Od piłkarskiego Hogwartu po sam szczyt świata. Thierry Henry, jakiego nie znacie

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2014, 15:56 • 5 min czytania

Biografie piłkarzy. Nie macie wrażenia, że generalnie da się podzielić je na takie, które czyta się jednym tchem oraz te, które czyta się równie pasjonująco co gazetę z Kauflanda? Ostatnie lata przyniosły prawdziwy boom na spisywanie losów herosów murawy, oferując nam kilka pozycji niezłych, ale i także morze banałów. Zapomnijcie o fascynujących jak 1273 odcinek „M jak miłość” losach boskiego Cristiano lub Messiego – to jedynie sztampowe opowiastki dla dzieci z podstawówki. Można by je czytać młodym adeptom futbolu prze snem jako mobilizujące historyjki, chwalące etos ciężkiej pracy i realizowanie marzeń dzień po dniu.Jeśli chodzi o spisane losy gwiazd zachodniego futbolu, niedoścignionym wzorem była autobiografia Zlatana Ibrahimovicia. Taka jak on – dzika, porywcza, nieokrzesana. Szczera do bólu, fascynująca, ukazująca nam pewne drugie dno – obraz człowieka wymykającego się utartym schematom, zaskakującego nas z każdą następną stronicą. I to zaskakującego podwójnie, zarówno pod względem emocjonalnego ekshibicjonizmu, jak i pasji z jaką Szwed o bałkańskich korzeniach opowiadał o swoich losach, pasjach, demonach dręczących jego duszę. Wysoko w tej hierarchii plasuje się także książka Phillipe’a Auclaira „Thierry Henry. Samotność na szczycie”. I tak jak opowieść Zlatana pokazała nam obraz człowieka reagującego agresją na otaczający go świat, tak losy Henry’ego to próba rozgryzienia francuskiego napastnika, który jawi się nam jako najszczęśliwszy facet na ziemi. Ale to tylko lakierowana fasada, zbroja, za jaką schował się Titi. Dlaczego? Z pozoru nic mu nie brakuje – bogaty, sławny, mistrz świata i Europy, legenda Arsenalu.

Od piłkarskiego Hogwartu po sam szczyt świata. Thierry Henry, jakiego nie znacie
Reklama

Powodów tych jest wiele, ale Auclair w swoim dziele nie stara nam się na siłę niczego wciskać, czytelnik wnioski musi wyciągnąć już sam. Niczym cezar na arenie – podnieść kciuk w górę, lub skazać przeciwnika na śmierć. Philippe Auclair prywatnie jest fanem Arsenalu, dlatego może dziwić pewna szczerość i autentyczność, z jaką opisuje swojego idola (?), a na pewno najlepszego piłkarza w dziejach ukochanego przez siebie klubu. Francuz robi to jednak szczerze, nie ma tutaj miejsca na bałwochwalcze opisy, wybielane hagiografie świętych czy banialuki snute przez różowe okulary. Ukazuje on nam obraz Henry’ego, jakiego byśmy się nawet nie domyślali – człowieka tak skomplikowanego i złożonego, jak multikulturowe przedmieścia Paryża, na których wychował się młody Thierry.

Auclaire dotarł do wielu rozmówców oraz materiałów, samemu nie stroniąc od niejednoznacznego obrazu piłkarza. Autor przeważnie stara się jednak być chłodny i powściągliwy, daje nam przestrzeń na własne przemyślenia. Możemy wyciągnąć z nich oblicze Henry’ego zarówno w wersji cukierkowej, jak i jego totalne przeciwieństwo – ciemną stronę mocy Thierry’ego. Nie będziemy zdradzać fabuły, ale w kilku fragmentach czytelnik może poczuć się mocno zaskoczony – nie takiego człowieka widzieliśmy wcześniej, podziwiając jego nieprawdopodobne gole dla Arsenalu. Kluczem do zrozumienia Henry’ego wydaje się jego dzieciństwo – owładnięty żądzą sukcesu ojciec piłkarza, wiecznie go ganiący i mobilizujący do jeszcze cięższej pracy. Na drugim końcu szali leży miejsce, w którym mały Thierry się wychował – nie tylko przedmieścia, ale i akademia Clairefontaine, która jest kuźnią piłkarskich młodych talentów we Francji.

Reklama

Kliknij tutaj, aby kupić książkę >>

Ten swoisty Hogwart dla najzdolniejszych młodych czarodziejów futbolu był nie tylko nobilitacją, gdzie ściśle przeprowadzana selekcja przyjmowała jedynie największe perły we Francji. Akademia Clairefontaine to była szkoła życia, ciągła walka o możliwość rozwijania się, parcia naprzód. Henry jawi nam się jako nieustający paradoks – z jednej strony jest wiecznie wyluzowany, miły i uśmiechnięty, ale na rewersie tej monety mamy przeświadczenie o własnej wielkości, nie znoszące jakiegokolwiek znaku sprzeciwu. To także wyjawia nam Auclaire w swojej książce, pokazując jak bardzo Thierry Henry jest samotny, i to mimo iż dotarł na sam szczyt piłkarskiego łańcucha.

Wszyscy „przyjaciele” piłkarza mówią o nim z pewną rezerwą, wahaniem. Tak jakby naprawdę czuli, że pomiędzy nimi i Titim istnieje pewna ściana, za którą ukrywa się Henry. Sam Auclaire także potwierdza ten fakt, dając nam jasno do zrozumienia, że w świecie futbolu Thierry nie ma ani jednego prawdziwego przyjaciela. To chwiejący się dom z kart, a Henry od zawsze był skomplikowany. Oto w jaki sposób opisuje go Auclair: -Portret Henry’ego, który usiłuję namalować, nie jest barwiony pochlebstwem, będą momenty, kiedy z trudnością przyjdzie Wam czuć sympatię do niego (tak jak i mnie)…

Co urzeka nas w tej książce, to język jakim jest ona napisana. Philippe Auclair odwalił kawał świetnej roboty, całość czyta się płynnie, uderza ilość anegdot oraz skojarzenia kulturowe autora – widać w nich dużą wiedzę i klasę piszącego. Największą siłą tej pozycji jest jednak ta niejednoznaczność samego Henry’ego. Im bardziej się do niego zbliżamy, praktycznie łapiąc go już za rękę, ten znów nam ucieka, wymykając się schematom. To taki paradoks – im bardziej Thierry obudowuje się na zewnątrz wiecznym uśmiechem i luzem, tym jeszcze bardziej jest delikatny w środku, schowany za podwójną lub potrójną gardą. Piłkarz od małego nauczył się, jak ukrywać swoje emocje, jak grać na uczuciach rozmówców, być w pewnym sensie manipulatorem.

Auclair ukazuje nam dlaczego według niego tak się dzieje i jak bardzo skomplikowaną konstrukcją jest ta ikona współczesnego futbolu. Autor nie wybiela piłkarza, pokazuje zarówno jego dobre, jak i złe strony i robi to w sposób bardzo obiektywny. Poznajcie zatem Henry’ego, jakiego wcześniej nie znaliście. A o niezwykłości tej książki niech świadczy fragment, który zostawiliśmy na koniec: – (…) Henry stanowił zupełnie inny problem. Prawie przez cały czas pisania relacji z jego życia, czułem, jakbym miał do czynienia z serią przygotowanych ról: publiczny wizerunek Thierry’ego był gładki jak powierzchnia lustra. Nieważne ile kamyczków wrzucałem do tej tafli spokojnego jeziora, zmarszczki na powierzchni szybko zanikały…

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama