– Mieli swoje interesy, które blokowałem. Do klubu miało przyjść dwóch Słoweńców na układzie, ale się nie zgodziłem. Wkroczyliśmy na wojenną ścieżkę. Przed sezonem byłem na pielgrzymce w Hiszpanii, a oni dzwonili i proponowali swoje wynalazki: piłkarza z Chin czy Niemca z Oberligi. Nie wyraziłem zgody, a oni pytali: Jak to? Dlaczego ich odrzucasz? (…) Opowiedziałem o tym prezydentowi Kielc, ale nie wierzył. „To niemożliwe, Chojnowski jest moim zaufanym człowiekiem” – słyszałem. Jestem przekonany, że niedługo zacznie wypływać wiele informacji niekorzystnych dla byłych działaczy. Naruszyłem ich interesy – mówi Leszek Ojrzyński na łamach Przeglądu Sportowego. Dziś w prasie do przeczytania sporo piłkarskich tekstów, tym bardziej zachęcamy by poświęcić chwilę naszemu przeglądowi sześciu codziennych tytułów.
FAKT
Zaczynamy od tekstu „Berg zrobi latem czystkę”, ozdobionego zwłaszcza sympatyczną grafiką. Prawdopodobnie z Legii odejdą Skaba, Kucharczyk, Augusto, a być może Pinto i Dwaliszwili.
Wolną rękę w poszukiwaniu nowych pracodawców otrzymali Wojciech Skaba (30 l.) i Michał Kucharczyk (23 l.). W przypadku rezerwowego bramkarza Legii sprawa jest jasna, bo jego kontrakt z klubem wygasa w czerwcu. Sytuacja Kucharczyka jest bardziej skomplikowana. Z drużyną pożegna się również Raphael Augusto (23 l.). Brazylijczykowi kończy się wypożyczenie z Fluminense Rio de Janeiro, a władze klubu nie zamierzają go przedłużać. Augusto dostał szansę od trenera Berga, ale w meczach ekstraklasy niczym nie zaimponował i wróci do ojczyzny. Na początku lipca sądne dni czekają Helio Pinto (29 l.) i Władimira Dwaliszwilego (28 l.). Obaj zawodnicy nie łapią się do podstawowego składu Legii, a zarabiają ok. 100 tysięcy złotych miesięcznie. Szkoleniowiec mistrza Polski jest jednak zadowolony z ich postawy na treningach. W nowym sezonie legionistów czekają mecze na kilku frontach, dlatego obaj zawodnicy powinni dostawać więcej szans. Problem w tym, że Dwaliszwili chciałby zmienić otoczenie, a Pinto głośno domaga się miejsca w jedenastce.
Paweł Brożek (co niezbyt szokujące) twierdzi, że Legia będzie mistrzem. – Gdy mają słabszy okres, wygrywają mecze po 1:0. Gdy my mieliśmy słabszy okres, przegraliśmy pięć meczów z rzędu. Kiedy zdobywaliśmy tytuł mistrzowski za czasów Macieja Skorży też przytrafiały nam się słabsze spotkania, ale potrafiliśmy je wygrywać – mówi. Legia to ulubiony rywal Brożka. Strzelił jej już 11 goli.. Raz nawet hat-tricka. Ale idąc dalej – w ramce obok Fakt donosi również, że jeszcze w trakcie sezonu z Zagłębiem może rozstać się Orest Lenczyk. W środku tygodnia w Lubinie odbyło się posiedzenie zarządu. Miedziowi muszą dziś wygrać, by Lenczyk utrzymał się na stołku. W przeciwnym razie jego miejsce ponownie zajmie Adam Buczek.
Lech Poznań idzie na rekord? Wygrał u siebie siedem meczów z rzędu.
– To nasz dom, więc musimy czuć się w nim najlepiej i wygrywać regularnie – mówi bramkarz Krzysztof Kotorowski. Lech jest niepokonany u siebie od 20 września. Legia nawet nieco dłużej (nie licząc walkoweru z Jagiellonią), ale poznaniacy za to mogą pochwalić się niesamowitą serią zwycięstw. Od grudniowego 2:0 z Wisłą wygrali siedem kolejnych meczów na Inea Stadionie i mają szansę pobić klubowy rekord. Wynosi on dziewięć spotkań i został ustanowiony 30 lat temu… Od tegorocznego osiągnięcia lepsze są tylko trzy. Co ciekawe, wszystkie z sezonów, w których lechici zdobywali mistrzostwo! Poza rekordowymi rozgrywkami 1983/84, mowa również o 1982/83 oraz 2009/10 (po 8 triumfów). – Mój komentarz będzie krótki. Każdą serię oddałbym za to, żeby wywalczyć tytuł – przyznaje Mariusz Rumak. Trener Kolejorza już w pierwszym półroczu pracy miał passę sześciu kolejnych wygranych u siebie. Dzięki temu uratował europejskie puchary po zupełnej klapie, jaką było prowadzenie drużyny przez Jose Maria Bakero.
Teraz znów śmiało można mówić o twierdzy Bułgarska.
Na ostatniej ze stron mamy z kolei prognozę jak będzie wyglądał skład Polaków na mecz z Niemcami. Szansę w pierwszym składzie mają dostać między innymi Thiago Cionek i Michał Ł»yro. A w całości, jak pisze Tomasz Włodarczyk, ma to przedstawiać się następująco: Boruc – Olkowski, Cionek, Szukała, Wawrzyniak (Marciniak) – Krychowiak – Peszko, Klich, Rybus (Obraniak) – Wolski – Robak
Największe problemy trener przed meczem z Niemcami ma z lewą stroną boiska. Przyjazd Wawrzyniaka stoi pod dużym znakiem zapytania, a w dodatku Grzegorz Wojtkowiak ma zagrać 90 minut w niedzielnym spotkaniu 2. Bundesligi TSV 1860 Monachium – Union Berlin. Trener Markus von Ahlen nie chce zwolnić go z tego meczu, mimo próśb z polskiej strony. Wielce prawdopodobne, że na lewej obronie zobaczymy Adama Marciniaka z Cracovii. W pomocy jeśli nie Rybus, to najpewniej Obraniak. Szansę dostanie też Ł»yro, którego selekcjoner najchętniej przesunąłby na lewą defensywę – jako biegające wzdłuż linii boiska wahadło. Rozmawiał o tym kilka tygodni temu z Henningiem Bergiem, ale trener legionisty nie zgodził się na takie rozwiązanie. Nawałka dziś wybiera się na hit ekstraklasy Legia – Wisła. W niedzielę rano sztab szkoleniowy leci do Hamburga. Piłkarze mają czas na zbiórkę do godz. 19, chyba że grają w niedzielę po południu. Np. Paweł Wszołek pojawi się w hotelu o godz. 23. Dopiero w poniedziałek rano przyjadą dwaj piłkarze Zawiszy Wojciech Kaczmarek i Igor Lewczuk oraz Rafał Wolski, jeśli nie zostanie wcześniej zwolniony…
RZECZPOSPOLITA
Dzisiejsze wydanie rozczarowuje. Z tematów piłkarskich mamy wyłącznie zwięzłą zapowiedź kolejki.
Jesienią w Krakowie zwyciężyli gospodarze 1:0 po golu Pawła Brożka, wiosną w Warszawie był remis 2:2, choć Legia do 66. minuty prowadziła 2:0 i grała z przewagą jednego zawodnika (czerwona kartka Arkadiusza Głowackiego). Mecz odbył się bez udziału publiczności (kara za zamieszki podczas spotkania z Jagiellonią), dziś doping trybun ma przybliżyć Legię do obrony tytułu. Zmierza po niego pewnie, wygrała sześć ostatnich meczów. – Mistrzostwo jest blisko, mamy sporą przewagę nad Lechem (5 pkt), ale zdajemy sobie sprawę, że jeden mały błąd może spowodować, że damy nadzieję rywalom. Wisła jest uzależniona od Pawła Brożka i to on będzie jej najgroźniejszą bronią – zauważa obrońca Legii Bartosz Bereszyński. Do składu mistrzów Polski wraca Michał Ł»yro, pauzujący ostatnio za kartki. Zdrowy jest już Orlando Sa, Guilherme ma być wkrótce gotowy do gry, a kontuzję wciąż leczy Jakub Kosecki. Wisła ma większe kłopoty. Do Warszawy nie przyjechali kontuzjowani Głowacki, Łukasz Garguła i Gordan Bunoza. – Kiedy wreszcie skończą się te wszystkie problemy zdrowotne, trzeba będzie zdjąć buty i pójść do Częstochowy – przyznaje trener Wisły Franciszek Smuda, który nie ukrywa, że lubi wracać na Łazienkowską. – Miałem tam dużo szczęścia, bardzo rzadko przegrywałem – przypomina. – Gdy gramy z Legią na jej stadionie, to koncentracja i motywacja są totalne.
GAZETA WYBORCZA
GW zastanawia się gdzie dojedzie składak Smudy. W dość przeciętnym tekście.
Wisła długo szła kryzysowi pod prąd. Miała świetną rundę jesienną, ale później wiosną w ośmiu meczach zdobyła zaledwie dwa punkty. Polska liga jednak nie takie rzeczy widziała i wystarczyło jedno zwycięstwo z Pogonią (5:0), by zespół znów liczył się w walce o europejskie puchary. Krakowianie zajmują czwarte miejsce i mają tyle samo punktów co trzeci Ruch, a ta pozycja daje już grę w eliminacjach Ligi Europy. To oznacza, że jeśli Wisła nie przegra z Legią, to zwycięstwa w czterech ostatnich spotkaniach (z Ruchem, Górnikiem, Zawiszą i Lechią) dadzą jej europejskie puchary. Po świetnym meczu z Pogonią i przebudzeniu Pawła Brożka (trafił do siatki pierwszy raz w tym roku i od razu skompletował hat trick), w Wiśle liczą na mocną końcówkę rozgrywek. – Gdyby tydzień ktoś mnie zapytał: „Kto wygra: Legia czy Wisła?”, to nie miałbym wątpliwości. Ale dziś sprawa już nie jest tak oczywista. Legia nadal jest faworytem, ale z wielką pewnością nie da się na nią postawić – mówi Maciej Skorża, były trener obu klubów. Wisła przed sezonem była skazywana na trudną walkę o wejście do grupy mistrzowskiej, a pojawiały się nawet głosy, że będzie walczyła o utrzymanie. Smuda zdołał jednak poderwać zespół, wzmocnił go paroma zawodnikami po przejściach (Semir Stilić, Dariusz Dudka, Brożek) i tak zmontowany składak – to określenie Smudy – potrafił jechać całkiem szybko. Dokąd dojedzie? – Na razie nie myślę o pucharach, bo przy naszej sytuacji kadrowej wszystko jest bardzo trudne. Człowiek snuje plany, a później one wywracają się do góry nogami.
W wydaniu stołecznym też wszystko poświęcone temu tematowi. Twierdza Łazienkowska 3. Legia u siebie nie przegrała w lidze od sierpniowego meczu z Lechią, potem punkty straciła tylko raz – z Wisłą właśnie.
Jeszcze dwa tygodnie temu przy Łazienkowskiej nikt Wisły by się nie obawiał, bo drużyna z Krakowa fatalnie zaczęła wiosnę. Przegrała sześć meczów z rzędu, jej piłkarze popełniali mnóstwo błędów w obronie, a Paweł Brożek dobijał do tysiąca minut bez gola. Ale z Pogonią krakowianie się przełamali – rozbili Pogoń 5:0, a Brożek strzelił hat tricka. Na dodatek trener Wisły Franciszek Smuda przypomniał: – Bardzo dobrze gra mi się na Pepsi Arenie. Uwielbiam jeździć do Warszawy. Moim marzeniem jest, by teraz też nie przegrać. Wisła do stolicy przyjedzie jednak bez trzech kluczowych zawodników – Arkadiusza Głowackiego, Łukasza Garguły i Gordana Bunozy. – Nie widzę tego za dobrze. Gdyby zdrowi byli Głowacki i Bunoza, albo chociaż jeden z nich, to próbowałbym grę Wisły oprzeć właśnie na defensywie i wyprowadzaniu kontrataków. W przypadku ich braku może być ciężko – uważa Kazimierz Węgrzyn, ekspert NC+. – Coś w tej Wiśle drgnęło, ale potrzeba kilku meczów na bardzo dobrym poziomie, aby uznać, że w tej drużynie nie ma kryzysu. Najważniejszy sprawdzian właśnie przed Wisłą. Dopiero po meczu z Legią będzie można ocenić, czy wszystko wraca do normy – dodaje Węgrzyn. Legia tak wysoko jak Wisła z Pogonią w tym sezonie nie wygrała, ale ostatnio wygrała sześć meczów z rzędu, a przy Łazienkowskiej jest w lidze niepokonana od 12 spotkań – zwyciężyła w 11 z nich, statystykę psuje tylko wpadka z Wisłą. W piątek Berg nie będzie mógł skorzystać z Jakuba Koseckiego i Guilherme. Ten pierwszy ma problem z łydką, a drugi z kolanem. Na razie nie wiadomo, kiedy obaj wrócą do treningów. Poza nimi wszyscy powinni być zdrowi, choć wcześniej z czwartkowego treningu zszedł Henrik Ojamaa i jeśli poobijany w meczu z Lechią Estończyk nie zagra, to zastąpi go Kucharczyk.
„Bartosz Bereszyński, legijny ewenement. Ofensywny obrońca nadal bez asysty” – pisze dalej GW.
Statystyki 22-letniego piłkarza w Legii zaskakująco słabe są nie tylko w tym sezonie – jeśli rozszerzyć je na cały okres po transferze z Lecha, czyli 34 mecze od lutego 2013 roku, to okazuje się, że Bereszyński nie strzelił w nich ani jednego gola, nie miał ani jednej asysty. A przecież przez większość kariery przed Legią grał jako napastnik lub prawoskrzydłowy, a nowocześnie grający obrońcy mają nie tylko bronić, ale też obiegać pomocników, szarżować skrzydłami, dośrodkowywać. Bereszyński próbuje to robić, ale efekt jest słaby. – Zdaję sobie sprawę z mizernego bilansu – mówi piłkarz. – Ostatnio, kiedy nie grałem, poświęciłem jednak wiele czasu, żeby poprawić dośrodkowania lub ostatnie podanie. Widzę progres w tych elementach. Efekty pracy muszą przyjść. Potrzebuję tylko kolejnych występów. – A to, że kiedyś występowałem jako napastnik czy skrzydłowy, nie ma teraz znaczenia. Specyfika gry w obronie jest zupełnie inna – dodaje Bereszyński, który w poprzednim sezonie został uznany za Odkrycie Ekstraklasy i zadebiutował w kadrze. Czasem można odnieść jednak wrażenie, że opinia o nim jest lepsza niż jego gra. Berg, pytany o ofensywny wkład Bereszyńskiego w porównaniu ze znacznie aktywniejszym po drugiej stronie Brzyskim, mówi: – W tym roku wygraliśmy osiem meczów i dwa zremisowaliśmy. Nie ma problemu, że Bereszyński nie zanotował asysty. Z Lechią był zaangażowany w grę i miał duży udział przy akcji bramkowej. A poza tym w rundzie wiosennej nie miał szczęścia ze względu na kontuzję. Zastępujący go Łukasz Broź grał bardzo dobrze…
SPORT
Dzisiejsza okładka Sportu.
A w nim dostajemy m.in. wywiad z Adamem Nawałką. Standardowe mielenie tematów personalnych. Niewiele nowości, może poza dość zdecydowaną deklaracją w sprawie Miro Radovicia.
Kogo panu najbardziej brakować będzie w kadrze?
– Na pewno Kamila Glika oraz Kamila Grosickiego, którego chciałem sprawdzić, bo bardzo dobrze spisuje się w lidze francuskiej. Ale mam nadzieję, że w trakcie meczu z Niemcami inni powołani piłkarze udowodnią przydatność do reprezentacji. Tym bardziej, że decyzje kto pojawi się na kolejnym, czerwcowym zgrupowaniu przed meczem z Litwą, zapadną zaraz po spotkaniu w Hamburgu.
Cionek może być konkurencją dla Glika i Szukały?
– Chcę mieć w kadrze czterech środkowych obrońców, a mam trzech. Zostaje więc jedno wolne miejsce, stąd szansa dla Cionka, którego obserwowaliśmy od dawna. Thiago jest dobry defensywnie, nadto poprawił się taktycznie. Dodam, że poprzednio testowaliśmy na środku obrony Jakuba Rzeźniczaka, Marcina Kamińskiego, Wojciecha Gollę, a z reprezentacji młodzieżowej Rafała Janickiego. Trzej ostatni to młodzi, utalentowani chłopcy, ale w ich przypadku jeszcze za wcześnie na pierwszą reprezentację. Nie zapominam i o Macieju Wiluszu, od którego oczekuję potwierdzenia reprezentacyjnej formy.
Polski paszport ma też Miroslav Radović.
– Nie było w ogóle tematu Radovicia. Bardzo go cenię za umiejętności, za determinację i ambicję, jaką wkłada w swoją grę, ale jak sam kiedyś stwierdził – chciałby jeszcze grać dla Serbii.
Na kolejkę ligową zaprasza Marcin Mięciel. Straszna nuda. Jeśli mielibyśmy wybierać, to jest chyba najbardziej bezsensowna z wszystkich stałych rubryk w tej gazecie.
– Szkoda mi Cracovii, która przez cały sezon gra ładnie dla oka. Fajnie się to ogląda, tyle że dorobek punktowy się nie zgadza. Jeśli chodzi o Piasta, to rzeczywiście w kilka dni szkoleniowiec z Hiszpanii nic nie jest w stanie zrobić. Pozostaje liczyć na tak zwany efekt nowej miotły. Piłkarze wiedzą, że od tej pory każdy z nich ma czystą kartę i jednym dobrym występem może wskoczyć do jedenastki na dłużej.
Do Kielc wraca tymczasem Leszek Ojrzyński.
– Bielszczanie są na fali i dzisiaj respekt budzą już u każdego. A trener Pacheta nie zrobił w Koronie nic wartościowego. W ostatnim meczu z Zagłębiem jego drużyna grała „obronę Częstochowy” i z remisu powinna się cieszyć. W Kielcach też prognozuję remis, ale na ten moment rozpędzonemu Podbeskidziu tyle wystarczy. Bardziej stratą punktów powinni martwić się kielczanie.
Na temat Legii wypowiada się Jerzy Engel. Przekonuje, że zespół pod wodzą Berga ma grać według innej filozofii niż pod Urbanem, a na to trzeba czasu. Ktoś wie o jaką filozofię konkretnie chodzi?
Zalążków jeszcze nie ma, bo być nie może. Ł»eby było, potrzeba wzmocnień, bo mimo że obecny skład jest najlepszy w ekstraklasie, różnicę przecież widać było w tym sezonie europejskich pucharów. I nie mówię tu tylko o Lidze Mistrzów, odegranie roli statystów w Lidze Europy powinno być wyraźnym znakiem dla działaczy, że trzeba latem mądrze zainwestować. Inna sprawa, że widoczna jest już zmiana w systemie gry. Za trenera Urbana był to futbol bardziej hiszpański, opierający się na krótkich podaniach i grze na małej przestrzeni. Teraz kluczowe jest szybkie przedostanie się pod bramkę przeciwnika.
Niepokojące w jaki sposób nowego trenera Piasta reklamuje jego pomysłodawca – Andrzej Janeczko. Mówi, że jeśli ktoś rozegrał w karierze ponad 900 meczów to na piłce musi się znać. Do tego „o czymś świadczy, że został wybrany przez Real do funkcji trenera – selekcjonera szkółek w Ameryce Środkowej.
Na koniec zostaje nam jeszcze do zacytowania wywiad z Robertem Warzychą.
Zacznijmy od… wakacji. Wybiera się pan do Stanów?
– Tak. Przecież już 48 godzin po rozmowie z prezesem Waśkiewiczem wsiadłem do samolotu i przyleciałem do Polski. Kilka spraw trzeba pozamykać, ale potrwa to krótko, skoro w połowie lipca liga wznawia rozgrywki.
Zgrupowanie?
– Obóz dochodzeniowy i 10-dniowy pobyt we Wronkach. Chcemy zagrać sporo sparingów.
Temat pańskiej licencji wciąż jest nierozwiązany.
– Jeszcze trochę to potrwa, ale chciałbym w przyszłym sezonie móc ubiegać się o licencję. Był pomysł, by wyjechać na kurs poza granice Polski, ale nie bardzo jest kiedy, więc z tego zrezygnowałem.
Mieć czy być? Myślę o ewentualnym odstawieniu od gry kilku czołowych piłkarzy, którzy z Górnika na pewno odejdą latem.
– Musimy szukać rozwiązań już pod kątem nowego sezonu, ale zapewniam, że nagle nie pojawi się w składzie trzech juniorów, którzy nie są przygotowani do gry w ekstraklasie, a zagrają tylko dlatego, że może będą nam kiedyś potrzebni. Nie chcę świadomie osłabiać zespołu, byłoby to nie fair wobec innych. Piłkarz, który wejdzie, musi być do tego przygotowany mentalnie, taktycznie i mieć określone umiejętności. Jeżeli kogoś wystawię to mając przekonanie, że jest gotowy walczyć o wynik i realizować nasz pomysł na mecz.
Wywiad ma sporo ciekawych momentów, ale niektóre kwestie – choćby licencji – zostają nierozwiązane.
SUPER EXPRESS
Leszek Ojrzyński… modli się do papieża o utrzymanie.
Ojrzyński nigdy nie krył się ze swoją religijnością. Na każdym meczu ma przy sobie różaniec poświęcony przez Jana Pawła II i gorąco modli się do świętego Karola Wojtyły. – Wybierałem się na kanonizację naszego Ojca Świętego, ale niestety obowiązki mi na to nie pozwoliły. Mam jednak szczęście, że na własne oczy widziałem Jana Pawła II. W studenckich czasach podczas czwartej pielgrzymki papieża do ojczyzny w 1991 r. od bladego świtu z kolegami z AWF-u czekaliśmy na placu Piłsudskiego w Warszawie, najpierw na przejazd Ojca Świętego w papamobile, a potem na mszę świętą. Nigdy więcej nie przeżyłem takiego uczucia jedności z tysiącami ludzi, którzy wtedy uczestniczyli w nabożeństwie. I ta miłość do Jana Pawła II trwa do dziś – wspomina Ojrzyński. Podbeskidzie, które jesienią obok Widzewa było głównym kandydatem do spadku z ligi, przeszło wielką metamorfozę. – To efekt ciężkiej pracy i… modlitwy do Ojca Świętego. Bez Jego wsparcia nie mielibyśmy żadnych szans. Widać, że „Papa” tam z góry nam kibicuje. Jan Paweł II zawsze cenił górali…
„Bez Jego wsparcia nie mielibyśmy żadnych szans…”. Dalej – „Ivo gladiator rusza na Wisłę”. Vrdoljak wypowiada się przed meczem kolejki, a przede wszystkim pokazuje wszystkie swoje tatuaże.
Ivo to najbardziej utytułowany piłkarz warszawskiego klubu, ma na koncie już cztery tytuły mistrza Chorwacji i Polski (trzy z Dinamo Zagrzeb i jeden z Legią). Nawiązują do tego dwa tatuaże: piłka na przedramieniu i numer 21, z którym gra w Legii. Pozostałe tatuaże toÂ… dzieła sztuki, m.in. surrealistyczne zegary a la Salvador Dali wskazujące godzinę przyjścia na świat jego synka Marino i upamiętniające narodziny córeczki Aurory. Są także Strzelec (znak zodiaku obu maluchów), figury szachowe króla i królowej otoczone sercem z podpisem po angielsku: „Moja rodzina, moja duma”. Bo dla Ivicy rodzina to świętość, miłość do niej wzmocniły nieszczęścia, jakie spadły na najbliższych zawodnika. Ukochana mama Slavka zmarła na tętniaka, a tata Branimir stracił obie nogi. Pamięci mamy piłkarz złożył hołd przez tatuaż z cytatem z nastrojowego utworu Lenny`ego Kravitza „I thinking of you” usytuowany w okolicach żeber. Ojciec Ivicy mieszka w Zagrzebiu i jest największym kibicem syna. – Po tym, co go spotkało, niejedna osoba załamałaby się – opowiada. – Nie jest łatwo poradzić sobie z taką sytuacją. Jednak ojciec jest twardy, ma silny charakter. Nic go nie złamie.
Spadkobiercy dawnego ŁKS-u zapowiadają z kolei walkę o wielomilionowe odszkodowanie za nieprzyznanie klubowi licencji na grę w Ekstraklasie w sezonie 2009/2010. Nawet o 20 milionów złotych.
Mirosław Wróblewski, prezes KSŁ, spadkobiercy ŁKS: – Tylko za sezon 2009/2010, w którym zabroniono nam występować w Ekstraklasie, byliśmy stratni około 12-13 mln zł. Gdyby pozwolono nam grać, może bylibyśmy dzisiaj nadal w Ekstraklasie? Myślę, że będziemy walczyć o 15-20 mln zł
Dlaczego to KSŁ wystąpi do PZPN o odszkodowanie dla ŁKS?
– Bo po nieprzyznaniu klubowi licencji ŁKS SSA za symboliczną złotówkę przekazał udziały w klubie miastu. A magistrat postawił warunek, aby spółka zmieniła nazwę, zaprzestała działalności sportowej i wykreśliła się z PZPN. Tak przemianowaliśmy się na KSŁ.
Podobno funkcjonujecie tylko po to, żeby wywalczyć od PZPN wielką kasę, a potem przestaniecie istnieć?
– Nie wiem, co będzie. Na pewno musimy spłacić stare zobowiązania, które bez odsetek wynoszą około 12 mln złotych. Jesteśmy winni MOSiR milion złotych, ZUS i urzędowi skarbowemu – po 500 tysięcy. 3,5 mln zł zainwestowane w ŁKS będzie chciał odzyskać ówczesny główny sponsor Grzegorz Klejman. Do tego dochodzą odsetki. Ja też od czterech lat pracuję bez wynagrodzenia.
Wróblewski stawia jednak sprawę jasno: nie ma zamiaru pomagać obecnemu IV-ligowemu ŁKS-owi.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Polską część przeglądu zamykamy PS-em, w którym dziś dodatek ligowy.
Na drugiej stronie tekst „Cionek w świecie calcio”. O tym jak radził sobie we Włoszech.
W poprzednim klubie Cionek radził sobie słabo. – Trener, który prowadził wtedy nasz zespół uważał, że Thiago nie będzie miał miejsca w podstawowym składzie. Dlatego chcieliśmy go wypożyczyć – przyznaje dyrektor sportowy Padovy Marco Valentini. Cionek zagrał w pierwszej kolejce sezonu w meczu z Trapani, ale wypadł dość słabo. – Porywczy i zbyt ostro grający, często faulował. Dodatkowo był wolny – napisał o nim lokalny dziennikarz „Padova Oggi”, który przyznał mu najniższą notę w zespole. – Padova została sprzedana nowemu właścicielowi. Cionka nie było w planach na sezon, działacze nie byli zadowoleni z jego dotychczasowych występów – mówi Paolo Baron, szef działu sportowego w innym lokalnym dzienniku. – Powiedzieli nam, że zmieniają całą defensywę i szukają nowych zawodników, szybszych niż Thiago. Fani Padovy nie zapamiętali go jako jednego z najlepszych obrońców w lidze.
Obok tekst, który cytowaliśmy z Faktu – o jedenastce, którą w głowie ma Nawałka. Skupmy się więc może na krótkiej rozmowie z Joanem Vilą. Dyrektorem Barcelony odpowiedzialnym za system szkoleniowy.
– Moim zadaniem jest szkolenie naszych trenerów niższych kategorii wiekowych oraz planowanie treningów od najmłodszych kategorii wiekowych po zawodników mających 17-18 lat.
Jedna z dewiz szkoły piłkarskiej Barcelony brzmi: Daj krok do przodu, kiedy się bronisz i cofnij się o jeden krok, kiedy atakujesz. Zgadza się?
– To prawda, tu chodzi jednak o coś więcej niż tylko o to zdanie. Gdy jesteśmy przy piłce, chcemy mieć jasną perspektywę boiska i jednocześnie chcemy mieć jak na dłoni wszystko, aby jak najdłużej utrzymać się przy piłce. Dlatego czasem trzeba dać krok w tył. A kiedy nie mamy piłki, jesteśmy waleczni i stanowczy. Chcemy ją odzyskać, ponieważ jedną z naszych idei jest posiadanie piłki.
Mówi się, że odkrył pan Xaviego. Jaki on był za młodu? Czy było widać od pierwszego spojrzenia, że będzie takim fantastycznym zawodnikiem?
– Nie tyle jestem odkrywcą, co po prostu miałem szczęście pracować z nim jako trener przez cztery lata. Mamy bardzo dobre relacje, które przetrwały próbę czasu. Dla mnie to wielka satysfakcja, że Xavi został tak wspaniałym piłkarzem, jednym z najlepszych na świecie. Już od małego było widać, tak samo jak w przypadku Messiego i Iniesty, że jest znacznie lepszy od rówieśników. Wszyscy trzej mieli wrodzony talent. Dużo pomógł im również fakt, że nasz model gry jest tak kreatywny.
Dodatek ligowy jest zdominowany zapowiedziami meczu Legii z Wisłą:
– letnie wietrzenie szatni w Legii
– tekst o Michale Ł»yro, który przebył drogę z piekła do kadry
– opowieść Mirosława Szymkowiaka, który kiedyś odmówił Legii.
Zacytujemy jednak dwa inne teksty. Najpierw ten, w którym byli piłkarze Legii wspominają Smudę.
– Wparował do nas na galowo. Biała koszula, włosy przyczesane, wszystkie cztery na krzyż – wspomina Grzegorz Szamotulski. – Wejście miał dobre. Jego poprzednik trener Kubicki zajechał nas na obozie przed sezonem. Smuda się przygotował, znał ksywkę każdego z nas. Przyjście Franza sprawiło, że wróciła normalność. To był cwany lis. Szybko zorientował się, że jesteśmy zajechani, wiedział, co zrobić, żebyśmy odzyskali świeżość. I odpaliło. Ja potem odszedłem do PAOK-u, ale pamiętam, jak wziął mnie na bok i powiedział, że „lubi takich skur…” – opowiada bramkarz. – Przejmował nas, gdy był na topie. Nauczył grać pressingiem, wprowadził elementy taktyki. Mnie przestawił na pozycję ofensywnego pomocnika i trafił z tą decyzją, bo zdobywałem bramki – twierdzi były napastnik Marcin Mięciel.
A także kawałek rozmowy z Pawłem Brożkiem, choć nie jest zbyt powalająca.
– Najlepszy mecz z Legią, w jakim grałem, to ten z sezonu 2008/09, gdy prowadziliśmy po mojej bramce, ale ostatecznie przegraliśmy 1:2.To był świetny mecz obu zespołów, prowadzony w bardzo szybkim tempie. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, mogliśmy doprowadzić do remisu, a nawet wygrać, ale świetnie bronił Jan Mucha (…) Pamiętam jeszcze rzut karny, który wykonywałem, a on wybronił rok wcześniej. To bardzo inteligentny bramkarz, chyba najlepszy, przeciwko jakiemu grałem w ekstraklasie.
Co się wtedy stało? Uderzył pan źle te piłkę?
– Właśnie o to chodzi, że nie. Uderzyłem bardzo dobrze, leciała na odpowiedniej wysokości, dokładnie tak, ja miała lecieć. Janek po prostu to przewidział.
Maciej Skorża miał pretensje?
– Podejrzewam, że był wściekły. Po meczu powiedział mi, że nie będę już wykonywał rzutów karny, więc chyba był zdenerwowany.
W dodatku ligowym jest dziś naprawdę sporo tekstów. Wszystkiego nie możemy przytoczyć, ale może jeszcze fragment o Zagłębiu i wiszącej na włosku posadzie Oresta Lenczyka.
Trener przejął drużynę, gdy ta znajdowała się na trzynastym miejscu w tabeli, a po podziale ligi ugrzązł z nią w strefie spadkowej. – Wszystkie mecze u siebie musimy wygrać. Byłem średni z matematyki, ale mówię o tym, co bezwzględnie musimy zrobić – mówił po porażce ze Śląskiem Orest Lenczyk, jednak już w kolejnym meczu z Koroną Zagłębie znów zagrało bezbarwnie i zdobyło tylko jeden punkt. Plan trenera legł w gruzach na pierwszej przeszkodzie. W dodatku wydaje się, że Lenczyk prochu już nie wymyśli. Skrytykowany po ultradefensywnej grze przeciwko Śląskowi, zagrał z kielczanami na dwóch napastników, ale Piech i spółka znów nie zdobyli bramki. Choć w klubie wszyscy dementują informacje o przedwczesnym zwolnieniu trenera, to kandydat na objęcie posady jest już niemal pewny. Do końca sezonu z Zagłębiem miałby pracować Adam Buczek, który w obecnych rozgrywkach prowadził już drużynę w siedmiu meczach, zdobywając osiem punktów. Na Podlasie zawodnicy Zagłębia dotarli wczoraj wieczorem. Większą część drogi pokonali samolotem, a w Warszawie przesiedli do autobusu. Na taką formę transportu postawili piłkarze, pokrywając część kosztów przelotu. Dla Miedziowych to już trzeci mecz w przeciągu tygodnia, stąd pokonanie 620 km autobusem wydawało się wykluczone. Na pokładzie zabrakło między innymi Silvio Rodicia, który po finale Pucharu Polski wciąż ma problemy z barkiem. Jego miejsce w bramce zajmie Tomasz Ptak.
Dziwne decyzje nowego trenera Piasta?
Podczas treningów Hiszpan korzystał z notatek, z którymi się nie rozstawał ani na krok. Nauczenie się na pamięć imion i nazwisk swoich zawodników to zdecydowanie za mało, aby odpowiednio przygotować zespół do najbliższego meczu. – Oglądałem wiele skrótów z meczami Piasta, tymi ostatnimi, jak i z poprzedniej rundy. Chcę się skupić w pierwszej kolejności na wyeliminowaniu błędów, przede wszystkim w defensywie. To podstawa – tłumaczy szkoleniowiec. Mimo że do arcyważnego meczu z Cracovią nie zostało zbyt wiele czasu, we wtorek szkoleniowiec kazał swojemu nowemu asystentowi Krzysztofowi Szumskiemu zaprowadzić się na trening rezerw, by przyjrzeć się potencjalnym talentom. Pewne są także zmiany w składzie Piasta. Duże szanse powrotu do wyjściowej jedenastki mają dwaj Hiszpanie: pomocnik Carles Martinez i skrzydłowy Gerard Badia. Bardzo prawdopodobne, że z ławki rezerwowych trafi do gry Portugalczyk Rabiola, który w szesnastu meczach w ekstraklasie nie zdobył ani jednej bramki, choć jest przecież napastnikiem. Nowy trener Piasta zapytany o to, czy należy się spodziewać, że będzie stawiał przede wszystkim na obcokrajowców, szczególnie tych mówiących po hiszpańsku, zdecydowanie zaprzeczył. – Oczywiście dobrze, że mam w drużynie piłkarzy którzy mówią w tym samym języku, lecz wybiorę tylko tych najlepszych – przyznał.
Absolutnie ostatni z tekstów, który zacytujemy to natomiast wywiad z Leszkiem Ojrzyńskim. który jest zdania, że pozbyto się go z Korony, „bo naruszył czyjeś interesy”. Mocne zarzuty. Ojrzyński mówi jak jest.
Została zadra po zwolnieniu z Kielc?
– Nie dogadałem się z osobami decyzyjnymi, co nie znaczy, ze klub jest mi obojętny. Były prezes już ma cieplutko, a niedługo i pan Kobylański będzie musiał się tłumaczyć. Obaj uknuli spisek, żeby mnie wyeliminować. Stałem się niewygodny.
Dlaczego?
– Mieli swoje interesy, które blokowałem. Do klubu miało przyjść dwóch Słoweńców na układzie, ale się nie zgodziłem. Wkroczyliśmy na wojenną ścieżkę. Przed sezonem byłem na pielgrzymce w Hiszpanii, a oni dzwonili i proponowali swoje wynalazki: piłkarza z Chin czy Niemca z Oberligi. Nie wyraziłem zgody, a oni pytali: Jak to? Dlaczego ich odrzucasz? Próbowali mi wciskać piłkarzy. Zapytałem jednego czy przyjedzie do nas i czy ma menedżera. „Nie mam” – odpowiedział. Następnego dnia dzwonią z klubu, że jest trzech menedżerów i każdemu trzeba zapłacić. Opowiedziałem o tym prezydentowi Kielc, ale nie wierzył. „To niemożliwe, Chojnowski jest moim zaufanym człowiekiem” – słyszałem. Jestem przekonany, że niedługo zacznie wypływać wiele informacji niekorzystnych dla byłych działaczy. Naruszyłem ich interesy, dlatego się mnie pozbyli. Stopniowo mnie ograniczali, robili na złość. Dogadałem się z Marcinem Robakiem, przyjechał nawet do Kielc, ale prezed nie miał czasu, żeby się z nim spotkać. Tłumaczył, że Robak jest za stary i w Turcji nic nie strzelał. Podobnie było z Igorem Lewczukiem.

ANGLIA: „Wyrzućmy City z Champions League”
Arsene Wenger autorem niemałego zamieszania. – Wykopmy City z Ligi Mistrzów – podpowiada menedżer Arsenalu. Otóż jego zdaniem, jeśli ktoś jest winien, to powinien ponosić za to pełną odpowiedzialność. A że byłby to w tym przypadku naładowany kasą krajowy przeciwnik… Jose Mourinho znów kolekcjonuje kary finansowe, ale dziś jest w cieniu i Wengera, i doniesień transferowych. Pierwsze z nich to Lallana, za którego Liverpool jest skłonny zapłacić 20 milionów funtów. Drugie – Ashley Cole na celowniku Pellegriniego, a City ma go przekonać odpowiednią pensją.
HISZPANIA: Liga, w której nie da się uciec?
Sami Khedira, którego nie widzieliśmy na boisku od pół roku, niedawno wrócił po kontuzji. Ancelotti ma teraz odważny plan, żeby wystawić Niemca w finale Ligi Mistrzów – tym bardziej, że pauzował będzie Xabi Alonso. W Madrycie chwilowo nic się nie dzieje, co zresztą doskonale potwierdza okładka, jaką przygotował AS: „Cristiano będzie w Lizbonie”. Faktycznie, kto by się spodziewał… Z kolei Leo Messi udziela wywiadu dla katalońskiego Sportu i przekonuje, że Primera Division to liga, w której nie da się uciec rywalom. On sam jest oczywiście przekonany, że to Barcelona sięgnie po tytuł. Poza tym, Argentyńczyk jest szczęśliwy z przedłużenia kontraktu i teraz celuje w nagrodę Pichichiego, czyli dla najlepszego strzelca, no i Złotą Piłkę.
WŁOCHY: Conte wciąż niepewny
Antonio Conte dalej dyskutuje z szefami Juventusu w sprawie swojej przyszłości – wczoraj miało miejsce pierwsze spotkanie, dziś pora na drugą rundę. Jak to się zakończy? Tak naprawdę tego nie wie nikt… Napięta jest też sytuacja w temacie Immobile: piłkarz dogadał się w sprawie indywidualnego kontraktu z Borussią Dortmund, ale do porozumienia nie doszły jeszcze kluby. Torino mocno jest z tego faktu niezadowolone. W Corriere dello Sport znaleźć możemy natomiast wywiad z Ausilio, który zdradza jeden z letnich planów klubu: Torres do Interu.























