Im bliżej mistrzostw świata, tym więcej efektownych reklam, to naturalne. Tym razem jednak Coca-Cola wkroczyła w świat futbolu tylnymi drzwiami w sposób… Cóż, wymykający się jakimkolwiek próbom oceny. Z jednej strony – derby, towarzysząca im otoczka, wspomniany na początku fryzjer, który „dziś nie strzyże fanów AC Milan” – to wszystko to przecież sól futbolu, nawet jeśli podszyta nienawiścią to nadająca potrawie ten fenomenalny pikantny smak. Z drugiej – ciężko nie schylić czoła przed kreatywnością marketingowców fosforowego napoju. Zobaczcie sami.
Firma ustawiła dwa automaty po obu stronach stadionu. Naciskając przycisk „podziel się” fundowałeś darmową butelkę… największym rywalom z przeciwległej strony stadionu. Oni zaś mogli odwdzięczyć się w identyczny sposób. Całość dość szybko zamieniono w festiwal piosenki i ogólnej wesołości, co – musimy przyznać – wygląda mimo wszystko efektowniej, niż sceny z finału Pucharu Włoch.
Rywalizacji nie da się zabić, a chyba każdy zgodzi się, że słynne „mecze przyjaźni” między klubami, których kibice są zblatowani nie mogą się równać z derbowymi starciami, którym towarzyszy atmosfera średnio licująca z wesolutką piosenką z kampanii Coca-Coli. Biorąc jednak pod uwagę przyjacielskie przekomarzanki przed automatem i walkę na doping po obu stronach San Siro, nagraną kamerami firmy – trzeba to ocenić na plus. I liczyć, że kampania zostanie powtórzona w równie gorących miejscach. Sugerujemy Grecję i Serbię, a na koniec derby Buenos Aires.