Rumak kontra Lechia, czyli temat mocno buraczany

redakcja

Autor:redakcja

19 maja 2014, 16:23 • 2 min czytania

Cóż za dziecinada. Najpierw lekko wiejskie zachowanie Mariusza Rumaka, który po raz kolejny w krytycznym momencie nie wytrzymał ciśnienia i zamiast zajmować się swoją drużyną, zajmował się tym, gdzie stoi Ricardo Moniz. Teraz Lechia wysyła do Lecha Poznań list – oburzona! I będą tak obie strony wałkowały ten żenujący temat, chociaż sprawę powinien jednym słowem załatwić sam Rumak. „Przepraszam”. Ma doświadczanie w przepraszaniu, więc jeden raz więcej nie powinien robić różnicy.
Lechia domagająca się przeprosin – to jednak słabe. Należałoby być ponad tym, nie wymuszać przeprosin, nie wracać do tematu. Albo ktoś ma klasę i przeprosi sam z siebie, albo nie. Jak nie przeprosi – trudno. Przeprosiny wymuszone nie mają żadnej wartości. Wysyłanie listów o treści „prosimy, przeproście, przeproście, czujemy się źle, przeproście, albo się pogniewamy” jest częściej spotykane w świecie pięciolatków niż dorosłych.

Rumak kontra Lechia, czyli temat mocno buraczany
Reklama

A Rumak powinien zastanowić się nad sobą i to mocno. Ilekroć coś wymyka mu się z rąk (a więc trzy razy w sezonie – najpierw odpada z europejskich pucharów, potem z Pucharu Polski, następnie z walki o mistrzostwo), reaguje w sposób niesmaczny. Facet niby elegancki, zadbany, wygadany, a w sytuacjach mocno stresowych: troszkę jednak buraczany chłopek.

AKTUALIZACJA: Podobno Lechia nie domaga się w liście przeprosin, ale napisała go tylko po to, by wyrazić oburzenie. Niewiele to zmienia – zbędna szopka, Lech teraz przeprosi, a Rumak zrobi skruszoną minę. Chamstwo i frustrację lepiej ignorować.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama