We wszystkich klubach mogą spać spokojnie. Zagrożone tylko licencje na puchary

redakcja

Autor:redakcja

14 maja 2014, 10:10 • 23 min czytania

Komisja Licencji Klubowych dzisiaj ogłosi, że wszyscy wnioskujący ligowcy mogą w przyszłym sezonie grać w ekstraklasie. Komisja finiszuje z rozpatrywaniem aplikacji na przyszły sezon. Wniosek musiał uzupełnić dosłownie każdy klub, choć w wielu przypadkach chodziło o formalność. W środę ma być ogłoszony ostateczny werdykt na konferencji prasowej, ale bomby w postaci odmowy przyznania komuś licencji nie będzie. Obroni się nawet Górnik Zabrze, choć zapewne z zaleconym dozorem finansowym – przewiduje dzisiejszy Fakt i Przegląd Sportowy. To jeden z materiałów, na który warto rzucić okiem przeglądając środową prasę piłkarską. Poniżej komplet najciekawszych artykułów. Zapraszamy.

We wszystkich klubach mogą spać spokojnie. Zagrożone tylko licencje na puchary
Reklama

FAKT

Nie wypada zacząć inaczej, jak od tego, co z pewnością będzie tematem przewodnim każdej dzisiejszej gazety. Kadra Nawałki znowu bez gola. Nie licząc najbardziej śmieciowych – w czwartym meczu z rzędu.

Reklama

Ciężko wyciągać wnioski ze spotkania, w którym wystąpiły zespoły, których składy przypominały dawne zasady podwórkowe. Komu mama pozwoliła wyjść na podwórko, ten mógł grać. Zwłaszcza selekcjoner reprezentacji Niemiec Joachim Loew (54 l.) powołał dzieciaki, wystawiając najmłodszy od ponad stu lat skład. Nawałka mógł w takim sparingu przetestować natomiast egzotyczną i to dosłownie parę stoperów: فukasz Szukała (30 l.) i Thiago Cionek (28 l.). Kto jeszcze kilka miesięcy temu pomyślałby, że na mecz z brązowym medalistą ostatnich mistrzostw świata biało-czerwoni wystawią piłkarza z rumuńskiego zespołu i Brazylijczyka z włoskiego drugoligowca, którego zmieni piłkarz z pierwszoligowego GKS Bełchatów? Chyba nie ma ludzi z aż taką fantazją. Szukała i Cionek nie zawiedli, bo też nie mogli, skoro grali z rywalem, który w takim składzie już nigdy nie wystąpi. Polacy w takim zestawieniu pewnie też nie zagrają. Wnioski? Ludovic Obraniak (30 l.), wciąż jest za wolny, Sławomir Peszko (29 l.) jak zwykle przebojowy, a tym razem uratował nas w pierwszej połowie przed stratą gola, wybijając piłkę z linii bramkowej. Marcin Robak (32 l.) jest dobry na Piasta Gliwice i Cracovię, ale na kadrę dla tego napastnika jest już chyba za późno, po Arkadiuszu Miliku (20 l.) od razu widać, że wyszedł po raz pierwszy na boisko od półtora miesiąca. Tak naprawdę jedyne korzyści, jakie z tego meczu mamy, to finansowe, bo PZPN zarobił w dwie godziny 600 tysięcy euro. Ale nie o to chyba chodzi na cztery miesiące przed pierwszym spotkaniem w eliminacjach do EURO 2016.

Z tej samej strony dowiemy się, że Beckenbauer jest zachwycony Lewandowskim.

– Robert będzie robił wszystko, aby w ostatnim meczu sezonu, w finale Pucharu Niemiec przeciwko Bayernowi, dobrze się zaprezentować. Będzie chciał godnie pożegnać się z Dortmundem, więc jestem spokojny o jego zaangażowanie. Mam ogromny szacunek do Lewandowskiego, bo odrzucił ofertę z Realu Madryt, tłumacząc że jest już po słowie z Bayernem. To pokazuje jaki to człowiek – zachwycał się na łamach „Bildu” słynny „Cesarz”. To dla Roberta bardzo ważne słowa, bo Beckenabuer to jedna z najważniejszych osób w całym niemieckim futbolu, a szczególnie w piłkarskim Monachium. „Błogosławieństwo” z jego ust jest wyjątkowo cenne i pokazuje, jaką pozycję w Bundeslidze wypracował sobie były piłkarz Lecha Poznań.

Wojciech Stawowy z kolei potwierdza, co oczywiste – nie był mile widziany w Cracovii.

Wiceprezes Tabisz powiedział, że wyobraża sobie trzeci powrót Stawowego do klubu. A pan?
– Nie wiem, czy tą wypowiedzią mu nie zaszkodzę, ale prezes Tabisz był jedyną osobą z zarządu, która mi pomagała. To on stał za moim powrotem do Cracovii, a wiem, że przeciwników tej decyzji było w klubie wielu. Trzeciego powrotu do Pasów nie wykluczam, bo to klub, który przyciąfa mnie jak magnes. Ale szybko się to nie zdarzy.

Jak pan oceni swój dwuletni pobyt?
– Krótko. Miał być awans do Ekstraklasy? Był. Miało być utrzymanie? Jest, bo jestem przekonany, że Cracovia się utrzyma. Przez większą część sezonu nasza gra była stawiana za wzór, kręciliśmy się wokół ósmego miejsca, a sezon zasadniczy skończyliśmy na dziewiątym. Pytam się – kiedy ostatnio w Cracovii tak było? Ok, ktoś powie, że teraz też walczymy tylko o utrzymanie, ale przecież mamy cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Wystarczy wygrać jeden mecz i po sprawie. Gdy słyszę, że Cracovia zatrudnia trenera, by ratować Ekstraklasę, czuję się jakbym oglądał świętej pamięci Benny`ego Hilla. Już wiem jaki będzie scenariusz. Cracovia zagra cztery faine mecze, utrzyma się w ekstraklasie, bo tego jestem pewien na 200 procent, a wtedy zasługi nowego trenera będą ogromne, niepodważalne, mistrzostwo świata normalnie. A zasługi trenera Stawowego będą jak jedna kropelka. Śmieszy mnie ta otoczka, to dla mnie żenada.

Całość uzupełnia zwięzła informacja, że Komisja Licencji Klubowych ogłosi dziś, że wszystkie kluby mogą w przyszłym sezonie zagrać w Ekstraklasie. Problemem mogą być tylko licencje na europejskie puchary.

Komisja Licencji Klubowych dzisiaj ogłosi, że wszyscy wnioskujący ligowcy mogą w przyszłym sezonie grać w ekstraklasie. Komisja finiszuje z rozpatrywaniem aplikacji na przyszły sezon. Wniosek musiał uzupełnić dosłownie każdy klub, choć w wielu przypadkach chodziło o formalność. W środę ma być ogłoszony ostateczny werdykt na konferencji prasowej, ale bomby w postaci odmowy przyznania komuś licencji nie będzie. Obroni się nawet Górnik Zabrze, choć zapewne z zaleconym dozorem finansowym. (…) – Procedura jest taka, że najpierw o naszych decyzjach dowiedzą się kluby, a później opowiemy o nich na konferencji prasowej – przypomina szef Komisji Krzysztof Sachs. Jeżeli jakiś klub miałby jakiekolwiek kłopoty z licencją, może się odwoływać do wyższej instancji – ona werdykt musi wydać przed końcem maja…

RZECZPOSPOLITA

Materiałem numer jeden w dzisiejszym wydaniu Rzeczpospolitej jest rozmowa z Arturem Borucem pt. „Nie warto grzebać w historii”. O dojrzewaniu, rywalizacji w drużynie i przyszłości w Southampton.

Boruc kapitanem kadry – to brzmi dumnie?
– Nie jest to na pewno szokujące. Ludzie się zmieniają, ja też już jestem inny. Chciałbym powiedzieć, że dojrzałem, ale nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Nagle się okazało, że mam najwięcej meczów w reprezentacji ze wszystkich powołanych piłkarzy i że wyprowadzę drużynę na boisko. Ale czy to coś zmienia? Nie sądzę. W każdym meczu jestem sobą, poza boiskiem – także. Zawsze mówiłem to, co myślałem, niezależnie od tego, jaką rolę odgrywałem w zespole. Opaska kapitańska nigdy specjalnie mnie nie fascynowała, ale nie będę też kłamał, że to nie ma znaczenia. To fajne uczucie.

Warto grać takie mecze jak w Hamburgu? Obie drużyny były w rezerwowych składach.
– U nas nie było tak źle, to Niemcy mieli większy problem. Takie spotkania mają olbrzymi sens, za to bezsensowna jest dyskusja o tym, czy warto grać z silnymi przeciwnikami. Trzeba mierzyć wysoko, bo wtedy można wylądować na wyższym pułapie. Historia naszych spotkań jest bogata, teraz między obiema drużynami w rankingu FIFA jest przepaść, ale przecież uczyć się trzeba od lepszych. Gdybyśmy nie byli ambitni, gdybyśmy poddawali się już przed pierwszym gwizdkiem, nie powinniśmy w ogóle grać w piłkę, tylko leżeć w domu.

Widzi pan postęp w grze kadry Adama Nawałki?
– Oczywiście. Wiem, że nie mamy wyników, ale na razie zbieramy doświadczenia. Wnioski z porażek i remisów wyciągamy, gorzej wychodzi nam wykorzystywanie tej wiedzy w kolejnych spotkaniach. To zabrzmi banalnie, ale będzie coraz lepiej.

Później przewija się jeszcze kilka reprezentacyjnych i angielskich wątków. Artur oczywiście musiał oświadczyć, że w grze kadry Nawałki widać postęp. Choć głównie opiera się to na razie na zbieraniu legendarnego doświadczenia i wyciąganiu wniosków, w czym jak wiadomo jesteśmy mistrzami świata.

Drugi z tekstów traktuje o Manchesterze United. Czerwone Diabły nie zagrają w Lidze Mistrzów pierwszy raz od roku 1995. Stracą przez to 40–50 milionów funtów.

Upadek najbardziej boli zawodników i kibiców, władze United skupią się raczej na stratach finansowych. Brak awansu do LM oznacza, że klubowych kont nie zasili tym razem przelew od UEFA na prawie 30 milionów funtów (z tytułu praw telewizyjnych i bonusów za rozegrane mecze). Do tego dochodzi kolejnych kilkanaście milionów, które Manchester zarobiłby na sprzedaży biletów. Straty duże, a tymczasem na Old Trafford szykują już rekordowe wydatki. Na sprowadzenie zawodników, którzy mieliby w przyszłym sezonie znów walczyć o mistrzostwo Anglii, United może wydać nawet 200 milionów funtów. W przeszłości mieliśmy już przykład błyskawicznej odbudowy potęgi – kiedy Bayern Monachium nie zakwalifikował się do LM 2007/2008, włodarze klubu wyłożyli na nowych graczy równowartość 60 milionów funtów. Niecały rok później, już z Franckiem Riberym, Miroslavem Klose czy Luką Tonim, cieszyli się z odzyskanego mistrzostwa Niemiec. W tamtym czasie kluby Premier League płaciły za piłkarza średnio 2,3 miliona funtów, dziś ta kwota wzrosła do 5 milionów. Rekordowe zakupy oscylowały wówczas wokół 30 milionów funtów, obecnie sięgnęły już 50 milionów. Wiceprezes United Edward Woodward wśród celów transferowych wymienia m.in. Marco Reusa z Borussii Dortmund, Toniego Kroosa z Bayernu czy Koke z Atletico Madryt. Podobno wstępne rozmowy już się odbyły. Konkretów brakuje, ale jedno jest pewne: aby ściągnąć na Old Trafford gwiazdy, trzeba będzie słono zapłacić. Kiedy kilka lat temu wielką czwórkę angielskiego futbolu chciał rozbić Manchester City, musiał kusić piłkarzy kontraktami wyższymi niż te, które proponowali właściciele United, Chelsea, Liverpoolu czy Arsenalu. Przykłady? Yaya Toure odebrali Barcelonie za rekordową tygodniówkę (250 tysięcy funtów), Robinho z Realu Madryt – już po słowie z Chelsea – przekonała tygodniówka w wysokości 160 tysięcy.

A na koniec mamy zapowiedź finału Ligi Europy.

Ferenc Puskas twierdził, że bez Guttmanna nie byłoby węgierskiej „złotej jedenastki” i systemu 4-2-4, zwanego brazylianą. Ale w Lizbonie Guttmanna wystarczająco nie doceniono. Za zwycięstwo nad Realem dostał tylko 4 tysiące dolarów premii. Kiedy poprosił o podwyżkę, spotkał się z odmową. Podpisał więc kontrakt z Penarolem Montevideo, a na odchodne rzucił, że przez następne 100 lat Benfica nic w Europie nie wygra. Przepowiednia się sprawdza. Orły z Lizbony przegrały od tego czasu wszystkie siedem finałów, trzy jeszcze w latach 60.: z Milanem, Interem i Manchesterem United. Guttmann zmarł w 1981 r., ale klątwa wciąż działa. Nic nie dały modlitwy i prośby Eusebio nad jego grobem w Wiedniu, przed finałem Pucharu Mistrzów z Milanem (1990). W lutym przed Estadio da Luz odsłonięto pomnik Guttmanna. Znajduje się pod nim cytat z wypowiedzi trenera: „Tylko ci, którzy byli w Benfice, wiedzą czym naprawdę jest mistyka. Nie ma innego klubu na świecie, w którym odgrywałaby ona tak ważną rolę”. Przed rokiem Benfica przegrała finał Ligi Europejskiej z Chelsea, tracąc gola w ostatniej minucie doliczonego czasu. – Nie jestem przesądny – przekonuje Jorge Jesus, który zapracował na opinię jednego z czołowych trenerów w Europie – Najlepsza drużyna nie zawsze zwycięża, ale wierzę, że możemy pokonać Sevillę. Jesteśmy bardziej doświadczeni.

GAZETA WYBORCZA

Dwa teksty w ogólnopolskim wydaniu Wyborczej. Najpierw jazda obowiązkowa – Polska – Niemcy. Trener Adam Nawałka sprawdził już 52 piłkarzy podczas półrocznej kadencji. We wtorek rywalem był drugi lub nawet trzeci zespół Niemiec. – 0:0 to krok do przodu – uważają polscy reprezentanci.

Niska kreatywność w ofensywie to główny problem drużyny przed eliminacjami mistrzostw Europy 2016, które zaczynają się we wrześniu. Choć o niczym to nie przesądza, bo w 2000 r. podobne problemy miała ekipa Jerzego Engela, a później w kwalifikacjach w efektownym stylu awansowała na mundial. Tamten zespół – podobnie jak obecny Nawałki – w meczach towarzyskich też nie tracił wielu goli. Wczoraj piłkarze z wyniku byli zadowoleni. – 0:0 to krok do przodu – mówił Krychowiak. Niemieckich graczy, wszystkich urodzonych już w latach 90. (w tym dwóch z rocznika 1995), stworzył perfekcyjnie działający system szkolenia wdrożony na początku XXI w. Dlatego, gdy asystenta Joachima Löwa przed meczem zapytano, czy obawia się wygranej Polski, jedynie szeroko się uśmiechnął. W Polsce szkolenie leży od lat, rządzi chaos. Na środku obrony zagrali dwaj piłkarze wychowani poza krajem. فukasz Szukała szkolił się w Niemczech, a debiutant Thiago Cionek to Brazylijczyk, którego pradziadkowie pochodzą z miejscowości Lipnik. Języka polskiego nauczył się, grając cztery lata w Jagiellonii Białystok, więc gdy przed meczem odegrano polski hymn, Cionek śpiewał. Szukała – chociaż to jego szósty występ dla Polski – tylko słuchał. Obaj we wtorek wypadli solidnie, bardziej wyróżniał się Cionek, który przez Nawałkę testowany był jako zmiennik Kamila Glika. Jeśli mecz miał dać odpowiedź, czy warto inwestować w naturalizowanego Cionka, to odpowiedź była pozytywna. Poza aktywnym Cionkiem nowym piłkarzem u Nawałki był Maciej Rybus i wchodzący z ławki: Michał Ł»yro, Paweł Wszołek oraz Rafał Wolski. To oznacza, że w szóstym spotkaniu podczas półrocznej kadencji selekcjoner skorzystał już z 52 zawodników. Tylu graczy nie sprawdził żaden inny polski trener w XXI wieku. Nawałka zapewnia jednak, że mecz z rezerwami Niemiec zakończy selekcję. Z Litwą (6 czerwca w Gdańsku) nie będzie eksperymentów. Eliminacje mistrzostw Europy zaczynają się we wrześniu z Gibraltarem.

Wypowiada się również nasz ulubiony ekspert, Jerzy Dudek. O hiszpańskiej piłce.

Przed ostatnią kolejką i decydującym starciem lidera Atlético z wiceliderem Barcą o tytuł mistrza na Camp Nou Hiszpanie piszą: „La Liga płonie”. Płonie od emocji. Przez dekadę mistrzostwo brała Barca lub Real, dziś kolosy rozdziela skromna drużyna Diego Simeone.
– Obawiam się, że nie na długo. Rozgrywki w Hiszpanii byłyby zdecydowanie ciekawsze, gdyby Atlético stało się nową siłą. Ale jak rywalizować na dłuższą metę z klubami, których budżet jest o 400 mln euro większy? Kiedyś między dwójkę gigantów incydentalnie wdzierały się Valencia czy Sevilla – potem wszystko wracało do normy. Tak może być i teraz. Latem Barca i Real będą kupowały piłkarzy, a Atlético – sprzedawało.

Ceny biletów na Camp Nou na czarnym rynku sięgają 8 tys. euro, bo finał ligi zapowiada się fascynująco. Barcelona musi wygrać, Atlético wystarczy remis. Barca może uratować sezon, który wydawał się stracony.
– Przyznam szczerze, że sam już dawno skreśliłem Katalończyków. Byłem przekonany, że gra o tytuł zdecyduje się raczej między parą Atlético – Real. Ale jednym i drugim zaszkodziła euforia po awansie do finału Ligi Mistrzów. Atlético i jego trenerowi miało prawo zabraknąć doświadczenia. Oni nigdy nie rywalizowali na tym poziomie. Realu Madryt nie usprawiedliwia nic.

A może usprawiedliwia go obsesja „La Decimy”. Po pokonaniu Bayernu w półfinale Ligi Mistrzów dla Realu liczy się tylko finał w Lizbonie i spełnienie marzenia o zdobyciu Pucharu Europy po raz 10.
– To fatalnie, bo nie powinien stawiać wszystkiego na jedną kartę. Boję się, że gdy Ronaldo i reszta wyjdą na Estádio da Luz 24 maja, nogi ugną się im pod ciężarem presji i oczekiwań. Piłkarze Atlético – zwłaszcza po zdobyciu tytułu mistrza Hiszpanii – zagrają z uśmiechem na twarzy. Bo co mają do stracenia? A jeśli wygrają? Dla Realu byłaby to katastrofa. Wyśniony finał, którym żyło się obsesyjnie przez 12 lat, przegrany z lokalnym rywalem, do niedawna zawsze i wszędzie przez „Królewskich” obijanym?

Trochę za dużo tego bla, bla, bla… Mało interesujące.

SPORT

Połowa sukcesu – na okładce dzisiejszego Sportu.

Mecz bez historii, który… w historii poczesnego miejsca mieć nie będzie. Wątpliwości personalnych też nie rozwiał. Thiago Cionek jest szczęściarzem – błędy popełnia bez konsekwencji. A Mateusz Klich jest kreatywny, gdy nie wiąże go zbyt wiele obowiązków w destrukcji – pisze o meczu katowicki dziennik. Na najniższe noty, według gazety, zapracowali Ł»yro (3/10), Obraniak (3), Milik (3) i Linetty (3). Najwyżej, bo na 6 oceniony został Boruc oraz Wawrzyniak, Cionek oraz Szukała.

O meczu wypowiada się Bogusław Kaczmarek.

Stworzyliśmy raptem dwie sytuacje po stałych fragmentach gry, jeden strzał oddał Klich. Brakowało mi po przechwycie płynnego przejścia do przodu, zbyt dużo niedokładności było w drugiej linii. Rybus był kompletnie niewidoczny, osamotniony Robak potrzebował wsparcia, którego nie dostał, bo Obraniak jest bez formy. Dwie szarże Peszki w jego stylu, to było za mało nawet jak na trzeci skład Niemców (…) Jeżeli Adam liczył, że po tym meczu posiądzie jakąś piłkarską wiedzę, to niewiele się dowiedział. Niemcy byli piłkarsko lepsi, a mieli trzech 19-latków w składzie i dwóch 20-latków, kapitana młodzieżówki.

Wracając z kolei do tematów ligowych – Ruch Chorzów chce grać w pucharach. Dariusz Smagorowicz deklaruje, że jeżeli będzie trzeba, to spod ziemi wyczaruje pieniądze na dostanie stosownej licencji.

– Ruch chce grać w europejskich pucharach. Posmakowaliśmy tego już dwukrotnie za mojej kadencji w klubie, niech będzie i trzeci raz – mówi Smagorowicz, który jest po słowie z kilkoma poważnymi sponsorami deklarującymi wsparcie finansowe w przypadku zakwalifikowania się Ruchu do europejskich pucharów. Jeśli tak się stanie, chorzowianie w pierwszych dwóch rundach, a może także w trzeciej, podejmowaliby pucharowych rywali na Cichej. Tak było zresztą i cztery, i dwa lata temu, kiedy mimo zastrzeżeń delegatów europejskiej federacji UEFA ostatecznie zezwoliła chorzowianon na goszczenie u siebie w III rundzie Ligi Europy zespołów Austrii Wiedeń oraz Viktorii Pilzno.

A skoro o licencjach, to dziś konferencja komisji wydającej stosowne zezwolenia. Co ciekawe, jednym z wymogów, którego nie spełnił w tym roku żaden klub jest dostęp do szerokopasmowego internetu w strefie wozów transmisyjnych. Najwięcej emocji wzbudzają jednak kwestie finansowe. Licencji na ewentualne występy w pucharach najpewniej nie otrzyma Górnik Zabrze. Problemem są też prognozy finansowe na kolejny sezon. W ponad połowie przypadków ich analiza wygląda na zbyt optymistyczne. Nierealna prognoza może być co najwyżej podstawą objęcia klubu nadzorem finansowym.

Mirosław Hajdo deklaruje, że takim klubom jak Cracovia się nie odmawia, chociaż przez całą noc po otrzymaniu oferty bił się z myślami. Do kadry Lecha wraca Teodorczyk, z kolei w Podbeskidziu nie martwią się decyzjami komisji licencyjnej. Sytuację finansową i ze stadionem uważają za stabilną. Na tym koniec.

SUPER EXPRESS

Super Express na pierwszy rzut oka wygląda naprawdę nieźle. Zaczniemy od relacji z wczorajszego sparingu z Niemcami, odbębnimy, a później powinno być już znacznie ciekawiej.

Z każdym rywalem można wygrać – mówił przed towarzyskim meczem z zachodnimi sąsiadami selekcjoner polskiej kadry, Adam Nawałka (57 l.). W praktyce na boisku Biało-Czerwoni prezentowali się bardzo przeciętnie i tylko interwencji Sławomira Peszki (29 l.) z pierwszej połowy meczu zawdzięczają to, że po raz kolejny nie przegrali z Niemcami. Pierwsza połowa meczu to 45 minut z kategorii tych, o których każdy chce jak najszybciej zapomnieć. Po trybunach niosło się „gramy u siebie”, wykrzykiwane przez około 6 tysięcy polskich fanów, ale Biało-Czerwoni nie dostosowali się do poziomu kibiców. Debiutujący w kadrze Thiago Cionek, który zagrał od pierwszej minuty, próbował strzelać raz – ale po dośÂœrodkowaniu zamiast głową odbił piłkę ramieniem. Gdyby nie Peszko to do przerwy przegrywalibyœmy 0:1, bo pomocnik FC Koeln uratował Polaków wybijając piłkę z linii bramkowej. Po zmianie stron było tylko gorzej, a momentami na grę Biało-Czerwonych aż szkoda było patrzeć. Podczas jednej z kontr Peszko dobrze dogrywał do Arkadiusza Milika, ale temu… futbolówka zaplątała się między nogami. Kolejne minuty upłynęły na nieudolnych próbach ataku z jednej i drugiej strony, a poczynaniom piłkarzy na trybunach towarzyszyły gwizdy.

„Problemy przygniotły Lenczyka”. Okazuje się, że bardziej ujmuje nas zdjęcie niż sam tekst.

Beznadziejnie słabe wyniki i widmo spadku, jakie zawisło nad Zagłębiem, to oficjalne powody rozstania z sędziwym szkoleniowcem. Zorientowani w sytuacji panującej w Zagłębiu twierdzą jednak, że na dymisję Lenczyka złożyło się więcej przyczyn. Mówi się o braku chemii pomiędzy trenerem i zawodnikami, ale także o tym, że z powodów rodzinnych opiekun zespołu potrafił na przykład na niezwykle istotny mecz z Jagiellonią w Białymstoku dołączyć do zespołu dopiero w trasie. Padają zarzuty o częste nieobecności w klubie spowodowane kłopotami zdrowotnymi małżonki, z racji których Lenczyk więcej czasu spędzał w Krakowie, gdzie na co dzień mieszka, niż w Lubinie. – Trener wyleciałby już wcześniej, ale liczono, że zdoła pobudzić drużynę i zdobyć Puchar Polski. Awans do europejskich pucharów po tak nędznym sezonie pozwoliłby choćby w małej części uratować twarz i szkoleniowca, i jego szefów – zdradza nam osoba doskonale orientująca się w stosunkach panujących w klubie z Dolnego Śląska. Jak się dowiedzieliśmy, wybór jego następcy został dokonany po burzliwej dyskusji. Ścierały się dwie frakcje – zwolenników Stokowca i szkoleniowca I-ligowego Dolcanu Ząbki Roberta Podolińskiego (39 l.). – Opcja Stokowca, który w tym sezonie przegrał już PP i awans do grupy mistrzowskiej z Jagiellonią, zwyciężyła tylko dlatego, że zadeklarował, iż będzie stawiał na młodych wychowanków, których ignorował Lenczyk. Poza tym Podoliński ma umowę ważną do końca sezonu…

Wolelibyśmy już nie słyszeć więcej o integracji pierwszej drużyny z akademią…

„SE” zagląda również do oświadczenia majątkowego Cezarego Kucharskiego.

W 2012 r. z tytułu działalności menedżerskiej Kucharski miał dochód w wysokości niemal 2,1 mln zł. W najnowszym oświadczeniu poinformował, że działalność menedżerska w 2013 roku dała mu 4,8 mln zł dochodu! Od tego trzeba odliczyć podatek, najpewniej liniowy, 19 procent, co oznacza, że na czysto Kucharskiemu zostały prawie 4 miliony! Jeśli chodzi o stan konta, to menedżer poinformował, że jego środki pieniężne to na moment składania zeznania (koniec kwietnia 2014 r.) 3 010 316 zł i 720 000 euro, a rok temu te same wartości wynosiły odpowiednio 1 160 000 zł i 600 000 euro. Na czym Kucharski zarobił te 4,8 mln? Na początku 2013 r. pośredniczył przy transferze Rafała Wolskiego z Legii do Fiorentiny za prawie 3 mln euro. Z tego tytułu mógł zarobić kilkaset tysięcy euro. Pomógł też podwyższyć kontrakt z Borussią swojemu najcenniejszemu klientowi – Robertowi Lewandowskiemu, co również wiązało się z ogromną prowizją. Do tego doszło kilka mniejszych transakcji. Poza gotówką na koncie Kucharski posiada dom wart 2,5 mln zł, 17 mieszkań o łącznej wartości ponad 8 mln oraz 5 działek. Jedną z nich, o powierzchni 2290 mkw., musiał nabyć w ubiegłym roku, bo nie ma o niej słowa w ubiegłorocznej deklaracji. Zgłosił też posiadanie dwóch aut marki Audi Q7 o wartości 180 i 60 tys. zł z 2010 i 2006 r. – pisze dzisiejszy Super Express.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na koniec zostaje nam PS, który nie wspomina nic – jak Sport – o połowie sukcesu.

Bez gwiazd, bez goli i bez wstydu.

Polacy zremisowali z Niemcami 0:0. Jeśli ten mecz miał dać Adamowi Nawałce jakieś odpowiedzi na najważniejsze pytania, to tych odpowiedzi się nie doczekał. Ciężko wyciągać wnioski ze spotkania, w którym wystąpiły zespoły, których składy przypominały dawne zasady podwórkowe. Komu mama pozwoliła wyjść na podwórko, ten mógł grać. Komu klub zezwolił przyjechać, ten mógł w Hamburgu wystąpić. Zwłaszcza selekcjoner reprezentacji Niemiec Joachim Löw powołał dzieciaki, wystawiając najmłodszy od ponad stu lat skład. Nawałka mógł w takim spotkaniu przetestować natomiast egzotyczną i to dosłownie parę stoperów: فukasz Szukała i Thiago Cionek. Kto jeszcze kilka miesięcy temu pomyślałby, że na mecz z brązowym medalistą ostatnich mistrzostw świata biało-czerwoni wystawią piłkarza z rumuńskiego zespołu i Brazylijczyka, którego zmieni piłkarz z pierwszoligowego Bełchatowa? Chyba nie ma ludzi z aż taką fantazją. Szukała i Cionek nie zawiedli, bo też nie mogli, skoro grali z rywalem, który w takim składzie już nigdy nie wystąpi. Biało-czerwoni w takim zestawieniu pewnie nie zagrają. Ale na pewno nasz selekcjoner może wyciągnąć jakieś wnioski. Ł»e Ludovic Obraniak, jak był wolny, tak nadal jest i już chyba nie będzie liderem naszej kadry, bo kiedy trzeba przyspieszyć, to piłkarz Werderu zwalnia, a kiedy należy przetrzymać piłkę, to szybko ją traci. Sławomir Peszko jak zwykle jest przebojowy, a tym razem uratował nas w pierwszej połowie przed stratą gola, wybijając piłkę z linii bramkowej. Gdyby jeszcze w decydujących momentach był w stanie zachować zimną krew, tworzyłby wraz z Jakubem Błaszczykowskim naprawdę groźną parę skrzydłowych.

Bogusław Kaczmarek dodaje, że Obraniak jest bez formy, a Wojciech Kowalewski uznaje występ Thiago Cionka za pozytyw spotkania. Ten póki co najlepiej udowodnił, że umie śpiewać polski hymn.

Piłkarz włoskiej Modeny nie mógł lepiej zacząć spotkania z Niemcami – kiedy kamery pokazały go śpiewającego głośno Mazurka Dąbrowskiego, pewnie część osób, które do tej pory nie były przekonane do jego obecności w kadrze, nabrały do niego sympatii. Ważniejsze było jednak to, co polski Brazylijczyk pokaże na boisku. A jak to wyglądało? Potwierdziły się te rzeczy, o których przed meczem mówił selekcjoner Adam Nawałka. Cionek grał bardzo ofiarnie i ambitnie, ale pewnych braków nie jest w stanie tymi atutami przykryć. Pod względem techniki to zdecydowanie bardziej Polak niż Brazylijczyk. – To nie jest piłkarz do rozgrywania akcji – mówił selekcjoner. I rzeczywiście, przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy 28-letni zawodnik stara się za wszelką cenę nie podejmować ryzyka. Grał wyłącznie w poprzek, rolę stopera rozpoczynającego ataki pozostawiał فukaszowi Szukale, który swoją drogą też nie czuje się w tym najlepiej. W dodatu Cionek miał duży problem, by do partnera podawać w tempo, nie hamując jego biegu. Gdyby przymknąć na to oko (w końcu grali ze sobą pierwszy raz), byłego zawodnika Jagiellonii Białystok trzeba by ocenić pozytywnie. To Cionek już w pierwszej akcji Niemców zablokował strzał Kevina Vollanda. Później kilkakrotnie uprzedzał Niemców. Rozochocił się do tego stopnia, że w 18. minucie oddał pierwszy celny strzał Polaków…

Dalej mamy rozmowę ze Stawowym, tę samą, którą cytowaliśmy w Fakcie, więc jeszcze tylko fragment:

Czy Janusz Filipiak jest w stanie zbudować solidny klub?
– Mam szacunek dla profesora za to, co zrobił dla Cracovii i z racji tego, że jest osobą starszą. Ł»ywię jednak nadzieję, że kiedyś zrozumie, ze przyszedł czas na stabilizację. Ł»e w końcu musi zaufać jednemu trenerowi. Powiedziałem mu też kiedyś, że osoby, które za Cracovię dałyby się zabić, są w klubie niechciane. Boli mnie to, bo tylko takie osoby są w stanie postawić ten klub na nogi. Tu musi być pasja.

Jakiej rady udzieliłby pan nowemu trenerowi?
– Każdy musi działać według własnych zasad. Jeśli dałbym mu rady i działałby tak jak ja… to wyleciałby z klubu.

Tomasz Brzyski jedzie na oparach. Lewy obrońca Legii rozgrywa najcięższy sezon w karierze. Nie odpoczywa, choć cały czas dręczy go uraz – czytamy dalej w dzisiejszym wydaniu.

Dla legionisty to dziewiąty sezon w ekstraklasie, ale nigdy wcześniej nie był tak eksploatowany. Liga, puchary, reprezentacja Polski – Tomasz Brzyski uzbierał w obecnych rozgrywkach już 44 oficjalne spotkania. O pięć więcej niż w sezonie 2008/09, kiedy w barwach Ruchu Chorzów rozegrał 39 meczów. Wtedy miał 27 lat, dziś 32. – I co mi przyszło na stare lata – śmieje się zawodnik, choć ostatnio pogodny wyraz twarzy coraz częściej zastępuje grymas bólu. Legionista ma problem z przywodzicielami, powinien przejść zabieg, ale to by oznaczało 2,5 miesiąca przerwy, co w obecnej sytuacji jest to wykluczone. Odkąd sprzedano Jakuba Wawrzyniaka do Amkara Perm, Brzyski pozostał jedynym lewym obrońcą. Jesienią, obok Dominika Furmana, był jedynym zawodnikiem z pola, który nie opuścił meczu z powodu kontuzji, a kadra stołecznej drużyny liczyła wówczas prawie 30 zawodników. Tylko w tej rundzie wystąpił w 31 meczach, dla nieprzyzwyczajonego do takich obciążeń organizmu była to końska dawka. W czasie okresu przygotowawczego pojawiły się pierwsze problemy z przywodzicielami, które ciągną się do dziś. – Zaciskam zęby i gram. To dla mnie nowa sytuacja, bo przecież nigdy nie miałem poważniejszej kontuzji, żadnego zabiegu. Teraz dwa dni po meczu są dla mnie trudne, nogi bolą. Dobrze, że gramy co tydzień, a więc jest czas na regenerację – mówi najlepiej asystujący zawodnik Legii (10 ostatnich podań).

Na tej samej stronie PS potwiedza, że Legia (zgodnie z przewidywaniami) nie wykupi Raphaela Augusto.

Później jeszcze kilka mniejszych rzeczy:
– Marian Kelemen znów muruje bramkę Śląska
– Wołąkiewicz lub Możdżeń będą musieli zastąpić Trałkę
– Stokowiec rozpoczyna walkę o utrzymanie

Na koniec: „Andrzej Janeczko rządzi w Piaście Gliwice”. Wdzięczny temat, ale opisany tak sobie.

Sam Janeczko woli pozostać w cieniu i nie afiszować się swoją osobą. – Zaproponowałem tego trenera, gdyż uważałem, że jest on w stanie nawiązać dobry kontakt z drużyną. Nigdy nie miał problemów z dotarciem do zawodników. Jeżeli chodzi o mnie, to nie lubię za bardzo mówić o sobie, zdecydowanie wolę być w cieniu. Wszystko co związane z Piastem zaczęło się kilka lat temu. Nawiązałem kontakt z braćmi Dudkami oraz z gliwickim radnym Jarosławem Wypychem. Gdyby nie oni, to Rubena Jurado nie byłoby w Piaście, a on przecież przyczynił się do awansu do ekstraklasy, a teraz jest najlepszym strzelcem drużyny. Nie można zapomnieć też o innych Hiszpanach, jak choćby o Alvaro Jurado. Będę się upierał, że kierunek hiszpański przynosił i przynosi dobre efekty – mówi Janeczko, który do swoich pomysłów przekonuje działaczy z dyrektorem Piasta Zdzisławem Kręciną (60 l.), na czele.

ANGLIA: Kto trenerem Tottenhamu

Wymowna okładka, „Spurs potrzebują Świętego”, co ma oznaczać, jakoby Levy prowadził rozmowy z Pochettino. Szkoleniowiec Southampton ma być numerem jeden na liście życzeń Tottenhamu. Co dalej z Sherwoodem? Podobno ma szansę w Brighton, West Brom albo Norwich. Dużo miejsca poświęca się też Nasriemu, którego Deschamps nie powołał na mundial i to zaledwie dwa dni po tym, jak Francuz wydatnie przyczynił się do mistrzostwa zdobytego przez City. Clichy też poza składem, natomiast załapał się na przykład Remy.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Real na szczycie rankingu UEFA

„Marca” dzisiaj o rankingowym triumfie Realu w Europie. To właśnie „Królewscy” bowiem okupują obecnie najwyższe miejsce w klasyfikacji klubów UEFA. Za nimi jest Barcelona, siódme Atletico, wysoko też Valencia – ósma. „As” już podgrzewa atmosferę przed finałem Ligi Europy, który Sevilla ma traktować niezwykle poważnie. Padają stwierdzenia, że dzisiejsza batalia będzie bitwą na śmierć i życie. Wszyscy doceniają też Benfikę

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Rossi kontra Cassano?

We Włoszech wszyscy analizują wczorajsze powołania do kadry. Gilardino się nie załapał, co otwiera szansę dla Rossiego, Cassano albo Destro, a przynajmniej tak prognozują eksperci uznając, że Immobile to pewniak. Sporo też miejsca poświęcono faktowi, że Tevez nie jedzie na mundial, załapał się natomiast Llorente. Z plotek transferowych: Kovacić do United albo Liverpoolu, Vidal out z Juve dzięki czemu Pogba zostanie, Spalletti za Seedorfa w Milanie. Najpoważniej ponoć wyglądają jednak rozmowy na linii Juve – Barca odnośnie Sancheza.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama