Reklama

Burliga: – Jestem hazardzistą. Terapia w najbliższym możliwym terminie

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2014, 14:20 • 5 min czytania 0 komentarzy

Wisła Kraków nie zamierza skreślać Łukasza Burligi. Nie zamierza rezygnować z niego jako piłkarza, ani nawet dociekać, co ten konkretnie obstawiał, kiedy przyłapano go w czasie wypełniania bukmacherskiego kuponu. Dokładnie na odwrót. Jak deklaruje słowami prezesa Bednarza – zamierza mu pomóc. Jest zdecydowana zaoferować obrońcy nową umowę i jak najszybciej wysłać go na terapię odwykową w zamkniętym ośrodku.
Burliga po raz pierwszy od feralnej publikacji „Przeglądu Sportowego” zabrał głos w sprawie swoich problemów z hazardem. Słuchy o nich chodziły latami, ale dopiero w ostatnim tygodniu zyskały namacalne dowody. Na spotkaniu z dziennikarzami, mocno zmieszany, wygłosił krótkie oświadczenie. Częściowo z głowy, częściowo czytając je z kartki. Przepraszał trenera, prezesa, kibiców i wszystkich, których swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem wpędził w kłopoty. Wyrażał nadzieję, że zasługuje na kolejną szansę.

Burliga: – Jestem hazardzistą. Terapia w najbliższym możliwym terminie

– Jestem hazardzistą. Po rozmowach z zarządem klubu postanowiłem pójść na terapię. W najbliższym możliwym terminie, prawdopodobnie tuż po zakończeniu sezonu. Jestem obrońcą, który zawsze stara się dawać z siebie wszystko i walczy na całego. Mam nadzieję, że dzięki tym cechom uda mi się pokonać moje problemy – oświadczył, po czym wrócił do szatni, rezygnując z odpowiadania na dalsze pytania.

Nie ulega wątpliwości, że w Wiśle od dawna wiedzieli o uzależnieniu i hazardowych długach swojego piłkarza, który od pięciu lat jest pod opieką terapeuty. Do tej pory niewiele jednak w tej sprawie robiono. Czego najlepszym przykładem może być zresztą dzisiejsza wypowiedź Franciszka Smudy, który podczas konferencji prasowej przed meczem z Górnikiem w zasadzie… zakwestionował sens odwykowej terapii. W swoim stylu, lekceważąc sedno problemu, opowiadał, że „Łukasz to inteligentny chłopak, a nie żaden gamoń” i koledzy z zespołu we własnym gronie postarają się na niego wpłynąć. Jacek Bednarz oświadczył, że w czasie negocjowania bieżącego kontraktu Burligi, klub był zapewniany, że sytuacja jest pod kontrolą. Łukasz znajduje się pod opieką psychologa i przestrzega zakazu wstępu do kasyn.

Generalnie, był jednak nieco bardziej kategoryczny niż trener.

– Łukasz musi iść na zamknięte leczenie. Trudno wykroić trzy, cztery tygodnie z jego zawodowego życia, ale być może będzie taka konieczność. Natomiast nie chcemy odbierać mu teraz minimum spokoju. Zabranie mu piłki byłoby zabraniem mu ostatniej deski ratunku. Stąd kara dyskwalifikacji w zawieszeniu na okres trwania całego jego kontraktu. Mieliśmy oczywiście możliwość rezygnacji z jego osoby, ale myślę, że byłoby po nim, gdybym teraz powiedział „wpędziłeś mnie w kłopoty, wynoś się, nie przedłużamy kontraktu”. Postanowiliśmy przejść z nim tę drogę – wyjaśniał prezes klubu.

Reklama

Podsumowując: Burliga prawdopodobnie już w czerwcu uda się na terapię, na 3-4 tygodnie (mimo że tego typu leczenie nieraz wskazane jest w wymiarze nawet dwu, trzykrotnie dłuższym). W jego umowie znajdzie się zapis absolutnego zakazu uczestnictwa w jakichkolwiek grach hazardowych pod rygorem anulowania kontraktu. Mimo poważnych problemów finansowych, będzie musiał zapłacić też 15 tysięcy złotych kary, co Bednarz dość pokrętnie tłumaczył dziś „metodyką działania w tego typu przypadkach”.

– Łukasz zasługuje na szansę z wielu powodów. Nie ulega wątpliwości, że stał się w ostatnim czasie piłkarzem, na którego trener bardzo liczy. Skoro w życiu zawodowym potrafił osiągnąć tak wiele, wierzymy, że ze swoim życiem prywatnym też jest sobie w stanie poradzić. Ani przez moment nie zamierzał kręcić ani mataczyć. Bardzo szczerze opowiedział nam, jaka jest jego sytuacja osobista związana z hazardem. Spotkaliśmy się też z psychologiem i terapeutą, z którymi od kilku lat współpracuje.

Abstrahując od osobistych problemów Burligi, rzekome wyjaśnienie okoliczności, o których wspomniał Bednarz, wydaje się kolejną drażliwą kwestią w tej sprawie. „Bury” na wstępie oświadczył, że w zakładach nigdy nie wykorzystywał wiedzy na temat wydarzeń sportowych w Polsce. Natomiast nie dowiedzieliśmy się, co było przedmiotem owych zakładów i czy aby nie mecze Ekstraklasy. Wówczas stanowiłoby to poważne wykroczenie w świetle przepisów Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Bednarz słusznie wnioskuje, że skoro Burliga był u bukmachera, to mógł obstawiać nawet mecze Wisły, natomiast… Nie będzie tej sprawy wyjaśniał. – Jako klub nie mamy możliwości sprawdzić, co było na tym kuponie, to musiałaby zrobić prokuratura albo policja. My możemy zwrócić się do bukmachera, ale on nie ma obowiązku nam odpowiadać. Tylko że z naszej perspektywy to nie ma znaczenia. Łukasz jest dla nas winny. Kara jest restrykcyjna. Chcielibyśmy jednak, że w pierwszej kolejności oddziaływała prewencyjnie. Jeśli dojdzie do recydywy, konsekwencje będą straszne – podkreślał.

Nie ulega wątpliwości, że Wisła rozgrywa tę sprawę tak, jak jej najwygodniej i najbezpieczniej dla samego Burligi. Nie można jednak wykluczyć, że na tym się wcale nie skończy. Organy PZPN-u mogą zechcieć przeprowadzić własne postępowanie, uznając środki zastosowane przez Wisłę za niewystarczające. Klub do 31 maja ma przekazać swoją decyzję wraz z uzasadnieniem, o co wystąpił już Rzecznik Dyscyplinarny PZPN.

Bednarz deklaruje, że Wisła do końca będzie ze swoim piłkarzem i w razie potrzeby postara się przekonać wyższą instancję, że wymiar kary i droga, którą obrała, są słuszne.

Reklama

PS W międzyczasie pewnie należałoby też uświadomić szanownego pana trenera, że nawet jeśli „Łukasz nie jest żadnym gamoniem”, to nie warto bagatelizować pomysłu specjalistycznej terapii. A wręcz zastosować ją jak najszybciej i w takim wymiarze w jakim się to okaże konieczne, a nie chybcikiem „wykrawać 3-4 tygodnie z zawodowego życia Burligi”. Półśrodkami to można leczyć katar, a nie nałogowego hazardzistę.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...