Jeśli za ten mecz bić komuś brawo, to najprędzej Buchalikowi

redakcja

Autor:redakcja

27 kwietnia 2014, 20:31 • 2 min czytania

Dwadzieścia osiem – dokładnie tyle strzałów zobaczyliśmy dziś w Chorzowie. I co? I nic. Obustronne zero. W pierwszej połowie mieliśmy wrażenie, że kwestią czasu jest prowadzenie Ruchu, w drugiej na gola pracowała tylko Lechia, ale w obu przypadkach efekt był inny niż oczekiwaliśmy. Co warte zauważenia, przez pełne dziewięćdziesiąt minut prawie bezużyteczni byli obaj nominalni napastnicy, czyli Tuszyński z Kuświkiem. Zapisali na swoje konta dosłownie po jednym uderzeniu, przy czym groźne było tylko to zawodnika Lechii. Sadajew też radził sobie bez zarzutu: walczył, dużo biegał, podawał i odbierał piłki – za każdym razem, tylko nie wtedy, gdy znajdował się w dogodnej sytuacji pod bramką.
Image and video hosting by TinyPic

Jeśli za ten mecz bić komuś brawo, to najprędzej Buchalikowi
Reklama

Widzowie Canal+ z jakichś względów (prawdopodobnie dlatego, że na boisku nie było Stevanovicia) wybrali go największym plusem meczu, choć jak dla nas można nim obwołać dziś tylko jednego zawodnika. Michała Buchalika, któremu naliczyliśmy cztery wybronione sytuacje „jeden na jeden”. Gdyby nie on, mecz ze strzelecką zdobyczą mogliby spokojnie kończyć Makuszewski, Tuszyński i Sadajew.

Generalnie, nie ma sensu o tym spotkaniu wiele pisać, bo najpóźniej w poniedziałek zapomnimy, ze się w ogóle odbył. Może towarzystwo trochę by się rozruszało, gdyby inaczej ułożył się początek, kiedy dwóch sytuacji nie wykorzystał Zieńczuk, trafiając w poprzeczkę i pudłując z bliskiej odległości… Zwłaszcza ta druga sytuacja (choć chronologicznie pierwsza) zasługuje na uwagę, bo rzadko zdarza się nawet w naszej lidze, żeby piłkarz znalazł się w sytuacji „jeden na jeden” z bramkarzem bezpośrednio po wyrzucie z autu.

Reklama

Mieliśmy dziś przy Cichej kilka ciekawych wątków personalnych, bo po raz pierwszy od półtora roku w pierwszym składzie Ruchu wyszedł Maciej Sadlok, natomiast w Lechii całą połówkę do rozegrania dostał Paweł Stolarski, ale oba te występy były po prostu poprawne i nic więcej. W ogólnym rozrachunku Lechia nie przesuwa się z ósmego miejsca. Ruch jest ciągle trzeci, ale już jutro może go przeskoczyć Pogoń.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama