W dziale Extra Paweł Muzyka zaatakował dzisiaj obszerną, wnikliwą i bardzo dokładną sylwetką Giannisa Papadopoulosa. Kim jest ten grecki nabytek Janusza Filipiaka? Dla przeciętnego widza Ekstraklasy, kolejny nieco drewniany hobbysta w koszulce Cracovii. Ale jeszcze kilka lat temu, Giannis ocierał się o reprezentację Grecji, jedne z najlepszych klubów w tamtym – wówczas dość silnym piłkarsko – kraju, a w juniorach zdołał nawet dopisać do CV wicemistrzostwo Europy z kadrą U-19.
Nowe greckie pokolenie, wychowane na sukcesie Charisteasa, Zagorakisa, Basinasa, Karagounisa – trzy lata później prawie nawiązało do tej mega niespodzianki z Euro 2004. Obroną dyrygował Sokratis Papastatopulos (dziś Borussia Dortmund). W drugiej linii rządził uznawany wówczas jeszcze za jeden z największych talentów w kraju Sotiris Ninis. Gole strzelał nowy nabytek Fulham – Kostas Mitroglou. A wśród nich Papadopoulos, silny punkt środka pola w każdym z decydujących meczów.
Grecy w grupie odprawili Portugalię i zremisowali bezbramkowo z gospodarzami z Austrii. W fazie pucharowej udało im się ograć Niemców w składzie z Mesutem Ozilem czy Jeromem Boatengiem. I dopiero w starciu decydującym o tytule okazali się gorsi od Hiszpanów, dla których jedynego gola wbił Dani Parejo. – Byliśmy w tym meczu lepsi – przekonuje na przekór Papadopoulos. – Hiszpania mając w składzie takich zawodników jak Asenjo, Azpilicueta, praktycznie nie oddawała strzałów. Moim zdaniem przegraliśmy niezasłużenie, ale to i tak największy sukces, jaki osiągnąłem. Ł»yła tym wtedy cała Grecja.
O tym, czym zajmował się przed tym spektakularnym sukcesem oraz jak zamienił rywalizację z Oezilem na starcia z Dariuszem Łatką – możecie przeczytać w naszym dziale Extra.