Wciąż spoglądamy w obecną tabelę i wciąż przecieramy oczy ze zdumienia. Kto o zdrowych zmysłach był w stanie wyobrazić sobie Ruch na tak wysokiej pozycji? Przypomnijcie sobie miniony sezon, który chorzowianie skończyli na przedostatnim miejscu i gdyby nie Polonia, to z tej ligi mogliby spaść. Przypomnijcie sobie początek obecnych rozgrywek, kiedy po siedmiu kolejkach zwalniano Zielińskiego, bo miał jedno zwycięstwo na koncie, czyli mniej niż… Widzew.
To, jaki kawał roboty wykonał w Chorzowie przybysz ze Słowacji – Jan Kocian – ciężko opisać słowami. Wszyscy zastanawiali się, kiedy cała ta bańka po jego przyjściu pęknie. Ale nie pękła ani przez cały sezon zasadniczy, ani w rundzie finałowej. Był mały kryzys, był pogłębiający się dołek, jednak to już za Niebieskimi. Oni przed tygodniem wygrali, dziś podejmują Wisłę i zwycięstwo pozwoli im odskoczyć czwartej Lechii na pięć punktów. A do końca pozostaną trzy kolejki:
– wyjazd do Warszawy
– wyjazd do Poznania
– mecz domowy z Pogonią
Dlatego jeśli Ruch chce zająć miejsce na podium, musi wygrać. Innej opcji nie ma, bo Lechia będzie naciskała do ostatniej kolejki – wyjazdy też ma dwa, ale rywali łatwiejszych (Zawiszę i Górnik, a u siebie Wisłę).
– Stawiamy sobie kolejne cele, staramy się je osiągać i przechodzić do następnego etapu. Najpierw miało być utrzymanie, potem czołowa ósemka, a teraz podium. Trzecie miejsce jest realne. Mecz z Wisłą da odpowiedź, czy piłkarsko jesteśmy w stanie podołać wyzwaniu – mówi na łamach „Sportu” Kocian. W obronie Malinowski ze Stawarczkiem, w pomocy Zieńczuk i Surma, którzy mają razem więcej lat niż tercet Włodyka-Babiarz-Starzyński. No a w ataku Kuświk, autor 11 goli… Oto polski kandydat do Europy. Brawa dla Kociana, brawa dla tych piłkarzy.
Z tą Europą problem jest jednak taki, że walka odbywa się nie tylko na boisku, ale i poza nim. Ani Ruch, ani Wisła, ani Górnik nie otrzymały licencji na występy w rozgrywkach UEFA. Pierwsze dwa kluby będą od tej decyzji się jednak odwoływać. – Od strony sportowej zrobimy wszystko, by zająć trzecie miejsce. Reszta zależy od działaczy, którzy muszą zapewnić drużynie odpowiednie finanse i stadion – dodaje Kocian. W Gdańsku już zacierają ręce…
Do Chorzowa z wizytą wpada największa zagadka ostatnich tygodni. Wisła, czyli od wpierdolu (spuszczonego Pogoni) do wpierdolu (przyjętego od Legii). Ciężko rozgryźć te metamorfozy, jakie przechodzi ekipa Smudy, ale jedno nie ulega wątpliwości – na wyjazdach krakowianom nie idzie. Oni tylko dwukrotnie w tym sezonie wracali zwycięsko z delegacji, oni tracą tam też średnio 1,88 bramki na mecz. Ale tak to jest, kiedy parę środkowych obrońców stworzyć musiał duet Nalepa-Czekaj. Legia przed tygodniem nie czekała, tylko strzelała raz za razem. Dziś Starzyński i Kuświk też nie będą czekali.

Fot.FotoPyK