TEKST CZYTELNIKA: Nosił Widzew razy kilka…

redakcja

Autor:redakcja

14 maja 2014, 11:48 • 3 min czytania

Końcówka kwietnia 2012, 28. kolejka Ekstraklasy. Widzew podejmuje na swoim stadionie Lechię Gdańsk. W przypadku porażki, może definitywnie przekreślić szansę Łódzkiego Klubu Sportowego na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W pierwszych minutach meczu na trybunach apel: „gramy na luzie, RTS, gramy na luzie”. Po bramce dla Lechii głośne „jebać ŁKS”. Po spotkaniu fetowanie spadku lokalnego rywala, w komentarzach wielka radość po udupieniu sąsiada zza miedzy.
Pierwsze dni czerwca 2013. Widzew przyjmuje Podbeskidzie, które do końca rywalizuje o utrzymanie z GKS-em Bełchatów. Po fenomenalnej wiośnie w wykonaniu obu zespołów, GKS i „Górale” doganiają nawet chorzowski Ruch, ale w wyniku zawirowań z licencją wiadomo, że spadnie tylko jeden zespół – podopieczni Czesława Michniewicza, albo kolejni rywale Widzewa z województwa łódzkiego – ci z Bełchatowa. Tym razem nie ma „zagrzewania” do boju, ale ciężko ukryć radość po końcowym gwizdku. Podbeskidzie zwycięża 2:1 i utrzymuje się w lidze, z Ekstraklasy spada GKS, którego kibice na co dzień tłuką się z bełchatowskimi fanami Widzewa.

TEKST CZYTELNIKA: Nosił Widzew razy kilka…
Reklama

Rok po roku Widzew decyduje. Rozdaje karty na dole i niemal dobiera spadkowiczów według własnego uznania. Jasne, فKS i Bełchatów zasłużyły na spadek, ci pierwsi pewnie zlecieliby z ligi nawet jeśli Widzew zgoliłby Lechię, a wcześniej odpuścił lokalnemu rywalowi derby, chodzi jednak o kibiców. Ci zaś dwukrotnie cieszyli się z nieszczęścia swoich rywali, dwukrotnie przedkładali krzywdę dla znienawidzonych wrogów ponad wyniki własnego zespołu. Dwukrotnie posunęli się – jak pisało wówczas weszlo.com – do sprzedania swojego klubu. Piłkarze handlowali meczami za złotówki, kibice, za niepowodzenia rywala. Różniła ich tylko cena, za jaką byli gotowi puścić mecz.

Ciężko winić zawodników, którzy pewnie nie mieli tu wiele do powiedzenia i nawet z okrzykami „gramy do końca” zamiast słynnego „gramy na luzie” utopiliby mecze z silniejszymi wówczas rywalami z Gdańska oraz Bielska-Białej. Nie da się jednak odnieść wrażenia, że ówczesne tupanie po grobach kiedyś musiało się zemścić.

Reklama

Przedwczoraj kibice Widzewa oglądali prawdopodobnie jeden z ostatnich meczów w Ekstraklasie przed przynajmniej roczną przerwą na zwiedzanie Niecieczy i innych równie urokliwych zakątków Polski. Nadzieje na utrzymanie i realne szanse na wywalczenie przetrwania w najwyższej klasie byłyby większe, gdyby sędzia Musiał zastosował się do przepisów piłki nożnej i zamiast karnego dla Śląska, puścił grę. Widzew przegrał niesprawiedliwie, przegrał po „jedenastce”, którą wrocławianie dostali w prezencie od arbitra. Widzew przegrał w sposób, który może wprawiać ich kibiców w rozgoryczenie. Pewnie wielu z nich uroniło, bądź uroni w najbliższych dniach łzę w związku ze spadkiem z Ekstraklasy. Jeszcze większy odsetek już w poniedziałek krzyczał do telewizora, że „polscy sędziowie to kurwy sprzedawczykowie”.

A może to zwyczajnie zagraniczna „karma”, albo bardziej lokalne: „nosił wilk razy kilka” połączone z „kto pod kim dołki kopie”? Tak czy owak, Widzew, który jako marka i posiadacz fenomenalnych kibiców potrafiących stworzyć niesamowitą atmosferę normalnie cieszyłby się wsparciem i współczuciem w całej Polsce, dziś może otrzymać jedynie litanię szyderstw z każdego końca Polski.

O, jeszcze jedno, chyba najbardziej trafne. „Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku”. Nie warto.

SZCZEPAN

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama