Klich opuszcza Zwolle, może wrócić do Wolfsburga

redakcja

Autor:redakcja

07 maja 2014, 11:15 • 18 min czytania

– Rysuje się ciekawa perspektywa, w przyszłym sezonie VfL planuje walczyć o mistrzostwo Niemiec. Z drugiej strony dobrze pamiętam swoje pierwsze podejście do Wolfsburga, więc jakieś obawy na pewno są – drapie się po głowie Klich. – Najwięcej konkretów jest z Niemiec, co też mnie cieszy. To wygodne życie, solidność, dobra piłka i świetnie zorganizowane kluby. Tylko żeby jeszcze tam grać – mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Mateusz Klich. Reprezentant Polski z nostalgią, ale i z obawami opuszcza holenderskie Zwolle i niewykluczone, że wróci do Wolfsburga. Zapraszamy na środowy przegląd piłkarskich artykułów.

Klich opuszcza Zwolle, może wrócić do Wolfsburga
Reklama

FAKT

Fakt napakowany dziś czterema stronami materiałów. Zaczynamy od wywiadu z Kamilem Glikiem, który przyznaje, że sam nie wie, dlaczego kibice Torino tak bardzo go lubią i cenią. Oto fragment rozmowy:

Reklama

Nietrudno wyciągnąć wniosek, że Kamil Glik jest w Torino uwielbiany. Tysiące kibiców co chwila skandowało pana nazwisko. Jaki jest pana fenomen?
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że wiem, skąd aż tak duża sympatia pod adresem mojej osoby. Po prostu robię swoje. Przychodziłem do klubu jako piłkarz anonimowy, bez większego doświadczenia we Włoszech, bo wcześniej to bardziej byłem na wycieczce w Palermo i Bari, niż poważnie grałem w piłkę. Do Torino przychodziłem, gdy zespół występował w Serie B – nie ocierał się nawet o baraże dające szansę na awans. Przez ten czas wiele się zmieniło. Pokazałem wszystkim, że ciężką pracą można sobie wiele wywalczyć. Zbudowałem swoją pozycję tylko i wyłącznie postawą na boisku. Niczego nie dostałem za piękne oczy. Jestem lepszym piłkarzem. Zaufano mi. Zostałem kapitanem. Kibice mnie doceniają.

Jest pan skromny, bo patrząc np. na spotkanie z kibicami w sklepie z klubowymi pamiątkami, bez ochroniarzy zostałby pan zadeptany…
– Faktycznie, to jakieś totalne szaleństwo, ale jest mi strasznie miło. Czasami trudno przejść spokojnie po mieście, ale nie mam problemu z rozdaniem kilku autografów lub zrobieniem fotek z fanami. Znam swoją odpowiedzialność jako kapitana.

Wywalczycie w tym roku awans do europejskich pucharów?
Jesteśmy bardzo blisko. Kluczowe będzie najbliższe spotkanie z Parmą. Właściwie już mogliśmy zapewnić sobie grę w Lidze Europy, gdyby nie głupie potknięcia i straty punktów w końcówkach meczów, np. z Romą i Lazio w Rzymie. Trzeba będzie mocno powalczyć, ale wierzę, że możemy zająć nawet piąte miejsce, które gwarantowałoby nam start w pucharach od czwartej rundy eliminacyjnej.

Rozmowa reklamowana jest jako wywiad tygodnia. Jej rozwinięcie z pewnością będziemy mieli również w Przeglądzie Sportowym. W Fakcie poza tym – Karol Linetty. „Wczoraj mecz, dzisiaj matura”.

W poniedziałek wieczorem pomocnik Lecha Poznań grał w Bydgoszczy przeciwko Zawiszy w lidze, a wczoraj rano już siedział w ławce szkolnej i pisał maturę z matematyki. – Zdecydowanie wolę grać mecze – mówił po wyjściu z sali egzaminacyjnej. Gracz Kolejorza był przed wyjazdem do szkoły mocno roztargniony. Dlatego z wrażenia zapomniał wszystkich przyborów: długopisu, ołówka i linijki. – Musiałem wszystko pożyczać. Dobrze, że chociaż zabrałem dokumenty… Na szczęście, jechałem samochodem i musiałem je mieć – śmiał się Linetty i przy tym zapewniał, że nawet za bardzo się nie denerwował. – No, może do momentu, w którym dostałem arkusz egzaminacyjny i zobaczyłem zadania. Trudność? Chyba trochę przesadzili – dzielił się wrażeniami na gorąco. Grafik ma mocno napięty, bo w środę czeka go pisemna matura z języka angielskiego. I tak jednak ma szczęście, bo nie musiał w poniedziałek zdawać polskiego. Klub złożył wniosek o przełożenie tego egzaminu. – Karol ma już występ w pierwszej reprezentacji i to dawało możliwość poproszenia o przełożenie matury – tłumaczy trener Mariusz Rumak (36 l.).

Tabloid donosi poza tym, że „Orlando Sa błyszczy tylko psem”. Chodzi o jego ulubionego buldoga, z którym został sfotografowany w jakiejś restauracji. Taka to historia. Mimo wszystko ciekawiej brzmi news o rzekomym zainteresowaniu Lechii Prejucem Nakoulmą. Jakichkolwiek szczegółów – brak.

– Już pojawiają się propozycje z klubów z Niemiec, z Hiszpanii, Portugalii i Turcji. Mam jeszcze jednak czas, żeby wybrać najlepszą z nich – mówi w wywiadzie dla francuskiego portalu mercato365.com Nakoulma. Na ostatnim meczu Górnika z Ruchem na trybunach byli obserwatorzy z kilku zagranicznych klubów, w tym z Borussii Dortmund, Hannover 96, SC Freiburg, Parmy, Bordeaux, Nantes czy angielskiego West Bromwich Albion. Niewykluczone jednak, że popularny „Prezes” dalej będzie grał w Polsce! Możliwości jego zatrudnienia sonduje bowiem Lechia Gdańsk, gdzie jeszcze niedawno gwiazdą był przyjaciel Nakoulmy z kadry Burkina Faso, Abdou Razack Traore (26 l.). – Do czasu transferu założyliśmy z piłkarzem, że nie rozmawiamy z polskimi mediami. Potem chętnie udzielimy informacji – wyjaśnia krótko Cedric Mazet, menedżer „Prezesa”.

Niemal całą stronę zajmuje też prezentacja wczorajszych powołań Nawałki na mecz z Niemcami. Tu nie ma wielkich cudów. Krótki tekst plus wszystkie nazwiska z dołączonym króciutkim komentarzem.

RZECZPOSPOLITA

Prezydent Włoch wzywa kluby, by zerwały związki z przestępcami, a premier ogłasza, że będą obciążane kosztami ochrony miast przed futbolowymi chuliganami – o tym jedyny piłkarski tekst w „Rz”.

Sobotnie awantury podczas finału Pucharu Włoch w Rzymie (po raz pierwszy w starciach włoskich kibiców padły strzały), gdy stróże porządku w obecności premiera i szefa policji prosili przywódcę neapolitańskich kiboli Gennego „Padlinę” o pozwolenie na rozpoczęcie meczu, wywołały medialną i polityczną burzę. Gazety podpisują zdjęcia wytatuowanego osiłka: „Signore Padlino, czy możemy?”. Jako że „Padlina” jednym gestem uciszył kilkanaście tysięcy burzących się fanów, wszyscy pytają, kto rządzi we włoskim futbolu. Jak wyliczają media, skazany za dystrybucję kokainy „Padlina” ma związki z kamorrą, lider „Vikingów” Juventusu pomaga organizować nielegalny hazard w Turynie klanom kalabryjskiej `Ndranghety, a na stadionie w Palermo pojawił się transparent: „Razem przeciw ustawie 41 bis”. Chodzi o bardzo ostry reżim więzienny dla mafiosów. Szef kiboli Lazio „Diabolik” też był za kratkami za handel narkotykami. Z kolei dyrygujący ultrasami Milanu „Sandokan” (jeździ ferrari) i szef „Boys” Interu odsiedzieli wyroki za napady i usiłowanie zabójstwa, a „Rekrut” sprawuje rząd dusz na trybunach w Bergamo (Atalanta) mimo rekordowych 20 zakazów stadionowych. Prezydent Włoch Giorgio Napolitano nie bez powodu zaapelował do klubów, by zerwały związki z bandytami. Na przykład „Padlina” musi mieć spore wpływy w SCC Napoli, skoro dwa lata temu, gdy klub zdobył Puchar Włoch, był jednym z pierwszych, którzy na murawie Stadionu Olimpijskiego unieśli w górę trofeum. Wiele klubów ugina się przed szantażem ultrasów, rozdając darmowe bilety, sponsorując scenografie i wyjazdy. Nierzadko kibole otrzymują licencje na sprzedaż gadżetów, stadionowy catering, a też różnego rodzaju prace w klubie. To cena spokoju. Inaczej klub musi się liczyć ze słoną grzywną za swastyki i rasistowskie hasła na trybunach albo z milionowymi stratami, gdy dojdzie do zamknięcia stadionu.

GAZETA WYBORCZA

W ogólnopolskim wydaniu Wyborczej dwa artykuły. Najpierw „Thiago Cionek – z Kurytyby do kadry”. Niezbyt długi tekst o powołaniach Nawałki z naciskiem na jego najnowszy wynalazek.

Cionek po polsku mówić potrafi, ale powołanie wzbudza emocje, chociażby dlatego, że selekcjoner pominął 34-letniego Marcina Wasilewskiego, który właśnie z Leicester awansował do Premier League. – Ja powołuję reprezentację i ja dobieram piłkarzy, po prostu chciałem sprawdzić Cionka. Zrobił postęp po wyjeździe do Włoch, jest lepszy taktycznie i technicznie. Wyselekcjonowałem trzech środkowych obrońców, szukam kolejnych – mówi Nawałka. Powołania Cionka można było się spodziewać od jakiegoś czasu. Sygnały, że trafi do kadry, płynęły z PZPN. Piłkarza bardzo chwalił m.in. Zbigniew Boniek. – Silny, skoczny, dynamiczny – wyliczał prezes zwi ązku. Cionek też ciepło mówił o Bońku. W lutym w wywiadzie dla włoskiego portalu Modenasportiva.it zdradził, że obecny prezes PZPN miał w 2008 r. wpływ na jego transfer do Polski. „Włoski agent wytransferował mnie tam [do Jagiellonii] przy pomocy Bońka” – powiedział Cionek. – Nie jestem jego agentem, wtedy poleciłem go po koleżeńsku Michałowi Probierzowi, trenerowi Jagielloni, i tyle, nie rozmawiałem z nim chyba od pięciu lat. Ale widziałem kilka razy Modenę w telewizji, w polskiej lidze byłaby w czołówce – mówi Boniek. Sparing z Niemcami odbędzie się poza oficjalnym terminem FIFA. Kluby nie muszą na niego zwalniać piłkarzy i część z nich skorzystała z tego prawa. Zabraknie m.in. Roberta Lewandowskiego, فukasza Piszczka z Borussii Dortmund (Jakub Błaszczykowski jest kontuzjowany), Kamila Glika z Torino, Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego (Arsenal). Z ważnych piłkarzy dla reprezentacji wystąpią Artur Boruc, Mateusz Klich, Grzegorz Krychowiak, فukasz Szukała i Ludovic Obraniak. Szansę na debiut może otrzymać Michał Ł»yro oraz bramkarze Wojciech Kaczmarek i Radosław Janukiewicz…

Później „Trudna legenda Gerrarda”. 24 lata czeka Liverpool na tytuł mistrza Anglii. I poczeka jeszcze. „The Reds” zaprzepaścili szansę. Prowadzili 3:0 z Crystal Palace, stracili trzy gole w 10 minut.

Steven Gerrard pocieszał Luisa Suareza, który po ostatnim gwizdku arbitra zakrył koszulką twarz i płakał. Najlepszy piłkarz Premier League i najlepszy strzelec nie mógł pojąć, jak można było stracić trzy gole przewagi w przedostatnim meczu sezonu, który trzeba było wygrać, by zachować szanse na tytuł mistrza Anglii? Patrząc na reakcję załamanego Urugwajczyka, zdegustowany niemiecki obrońca Stoke Robert Huth napisał na Twitterze, że za niegodny mężczyzny płacz na boisku piłkarz powinien być zawieszany na trzy mecze. Fani Liverpoolu zaatakowali Niemca natychmiast, najpierw docinkami („Nigdy nie byłeś tak blisko wygrania czegoś, żebyś musiał to opłakiwać”), a potem wysyłając całą galerię zdjęć pokazujących znanych piłkarzy, którzy nie potrafili zapanować nad emocjami. Byli wśród nich John Terry, Ronaldinho, Cristiano Ronaldo, Thierry Henry, David Beckham, Phillipp Lahm, Michael Ballack i wielu innych w najbardziej traumatycznych chwilach po ostatnim gwizdku. Jakimś cudem od łez na Selhurst Park powstrzymał się Gerrard, choć kapitan Liverpoolu potrzebował pocieszenia najbardziej ze wszystkich. Kiedy w 1988 roku jako ośmiolatek przybył na Anfield Road, „The Reds” zdobywali właśnie swój 17. tytuł, a dwa lata później 18. Nie było wtedy w Anglii drużyny, która mogłaby się równać z Liverpoolem. Trudno było przypuszczać, że choć przez następne ćwierćwiecze Gerrard stanie się jedną z legend klubu, nigdy nie doczeka zaszczytu zdobycia tytułu mistrzowskiego. 30 maja skończy 34 lata. Jako nastolatek Steven był testowany przez klub z Old Trafford, ale postanowił wrócić do Liverpoolu. Od tamtej pory United był mistrzem Anglii 12 razy. Gerrard został kapitanem „The Reds”, ich symbolem, wytrwał w klubie przez całą karierę, mimo ofert z Chelsea czy Realu Madryt. Nie przeżywał na Anfield wyłącznie rozczarowań. Największy wzlot zdarzył się 25 maja w Stambule w finale Ligi Mistrzów, który po pierwszej połowie liverpoolczycy przegrywali z Milanem 0:3. Gol Gerrarda w 54. min poderwał drużynę, która w cudowny sposób doprowadziła do remisu i zdobyła trofeum po serii rzutów karnych, których bohaterem był Jerzy Dudek.

SPORT

Przyleci Anioł – tak sobie wymyślili okładkę w katowickim dzienniku.

Po burzliwych dyskusjach Rada Nadzorcza Piasta zdecydowała się zwolnić Marcina Brosza.

Jak na sytuację podbramkową, atmosfera na Okrzei była bardzo spokojna. I dopiero wczoraj okazało się, że stanowiła jedynie ciszę przed burzą. Burzą, która – mimo tylko remisu ze Śląskiem – wcale nie musiała skończyć się pożegnaniem, bo wśród członków rady nadzorczej nie brakowało zwolenników dotychczasowych trenerów. Z naszych informacji wynika, że sprawę na ostrzu noża postawił w końcu Zdzisław Kręcina, dyrektor klubu (…) Co ciekawe, już chwilę po tym jak Brosz pożegnał się z zespołem, Perez Garcia pojawił się na Okrzei. Przedstawił się, porozmawiał z piłkarzami. Pierwsze wrażenie wywarł ponoć pozytywne, również dlatego, że wcześniej zdążył nauczyć się imion zawodników. Zasów wiedzy, jaki ma do ogarnięcia do sobotniego meczu z Cracovią, jest jednak zdecydowanie większy.

Były prezes Piasta Józef Drabicki twierdzi, że zmiana trenera była potrzebna, ale znacznie wcześniej, a nie teraz. Utrzymuje również, że wcześniej z oferty gliwiczan nie skorzystało kilku polskich szkoleniowców.

Dowodem na brak jakiegokolwiek logicznego planu jest zatrudnienie człowieka z Hiszpanii. Jaką ma mieć koncepcję poprawy gry zespołu, skoro nic na jego temat nie wie? Motoryki też przecież nie poprawi. Już kilka miesięcy temu w oczy rzucało się, że drużyna została źle przygotowana, ale kiedy była szansa to naprawić, wszyscy klepali się po plecach i mówili, że szafa gra (…) Wiem na pewno, że z propozycji Piasta nie skorzystali Jan Urban i Jerzy Engel, a najpewniej też Werner Liczka. Słyszałem też o Piotrze Stokowcu, a dopiero gdy wszyscy grzecznie podziękowali, klub zwrócił się w stronę Hiszpanii.

Dalej jeszcze trochę tematów ligowych.

Filip Starzyński na treningach z rzutów karnych trafia w ciemno, w lidze do tej pory wykorzystał sześć jedenastek, ale siódemka okazała się nieszczęśliwa. Podbeskidzie ma z kolei rękę do trenerów. Do tej pory w Ekstraklasie prowadziło je pięciu trenerów. O czterech z nich kibice mają jak najlepsze zdanie. Wreszcie, po wygranej, uśmiechnął się też prezes Górnika Zbigniew Waśkiewicz.

Czy Górnik ma natomiast szansę zatrzymać Prejuce`a Nakoulmę?

Usłyszał naszą ofertę. Powiedział jednak jednoznacznie, ze chce odejść i ma kilka propozycji z innych lig. Jeszcze w poniedziałek zapytałem go trochę żartem czy jednak nie zmieni zdania. Tylko się uśmiechnął. Jesteśmy pogodzeni z jego odejściem. Mnie cieszy, że choć Prezes nas żegna, to tak profesjonalnie podchodzi do gry. Zagrał z Ruchem bardzo dobry mecz. Podobnie jak Olkowski.

SUPER EXPRESS

O występach dla trzecioligowego Porońca Poronin na łamach Super Expressu wypowiada się gwiazda mediów i specjalista w sprawach Protokołu z Kioto, czyli Maciej Ł»urawski.

Grałeś w Lechu, Wiśle, Celticu, a teraz Poroniec Poronin. Skąd taki pomysł?
– To koleżeńska pomoc. Jeden ze sponsorów klubu to mój kolega. Posypała mu się drużyna, ma sporo kontuzji, a Poroniec walczy o utrzymanie. W takiej sytuacji zapytał, czy zgodziłbym się pomóc. Nie zastanawiałem się długo. Człowiek całe życie grał w piłkę i gdzieś w środku była tęsknota za tym graniem. W moim wieku, 38 lat, niektórzy wciąż występują jeszcze w lidze.

Do końca rozgrywek trzeciej ligi zostało siedem spotkań. Kiedy zadebiutujesz?
– W najbliższą niedzielę, w meczu z Łysicą Bodzentyn. To trudne spotkanie, bo oni są na trzecim miejscu, a my na dwunastym, z jednym punktem przewagi nad strefą spadkową. Mam jednak nadzieję, że moja obecność wzmocni Poroniec. Czucia piłki będzie mi brakować, ale grać nie zapomniałem. Od razu zaznaczę, że umówiłem się na cztery mecze, a nie siedem. Wystąpię w tych, w których Poroniec będzie gospodarzem. Mecze rozgrywamy na boisku COS w Zakopanem.

Jest trema przed starciem z silnym Bodzentynem?
– (śmiech). To niby tylko trzecia liga, ale rywal też będzie biegał i próbował mnie zatrzymać. Sam meczu nie wygram, ale jako napastnik będę chciał kilka goli w tych spotkaniach dla Poronina strzelić.

Na drugiej stronie mamy natomiast tekst o powołaniu Thiago Cionka. Komentują je Bogusław Kaczmarek i Jan Tomaszewski. „Tomek” trochę nie dowierza temu, co się dzieje. Zresztą obaj są krytyczni.

Nie wierzę w to – mówi nam legenda reprezentacji Jan Tomaszewski. – Dlaczego Adam go powołał? Przecież w polskiej lidze jest wielu lepszych obrońców. Dostał szansę, bo jest Brazylijczykiem? Czy każdy Chińczyk ma grać w polskiej reprezentacji w ping-ponga? No nie! Poza tym pamiętam, jak pisaliście o nim, że w Jagiellonii ciągle łapał czerwone kartki. Po co nam taki elektryczny zawodnik? Jeszcze wyleci z boiska w ważnym meczu i będzie klops. Aż strach go wystawiać. Nawałka powinien zamiast niego postawić na jednego z młodzieżowców. Bo powołania to nie totolotek. – Przy całej mojej sympatii dla Brazylii, bo tam przed wojną wyemigrował mój dziadek, na Cionka bym nie postawił – mówi Kaczmarek. – Dla mnie to w reprezentacji stoper numer 4 lub 5. Czy on jest lepszy od Glika czy Szukały? Pamiętam go z Jagiellonii, jako piłkarza agresywnego, który łapał dużo kartek i podejmował ryzyko. Ale miał za to wielkie serducho do gry. Jego zaleta to też gra głową. – Ale skoro szansę dostał Cionek, to dlaczego nie Marcin Wasilewski, który awansował właśnie do Premier League? OK, najmłodszy już nie jest, ale gwarantuje wysoki poziom, a poza tym to typ przywódcy – charakteryzuje „Bobo”. – Przyszłością kadry jest Paweł Dawidowicz.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na koniec został nam Przegląd.

Na drugiej i trzeciej stronie mamy tekst o Mateuszu Klichu, który z nostalgią, ale i z obawami odchodzi ze Zwolle. Możliwe, że jego nowym-starym klubem będzie VfL Wolfsburg.

– Jest taka szansa. Rysuje się ciekawa perspektywa, w przyszłym sezonie VfL planuje walczyć o mistrzostwo Niemiec. Z drugiej strony dobrze pamiętam swoje pierwsze podejście do Wolfsburga, więc jakieś obawy na pewno są – drapie się po głowie Klich. Jednego może być pewnym – w Wolfsburgu nie spotka swojej trenerskiej zmory, Feliksa Magatha. – Ł»yczę mu wszystkiego dobrego, ale w Fulham, z którym właśnie spadłâ€¦ Nasze drogi jednak się nie przetną. Moją ulubioną ligą jest hiszpańska, ale menedżer przedstawił sprawę jasno: „Real cię nie chce, Barcelona się nie odzywała”. Najwięcej konkretów jest z Niemiec, co też mnie cieszy. To wygodne życie, solidność, dobra piłka i świetnie zorganizowane kluby. Tylko żeby jeszcze tam grać… – zamyśla się Klich. Pytamy, czy nie było oferty z Ajaksu Amsterdam, który drużyna Klicha rozbiła w Pucharze Holandii 5:1. – W czerwcu skończę 24 lata. Takich starych to oni do Amsterdamu nie biorą – wyjaśnia. PEC Zwolle walczy, żeby zatrzymać Polaka, ale szanse są niewielkie. Klich jest jednym z ulubieńców miejscowych kibiców. Ł»eby się o tym przekonać, wystarczy krótki spacer z nim po mieście. „Jesteś moim bohaterem” – zaczepia go nieopodal dworca kolejowego młody chłopak. – Po zdobyciu Pucharu Holandii staliśmy się jeszcze bardziej rozpoznawalni, ale nie ma takiej nachalności, że jem obiad, a ktoś mi zagląda…

Dalej tekst z wypowiedziami Kamila Glika. Wbrew naszym przewidywaniom nie jest to jednak poszerzona wersja tego, co w Fakcie, tylko na odwrót – ten sam autor, ale materiał bardziej skondensowany.

Niedziela wieczór. Wzgórze Superga pod Turynem. Jak co roku, 4 maja, w miejscu, w którym w katastrofie lotniczej zginęła jedna z najlepszych drużyn w historii włoskiej piłki, tzw. Grande Torino, obchodzone są uroczystości upamiętniające to tragiczne wydarzenie. Wśród 30 tysięcy zgromadzonych w roli głównej Kamil Glik. Pierwszy kapitan -obcokrajowiec Byków wyczytujący nazwiska 31 osób, które w 1949 roku u podnóży Bazyliki Superga zakończyły życie. – To był dla mnie ogromny zaszczyt – mówi Przeglądowi Sportowemu reprezentant Polski. W ciągu trzech lat gry w AC Torino rola Glika zmieniła się diametralnie – podobnie jak znaczenie jego obecnego klubu na piłkarskiej mapie Półwyspu Apenińskiego. Od piłkarza drugiego planu w drużynie Serie B do kapitana Il Toro, które walczy w tym sezonie o grę w europejskich pucharach. Po zwycięskim meczu 1:0 z Chievo Verona cała drużyna wsiadła w niedzielę do wyczarterowanego samolotu i udała się w drogę powrotną do Turynu. Na ten dzień przypadała bowiem 65. rocznica słynnej katastrofy lotniczej. Osiemnastu piłkarzy wracających z pokazowego meczu w Lizbonie zginęło w samolocie, który rozbił się o ścianę turyńskiej bazyliki. Tworzyli Wielkie Torino – zespół, który pewnie zmierzał po czwarte z rzędu mistrzostwo Włoch i na którym miała opierać się siła reprezentacji Italii podczas mundialu w Brazylii w 1950.

Do przeczytania też krótka rozmówka z Miroslavem Radoviciem, który po ogłoszeniu powołań Nawałki wypowiada się już nieco inaczej niż w kilku ostatnich dniach. Bardziej z dystansem czy to złudzenie?

Zagra pan dla reprezentacji Polski?
– Nie wiem, co odpowiedzieć. Od wielu miesięcy nic w tej kwestii się nie zmieniło. Nigdy nie pojawiła się konkretna propozycja gry dla Polski. Nigdy nie rozmawiał ze mną nikt ze sztabu reprezentacji. Po pierwsze, nie występowałem o polski paszport po to, by zagrać w biało-czerwonej reprezentacji. To w ogóle nie było moim celem, po prostu mieszkam w Polsce od prawie ośmiu lat i miałem prawo ubiegać się o obywatelstwo. Ciągle powtarzają się pytania o kadrę. Powiedziałem, że w polskiej reprezentacji powinni grać wyłącznie Polacy. A jeśli miałby zagrać ktoś naturalizowany, to tylko jeśli robiłby różnicę. To poważny i delikatny temat, musiałoby się zdarzyć coś wyjątkowego, żeby powiedział więcej, ale dziś to jest nierealne. Za to cieszę się z powołania Michała Ł»yry. Wrócił po kontuzji i jest innym zawodnikiem, ważnym ogniwem Legii. Ciężko pracuje i zasłużył na powołanie. Przyszłość przed nim. Liczę na udany debiut w reprezentacji… Michała Ł»yry.

Przegląd Sportowy obwieszcza również, że przebojowi skrzydłowi to siła drużyny Smudy. Jasne, przypominamy, że ów szybki i przebojowy pomocnik – Sarki właśnie zaliczył pierwszą asystę w sezonie. W swoim trzydziestym drugim występie. Zdobytych bramek oczywiście nie odnotowano.

„Liga, matura i kadra” – tekst o Karolu Linettym przytaczaliśmy już z Faktu, więc może skupmy się na innym piłkarzu związanym z Kolejorzem – Kamilu Drygasie. Marcinki Kępno czują się wykiwane przez Lecha Poznań. Bogacz z ekstraklasy nie chce płacić Uczniowskiemu Klubowi Sportowemu.

Młodzieżowy Uczniowski Klub Sportowy Marcinki Kępno domaga się od Lecha pieniędzy za transfer Kamila Drygasa. Kolejorz odpowiada: nic wam się nie należy. Drygas jest wychowankiem klubu z Kępna. W 2008 roku został wytransferowany do działającej jako stowarzyszenie Amiki Wronki, która zajmowała się szkoleniem młodzieży na potrzeby Lecha. Ta transakcja dała Marcinkom zaledwie 3 tysiące złotych, ale w umowie pojawiły się zapisy, w tym ten najważniejszy, że w przypadku definitywnego transferu zawodnika do innego klubu, Amica zapłaci klubowi, z którego pochodzi piłkarz, 10 proc. wartości transferu. فatwo więc obliczyć, że skoro Drygas został sprzedany do Zawiszy Bydgoszcz za 500 tysięcy złotych, to Marcinkom należy się 50 tys złotych. Marcinki Kępno podpisywały umowę z Amiką Wronki. I ta umowa gwarantowała im procent od kolejnego transferu. Tyle że przejście Kamila do Lecha było bezgotówkowe, więc Marcinkom z tego tytułu nie należy się ani złotówka – mówi prawnik Lecha Jacek Masiota. Inna sprawa, że stowarzyszenie Amica już nie istnieje, więc nie da się z niego nic wyegzekwować. – Jestem w szoku, że tak nas potraktowano, bo przecież, gdy oddawaliśmy Kamila Drygasa, przedstawiciele Amiki tłumaczyli, że Lech nie jest stroną transakcji tylko dlatego, bo właśnie ich klub szkoli przyszłych piłkarzy Kolejorza. Przyjęliśmy to za dobrą monetę, bo nie zakładaliśmy, że w ten sposób ktoś chce nas wykiwać – mówi Aleksander Woźniak.

Amica stała się Lechem i niczego wyegzekwować się nie da. Standardzik.

ANGLIA

Nie przestrzegaliście i nie przestrzegacie zasad finansowego Fair Play? To zapłacicie 50 milionów funtów – taką wiadomość odebrali właśnie w Manchesterze City. Reakcja? Złość, wściekłość, irytacja. I trudno się dziwić. Tym bardziej, że jeśli klub będzie walczył i próbował nie zapłacić, może zostać wydalony z Ligi Mistrzów… 50 mln funtów to akurat kwota, która może zatopić umowy z Porto, na mocy których Fernando i Eliaquim Mangala mieliby potem trafić do City. Poza tym, Pellegrini zapewnia, że kwestia mistrzostwa Anglii nie została jeszcze rozstrzygnięta. A co się pisze po wczorajszym zwycięstwie United? Tutaj mamy teksty o nieznanym nikomu Wilsonie, który strzelił dwa gole, Giggsie wprowadzającym na boisku samego siebie i kontuzji Jonesa, dla którego mundial stanął pod znakiem zapytania.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY

Conte stawia ultimatum – albo Juventus zostanie wzmocniony, albo ja ten Juventus opuszczę. Trener wybrał nawet zawodników, których chciałby ściągnąć i akurat wygasają im kontrakty: Alexis Sanchez i Evra. W Corriere dello Sport znaleźć możemy natomiast… potencjalnych następców Conte. Zdaniem gazety, wysokie notowania u władz klubu mają Spaletti oraz Mancini. Wszystko w tej wymianie zdań między trenerem a jego szefami ma się wyjaśnić w poniedziałek. I jeszcze jedna informacja: lider kibiców Napoli, Gennaro De Tommaso został ukarany 5-letnim zakazem stadionowym.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA

Kolejny finał dla Ikera Casillasa – hiszpańska prasa informuje, że do bramki Realu na ostatnie mecze ligowe powraca ten, którego w La Liga nie oglądaliśmy od dłuższego czasu. Będąc precyzyjnym: od niespełna… pięciuset dni, bo ostatni ligowy mecz Casillasa datowany jest na styczeń ubiegłego roku. Z Valladoid wyjdzie inny bramkarz, zmieniona też będzie reszta składu – grać nie może ani Bale, ani Carvajal. Mundo Deportivo pisze z kolei o nowej sile Barcelony, którą mieliby tworzyć m.in. Kompany i Pogba. Natomiast Messi poleca swoim pracodawcom Sergio Aguero.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama