Analityk, furiat i elegant – tych trzech panów chcemy wkrótce w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2014, 12:32 • 4 min czytania

Pierwsza liga dla wielu kibiców jest jak yeti. Podobno ktoś widział, podobno ktoś tam gra, ale generalnie raz, że daleko, a dwa, że strasznie. Tyle tylko, że w tych rozgrywkach wszystko jest wyjątkowo jaskrawe – różnice między miastami, stadionami, kibicami, piłkarzami, a także trenerami. I właśnie tej ostatniej grupie postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej, wyłaniając z całej stawki trzech kandydatów, których czym prędzej chcielibyśmy zobaczyć na ławkach rezerwowych klubów Ekstraklasy. Ł»eby nie było, że faworyzujemy smutnych strategów kosztem świrów do kwadratu, przygotowaliśmy ściągę dla prezesów z trzema typami szkoleniowców, w zależności od ich potrzeb czy upodobań – analityk, furiat oraz elegant.
Analityk: Robert PODOLIŁƒSKI

Analityk, furiat i elegant – tych trzech panów chcemy wkrótce w Ekstraklasie
Reklama

Jak przedstawiany jest w mediach?
Trener-analityk. Wielbiciel włoskiego futbolu, konserwatysta. Młody, zdolny, kwestią czasu jest, aż zgłosi się po niego ktoś mocniejszy niż obecny pracodawca. Dzięki ustawieniu z trójką obrońców, jego drużyna zazwyczaj bez problemów opanowywuje środek pola.

Jak my go widzimy?
Rzeczywiście, taktyczne zagadnienia to jego konik. Jeżeli ktoś sprawia, że najpierw Piątkowski, a w kolejnym sezonie Zjawiński, napastnicy niezbyt młodzi, dla większej piłki już przez wielu skreśleni, nagle grają i strzelają lepiej niż kiedykolwiek przedtem, to trudno mówić o przypadku. Podoliński opanował stosunkowo rzadką w polskiej piłce cechę: otóż potrafi sprawić, że piłkarz zyskuje pewność siebie. Taki Piesio na przykład. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że będzie w trójce najlepszych zawodników pierwszej ligi. Plus również za to, że publicznie zawstydził selekcjonera Nawałkę, sadzając gwiazdorzącego ciamajdę Leszczyńskiego na ławce. Mamy jednak pewną obawę, a może to raczej nasza ciekawość: jak szybko Podoliński zdołałby się odnaleźć w nowych warunkach? Czy taktykę dobierałby do posiadanych piłkarzy, czy odwrotnie? Na ile udawałoby mu się trafiać z transferami spoza zbioru zawodników grających w Ząbkach?

Reklama

Furiat: Przemysław CECHERZ

Jak przedstawiany jest w mediach?
Jak świr, wariat, dzikus, furiat, człowiek z lasu. Niepotrzebne skreślić. Rubaszny trener, w sam raz na walkę o utrzymanie klubu takiego jak Kolejarz Stróże. Po porażkach będzie walczył z sędziami, po zwycięstwach zaś z grawitacją. Przygotowanie taktyczne? „Dawajcie, na nich, na leszczy!”.

Jak my go widzimy?
Ma specyficzny sposób udzielania odpowiedzi, pewnie nawet lepiej byłoby go określić mianem narracji. Cecherz to gość, z którym najchętniej zjedlibyśmy golonkę, popili piwem, a później wspólnie ponarzekali, że znów przedwcześnie został wyrzucony na trybuny, albo że któryś młody chłopak nosi getry za kolano i że jak od kogoś takiego można oczekiwać walki. Trochę raptus, trochę krzykacz – to na pewno. Ale w jaki inny sposób scalić drużynę, w której połowa składu zarabia tyle, ile dają na kasie w Lidlu, gdzie najgłośniejszy na trybunce jest właściciel-senator, a większość ligi na myśl o przyjeździe do Stróży, uśmiecha się z politowaniem? Kolejarz Cecherza w tym sezonie znów walczy dzielnia, ponad stan i jeżeli uzyska utrzymanie, to ich szkoleniowcowi będzie się należała szansa poziom wyżej. Drugi Ojrzyński – tak byśmy scharakteryzowali pana Przemka. Dodatkowy plus byłby taki, że na pomeczowe konferencje dziennikarze waliliby drzwiami i oknami.

Elegant: Kazimierz MOSKAL

Jak przedstawiany jest w mediach?
Kulturalny, mądrze wypowiadający się, aczkolwiek ważący słowa. Dla piłkarzy bardziej wujek dobra rada, starszy kolega, anieżeli tyran. Szacunek zdobył codzienną pracą, niekoniecznie zaś za sprawą krzyku. Inteligentny gość z zasadami, może nawet odrobinę zbyt cichy i skromny.

Jak my go widzimy?
Lubi grać ofensywnie, lecz w ostatnim czasie – po przegonieniu z ukochanej Wisły – passę ma średnią. A to był o krok od wprowadzenia Termaliki na salony, a to jego GKS Katowice pewnym krokiem już zmierzał ku Ekstraklasie, a najpewniej skończy sezon gdzieś w połowie tabeli. Jednak o tym, że Moskal to nie jest byle jeleń, którego zaraz zastąpi się kimś innym, kto po prostu zgodzi się dograć rundę, świadczy fakt, że kiedy poirytowany swoją bezsilnością podał się do dymisji, ta została odrzucona. Polska, pierwsza liga, rozczarowujące wyniki i publiczna deklaracja szkoleniowca, że chce odejść, że ma dość. W 99 proc. przypadków to wymarzona sytuacja, ponieważ takiemu nie trzeba dalej płacić wynagrodzenia. Ale nie. Okazało się, że w Katowicach to Moskal jest ważniejszy od piłkarzy, którzy za słabą formę bekną w pierwszej kolejności. A trener? Trener dostał od kibiców owację na stojąco… Chcielibyśmy znów zobaczyć go w Ekstraklasie, tym niemniej jeszcze chętniej zobaczylibyśmy go tam razem z gieksą.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama