Wiele anomalii polska piłka widziała, ale ta jest jedna z trudniejszych do pojęcia. Oto jeden z najpoważniejszych – no, jeden z 50 najpoważniejszych klubów w Polsce – zatrudnił duet trenerski Orłowski – Przytuła. Nie, nie nabijamy się z Okocimskiego Brzesko, nie jest to żadna ironia – mowa przecież o klubie pierwszoligowym, a więc naprawdę w teorii względnie poważnym. Wyżej już tylko Ekstraklasa.
Okocimski w niedzielę rozgrywał mecz ligowy, miał to być debiut trenerskiego duetu (jak wiadomo, Przytuła jako szkoleniowiec bez licencji na duety jest skazany). Niestety, kibice nie doczekali się wizyty pana Krzysztofa, ponieważ zamiast na stadionie, zjawił się on w studio Canal+, aby podzielić się spostrzeżeniami na temat Liverpoolu i Chelsea.
Sytuacja bez precedensu: trener nie przyszedł na mecz własnej drużyny, ponieważ w tym czasie robił za eksperta w telewizji. Kiedy w piątek komentował mecz Cracovii – pal licho, w czasie wolnym. Ale jak poważnie traktować faceta, którego klub ogłasza szkoleniowcem, a który odpuszcza mecz ligowy?! On dosłownie za momencik usiądzie przed kamerą i będzie nauczał o profesjonalizmie. Ł»e – wiadomo – trener to powinien być w klubie od rana do wieczora. Ł»e – oczywistość – musi żyć sprawami drużyny. Ł»e – no jasne – na Zachodzie to szkoleniowiec przychodzi jako pierwszy, a wychodzi jako ostatni i przy okazji nadzoruje funkcjonowanie wszystkich komórek klubu. Nawet nie wspomni, że powinien też oglądać mecze, bo co to za trener, który na mecze nie przychodzi?
Ale oto taki trener jest: Przytuła. Siedemnaście srok złapanych za ogon. Później będzie mówił, który szkoleniowiec w kraju sobie radzi, a który nie. W głowach nam się to nie mieści.
Powiecie – pracuje w duecie, widocznie dzieli się obowiązkami. Sorry, ale nawet drudzy trenerzy przychodzą na mecze. Jak dla nas to może tak się podzielić obowiązkami, że będzie wysyłał skład mailem, co nie znaczy, że nie mamy prawa tego obśmiać.
Dobrze, żeby Przytuła w końcu zrobił trenerską licencję. Wprawdzie niczego tam go w zakresie trenerskim nie nauczą, bo przecież słychać, że facet wszystko wie. Może jednak wpoją mu podstawową zasadę: trenerzy (pierwsi, drudzy, pracujący w duetach albo samodzielnie) powinni stawiać mecze własnej drużyny ponad pracę w telewizji.
Fot. www.MyLomza.pl