34. kolejka – po herbacie czyli cudów nie ma

redakcja

Autor:redakcja

20 maja 2014, 12:16 • 4 min czytania

No i pozamiatane – jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego (czytaj: trzęsienie ziemi, inwazja z Aldebarana, przyłapanie paru ligowych drużyn na narkotycznej orgii w salonie bukmacherskim itd.), wiemy, kto zostanie mistrzem Polski, kto zdobędzie medal srebrny, kto ma Puchar Polski, a kto spada z ligi. Niewiadomą pozostaje, kto dostanie w lipcu pucharowe bęcki od gwiazd piłki maltańsko-kazachskiej, ale o tym chyba zdecyduje Komisja Licencyjna. Zresztą, co za różnica?… Ważne, że trzy ostatnie kolejki obejrzymy na kompletnym luzie, czekając na MŚ, wakacje i Godota.
Widzew فódź – Jagiellonia Białystok 1:1

34. kolejka – po herbacie czyli cudów nie ma
Reklama

No taki jest futbol okrutny – marudził w przerwie Mateusz Cetnarski.
Futbol w oficjalnym oświadczeniu stanowczo zaprotestował przeciwko obarczaniu go winą.
Jestem prosty i sprawiedliwy – mówił oburzony – A okrutnym kapitan Widzewa powinien być wobec swoich kolegów, którzy w 16 minucie nie zadali sobie najmniejszego trudu, by zatrzymać Macieja Gajosa i którym się wydaje, iż do obronienia ekstraklasy wystarczy częsta zmiana trenera i bramkarza z jajami.
Farby i wszystko do remontu – mówiły bandy reklamowe.
Ł»e Widzew do remontu to zrozumiałe – mruknęły farby – Ale czemu my?

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 2:1

Reklama

Wiara, nadzieja, Teodorczyk – mówiła mina trenera Rumaka przed meczem.
Szfak! – powiedziała, gdy Zaur Sadajew strzelił pierwszą bramkę.
Uffff… odetchnęła, gdy Mateusz Możdżeń wyrównał.

Po pół godzinie mina trenera Rumaka już nie mówiła, tylko mruczała coś pod nosem, a w drugiej połowie zamilkła całkiem, zaciskając zęby i rzucając wściekłe spojrzenia, a na czole miała wypisany znak wszelkiego rozczarowania, albowiem z mistrzowskich planów nic nie wynijszło.
Obie drużyny grały w piłkę, ale wygrała ta z większą fantazją, świetny mecz na popołudnie, ale niezbyt dobry na późny wieczór, bo potem adrenalina bulgocze i trzeba się usypiać książkami Magdaleny Tulli. I pomeczowy wniosek formalny – czy w przypadku meczów Lecha nie można by wprowadzić nowego zwyczaju polegającego na tym, że zaraz po losowaniu stron sędzia usuwa z boiska Luisa Henriqueza?
Ale jeśli jest graczem rezerwowym?
To na wszelki wypadek również z ławki.

Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0

Sędzia Marciniak raz mnie obraził. Nie okazał szacunku wobec mojej osoby.

Jeszcze jeden taki wywiad albo dwa takie mecze, a osoby wyrażające szacunek wobec osoby Marco Paixao łatwo będzie rozpoznać: w płaszczach z podniesionym kołnierzem i kapeluszem nasuniętym głęboko na oczy, będą przemykać pod ścianami domów, a na okrzyk „Halo, proszę pana!” reagować będą próbą ucieczki lub panicznym „To nie ja! Ja nie chciałem! Zmusili mnie do tego. Grozili, że zrobią coś mojemu kotu!” Na drugim brzegu tęczy – trener Ojrzyński. Nie piszczy, nie płacze, nie tupie nóżką, swoje robi, a szacunki i tak mu z ręki jedzą, że o wynikach nie wspomnę, bo od tego mamy tabelę.

Na plus Flavio Paixao, który pokazuje, że jednak umie grać oraz Błażej Telichowski, którego piłka znalazłaby nawet w kinie, w Lublinie, w gminie w Kętrzynie i w dziale „socjologia” biblioteki Uniwersytetu Szczecińskiego.

Korona Kielce – Piast Gliwice 0:1

Najpierw wywalił się napastnik, potem wywali się bramkarz, następnie wywaliło się dwóch obrońców, jeden tłumacz,, dwóch pomocników, kontakt z glebą zaliczył trener Piasta, a po bramce Kamila Wilczka wywróciła się także tabela i wyobrażenia o tym, kto spadnie. Piast wygrał kolejny mecz, nad strefą spadkową ma osiem punktów przewagi i rozumiem, że to polska Ekstraklasa, ale „praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb”. Mecz z gatunku mocno rozczarowujących, a jedyne, co zostanie po nim w pamięci to zdjęcie z prześwietlenia czaszki Wojciecha Małeckiego, które mogłoby służyć jako plakat jakiegoś offowego horroru – „Piła IX – powrót Rubena” albo „Wzgórza mają oczy II – bramkarze jeszcze także”)

Pogoń Szczecin – Zawisza Bydgoszcz 1:2
Nam w zasadzie już wszystko wisi – dawał do zrozumienia Zawisza przez ostatni miesiąc.
Nam w sumie także – zdawał się mówić w niedzielę badylengłidż szczecinian.
Ale puchary!… – przekonywała Opinia Publiczna.
Dajcie spokój, wiecie ile stopni jest w Kazachstanie w lipcu? – otrząsnęli się z obrzydzeniem piłkarze Pogoni
Typowy mecz ligowy, atmosfera wzajemnego niezaangażowania zrozumienia i fajna końcówka, dzięki której po tygodniu nikt nie będzie pamiętał, że filmik z najciekawszymi akcjami meczu byłby krótszy niż przedmeczowa rozmowa trenera Tarasiewcza z sędziami.
A nie pomeczowa?
Pomeczowa zazwyczaj bywa dłuższa niż sam mecz.

Zagłębie Lubin – Cracovia 1:2

I jak tu wyjaśnić fenomen Zagłębia – drużyny, która miała wszystko, poza ochotą do gry?

Cokolwiek było przyczyną — teraz chłopcy z Lubina będą mieli jeszcze więcej czasu na swoje ulubione zajęcia. Podróże do Grudziądza, Świnoujścia, Stróż Stróżów Stróży Niecieczy, trzy miesiące wolnego zimą, dwa miesiące wolnego latem, w perspektywie gruba premia za powrót do ekstraklasy…
Halo, Jagiellonia? – szeptał do słuchawki trener Stokowiec, schowany za klubowym parkanem Czy myśmy w końcu rozwiązali ten kontrakt, bo ja bym… No cóż, trudno.

Górnik Zabrze – Legia Warszawa 2:3

Bramki… w tym efektowne… – pan Wacław z działu inwentaryzacji odhaczał kolejne pozycje w protokole – Okazje stuprocentowe… kontrowersje.. paru kandydatów do tytułu MVP…
Mecz miał wszystko, co trzeba – poza wynikiem.
O, antylegijny spisek, słoikowa prowokacja, hańbapreczbóldupy!
E, tam… Po prostu szkoda, że w tym momencie skończyły się ligowe emocje i teraz czekają nas trzy kolejki z gatunku „oni udają, że grają, my udajemy, że nas to obchodzi i że >są przecież jeszcze matematyczne szanse na<". Z drugiej strony, nie jest winą Legii, że Lech dał ciała w Gdańsku – warszawiacy zrobili swoje, zabrzanie także pokazali fajną piłkę, Olkowski efektownie pożegnał się Ekstraklasą, mecz mógł się podobać i jeśli tak się miała skończyć liga, to właściwie czemu nie? Mogło być gorzej. Ruch Chorzów – Wisła Kraków 2:2

14 minuta – błysk geniuszu Semira Stilicia i gdyby trawa przed bramką Ruchu była o dwa centymetry wyżâ€¦ przepraszam: gdyby w polu bramowym Ruchu była jakakolwiek trawa, to konkurs na asystę rundy mielibyśmy rozstrzygnięty. I tak było przez cały mecz – „gdyby”. Gdyby mógł zagrać Głowacki, gdyby po pierwszej brance Wisła poszła za ciosem tak jak Ruch po swojej pierwszej, a zwłaszcza drugiej bramce, gdyby sędzia… gdyby Filip Starzyński… i gdyby to był mecz o coś więcej niż tylko ligowa pietruszka…

Bramka kolejki
Michał Ł»yro czy Paweł Olkowski? A może pytanie powinno brzmieć inaczej: Paweł Olkowski czy Paweł Olkowski? W kolejce ustawiły się też bramki Krzysztofa Nykiela i Aleksadra Kwieka oraz wjazd wolejem Adama Frączczaka, ale wygrywa bramka Piotra Petasza z mecz Zawiszy z Pogonią.

Kiks kolejki
Bartoszowi Rymaniakowi, który grał, jakby od nowego sezonu miał być piłkarzem Cracovii, kroku dzielnie dotrzymywał Mateusz Lewandowski z Pogoni, ale tegotygodniowe wyróżnienie trafia do Marco Paixao – bo, co prawda, każdy napastnik marnuje jakieś sytuacje, co trzeci potrafi zmarnować nawet takie patelnie, jakie miał Portugalczyk, ale tylko Paixao zaliczył jeszcze przedmeczową uwerturę pt. „O, jakiż ja jestem zajebisty, a już na tle tych kołków to, normalnie, Ernest Wilimowski i Grzegorz Kmiecik w jednym!”

Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Przybył (Wف-JB) nierówny, chaotyczny, prawie zawsze spóźniony o kilka sekund, jakby czekał na podpowiedzi od liniowych, gwiżdżący czyste wejścia, a oszczędzający Ugochuchkwu فokietka… Czerwona dla Augustyniaka słuszna bez dwóch zdań, a karny po faulu na Kaczmarku… Formalnie był, bo łodzianin został kopnięty, ale rozumiem, czemu sędzia nie zagwizdał (zerk do lustra… uff, nie, nie jestem panem Sławkiem). Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Borski (LG-LP) – jak to pan sędzia Borski: dobre decyzje, mieszał z tragicznymi, przykre z poprawnymi, jeden wielki chaos i „zagadkowa niedziela”. Niezagwizdany karny dla Lechii (nie, nie ten – ten drugi), parę niepokazanych żółtych kartek, niewyrzucony Henriquez, wolne w trybie „albo zagwiżdżę albo się podrapię”… minus sześć dioptrii.
Pan sędzia Marciniak (ŚW-PBB) pamiętał, że śledzą go nie tylko kamery, ale czujny wzrok Marco Paixao, gwizdał więc spokojnie i stanowczo, a „ale” ograniczają się do „tu można było… a tam może nawet się powinno”. Minus jedna dioptria.
Pan sędzia Kwiatkowski (KK-PG) łatwo tym razem nie miał, bo co chwilę podbiegał któryś z piłkarzy z pretensjami, prośbami, żądaniami, „ale ja jestem kapitanem” etc. i dopiero umiejętna praca łokciami pozwalała arbitrowi wrócić do pracy. Główne zarzuty to niezagwizdanie trzymania Stano w 83 minucie i niewywalenie Jurado. Minus pięć dioptrii.
Pan sędzia Złotek (PSz-ZB) znowu zbyt liberalnie – Lewandowski powinien wylecieć dużo wcześniej, za celowe zagranie ręką żółta by się należała, za celowe odkopywanie piłki nie tylko po gwizdku, ale tuz przed kolejnym wznawiającym grę – również. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Gil (ZL-C) nierówno i z paroma decyzjami, za które obserwatorzy pana sędziego nie pochwalą (nie mówią już o kibicach), Papadopulos powinien wylecieć wcześniej niż Rymaniak, a Rymianak wcześniej niż Papadopulos i to nie jest sprzeczność, a sędziowie liniowi nie powinni przysypiać. Minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Frankowski (GZ-LW) – bardzo zły mecz sędziego: mylił sobie spalone z autami, ręce z nogami, pole bramowe z matą zapaśniczą i gdyby choć połowę energii, zmarnowanej na „udzielanie upomnień” przeznaczył na uważniejszą obserwację, to i karnego na Radoviciu by zobaczył i rękę Łukasika czy Jodłowca i dwóch żółtych kartek by nie pokazał za to jedną czerwoną na pewno. Minus dwanaście dioptrii i może by tak pan sędzia pouczył sam siebie?
Pan sędzia Jakubik (RCh-WK) znowu źle. Pierwszy karny jeszcze ewentualnie do negocjacji – choć z wielkim niesmakiem ze względu na kiczowate wyczyny Włodyki – ale drugi to już naprawdę jedno wielkie „kamaaan”. Minus osiem dioptrii i ponura myśl, że kiedyś pan sędzia „taki był fajny, amerykanski… szkoda”

Cytat kolejki
Artur Skowronek: „Graj! Graj! Zostaw! Graj! Zostaw! Graj!”
O, matko, to ja już nie wiem! – zirytował się pan Czesio. Piłkarze Widzewa też nie wiedzieli.

فukasz Teodorczyk: „Wszystko, kurwa, gwiżdżesz!”
Ryszard Tarasiewicz: „Trzeba gwizdać! Trzeba gwizdać!”

Mariusz Rumak: „Szanuj linię!”
Tę, która oddziela mężczyzn od chłopców czy tę, dzielącą mistrzów i… i nie-mistrzów?

Marek Szyndrowski: „Dotknął! Dotknął! Dotknął! Dotknął!”
Chodzi taki w krótkich spodenkach i prowokująco obcisłej koszulce, a potem się skarży…

Adam Frączczak: „Wiadomo, że Rafał lubi ten złoty kolor…”
Oczywiście, drogie dzieci, chodziło o miód.

Wojciech Jagoda: „Mało futbolu, ale jesteśmy zadowoleni”
My nie.

Remigiusz Jezierski: „Nogi mają niejaki problem z realizacją założeń głowy”
Głowa przyłożyła sobie zimny kompres.

Remigiusz Jezierski: „Świeżość powietrza i murawa zroszona kroplami deszczu mogą wpłynąć na grę Zagłębia”
Jakieś krople rzeczywiście by się Zagłębiu przydały.

KS Orzeł
Krzysztof Pilarz (Cracovia) – Krzysztof Nykiel (Cracovia), Paweł Dawidowicz (Lechia Gdańsk), Paweł Olkowski (Górnik Zabrze) – Piotr Grzelczak (Lechia Gdańsk), Tomasz Jodłowiec (Legia Warszawa), Filip Starzyński (Ruch Chorzów), Rafał Murawski (Pogoń Szczecin), Michał Ł»yro (Legia Warszawa) – Zaur Sadajew (Lechia Gdańsk), Kamil Wilczek (Piast Gliwice)

LZS فoś
Silvio Rodić (Zagłębie Lubin) – Bartosz Rymaniak (Zagłębie Lubin), Wojciech Golla (Pogoń Szczecin), Michał Czekaj, Wisła Kraków), Luis Henriquez (Lech Poznań) – Paweł Sobolewski (Korona Kielce), فukasz Piątek (Zagłębie Lubin), Hubert Wołąkiewicz (Lech Poznań), Edgar Bernhard (Cracovia) – Michal Papadopulos (Zagłębie Lubin), Przemysław Trytko (Korona Kielce)

„Poligon” w „Ustaw Ligę”
LZS Poligon kontynuuje politykę „Im gorzej, tym lepiej”: Dąbrowski – 1 punkt, Robak – 2, tylko dlatego, ze był kapitanem, Hamalainen, Lovrencsics i Kuciak – po 2, a kiedy kupiłem Adama Dźwigałę którego piłka szuka, więc w polu karnym Widzewa powinna się do niego tulić co dwie minuty – na koncie piłkarza Jagiellonii zaświeciło zero punktów. I co? I w klasyfikacji generalnej awans o ponad 50 pozycji – na miejsce 669, a w lidze „poligonowej” – na miejsce 86. Zrozum tu, człowieku, polską piłkę… Agencje prasowe donoszą, że liga „poligonowa” (kod: 807717479) utrzymała pierwszą pozycję w klasyfikacji lig prywatnych, niestety, nie mamy szczęścia Legii Warszawa i do końca rozgrywek musimy uważać, bo konkurencja nie śpi, a 112 punktów przewagi…
112? To numer alarmowy!
No właśnie.
W wewnętrznych rozgrywkach ligi „poligonowej” (kod: 807717479) status quo z lekkim drżeniem, zwiastującym możliwość trzęsienia ziemi: prowadzi „paku12” prezesa PAQ, o 12 punktów wyprzedzając „Drużynopodobnych” , którymi dowodzi prezes WesołyKostekJager Maester prezesa Dżejro, o 14 punktów „Walczaków” prezesa Pablito, zaś różnica między drużyną pierwszą a dziesiątą to zaledwie 34 punkt. Będzie się działo…

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama