Fantastyczny, genialny, niesamowity – takie słowa cisną się na usta w kontekście sezonu, jaki właśnie rozgrywa Atletico. Konsekwencja, z jaką piłkarze z Madrytu zdobywają kolejne punkty, jest imponująca. Simeone i spółka wygrali właśnie dziewiąty mecz z rzędu i do zdobycia tytułu potrzebują jeszcze tylko dwóch zwycięstw. Już dziś, z 88 punktami na koncie, wykręcili najlepszy wynik w historii klubu. Doprowadzili do sytuacji, w której Real i Barcelona spoglądają na ich dorobek z zazdrością. Wymowne, że dwaj giganci hiszpańskiej piłki od dobrych kilku tygodni modlą się w duchu o potknięcie Atletico.
Potknięcie, które jak na złość nie chce nastąpić.
Dziś Atletico zrobiło ogromny krok w stronę zdobycia mistrzostwa Hiszpanii. Jeżeli najwięksi rywale ciągle liczyli, że Rojiblancos gdzieś jeszcze stracą punkty, w pierwszej kolejności musieli stawiać na mecz na Mestalla. Podopieczni Simeone muszą jeszcze wygrać z Levante i Malagą, by zapewnić sobie tytuł i, co niemniej prestiżowe, przejść przez szpaler na Camp Nou. Trudno przypuszczać, by na ostatniej prostej Rojiblancos pozwoli sobie na jakąś frajerską stratę punktów. Zwłaszcza teraz, po wykonaniu teoretycznie najtrudniejszego zadania.
Sam mecz na Mestalla był typem widowiska, jakim w tym sezonie piłkarze Atletico uraczyli nas wielokrotnie. Podwojenie, dojście do przeciwnika i długa piłka na Davida Villę lub Diego Costę. Koncentracja w linii defensywnej i walka przez pełne 90 minut gry. Pierwsza połowa przebiegła pod znakiem przewagi gospodarzy, która jednak nie została potwierdzona dojściem chociażby do jednej czystej sytuacji strzeleckiej. Piłkarze Atletico również nie stworzyli sobie żadnej dogodnej okazji, co nie przeszkodziło im wyjść na prowadzenie po pierwszym celnym strzale w światło bramki. Ogromny błąd popełnił Vicente Guaita, który zaliczył wyjście w stylu Andrzeja Woźniaka na Wembley, przez co pilnowany przez dwóch obrońców Raúl García mógł trafić do siatki. Gdyby golkiper Valencii zrobił cokolwiek innego, z położeniem się w bramce włącznie, miałby szansę obronić strzał Hiszpana.
Druga połowa wyglądała podobnie, z tą różnicą, że goście zaczęli sobie stwarzać klarowne sytuacje – konkretnie dwie, które zmarnował Diego Costa. Niby nic wielkiego się nie stało, bo Atletico ostatecznie wygrało mecz, ale Brazylijczyk ewidentnie osłabił swój zespół. W jaki sposób? Gdyby Costa podwyższył prowadzenie, Juanfran nie musiałby stosować środków ostatecznych przy powstrzymywaniu wychodzącego na pozycję Piattiego. Wynik był na styku, więc prawy obrońca Atletico musiał uciec się do brutalnego faulu, przez co wyleciał z boiska i nie będzie mógł pomóc drużynie w kolejnych meczach.
Spotkanie z Valencią było dziewiątym z rzędu, po którym Atletico dopisało sobie trzy punkty. Co ciekawe, podczas tej pięknej serii Rojiblancos ani razu nie zdobyli więcej niż dwa gole. Z drugiej strony dali sobie strzelić bramkę tylko raz, na San Mames z Athletikiem, co idealnie obrazuje sposób gry ekipy Diego Simeone. Z dzisiejszego meczu, oprócz pięknego strzału Raúl Garcíi, zapamiętamy niezwykle skuteczną grę obronną Atletico. Dość napisać, że Valencia nie stworzyła sobie ani jednej czystej sytuacji strzeleckiej. Być może styl wypracowany przez Simeone nie jest najmilszy dla oka, ale najprawdopodobniej doprowadzi Atletico do upragnionego tytułu mistrzowskiego.