Dziesięć pamiętnych momentów Premier League oczami casuals

redakcja

Autor:redakcja

27 lutego 2014, 14:53 • 6 min czytania

Nieczęsto inspirujemy się twórczością fanpage`ów facebookowych, większość z nich jest wtórna, mało kreatywna i dość nachalna. Tym razem jednak uznaliśmy, że warto nieco rozwinąć pomysł chłopaków z jednego z naszych ulubionych profili facebookowych, Polish Football Casuals – miejsca, w którym krzyżują się moda, piłka nożna oraz szeroko pojęta kultura casuals. Administratorzy wspomnianego fanpage`a to znawcy brytyjskiej sceny kibicowskiej, eksperci od kibicowskich ciuchów i prawdziwe autorytety w kwestii wszystkiego, co kojarzy się z hasłem „casual”. Wczoraj odpalili konkurs, w którym chcą wybrać najciekawszy moment z angielskiej Ekstraklasy.
W tym celu wyselekcjonowali dziesięć swoich propozycji i właśnie tutaj postanowiliśmy nieco rozwinąć ich ideę. Przejrzeliśmy bowiem galerię zdjęć PFC i postanowiliśmy przypomnieć również wam, dziesięć wydarzeń, które do dziś żyją w pamięci brytyjskich kibiców – niektóre trafiając jednocześnie na wlepki, koszulki i inne klubowe gadżety, o wytworach pop-kultury nie wspominając. Bez przedłużania – pamiętna dycha oczami casuals.

Dziesięć pamiętnych momentów Premier League oczami casuals
Reklama

1. Paolo Di Canio, West Ham United – Everton, 2000

Legendarny gest fair-play, który mocno poprawił zepsuty wizerunek walecznego Włocha. Po latach zadym (między innymi „pobicie” sędziego, będzie o tym niżej), faszystowskich gestów i wypowiedzi, Di Canio miał opinię zabijaki, którą zresztą jedynie potęgowała jego aparycja i styl, o tatuażach nie wspominając. Wbrew opiniom ekspertów medialnych, od Di Canio nigdy nie odwracali się kibice, czy koledzy z zespołu, wielokrotnie przekonując, że ten twardziel ma naprawdę złote serce. Końcówka meczu z Evertonem jedynie to potwierdziła. Zamiast zdobycia zwycięskiego gola, złapanie piłki w dłonie, by Paulowi Gerrardowi, bramkarzowi zespołu z Liverpoolu, udzielono niezbędnej pomocy medycznej. Efekt? Wkurzenie całego zespołu, szacunek wszystkich kibiców i nagroda fair-play od FIFA w 2001 roku.

Reklama

2. Robbie Fowler, Everton – Liverpool, 1999

By dobrze zrozumieć ten gest i tę cieszynkę, należy się cofnąć praktycznie do połowy szalonych lat dziewięćdziesiątych, gdy do zespołu z Liverpoolu przylgnęła łatka „Spice Boys”, będąca nawiązaniem do popularnego zespołu „Spice Girls”. Fowler, McManaman, Ruddock, Redknapp – młodzi, piękni, popularni i dalecy od ascetycznego stylu życia. Imprezy, samochody, orgie, słabe występy na boisku, chamskie faule i ordynarne wypowiedzi dla prasy. Tak wyglądał zespół Liverpoolu w czasach, gdy „football wracał do domu” w ramach Euro 1996.

Po pewnym czasie do całej listy zarzutów wobec piłkarzy Liverpoolu coraz częściej dopisywano narkotyki. Fowler zabrał głos w charakterystyczny dla tamtego Liverpoolu sposób. W derbowym spotkaniu, tuż przed kibicami Evertonu, którzy najczęściej zarzucali mu wciąganie kokainy, postanowił zorganizować krótki happening.

Wciąganie linii końcowej kosztowało Fowlera… 60 tysięcy funtów kary od Liverpoolu oraz cztery mecze zawieszenia od angielskiej federacji. Ciekawe były tłumaczenia Liverpoolu, który walczył o anulowanie kary zawieszenia. Gerard Houllier tłumaczył, że Fowler tak naprawdę pokazywał gest „pożerania trawy”, którego nauczył go Rigobert Song…

3. Eric Cantona, Crystal Palace – Manchester United, 1995

Gdy Manchester United kilka dni temu przygotowywał się do meczu z Crystal Palace, kibice ze Stretford End, „fanatycznej” trybuny United, zapowiadali że pojadą do Londynu w maskach Erika Cantony. Motyw latającego ze stopą w górze zawodnika co i rusz przewija się na koszulkach czy gadżetach, a sam Cantona równie często jak za sprawą wspaniałych goli, jest wspominany właśnie jako chuligan, który znokautował jednego z kibiców.

Wracając jeszcze do masek Cantony – przez brytyjską prasę i Internet przetoczyła się dyskusja, czy tego typu żarty są na miejscu. Zachowanie Cantony zapoczątkowało bowiem nienawiść między kibicami Crystal Palace i Manchesteru United, która podczas burd po jednym z meczów zakończyła się śmiercią jednego z fanów londyńskiego klubu. Dla tych ostatnich Cantona wciąż jest więc wrogiem numer jeden, nie tylko z uwagi na atak karateki podczas pamiętnego spotkania w 1995 roku.

4. Paolo Di Canio, Arsenal – Sheffield Wednesday, 1998

Sędzia Paul Alcock już zawsze będzie znany jako ten pocieszny facet w czarnej koszuli, który może symbolizować nieudolność arbitrów. Wszystko przez niezastąpionego Paolo Di Canio, który – jak to on – najpierw rozdał kuksańce wszystkim zawodnikom Arsenalu i kilku kolegom z drużyny, a na koniec popchnął arbitra. No i Alcock leciał… Leciał… Leciał… I w końcu wylądował. Jedna z tych scen, które mają stałe miejsce w każdej kompilacji z sędziowskimi wpadkami.

5. Chłopak z Chelsea, Chelsea – Liverpool, 2006

Na tle pozostałych pozycji dość słabe, ale mimo to fajnie oddające klimat angielskiego futbolu, w którym już małe chrabąszcze są wychowywane w kulcie uwielbienia konkretnych barw. Tutaj niebieski dzieciak z Chelsea kontra Steven Gerrard.

6. Lee Bowyer i Kieron Dyer, Newcastle – Aston Villa, 2005

Klasyka gatunku. Lee Bowyer już wcześniej miewał różnego rodzaju odpały – a to zamieszanie w burdę z udziałem latających krzeseł, a to zarzuty o rasistowskie odzywki do Azjatów, kilka miesięcy zawieszenia po wykryciu w jego organizmie THC, do tego różnej maści kary od klubów czy federacji. Poza tymi osiągnięciami, był również kilkakrotnie gościem sądów, znał doskonale procedury obowiązujące podczas policyjnego zatrzymania, nieobce były dla niego nocne kluby oraz bijatyki.

Najbardziej jednak w pamięć wrył się jego sparing nie w którymś z londyńskich klubów czy restauracji, ale na boisku, podczas spotkania Newcastle – Aston Villa. Bowyer skrzyżował rękawice z Dyerem i nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego (bójki zdarzają się przecież nawet w ugrzecznionej Hiszpanii), gdyby nie fakt, że obaj panowie… grali wówczas w jednym zespole.

O rozpoczęcie bójki oskarżono Bowyera, który musiał zapłacić 30 tysięcy funtów angielskiej federacji, sześć tygodniówek swojemu klubowi, 600 funtów grzywny wymierzonej przez sąd oraz okrągły 1000 funtów wyrównania kosztów sądowych. Ale wieczne miejsce w historii Premier League jest przecież bezcenne…

7. Mario Balotelli, Manchester United – Manchester City, 2011

Jedna z najsłynniejszych cieszynek ostatnich lat. Mario Balotelli, cudowny dzieciak z dość oryginalnymi pomysłami. Wiecznie na czołówkach gazet, czasem jako genialny napastnik, czasem jako ekscentryczny milioner. Pytanie do całego futbolowego świata, które „Balo” umieścił na swojej koszulce stało się kultowe, a liczne parafrazy do dziś wracają przy kolejnych głośnych występach włoskiego piłkarza. Why always him? Ano choćby za sprawą tak spektakularnych gestów…

8. Pepe Reina, Sunderland – Liverpool, 2009

Kibice angielscy rzadko bombardują murawę jakimikolwiek przedmiotami, nie przypominamy sobie, by wzorem Serbów wrzucali na boisko race czy stroboskopy (zdarzały się chyba jedynie świece dymne), ale gdy już decydują się wpuścić na boisko coś swojego – robią to wyjątkowo spektakularnie. Ofiarą padł Pepe Reina.

9. Luis Suarez, Liverpool – Chelsea, 2013

Sprawa jest na tyle świeża, że nie warto się o niej rozpisywać. Luis Suarez, który mógłby zaśpiewać jedną z pieśni angielskich casuals: „let`s go fucking mental”.

I jeszcze pieśń opiewająca wyczyn urugwajskiego snajpera…

10. Roy Keane, Manchester United – Manchester City, 2001

Historia o podrażnionej dumie, zaciętości i zaciekłości oraz zemście podanej w najlepszy możliwy sposób – na zimno. Roy Keane, który trzy i pół roku czekał na możliwość odegrania się na Alfie-Inge Halandzie. Za co chciał się mścić? Zawodnik Leeds zasugerował, że Keane położył się w polu karnym chcąc wymusić „jedenastkę”, podczas gdy legendarny pomocnik United naprawdę doznał poważnej kontuzji – urazu więzadeł krzyżowych, które wyłączyły go na pokaźną część sezonu 1997/98. Po kilkunastu miesiącach zagryzania warg, Keane spotykając Halanda w derbach Manchesteru, po prostu zakończył mu karierę.

Haland z powodów zdrowotnych musiał skończyć z futbolem, Keane dostał pięć meczów zawieszenia i 150 tysięcy funtów kary. Oraz dozgonną satysfakcję i szacunek zabijaków, przy jednoczesnym oburzeniu i zażenowaniu dziesiątek tysięcy sympatyków piłkarskich, nie tylko tych związanych z Manchesterem City. Czytając jego wspomnienia – chyba nie żałuje.

***

Tyle. Esencja tej szalonej ligi. I jednocześnie miód na serca jej fanów po czarnej serii w europejskich pucharach – nawet jeśli kiedyś trzeba będzie uczciwie przyznać, że najlepsza jest bezdyskusyjnie hiszpańska La Liga – angielska na zawsze pozostanie tą najbardziej charakterystyczną.

Aha, jeśli chcecie wziąć udział w tym konkursie Polish Football Casuals – „polubcie” jedno ze zdjęć w tej galerii.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama