Canal+ w trybie pilnym powinien rozważyć kwestię edukacji swoich „ekspertów”. „Eksperci” z założenia mieli chyba tłumaczyć widzom tajniki gry w piłkę, elementy techniczne i taktyczne, tymczasem większość ich pracy polega na ocenianiu: sędzia dobrze, sędzia źle. W takim razie wyjścia są dwa: albo zatrudnić byłych arbitrów, a nie byłych piłkarzy (będzie bardziej fachowo), albo tych byłych piłkarzy nauczyć przepisów. Nauczyć bezwzględnie, chwycić za mordy i niech zaczną wkuwać. Jak w szkole, w której przecież kiedyś byli. Na razie są odporni na wiedzę.
Ale edukacja to za mało. Najpierw powinien być czas nauczania, a potem: sprawdzania. Mówiąc krótko: „eksperci” powinni przejść jakieś egzaminy, niech nawet całkowicie podstawowe. Egzaminy uprawniające do zasiadania za mikrofonem.
Dzisiaj w czasie meczu Śląsk – Widzew mieliśmy popis duetu Skrzyński – Jezierski. Ewidentnie żaden z nich nigdy w życiu nie przeczytał przepisów gry w piłkę nożną. A nawet jeśli – to się z nimi głęboko nie zgadzają i preferują swoje podwórkowe zasady. Takie jak na podwórku Jezierskiego, gdzie „ręka to ręka”. Albo jak na podwórku Skrzyńskiego, gdzie przy zagraniu ręką rozpatrywano „korzyść”. Dobrze, że ten wrocławski duet nie poszedł dalej: trzy rogi to karny. Miałoby to dokładnie tyle samo sensu.
My nie żartujemy, „ekspertom” trzeba zorganizować egzaminy. Oni niby coś tam o zasadach słyszeli, ale przecież całe życie grali w piłkę, więc nikt im nie będzie mówił, że w piłce coś wolno, a czegoś nie wolno. Oni wiedzą to z doświadczenia. I pal licho, że doświadczenie jest sprzeczne z regulaminem.
Egzaminy powinny im pomóc w przyswojeniu prostej wiedzy. Bez tego opowiadają głupoty, tych głupot słuchają ludzie, wierzą w nie i puszczają dalej w obieg. Jezierski, zamiast liczyć asysty osiemnastego stopnia, naprawdę mógłby poświęcić dziesięć minut i poszukać przepis, który jego zdaniem istnieje: że ręka to ręka i gwizdać trzeba. Skrzyński mógłby w tym czasie znaleźć przepis o korzyści przy niezamierzonym dotknięciu piłki ręką. Ł»yczymy obu powodzenia.
Niestety, obaj znacząco wpływają na ogłupianie piłkarskiego środowiska, stopień piłkarskiej ignorancji u kibiców. Najgorzej, że na koniec za rozstrzyganie kontrowersji bierze się Sławomir Stempniewski, który w swoich sympatiach i antypatiach posuwa się tak daleko, że staje się karykaturą samego siebie. Efekt: najpierw idiotyzmy wygadują „eksperci”, a na koniec ich sądy może przyklepać (bądź nie – zależy od tego, kto akurat sędziował) sympatyczny pan Sławek.
Na koniec podstawowa zasada – wyjściowa, od niej się wszystko zaczyna: w piłce niedozwolone są TYLKO celowe zagrania ręką. Przypadkowo to można – całkiem legalnie – ręką zdobyć gola.