Marzysz o poważnej karierze? Grasz w lokalnym klubie z nadzieją, że kiedyś, może trochę przypadkiem, szczęście się jednak do ciebie uśmiechnie? A może dokładnie na odwrót, dawno pozbyłeś się złudzeń, że ktoś cię kiedykolwiek wypatrzy i traktujesz dziś piłkę wyłącznie jak hobby? Zrozumiałeś, że skauci poważnych klubów w takie miejsca jak twoje po prostu nie mają w zwyczaju zaglądać? Brutalne, ale prawdziwe? Możliwe. Ale to nadal nie znaczy, że sprawa jest ostatecznie przegrana. Pomyśl o projekcie Laboratorium Pro – Piłkarski Diament. Weź sprawy w swoje ręce. Może to pierwsza i ostatnia okazja, by twoje umiejętności ocenili ludzie, którzy naprawdę mają o tym pojęcie. Czeka 50 tysięcy złotych i profesjonalny kontrakt z wolnym miejscem na twoje nazwisko.
Brzmi jak ulotka reklamowa, którą ktoś od czasu do czasu wciska wam na parkingu za wycieraczkę? Ok, tylko, że zza wycieraczki jeszcze nikt nie wyciągnął gotowego pomysłu na życie. Ta reklama to szansa. Szansa na prawdziwą piłkarską karierę, wykreowaną dzięki własnym umiejętnościom i odrobinie szczęścia w czasie castingów. – Szansa na pokazanie się dla wielu chłopaków. Świetne uzupełnienie skautingu. Cieszę się, że znalazły się osoby, które wymyśliły coś takiego i zorganizowały całą akcję – mówi Andrzej Juskowiak, który będzie szefem jury w projekcie, którego pomysłodawcami są Paweł Ziętara i Piotr Laboga, twórcy programy Laboratorium Pro w Canal+ Sport.
– Mam nadzieję, że zgłoszą się zawodnicy, którzy nas wszystkich zachwycą. Tacy, którzy od razu będą rzucać się w oczy i wyróżniać potencjałem. A w perspektywie czasu staną się wzmocnieniem konkretnej drużyny. Triumfator może też liczyć na sporą popularność – nie ma wątpliwości Juskowiak.
Brzmi dobrze, ale ciągle nie wiadomo o co dokładnie chodzi?
Już tłumaczymy. Piłkarski Diament to program z cyklu „talent show”, w którym mogą wziąć udział – uwaga, bo to sprawa kluczowa – piłkarze-amatorzy lub półprofesjonaliści występujący w niższych ligach. Warunkiem koniecznym jest, by mieli ukończone przynajmniej 18 lat i nie więcej niż 24.
Na świecie miały już miejsce podobne projekty. Wiosną minionego roku chociażby Szwedzi poszukiwali amatora, który dzięki triumfowi w programie podpisze kontrakt z Elfsborgiem. Natomiast w Polsce to absolutna nowość. Twórcy Piłkarskiego Diamentu przecierają szlaki, ciągle nie mając pewności, co przyniesie przyszłość. Ale jednego mogą być pewni – ich inicjatywa przyciągnie zainteresowanie kibiców i mediów, a zwycięzca programu szybko przestanie być anonimem w świecie zawodowego futbolu.
W skład jury wejdą cztery osoby. Z jednej strony będą to ludzie, którzy sami doświadczyli, cytując Smudę, jak pachną skarpetki w piłkarskiej szatni – były reprezentant Polski Andrzej Juskowiak oraz trener pracujący w przeszłości z młodzieżowymi kadrami Polski – Andrzej Zamilski. Z drugiej strony kandydatów oceniać będą ekspert w dziedzinie psychologii sportu Paweł Habrat oraz szef redakcji sportowej Canal+ Tomasz Smokowski. W czwórkę, jak przekonuje Zamilski, poszukają nie tylko gotowych piłkarzy, ale i potencjału, który w niedługiej przyszłości może okazać się wystarczający w realiach zawodowej piłki.
– Nie chodzi o to, żeby tu i teraz powiedzieć już o kimś, że jest wielkim piłkarzem. Ważniejsze jest, aby przewidzieć, że za kilka sezonów to może być dobry piłkarz. Najlepszym przykładem jest Robert Lewandowski, który był powoływany do kadry na konsultacje juniorskie swojego rocznika i… nie łapał się. Powoływałem go ja, powoływał go Radosław Mroczkowski, a „Lewy” tymczasem zadebiutował dopiero w reprezentacji młodzieżowej przeciwko Anglikom – przypomina Zamilski.
Jak dostać się do programu?
Jedyną drogą są eliminacje. Ich pierwsza faza odbędzie się w sześciu miastach. I co ciekawe, wcale nie będą to Warszawa, Kraków, Gdańsk, Poznań czy Wrocław. Nie. Aby spróbować swoich sił należy wybrać się do Białegostoku, Tarnowa, Lublina, Ostrowa Wielkopolskiego, Grudziądza lub Koszalina.
Dlaczego akurat w te miejsca?
Specjalnie wybrano mniejsze ośrodki, aby dać szansę osobom, które mają najbardziej utrudniony dostęp do piłkarskiej kariery. – Właśnie takie miejscowości dostarczają największego narybku – uważają pomysłodawcy projektu. – Szukając więc po wsiach i miasteczkach, wybraliśmy na miejsca eliminacji mniejsze ośrodki. Długo zastanawialiśmy się gdzie zacząć. Analizowaliśmy za i przeciw, by w końcu postawić naszym zdaniem na optymalną szóstkę. Znakomite położenie geograficzne spajające w sobie sieć dróg całego regionu, a także tych z trochę dalszych części Polski pozwala na łatwe dotarcie kandydatów na eliminacje .
Ale uwaga, bo REJESTRACJA TRWA TYLKO DO 5 STYCZNIA!
Aby wysłać zgłoszenie, trzeba wypełnić formularz (kliknij) – lepiej nie zwlekać, bo czasu jest mało – a później już tylko stawić się w odpowiednim miejscu i o konkretnym czasie.
10 stycznia w Lublinie
12 stycznia w Białymstoku
14 stycznia w Tarnowie
17 stycznia w Ostrowie Wlkp.
19 stycznia w Grudziądzu
21 stycznia w Koszalinie.
Eliminacja odbywać się będą nie na trawiastym boisku a w halach sportowych. Z każdego miasta zostanie wyselekcjonowana dziesiątka laureatów pierwszego etapu. W sumie więc do dalszej rywalizacji przejdzie 60 osób. Członkowie jury nie ujawniają na czym będą polegać ich testy, choć Andrzej Juskowiak zdradził nam nieco ze swoich zamiarów. – Na początek selekcji wymyśliłem sobie trzy ćwiczenia, które dadzą mi odpowiedź na pytanie o stan zaawansowania technicznego poszczególnych zawodników. Wbrew pozorom, nie zawsze szybkość będzie decydowała o tym, kto przejdzie do kolejnego etapu. Ważne będzie koordynacja, radzenie sobie z piłką i kilka innych elementów. Chciałbym, żeby mnie ktoś zachwycił. Sporo się meczów naoglądałem, sporo komentowałem, sam grałem w piłkę i byłem trenerem napastników w Lechu Poznań. Posiadam też licencję trenerską UEFA A, pracę dyplomową pisałem o indywidualnym treningu napastników. Mam zatem wszechstronne doświadczenie, na podstawie którego mogę oceniać chłopaków w programie.
Tak, tak, nie zapominajcie, że szukamy NAPASTNIKA. Kogoś, kto będzie potrafił strzelać bramki na ogólnopolskim poziomie, a nie lokalnego rębajłę, który swoją przyszłość widzi na stoperze w B-klasie. Kogoś, kto wierzy w swoje możliwości i wie, że jest w stanie temu podołać. Tym bardziej, że – podpowiadamy – w składzie jury znalazł się psycholog sportu, który z pewnością będzie patrzył na kandydatów pod nieco innym kątem niż pozostali. Chociażby na to, jak radzą sobie ze stresem.
Niech zresztą sam wyjaśni dlaczego…
– Są piłkarze, u których sfera mentalna wpływa na dyspozycję w jednym procencie, a są i tacy, u których ten wpływ szacuje się na dziewięćdziesiąt procent. Z drugiej strony, nawet o ten jeden procent warto powalczyć, bo właśnie on może w każdym meczu zadecydować o końcowym wyniku. Jeśli zawodnicy są świetnie przygotowani fizycznie, technicznie i taktycznie, i tak nie ma żadnej gwarancji, że pokażą to później na boisku. Często mamy przecież do czynienia z tzw. mistrzami treningu, z których niewiele jest pożytku w trakcie meczu – mówi Paweł Habrat. – Projekt Piłkarski Diament jest to znakomita promocja dla całej gałęzi nauki, jaką jest psychologia sportu. Program będzie pokazywał praktyczną stronę tej psychologii, co powinno być atrakcyjne zarówno dla uczestników, jak i obserwatorów – dodaje.
Wracając do samej konstrukcji programu, finałowa sześćdziesiątka wyłoniona w pierwszym etapie, na kolejnym, po przejściu przez sito nowoczesnych maszyn i testów psychologicznych, skurczy się do trzydziestki. Kandydaci będą testowani i eliminowani w warszawskim Instytucie Sportu – na podstawie specjalnie przygotowanych sprawdzianów oraz zaawansowanych testów badających zdrowie, wydolność i granice możliwości fizycznych. Wszystko po to, by wreszcie wyłonić finałową dwudziestkę.
Dokładnie 20 najlepszych osób pojedzie bowiem na obóz do Gniewina. W miejsce, gdzie półtora roku temu trenowali i do mistrzostw Europy przygotowywali się ich triumfatorzy Hiszpanie. Uczestnicy tego etapu Piłkarskiego Diamentu będą biegać po tych samych boiskach, jeść przy tych samych stołach i spać w tych samych pokojach, które wówczas oddano do dyspozycji Casillasowi, Ramosowi, Inieście.
Członkowie jury nie mają wątpliwości, że będzie to ciekawa przygoda dla każdego, kto spróbuje swoich sił z piłką przy nodze, a nawet dla samych organizatorów programu. – Podczas komentowania spotkań mam możliwość zobaczenia powtórki, obejrzenia akcji na zbliżeniu, a tutaj trzeba będzie od razu wyciągnąć od uczestników najlepsze, co mają. Na siłę jednak na pewno nie będę szukał pozytywów, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Celem jest przecież znalezienie kilku utalentowanych, dobrze wyszkolonych technicznie napastników, którzy bez problemu poradzą sobie na boisku. Teraz będę jeszcze bliżej zawodników, ale technicznie wiele się obie funkcje nie różnią. I tu, i tu trzeba oceniać uczestników widowiska – tak o swojej roli w programie mówi Andrzej Juskowiak.
Wygląda na to, że będzie naprawdę ciekawie!
Jeśli macie dosyć śpiewających nastolatek wychodzących co weekend z telewizora, gwiazd tańczących na lodzie, znanych głównie reżyserom, akrobatów na trapezach albo Trybsona zalewającego pałę co weekend w warszawskich klubach, to chyba wreszcie jest dla was dobra wiadomość: powstaje talent show, któremu naprawdę należy przyjrzeć się bliżej. A będzie ku temu okazja, bo program od kwietnia będzie emitowany na antenie Canal+ Sport w ośmiu kolejnych odcinkach.
Czy to nie brzmi dobrze? Niebawem przekonamy się nie o tym, kto ma szansę podpisać umowę z wytwórnią płytową i stać się kolejnym pseudowytworem polskiego showbiznesu. Dowiemy się, kto powalczy o 50 tysięcy złotych i piłkarski kontrakt z pierwszoligową Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Poznamy człowieka, który znikąd nagle trafi GDZIEŚ. W miejsce, gdzie ludzie traktują piłkę jak zawód.
Kim okażą się finaliści programu, ile będą potrafić, a także jak prawdziwa piłkarska rzeczywistość zweryfikuje umiejętności tego, który ostatecznie zwycięży? Będziemy mogli śledzić to od samego startu do mety. Krok po kroku. Kopnięcie po kopnięciu. Zresztąâ€¦ dziś nie wiadomo nawet, gdzie jest owa meta, jak daleko może dojść i jak wiele osiągnąć triumfator całej zabawy. Warto to sprawdzić. Szczególnie w kraju, w którym tyle mówi się o braku systemu szkolenia, braku sieci skautingu i piłkarskich talentach rodzących się na kamieniu, których nikt jednak nie potrafi wyszperać.
Andrzej Zamilski nie ma wątpliwości, że wyjdzie z tego coś naprawdę dużego. Z silnym przekonaniem mówi: – Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, żebyśmy nie wyłowili jakiejś perełki.




