O Benfice mówią, że to mała Barcelona, a Jorge Jesus długo w Lizbonie nie pobędzie, bo za chwilę weźmie go ktoś lepszy. Juventus marzy, by zagrać w finale na własnym stadionie. Do tego dochodzą Valencia, która zamierza powtórzyć cud ze starcia z Bazyleą i Sevilla kolejny raz chcąca zabiegać rywali na śmierć. Przed nami półfinały Ligi Europy. Piłkarski świat jeszcze analizuje wydarzenia z Madrytu, jeszcze mieli tweety i memy Ligi Mistrzów – za chwilę jednak emocje opadną i znowu wejdziemy w wir meczów, gdzie Pirlo tradycyjnie uderzy z wolnego, a Rakitić jeszcze mocniej wyśrubuje statystykę 15 goli i 17 asyst. Każdy, kto od początku sezonu ogląda Ligę Europy dobrze wie, że i tutaj czai się show.
Tevez, Llorente, Pogba, Vidal, Cardozo, Luizao, Gaitan, Rakitić, Marin, Bacca, Reyes, Vargas, Feghouli, Alcacer i wielu innych. Aktorzy dzisiejszych wydarzeń są już w blokach startowych. W Lizbonie, gdzie Benfika nie przegrywa, czekają na Juventus, który w europejskich pucharach wygłodniał do tego stopnia, że w prasie zaczynają przypominać mu Puchar Intertoto z 1999 roku i finał z Milanem w 2003 roku, kiedy to ostatni raz doszedł do tego etapu rozgrywek. La Gazzetta dello Sport pisze: postawcie na obronę, rewanż macie u siebie. Słynny Dino Zoff dodaje: musimy wygrać, bo mamy lepszych piłkarzy, a Portugalczycy tłumaczą to wszystko w swoich mediach i tylko się uśmiechają.
Jorge Jesus stworzył drużynę, która ostatnio praktycznie się nie myli. Wygrywa wszystko tak jakby w głowie wciąż miała ostatni sezon, kiedy w finale Ligi Europy gola straciła w doliczonym czasie gry, a w finale Pucharu Portugalii zwycięstwo wypuściła w samej końcówce, puszczając dwie bramki w dwie minuty. Jeśli do tego dodamy przegrany w lidze wyścig z Porto – wyłoni się nam drużyna żądna zemsty, pragnąca za wszelkąÂ cenę odzyskać to, co stracone. Dzisiaj będzie musiała poradzić sobie bez kontuzjowanych Silvio i Eduardo Salvio, ale to i tak mały problem przy tym, z czym zmaga się Juventus. W środę z drużyną nie trenował Arturo Vidal. Podobno zabraknąć może go nawet na ławce. Wątpliwy jest też występ Teveza, którego miałby zastąpić Vucinić. – Nieważne, w jakim składzie zagramy, musimy wyjechać z Lizbony z korzystnym wynikiem. Mamy w składzie piłkarzy, którzy w Europie nigdy nic nie wygrali. Juventus jest głodny pucharowych triumfów – mówi Claudio Marchisio.
W drugim meczu najwięcej mówi się o Unaiu Emerym, który cztery lata spędził w Valencii, a teraz prowadzi Sevillę i mówi: „jestem w stu procentach sevillistą”. To pojedynek dwóch drużyn, które w drodze do półfinału wielokrotnie pokazywały charakter: Sevilla odwracała losy meczu z Betisem, Valencia dokonała niemożliwego z Bazyleą, kiedy w pierwszym spotkaniu przegrała 0:3, by za chwilę wygrać 5:0. Dzisiaj łatwo nie będzie: Estadio Ramon Sanchez-Pizjuan to jeden ze stadionów, gdzie Nietoperzom po prostu nie idzie. Ostatni raz wygrali tutaj w 2004 roku, czyli wtedy, gdy po boisku biegali Mista, Vicente albo Miguel Angel Angulo…