Jeszcze kilka dni temu Michał Kucharczyk wylewał swoje żale na łamach serwisu Legia.net – opowiadał jak to Henning Berg nie dawał mu szansy, mimo że świetnie prezentował się na treningach. Dziś skrzydłowy Legii już raczej narzekać nie może, bo zaliczył drugi mecz z rzędu w podstawowym składzie i drugi raz wpisał się na listę strzelców. Statystyka prezentuje się korzystnie, a gra… niestety z grą już tak różowo nie jest.
Mecz z Wisłą nie mógł być wielką weryfikacją formy Kucharczyka, bo w poprzedni piątek na tle krakowian dobrze wyglądałaby nawet czteroletnia dziewczynka. Dopiero dzisiejsze spotkanie z nieco odmienionym i ambitnie grającym Górnikiem miało dać odpowiedź, czy Michał może coś zaoferować zmierzającej po tytuł ekipie Henninga Berga. Mimo strzelonego gola, który w ostatecznym rozrachunku okazał się kluczowy, wciąż jesteśmy bliżej opinii, że Legia to dla Kucharczyka zbyt wysokie progi.
Dlaczego „Wojskowi” nie prowadzili z Górnikiem po pierwszych 45 minutach gry? Odpowiedź może być tylko jedna – przez Michała Kucharczyka. Skrzydłowy Legii najpierw kompletnie odpuścił powrót za włączającym się do akcji ofensywnej Olkowskim, który wraz z Nakoulmą nacierał na osamotnionego Brzyskiego. W efekcie obrońca Górnika miał bardzo dużo miejsca i mógł oddać strzał, który wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Kucharczyk próbował zrehabilitować się pod bramką rywala, pod którą dwukrotnie doszedł do idealnych sytuacji strzeleckich. Obu nie wykorzystał, a piłka dwa razy zatrzymała się na poprzeczce – po strzale z trzeciego i piątego metra. Chyba jedyną osobą, która nie dostrzegła tych haniebnych pudeł, był menedżer piłkarza.
U Kucharczyka raziły długie momenty poza grą i mała liczba kontaktów z piłką. Co prawda wykonywał wiele sprintów i często wychodził na pozycję, ale koledzy rzadko do niego zagrywali. Tylko raz, w 60. minucie gry dostał naprawdę dobre podanie z głębi pola i urwał się z piłką obrońcom Górnika. Kiedy jednak trzeba było dograć do lepiej ustawionego kolegi w polu karnym, kompletnie się zagubił i zmarnował całą akcję. Nie lepiej było też w defensywie, gdzie zwyczajnie pozorował grę. Nie podchodził do przeciwnika, w ogóle nie był agresywny. To między innymi dzięki Kucharczykowi Olkowski zaliczył jeden z lepszych występów w karierze.
Dzisiejszy mecz potwierdził obiegową opinię, że Kucharczyk to bardziej lekkoatleta niż piłkarz. Przez cały mecz nie wykonał ani jednej próby trudniejszego zagrania, nawet bramkę zdobył w sytuacji najprostszej z najprostszych. Skrzydłowy Legii większość swoich podań kierował do najbliższego partnera, ani razu nie dograł do pełniącego rolę napastnika Miroslava Radovicia. Znamienne, że na siedem prób ani razu nie udało mu się minąć przeciwnika z piłką. Co innego bez futbolówki – wtedy nikt nie był w stanie go dogonić, nawet słynący z szybkości Olkowski. Kucharczyk docisnął pedał gazu między innymi w 62. minucie gry, kiedy urwał się obrońcom i strzałem głową wykończył dobre dośrodkowanie Ł»yry.
Strzały (celne/niecelne): 1/2
Strzały zablokowane: 0
Podania krótkie (celne/niecelne): 16/0
Podania długie (celne/niecelne): 2/1
Podania w poprzek (celne/niecelne): 3/0
Podania do tyłu (celne/niecelne): 7/0
Podania do przodu (celne/niecelne): 8/1
Pojedynki powietrzne (wygrane/przegrane): 0/0
Dryblingi (udane/nieudane): 0/7
Wślizgi (skuteczne/nieskuteczne): 1/2
Odbiory: 2
Straty: 7
Faulował: 0
Faulowany: 0
Spalone: 1
Jakby nie patrzeć, Kucharczyk dzisiejszym występem specjalnie swojej sytuacji nie poprawił. Strzelił gola, który ostatecznie dał Legii trzy punkty i na tym lista pozytywów się kończy. Pocieszający dla Michała jest fakt, że zastępujący go Ojamaa zagrał jeszcze gorzej, najsłabiej w całej drużynie. Wydaje się, że do powrotu do zdrowia Koseckiego Kucharczyk może utrzymać miejsce w podstawowym składzie. Jeżeli Michałowi szyków nie pokrzyżuje kontuzja mięśnia uda, przez którą opuścił dziś boisko, powinien wystąpić w trzech ostatnich kolejkach. Może się okazać, że będą to zarazem ostatnie mecze Kucharczyka w barwach Legii.
Fot.FotoPyK
