarskiej (w ostatnich kilkunastu miesiącach pozwolono klubowi dokupić łącznie około 6 hektarów gruntu w celu budowy nowych boisk). Utrzymanie mocnej pierwszej drużyny jako szczytu piramidy szkoleniowej jest naturalnym uzupełnieniem tego projektu. W koncernie chcą jednak personalnie rozliczyć działania ostatnich lat. Nie tylko spadek z ekstraklasy, ale wieczną żonglerkę trenerami i piłkarzami. Tych ostatnich od połowy 2009 roku sprowadzono z zewnątrz aż pięćdziesięciu.
I kolumna felietonistów: Hajto (cytowaliśmy w Fakcie), Dziekanowski i Iwanow. Spójrzmy na tekst tego ostatniego.
Nikt już otwarcie nie mówi, że to właśnie teraz zaatakujemy Ją, żywiąc wielką nadzieję na długo wyczekiwany sukces. Nawet optymistycznie nastawiony do życia Serb z polskim paszportem Miroslav Radović twierdzi, że Legia Warszawa z pewnością do Ligi Mistrzów awansuje… w ciągu najbliższych trzech lat. Podoba mi się ten zdrowy rozsądek. Ta drużyna to nie jest jeszcze skończony produkt. Henning Berg spił śmietankę, ale ta wiosna była dla niego jak deser w porównaniu z wyczerpującą jesienią, z jaką musiał się mierzyć Jan Urban. Zespół rozegrał wtedy trzydzieści dwa spotkania, z czego sporo bez swojego znakomitego bramkarza DuŁ¡ana Kuciaka. Norweg miał komfort gry raz w tygodniu, nie zmagał się ze stresem związanym z występami w europejskich pucharach, ominęły go nawet spotkania Pucharu Polski. To ostatnie to także zasługa Urbana, który przecież porażką w Zabrzu zakończył swój drugi legijny rozdział. Weryfikacja projektu Berga nastąpi więc dopiero jesienią. Choć i tu trener mistrza Polski będzie miał odrobinę łatwiej, bo Ekstraklasa S.A. zrezygnowała z ubiegłorocznego tasiemca, gdy liga grała praktycznie codziennie, co najbardziej eksploatowało właśnie naszego pucharowego jedynaka.Norwegowi należą się jednak brawa. Za to, że mimo problemu ze środkowym napastnikiem potrafił go stworzyć z Radovicia. Ł»e znakomicie wkomponował w drużynę Ondreja Dudę, dzięki czemu nie musimy znów słuchać – jak w przypadku Helio Pinto – że nowy zawodnik potrzebuje czasu, by się zaaklimatyzować. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry, jakość daje od pierwszego rozegranego spotkania. Ł»e przestawił Michała Ł»yrę z lewego skrzydła na prawe i spowodował, że zamiast chimerycznego chłopaka co weekend oglądamy zaliczającego regularnie znakomite występy groźnego bocznego pomocnika.

ANGLIA: Pochettino w Tottenhamie?
Informacją dnia w Anglii zatrudnienie Mauricio Pochettino prez Tottenham. Menadżer Southampton w wyścigu o tę intratną posadę wyprzedził Roberto Martineza z Evertonu oraz Franka de Boera, nowego szefa Arka Milika w Ajaxie. Louis Van Gaal z kolei przekonuje, że nie chce Cesca Fabregasa w Man Utd, na tego gracza natomiast zasadza się Arsenal. Długim, bardzo dobrym kontraktem może też za chwilę będzie mógł pochwalić się Brendan Rodgers, któremu chcą na Anfield zapewnić komfort dalszego odbudowywania klubowej potęgi „The Reds”.
HISZPANIA: Kampania dla Ramosa
W Hiszpanii siesta. Część wciąż żyje sukcesem Realu (jak choćby „Marca”, udowadniająca to efektowną okładką ze święta decimy na Bernabeu) inni powoli spoglądają w kierunku mundialu. Tutaj kontrowersje wzbudza chociażby Delofeu, który znalazł miejsce w szerokiej kadrze kosztem Isco czy Callejona (dwadzieścia goli i ponad dziesięć asyst w Napoli). Ciekawe, że nie zapomina się też o drugoligowcu, Eibar, który sensacyjnie awansował do La Liga. Z transferów – nieco o prezentacji Halilovicia w Barcelonie, wciąż trwa też saga z Benatią i Marquinhosem w Barcelonie. Najciekawiej chyba jednak dzisiaj wygląda start kampanii „Złota Piłka dla Ramosa”, mówiąc pół żartem pół serio. Tak czy inaczej temat padł, dziś Ramos na okładce „Asa”.
WŁOCHY: Inzaghi za Seedorfa
We Włoszech ponoć miało miejsce nocne spotkanie pomiędzy Berlusconim, Gallianim i Inzaghim. Ten ostatni ma zastąpić Seedorfa, oficjalnie informacja ta ma zostać ogłoszona już wkrótce. Prandelli przedłużył kontrakt z reprezentacją, będzie za sterami „Squadra Azzurra” do Euro 2016. W Interze coraz bliżej podpisania kontraktu z Incem Jr. a Thohir ma wpompować w najbliższym czasie astronomiczną kasę w klub, mianowicie aż ćwierć miliarda euro! Zawrotna suma, nieco wątpimy. Z plotek transferowych ciekawie wygląda szum wokół Ciro Immobile, teraz do wyścigu ma dołączyć… Barcelona.


















