Przegląd Sportowy zamieścił wczoraj tekst o możliwym transferze Adama Dźwigały do Lechii Gdańsk. W artykule pada dość astronomiczna kwota 800 tysięcy euro, którą Jagiellonia miałaby zainkasować za swojego piłkarza. No właśnie, miałaby, bo według PS w Białymstoku mogą zrezygnować z tej góry pieniędzy i w zamian wziąć Patryka Tuszyńskiego. Jak donosi dziennikarz-analityk, taka wymiana mogłaby wyjść Jagiellonii na dobre, bo ta potrzebuje napastnika.
Tak naprawdę nie wiemy, czy tekst w Przeglądzie jest na serio, czy jednak ktoś robi sobie z czytelników jaja. Na potrzeby artykułu przyjęto, że Dźwigała jest wart 800 tysięcy euro, po czym napisano, że białostoczanie mogą się zgodzić na wymianę, bo Tuszyński to jeden z ulubieńców Michała Probierza. Dziennikarze PS przeanalizowali różne warianty transferu z gracją Otylii Jędrzejczak tłumaczącej działanie Parlamentu Europejskiego. Nieważne, że za taką kasę można wyjąć Paixão ze Śląska i jeszcze by zostało. Skoro napastnik Lechii pojawił się na rynku, Jagiellonia po prostu nie może przepuścić takiej okazji. Jak wynika z tekstu – cena nie gra roli.
Pewnie wielu z was zastanawia się, kim w ogóle jest ten Tuszyński. Napastnik Lechii w tym roku skończy 25 lat i do tej pory rozegrał 30 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tylko w trzech meczach Ekstraklasy był w stanie pokonać bramkarza rywali, a w 27 spotkaniach mu się to nie udało. W ostatniej kolejce w końcu został posadzony na ławie, z perspektywy której obejrzał całe spotkanie z Pogonią, a Lechia wygrała po raz pierwszy od trzech spotkań.
Jakby to powiedział Jan Tomaszewski, dziennikarzom Przeglądu pomyliła się odwaga z odważnikiem. Adam Dźwigała nie może być jednocześnie wart 800 tysięcy euro i wart tyle, co Patryk Tuszyński. Na nasze oko różnica w sugerowanych kwotach wynosi jakieś 750 tysięcy euro. To tak, jakby napisać, że samochód ma wartość nowiutkiego Bentleya lub 15-letniego Daewoo Lanosa.
Dla dziennikarzy PS mamy kilka kolejnych pomysłów na analityczne teksty. Lech patrzy zachłannie w stronę Vi١نakovsa, a Widzew ma problemy z obroną, której pomóc mógłby Arboleda. Łodzianie musieliby się poważnie zastanowić, czy wybrać gotówkę, czy tak potrzebnego im środkowego obrońcę. Z kolei wokół Masłowskiego chodziła Legia, ale ostatecznie odstraszyła ją cena trzech milionów euro. A przecież bydgoszczanie nie mają najsilniejszych skrzydeł, więc przydałby się im zawodnik pokroju Kucharczyka. Taka wymiana mogłaby wyjść Zawiszy na dobre.
Nie ukrywamy, że przy wymyślaniu absurdów brakuje nam polotu niektórych dziennikarzy PS.