Koniec roku to czas różnego rodzaju podsumowań. Nie ukrywamy – trochę już nas mdli od tych wszystkich płaczów i narzekań, które płyną z każdej możliwej strony. Jeśli realnie spojrzeć na możliwości polskich piłkarzy – miniony rok nie był jakoś szczególnie rozczarowujący. Był taki, jak każdy inny – ani lepszy, ani gorszy. Zwyczajny. Wiele osób próbuje na siłę doszukać się jakichś optymistycznych akcentów. Jeżeli w temacie pozytywów wymienia się mistrzostwo Europy U-17 kobiet, to sami zastanawiamy się, czy to jeszcze sukces, czy jednak kolejna porażka. Dla niektórych natomiast światełkiem w tunelu była postawa polskiej młodzieżówki U-21, i naprawdę bardzo chcielibyśmy się z tym zgodzić. Jednak im bliżej przyglądamy się podopiecznym Marcina Dorny, tym więcej mamy wątpliwości, czy w ogóle można tu mówić o jakimkolwiek sukcesie.
Przede wszystkim na drodze do Mistrzostw Europy znajdują się mecze barażowe, w których rywale mogą być zdecydowanie bardziej wymagający. A przecież Polacy swoją dotychczasową grą wcale nie zapewnili sobie wyjścia z grupy. Przy niekorzystnym układzie pozostałych meczów, porażka 0:2 w Grecji może oznaczać trzecie miejsce w tabeli, czyli przegrane eliminacje. Dodajmy, że taki wynik w ostatnim meczu kwalifikacji jest całkiem prawdopodobny – Polacy jak dotąd przegrali wszystkie poważne wyjazdowe mecze w grupie. Na całość cień rzuca wrześniowa kompromitacja w meczu towarzyskim w Melgaço, gdzie Portugalczycy przejechali się po naszych, wbijając aż 6 goli. Teoretycznie była to kadra U-23, ale jeśli rzucicie okiem na skład, praktycznie cała jedenastka to podstawowy skład Dorny.
Rozumiemy, że to nie wyniki młodzieżówki najbardziej pobudzają piłkarskich ekspertów. Wszyscy podkreślają, że kadra U-21 to bezpośrednie zaplecze pierwszej drużyny i jej prawdziwą rolą jest przygotowanie piłkarzy do gry w dorosłej reprezentacji. W przedostatnim Cafe Futbol Wojciech Kowalczyk dał się ponieść fali entuzjazmu i rozrysował Adamowi Nawałce drużynę opartą na piłkarzach Dorny. Coraz częściej słyszy się też o zabójczym duecie napastników Lewandowski-Milik. Problem w tym, że to nie młodzieżówka przygotowuje piłkarzy do pierwszej reprezentacji, tylko regularna gra w klubie.
Postanowiliśmy przyjrzeć się 16 najgłośniejszym nazwiskom kadry U-21. Sprawdziliśmy liczbę minut, jaką dany piłkarz rozegrał w tym sezonie w klubie oraz odnieśliśmy się do maksymalnego czasu, jaki można było spędzić na boisku. Wyniki są zastraszające. Tylko Chrapek, Kamiński, Furman i Bereszyński (ledwo) wykorzystali więcej niż połowę dostępnych minut. Rozumiemy, że w tak młodym wieku niełatwo jest odnaleźć się za granicą, rozumiemy kontuzje i spadki formy – ale żeby naszych jedenastu najzdolniejszych piłkarzy przez co najmniej 70% czasu gniło na ławce rezerwowych? Jednym słowem – dramat.
Chrapek – 86%
Kamiński – 76%
Furman – 62%
Bereszyński – 51%
Linetty – 36%
Ł»yro – 30%
Szumski – 29%
Wszołek – 26%
Milik – 21%
Pawłowski – 19%
Kędziora – 19%
Przybyłko – 15%
Zieliński – 6%
Wolski – 4%
Michalski – 1%
Stępiński – 0%
Na pierwszy rzut oka widać, gdzie zaczynają się ligowcy, a gdzie tzw. „stranieri“. Cała tę „hierarchię“ zaburza tylko kontuzjowany Kędziora, natomiast Mechelen, Norymberga czy Kolonia to na razie za wysoka półka dla tak wychwalanego kwiatu polskiej młodzieży.
Fot. FotoPyK