Eustachy Rylski, taki pisarz, wyznał właśnie, iż nie da się w Polsce być zawodowym pisarzem. Mianowicie, aby utrzymać rodzinę, należałoby rok w rok pisać bestseller i sprzedawać go w ilości 75 tysięcy sztuk. Wtedy może wystarczyć na życie. Jak się domyślacie, jest to absurdalne i niemożliwe. No więc Eustachy zaproponował, by literaci od razu poszukali sobie pożyteczniejszych zajęć, a pisanie zaczęli traktować jako hobby. Oczywiście, sama idea niezbyt mnie interesuje ale… jej podobieństwo. Otóż tak samo dokładnie jest z trenerami piłki nożnej.
Nie wiem dokładnie, ilu ich w Polsce wyszkoliliśmy, na tym w miarę przyzwoitym poziomie, ale przyjmijmy, iż około tysiąca. Natomiast miejsc pracy pozwalających na godne życie, a nie wegetację, jest nie więcej niż pięćdziesiąt. Mam na myśli godne życie, czyli zarobki minimalne koło 10 tysięcy, a nie wegetację na poziomie 1 tysiąca.
Z tym zjawiskiem nadprodukcji nie uporamy się już nigdy, chyba że… ograniczy się dostęp do tego niewątpliwie przyjemnego zawodu (według angielskiej teorii wygodnego od poniedziałku do piątku – kłopoty zaczynają się dopiero w sobotę). Otóż albo, jak w średniowieczu, ustalać się będzie, ilu może być w mieście bednarzy i kowali, tak ustalić trzeba, ilu potrzeba nam trenerów, aby nie byli nimi jedynie z nazwy, psuli rynek i rangę zawodu. I niecnie dorabiali – a to poprzez konszachty z menedżerami, rodzicami, zawodnikami. Mówiąc wprost – by dawali i brali łapówki, zamiast zajmować się tym, do czego są powołani – trenowaniem.
Ta armia robotnych i bezrobotnych, wymieniająca się czasem miejscami, nie do końca zdająca sobie sprawę czemu ich biorą i czemu zwalniają, czemu przypominają i dlaczego zapominają, zaludnia co weekend stadiony w całej Polsce, w nadziei iż ktoś dostrzeże, zazwyczaj marnuje pieniądze na bilety kolejowe czy benzynę.
Ba, usiłują zajmować się dziennikarstwem za złotówki, zabierając resztki miejsc pracy dziennikarzom prawdziwszym nieco, ograbiając ich z ostatnich groszy.
To szarańcza puszczona na pole i zjadająca wszystkie plony. Bo że nie są to ani mrówki pracowite lub pszczółki – wiadomo. Nie bez powodu każdy piłkarz w Polsce ma przynajmniej dwa dni wolne. Bo trener jest zmęczony, piłkarz dobry chciałby pracować na okrągło.
Gdyby zastosować wykładnię Eustachego – trenerzy winni poszukać innej pracy, stałej. W wydziale sportu w magistracie, na taryfie, przy przewozie mebli, w sklepie. Nie wiem czemu, ale imponował mi zawsze Jacek Machciński, ten od Wielkiego Widzewa, Bońka itp.), który zamiast wyczekiwać na telefony z coraz bardziej zapadłych wsi, po prostu otworzył sklep z militariami przy Piotrkowskiej.
Czy to tak pięknie patrzeć jak selekcjonerzy kadry imają się coraz dziwniejszych drużyn? Selekcjonerzy, darzeni przez lata szacunkiem zawodowym? Apostel w KSZO Ostrowiec, w drugiej, Łazarek w Narwi Ostrołęka, chyba czwarta, Wujo w Nowym Dworze… Ciekawe gdzie wyląduje Engel. Nie sądzicie chyba, że można sto lat żyć z oszczędności. Nie można.
Do tego my psujemy własny rynek, przyjmując tylu trenerów z zagranicy, teraz Korona, Lechia, Legia, właściwie Wisła, Ruch, w zasadzie Górnik i Śląsk. 7 z 16. Mówiąc wprost, udając światowców, grzebiemy nadzieje własne. I właściwie wszyscy mają to w dupie, włącznie z tymi polskimi trenerami. Przecież skuteczniej od nich walczą o własne prawa nawet dzieci niepełnosprawne.
Zgodnie z Rylskim – czas na inną robotę. Nazywajmy polskich trenerów adekwatnie – hobbystami.
*
O polskiej szczodrości niech stanowi przykład Lechii Gdańsk. Otóż miasto zbudowało za setki milionów piękny stadion, który właśnie wzięła w użytkowanie niemiecka spółka, w zasadzie za drobne. I cytują starą pieśń Młynarskiego Wojtka o wyzysku, zresztą znad morza:
“i mieli na państwowej łajbie pływający, warzywny ogród co prywatny dawał zysk”.
Trener też nie z naszych, zaraz ściągnie się i niemieckich graczy pod hasłem, że lepsi od naszych, i jak nic zgłosić się pozostanie do Ligi Hanzeatyckiej raczej. Polakom zostanie Księstwo Warszawskie. W Wawie młodzież myśli, że to Wawa była, tymczasem Napoleon dokleił i Kraków i Poznań. Ot, czyli trzy najlepsze zespoły Ekstraklasy to nic innego, jak Wielkie Księstwo Warszawskie.
A Szczecin? Kisiel kiedyś napisał: “Do Niemiec nie jeżdżę”.
*
Oj, raz na jakiś czas robi się rozbiór dzielnicowy, ale na szczęście piłka jest ponad. Na przykład spokojnie pogrywa Kastylia z Katalonią (Lebiedź, generale, napisz kiedyś jak dużo w Primera różnych krain i języków, ciekawi mnie i to, kiedy się wszystko rozpadnie). A także – taki Krym z Ukrainą. Tu w jedną stronę walą samoloty czy czołgi i szturmuje się okręty, a tu spokojnie na Ukrainę podążają ekipy z Sewastopola (0:2 we Lwowie) i Symferopola (0:1 w Zaporożu) – w ostatni weekend.
*
Poszedłem na Legia – Lech i tradycyjnie byłem pod wrażeniem, tym razem dobrej gry poznaniaków, no i trybun. Czytam dziś, że klasyk zawiódł. Ha, oglądałem ostatnio wszystkie filmy nagrodzone Oskarami i do nich nominowane, z nudów. I szczerze – żaden się nie nadawał, żeby zaprosić dziewczynę. Co innego Legia – ślicznych dziewczyn zatrzęsienie, wszystkie młode (jak mówię – nie skażone komunizmem, zatem urodzone po czerwcu 89).
Jeden z tych obrazków reklamował się udziałem Scarlett Johansson. Zjawiskowa, poszedłem zobaczyć. Hm, jak się okazało, zostałem wrobiony, bo dała tylko głos.
To tak jakbym poszedł na Legię, a Radović zamiast grać, to by się zabawił w Hadaja.
Stanowczo nawołuję, szanujmy to, co mamy własnego! Kluby, trenerów i zawodników.
Bo Radović nasz. Ten dzieciaczek, z którym biegał pod Ł»yletę – też Polak!
*
A w Anglii zanosi się na triumf Liverpoolu. A właściwie Suareza z Gerrardem. Fajnie się ogląda, jak dwóch zawodników ogrywa każdych jedenastu. Jest to możliwe w piłce tylko.
*
Liga Narodów powstała (była po I wojnie też, Gdańsk nam przyznała jako Wolne miasto, choć mieliśmy tam ledwie 10 procent ludności). Ale ta Liga coś mi źle pachnie, strąci nas do jakiejś trzeciej ligi, pozbawi dobrych meczów, zostawiając jedynie jakąś zanętę w formie awansów, nierealnych jak zwykle, i ponoć 20 milionów euro z praw telewizyjnych.
Kolega pracujący dla UEFA spytał mnie na Legii, mądrze: Polska dostaje dwadzieścia, ale czemu nikt nie pyta, ile dostaną na przykład Niemcy? Czemu nikt nie napisze, że zamiast zacierać dysproporcje, o czym się propagandowo mówi, realnie te różnice dramatycznie się pogłębią?
No więc ja piszę. Te dwie dyszki na pewno wystarczą na pensje i samoloty, na kolacje, ale – panowie działacze – za tyle nie kupi się dziś ani jednego przyzwoitego zawodnika!!!
Nie chcę twierdzić, że sprzedajemy się za frytki, ale tak mi pachnie właśnie mcdonaldsem.
*
Młody kolega, chcąc obrazić Bońka, nazwał go cynikiem. Protestuję, cynicy to mądrzy ludzie byli, że wspomnę Sokratesa, Diogenesa i siebie. Jedyna wada, niestety, jak zwierzęta niestety, wypróżniali się na podwórzu… No, ale i wtedy pewnie kible publiczne strasznie waliły starym moczem.
W każdym razie jeśli Boniek to cynik faktyczny, to tylko pogratulować. Bo zawsze warto myśleć po swojemu – nie tak jak wszyscy.
No, tylko wtedy jest to właśnie Myślenie.