Prawdziwy wyścig z czasem ma za sobą Karol Linetty. Czołowa postać środka pola Lecha na wiosnę jedzie już chyba wyłącznie na oparach, ale… tym większe brawa za wytrwałość, bo wygląda na to, że niczego nie robi po łebkach. Z czego wynika ta wielka kumulacja nakładających się na siebie i tak absorbujących spraw? Otóż w ciągu paru dni Karol musi się nieźle nagimnastykować, aby pogodzić obowiązki maturzysty z obowiązkami piłkarza Lecha i reprezentanta Polski. Egzamin za egzaminem, mecze ligowe, no i na dokładkę zgrupowanie kadry, zakończone – a jakże – błyskawicznym powrotem do szkoły.
Śmialiśmy się wczoraj, żeby tylko po meczu z Niemcami dziennikarze w strefie mieszanej nie zawracali głowy młodemu lechicie, bo ten prosto spod prysznica, czym prędzej, musiał wsiąść w auto i ruszyć do stolicy Wielkopolski. Droga powietrzna odpadła bowiem z prostej przyczyny – brakowało natychmiastowych połączeń. Przyznajemy szczerze, zaciekawiło nas to bardzo, w związku z tym przygotowaliśmy szybkie kalendarium rozchwytywanego maturzysty.
Nim przejdziemy do spieprzających w tempie Usaina Bolta ostatnich godzin, szybki zarys ostatnich dni. Mecz z Zawiszą wyautował Karola z pierwszego egzaminu – z języka polskiego. Cóż, o „Potopie” napisze dopiero w lipcu. Następnego dnia jednak, razem z kompletem czarnych długopisów, zmierzył się z matematyką, a niedługo potem – z Wisłą Kraków. Co dalej? Starcie z Górnikiem Zabrze, po którym wyjechał do Hamburga, choć przebąkiwano, że z uwagi na kłopoty żołądkowe, to raczej kiepski pomysł.
No, ale wyjechał. I teraz popatrzcie. 21:57 – 53. minuta meczu z Niemcami. Linetty, Milik i Ł»yro meldują się na murawie. 22:38 – hiszpański sędzia gwiżdże po raz ostatni. Nie ma czasu na wymianę koszulek, jedziemy!
Tak, wiemy, że złośliwi zapytają, o której zjadł śniadanie. Ale, wiecie co? Możliwe, że nie zdążył. Jutro natomiast wsiądzie do autokaru i wyjedzie do Gdańska, a dzień później wystąpi przeciw Lechii… No nic, jeżeli zamierzacie sobie dobrze pospać i rozwalić się na sofie jak Wanda w kwiatach, pamiętajcie o stachanowcu-Karolu, co też by chciał, ale nie ma kiedy. Słowa uznania i czapki z głów plus malutki kredyt wyrozumiałości, gdy coś nie wyjdzie mu na murawie. Ostatnio apelowaliśmy o obwożenie po kraju Lewandowskiego jako wzorca pracowitości. Linetty najwyraźniej nie przespał lekcji starszego kolegi z kadry.