Niewiele klubów Ekstraklasy będzie mogło wiosną liczyć na taką konkurencję na środku obrony jak Lech. Przy dobrych wiatrach Rumak będzie miał tam do dyspozycji Arboledę, Kamińskiego, Wołąkiewicza, Douglasa i młodego Bednarka. W „realu“ sytuacja nie wygląda jednak tak dobrze, bo Arboleda nie dość, że jest elektryczny, to pewnie za moment odejdzie, Douglas to nominalnie świetny lewy obrońca, a Kamiński… Cóż, znacie nasze zdanie. Niewykluczone więc, że jedną z luk wypełni Paulus Arajuuri. Fin, którego Lech zaklepał już na przełomie lipca i sierpnia, a który dopiero teraz będzie do dyspozycji Rumaka. Kim jest? Na co go stać? Jak gra? Jakim jest człowiekiem?
Krótki rzut oka na CV wystarcza, by wyciągnąć prosty wniosek – Arajuuri albo przespał swoją szansę na wybicie się, albo zwyczajnie na to nie zasłużył. Dziś ma już 25 lat, a w zasadzie wszędzie, gdzie grał, napotykał na jakieś problemy. Najpierw nie wywalczył miejsca w Honce, potem występował w rezerwach HJK Helsinki, a na dłużej przebił się dopiero w IFK Mariehamn, wówczas średniaku fińskiej ekstraklasy. Stamtąd wypromował się od szwedzkiego Kalmar, gdzie jednak często narzekał na kontuzje, co – według skandynawskich mediów – może być faktycznym powodem do zmartwień w kontekście jego gry w Lechu. Rzućmy zresztą okiem na dane z Transfermarkt…
Faktycznie, lekko niepokojące. Lekko…
Jeszcze bardziej wymowny jest też fakt, że Arajuuri – jeśli uwierzymy fińskim dziennikarzom – jest po prostu zwyczajnym piłkarzem. Ani szybkim, ani wolnym. Ani świetnym, ani kiepskim. Po prostu niczym nie wyróżniającym się średniakiem, który nie ma nawet stałego miejsca w kiepściutkiej reprezentacji. – Jest solidny i pewny, co na pozycji stopera ma duże znaczenie, ale raczej nie wyrośnie na supergwiazdę. To po prostu dobry zawodnik, którego szczyt możliwości ciężko wskazać – twierdzi dziennikarz z Finlandii, Janne Oivio.
– Preferuje spokojną grę, radzi sobie z presją. Fizycznie też jest przygotowany, ale na pewno nie wybitny i może przegrywać pojedynki z silniejszymi napastnikami. Technicznie też daje sobie radę. Potrafi dobrze podać, ale już dryblingi nie są jego mocną stroną. Prywatnie jest za to niesamowicie sympatycznym gościem, przez co czasem sprawia wrażenie miękkiego, ale na boisku jest już agresywny – dodaje Oivio. – Typowy fiński piłkarz, u którego ciężko wskazać jakieś bardziej rażące braki, ale jeszcze trudniej ocenić, czym tak naprawdę się wyróżnia.
Sam Arajuuri w sierpniowej rozmowie z „Faktem“ porównał się natomiast do Arboledy, podkreślając, że jego zaletami są warunki fizyczne, siła i wygrywanie pojedynków z napastnikami. Oby miał rację, bo Rumak ma już chyba dość łatania dziur na stoperze czym popadnie. Kędziora czy Douglas przydaliby się zdecydowanie gdzie indziej. A Arajuuri? Cóż… Przechodząc do Polski, nie zawiesił sobie poprzeczki najwyżej, więc nie zdziwi nas, jeśli wyrośnie tu na gwiazdę. Opinie naszych kolegów po fachu z Finlandii nie nastrajają jednak zbyt optymistycznie, wiec wolimy pozostać ostrożni. Ale nawet jeśli okaże się solidnym do bólu przeciętniakiem, takim fińskim Stawarczykiem, to i tak dużo.
