Dwie jedenastki kumpli Iwana. Dla obcokrajowców zabrakło miejsca

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2014, 13:41 • 3 min czytania

Pewnie niektórych dziwi, że – w przeciwieństwie do wielu moich poprzedników – nie umieściłem w moich jedenastkach żadnych obcokrajowców, ale… Sorry, w takich grałem klubach! Jedyny zagraniczny piłkarz, z którym byłem w klubie i którego ewentualnie mógłbym rozważyć, to Klaus Fischer, tylko… No właśnie – byłem, a nie grałem, bo trener Gerland postawił na nim w Bochum krzyżyk i nie dane było mi zagrać z Klausem ani minuty. Dlatego moje drużyny są stuprocentowo polskie i bardzo wiślackie.

Dwie jedenastki kumpli Iwana. Dla obcokrajowców zabrakło miejsca
Reklama

W bramce oczywiście Józek Młynarczyk. Widziałem wielu świetnych bramkarzy, ale z tych, z którymi grałem „Młynarz“ był najlepszy. I minimalnie lepszy od Janka Tomaszewskiego. Na prawej obronie Antek Szymanowski, który mógł, a nawet powinien osiągnąć zdecydowanie więcej i nadawał się do lepszego klubu, ale cóż… Takie były czasy, a potem zaczęło mu szwankować zdrowie. Obok, na stoperze, Krzysiek Budka. Wielki talent, który też nie spełnił nadziei, czego powodem mógł być podobny styl życia do mojego. Ale konkurencję przez lata miał wielką, bo ciężko było rywalizować z Jurkiem Gorgoniem, Pawłem Janasem, czy przede wszystkim Władkiem Ł»mudą, którego umieszczam w mojej jedenastce właśnie obok Krzyśka. Tej kandydatury uzasadniać chyba nie muszę. Wystarczy sprawdzić liczbę występów na mundialach. Świetny zawodnik, fajny kolega, trochę małomówny, ale jak już się odezwał, to konkretnie. Na lewej obronie – Adam Musiał. Znakomity, ostro grający piłkarz, nerwy ze stali. Mój idol z dzieciństwa, jeśli chodzi o postawę na boisku. Pamiętny wypadek samochodowy wyhamował jednak jego karierę. W przeciwnym razie mógłby zaliczyć kolejny mundial i zdecydowanie więcej osiągnąć.

Drugą linię zaczynamy od Adama Nawałki – faceta urodzonego do gry na defensywnej pomocy, choć na lewej też mógł występować. Typowano go nawet do najlepszej jedenastki mundialu w Argentynie, ale prawdziwą karierę zakończył w wieku 24 lat. Szkoda, bo Adam naprawdę wyprzedzał epokę – wtedy jeszcze nie korzystano tak często z typowego defensywnego pomocnika. Grano raczej 4-3-3 i pomysł Gmocha z „Nawałąâ€œ na „szóstce“ świetnie się sprawdził. Kolejnych pomocników ustawiłem dość wąsko – Boniek, Deyna, Urban, ale muszę od razu zaznaczyć, że boku grywał tylko ten ostatni, choć Zbyszek też lubił zejść do skrzydła i stamtąd rozpocząć 60-metrowy rajd. Z Deyną grałem krótko – może z dwa mecze – ale pamiętam go jako niesamowicie inteligentnego i charyzmatycznego zawodnika, a Urban? Cóż, no nie każdy jest w stanie strzelić trzy gole na Santiago Bernabeu.

Reklama

W ataku przewidziałem miejsce dla dwóch zawodników – pierwszy zawsze był moim wzorem. Wręcz wychowywałem się na jego meczach. Po prostu Włodek Lubański. Obok Kazek Kmiecik, który czasem lubił się podpalić, ale na ogół pokazywał wielką boiskową inteligencję. Zawsze zazdrościłem mu umiejętności pokonywania bramkarzy, bo mnie nieraz krew zalewała, gdy próbowałem pięknie uderzyć i nic z tego nie było, a on potrafił wyjąć piłkę spod ziemi i wpakować do bramki. Niebywała łatwość strzelania goli. Klasowy snajper.

I na koniec jedenastka kumpli, ale naprawdę „kumpli“. Starsi kibice pamiętają wszystkie wady i zalety tych ludzi, a jeśli ktoś potrzebuje dokładniejszych informacji, dlaczego wybrałem akurat ich, to zapraszam do książki

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama