Jak co wtorek: Krzysztof Stanowski

redakcja

Autor:redakcja

31 grudnia 2013, 00:03 • 12 min czytania

W życiu bym się nie spodziewał, że będę adwokatem Radosława Osucha, właściciela Zawiszy Bydgoszcz, ale najwidoczniej taka moja rola, teraz już zostanę na amen sklasyfikowany jako jego przydupas, z czym przyjdzie mi żyć. Trudno, nie takie łatki już mi przyklejano. W każdym razie, przeczytałem w „Przeglądzie Sportowym” mocno reklamowany artykuł, w którym pokazano „kulisy działalności właściciela Zawiszy Bydgoszcz”. Zastanawiam się – dziennikarstwo śledcze czy dziennikarstwo śmieszne? Mnóstwo słów, ale ile tak naprawdę treści? Forma przytłacza – bryła tekstu, a w takiej bryle niby musi być mocne przesłanie. Niby.
Przeczytałem. Długie, sprawnie napisane, ale… co zostanie po wyciśnięciu wody? Jakie konkretnie zarzuty? Ł»e dwójce dzieci nie pozwolono trenować w Zawiszy ze względu na konflikt z rodzicami – przyznaję, podłe. Ale co dalej? Dalej jest wydmuszka. A może nawet nie wydmuszka, bo wydmuszka jest pusta, a tu mamy zbiór niedomówień i przekłamań. Po kolei… Proszę wszystkich o skupienie, bo tylko wtedy będziemy mogli merytorycznie podyskutować w komentarzach, na co liczę.

Jak co wtorek: Krzysztof Stanowski
Reklama

„PS” stawia następujące zarzuty:

1. Osuch nie dopłaca zbyt dużo do klubu z własnej kieszeni.
2. Otoczył się swoimi ludźmi – żoną i synem.
3. Kupił klub tanio i nie zapłacił rat w terminie (ale zapłacił)
4. W dużej mierze funkcjonowanie klubu finansuje miasto
5. W wywiadach kłamał na temat odpraw dla piłkarzy

Reklama

Jeśli jestem w błędzie, to ktoś mnie może z niego wyprowadzić, ale Osuch kupił klub po cenie, jakiej zażądało miasto. Nikt inny kupić klubu nie chciał, nie doszło do żadnej burzliwej licytacji. Jeśli ja kupię tanio wystawiony na sprzedaż samochód, to chyba nie zrobię niczego złego, wręcz wykażę się zaradnością. Pretensje można mieć ewentualnie do władz Bydgoszczy, ale w tekście zabrakło chyba najważniejszej informacji – była to sprzedaż warunkowa. Gdyby klub nie wywalczył w cztery lata awansu do Ekstraklasy, miasto mogłoby go odebrać Osuchowi po tej samej cenie, gdyby natomiast Osuch beniaminka pierwszej ligi spuścił z powrotem do drugiej – miasto wzięłoby Zawiszę za darmo. Dodatkowo określono kary umowne w przypadku zaprzestania finansowania klubu (milion złotych) lub złożenia wniosku o upadłość (cztery miliony plus akcje). To chyba istotna wiadomość, by ocenić, czy ktoś zapłacił dużo, czy mało. Był bowiem w tym wszystkim spory element ryzyka. Ryzyka, którego nikt inny nie chciał podjąć. Zawisza nie grał przecież w najwyższej lidze przez 19 lat, za to niższe klasy rozgrywkowe to była dla niego codzienność.

Cała Polska wiedziała, za ile można wziąć ten klub – a nikt poza Osuchem nie chciał. Skoro nikt poza nim nie chciał, to widocznie nie był to wcale taki złoty interes, jak to teraz przedstawia „PS”. W przeciwnym razie ustawiłaby się kolejka potrafiących dobrze liczyć ludzi. 500 tysięcy złotych to nie jest wielka suma, ale najwidoczniej perspektywy spółki nie były aż tak fantastyczne, jak dzisiaj – po wykonaniu brudnej roboty – kilku dziennikarzom się wydaje. Kupić klub jest bowiem łatwo, tak jak kupić mieszkanie trzypokojowe, ale co dalej?

Osuch poszedł na następujący układ: kupuję klub tanio, ale muszę wywalczyć dla Bydgoszczy ekstraklasę. Przez dwa lata w pierwszej lidze wykładał z własnej kieszeni ok. 2,5 miliona złotych (tak twierdzi), ponieważ zanim pojawiły się miliony z praw telewizyjnych, dość silny zespół trzeba było stworzyć i utrzymać. W dwa sezony wydał pięć milionów. Aż doszło do momentu, gdy w ekstraklasie klub zaczął finansować się sam. Pytam: czy to źle?

Myślę, że gdyby w tekst w „PS” wczytali się biznesmeni, a nie osoby, które zbierają na pierwszy w życiu samochód, to złapaliby się za głowę. Autorzy wychodzą z założenia, że dobry szef spółki powinien w nieskończoność pompować w nią pieniądze (czyli w domowym budżecie generować straty). Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie – dobry szef spółki potrafi sprawić, by spółka finansowała się sama. Osuch byłby zdaniem „PS” lepszym prezesem, gdyby co roku dokładał dziesięć milionów. A że sprawił, iż nie trzeba już dokładać, a można nawet wyjąć – to jest zły. Na tej zasadzie dobry jest Cacek, który dokładał i dokładał, a efektów brak, poza upadłością. A moim zdaniem od know-how Osucha okazało się więcej warte niż miliony Cacka i miliardy Wojciechowskiego.

Gdyby przełożyć sytuację na rynek medialny, wydawnictwa nie płacą dziennikarzom z pieniędzy właścicieli, drenując kieszeń rodziny Springerów. Płacą z pieniędzy wygenerowanych przez dział reklamy i przez sprzedaż kioskową. Analogia z piłką bardzo wyraźna. Zastanawiam się, czy ci sami dziennikarze postawią zarzut władzom spółki, dla której świadczą pracę, że te władze nie wydają na wynagrodzenia pracowników własnych środków (a dodatkowo owe władze w różnej formie wypłacają sobie kosmiczną kasę). Mało tego, niejednokrotnie zarabiają poprzez zamieszczanie reklam spółek skarbu państwa czy też miejskich. Chyba nikt nie będzie z tym faktem polemizował.

To naprawdę zdumiewające, że można postawić szefowi spółki publicznie zarzut, że niedostatecznie wtapia kasę. To możliwe jest chyba tylko w polskim futbolu, w którym przed Osuchem wtapiali wszyscy albo prawie wszyscy.

No dobrze – ale zarzut dotyczy tego, że część budżetu klubu, pewnie jakieś 25 procent, finansuje miasto (stąd moje wspomnienie chwilę wcześniej o reklamach spółek skarbu państwa). Osuch przejada więc pieniądze miejskie. Chyba jednak zabrakło pełnej informacji, by tekst uznać za rzetelny. Przede wszystkim należało wspomnieć, że Bydgoszcz wydawała na II-ligowego Zawiszę (trzeci poziom rozgrywek!) mniej więcej tyle samo – zdaje się, że minimalnie więcej – ile wydaje na Zawiszę ekstraklasowego. Ponadto – przedstawione jest to jak ewenement, a przecież sytuacja w Bydgoszczy w niczym nie różni się od sytuacji w innych miastach. Czyż w Chorzowie właśnie nie dofinansowano Ruchu kwotą 4 milionów złotych? Czy Szczecin nie wspiera Pogoni? Niespełna rok temu wiceprezydent miasta Krzysztof Soska powiedział: – W ostatnich latach jako miasto w umowach sponsorskich zainwestowaliśmy w klub około 12 milionów złotych.

Jest to sytuacja, której nigdy nie popierałem, uważam, że wsparcie prywatnego biznesu miejskimi pieniędzmi to patologia. Sytuacja w Bydgoszczy jest moim zdaniem patologiczna, ale w niczym nie różni się od sytuacji w dziesiątkach innych miast, stąd – nie jest tematem, by robić wielkie halo i pisać tekst na dwie strony. Nawet w skali okolicy wsparcie miasta na tym poziomie nie jest niczym dziwnym. Grudziądz przeznacza na pierwszoligową Olimpię ponad dwa miliony złotych.

Podsumujmy, bo w natłoku faktów wiele osób może się zgubić. Bydgoszcz na utrzymanie klubu w II lidze wydała tyle samo, ile teraz wydaje na klub w Ekstraklasie. W pewnym momencie prezydent miasta uznał, że dłużej to nie ma sensu, że topi kasę i dostaje produkt zbyt drogi w stosunku do jakości. Szukano kogoś, kto zna rynek i kto zdoła popchnąć klub aż do ekstraklasy, co byłoby faktyczną rozrywką dla ludzi i rzeczywistą nobilitacją dla miasta. Zgłosił się Osuch, ale postawił warunki. Po pierwsze – wydatki miasta na promocję poprzez sport dalej na poziomie około 2,7 miliona rocznie (plus VAT). Po drugie – stadion do wynajęcia za złotówkę. Miasto też postawiło swoje warunki – pół miliona złotych za akcje i awans w ciągu 4 lat, albo akcje wracają do miasta (po tej samej cenie w przypadku pozostania w I lidze, za darmo w przypadku spadku do II ligi).

Faktycznie dziwne jest to, że rata nie została wpłacona w terminie i że najpierw Osuch otrzymał dotację, a później zapłacił ostatnią ratę za klub, czyli de facto można przyjąć, że kupił klub z pieniędzy miasta. Przyjmijmy, że był na tyle sprytny. Zdaje mi się jednak, że nic w przyrodzie nie ginie i że koniec końców otrzymał 2,7 miliona z miasta do wydania w rok, a była to suma, do której niemal drugie tyle musiał dołożyć na funkcjonowanie klubu w pierwszej lidze. To prosta matematyka: mamy 5 milionów złotych, z czego 2,7 miliona od miasta. Rata wynosi 400 tysięcy złotych. Czy zabierzemy z jednej puli, czy z drugiej, tak czy siak trzeba zapłacić dokładnie tyle samo.

„Przegląd Sportowy” napisał: Osuch to nie dobrodziej, klub finansuje się sam! Dostaje pieniądze z miasta, dostaje pieniądze od Canal+ i jeszcze od sponsorów! To wszystko razem da 12 milionów złotych! Sama telewizja przekaże – jak tak dalej pójdzie – może i 7,5 miliona złotych! W porządku, ale „PS” niestety zapomniał wspomnieć, że rok temu telewizja nic nie dała i dwa lata temu też nie. Zawiszy nie pokazują w Canal+ od 2,5 roku, tylko od pół roku. Czy aby na pewno budżet spinał się także w pierwszej lidze, czy zapiął się teraz? Wszyscy przecież mówią: pierwsza liga jest najdroższa… To mniej więcej taka sytuacja, jak obśmiać kogoś, kto kupił upadającą fabrykę, przeprowadził restrukturyzację i sprawił, że zakład stał się rentowny. Taką osobę można w mediach opisać: „Ej, co z ciebie za zbawca fabryki, skoro ta fabryka na siebie w tym roku zarabia? Bez ciebie też by zarabiała!”.

Dobrze, przyjmijmy na moment, że Osuch wcale nie wydał pięciu milionów przez dwa sezony w pierwszej lidze. Przyjmijmy, że on trochę sobie fantazjuje, a w rzeczywistości wydał trzy. Albo – niech będzie – dwa. Jakoś nie widziałem chętnych na wydanie dwóch milionów złotych. – Ale teraz już nie wydaje! – krzyczą dziennikarze śledczy. Ja twierdzę: to wspaniale. Wreszcie zdrowy organizm. Ja uważam, że w zdrowej spółce właściciel nie tylko nie wydaje, ale nawet zarabia. Myślę, że założę w życiu jeszcze z pięć czy dziesięć spółek i za każdym razem będę miał nadzieję, że zarobię pieniądze, z których kupię sobie domy, samochody i inne dobra. Wedle „PS”, aby uchodzić za przyzwoitego, powinienem zbankrutować. Wtedy będą szanowanym filantropem.

Idźmy dalej. W tekście padają cytaty z weszlo.com, np. ten, gdy Osuch mówi, że przejął drużynę złożoną z beznadziejnych piłkarzy, których musiał się pozbyć. A żeby się ich pozbyć, to musiał zapłacić tym piłkarzom odprawy. „Przegląd Sportowy” dotarł do Marcina فukaszewskiego, który mówi: – Czytałem, że Osuch wydał majątek na odprawy. Ja swojej na oczy nie widziałem.

Czyli Osuch kłamca!

Chyba należałoby napisać, że Łukaszewski nie mógł widzieć żadnej odprawy, ponieważ skończył mu się kontrakt. Jak można pominąć tak kluczową informację, by wykazać rzekome kłamstwo Osucha? Przecież to szczyt manipulacji. Zawodnicy z ważnymi umowami dogadywali się – brali wynagrodzenie np. za trzy miesiące i dostawali wolną rękę. Przecież jest oczywiste, że kontraktu piłkarskiego NIE DA SIĘ zerwać jednostronnie. Gdyby Łukaszewskiemu należała się chociażby złotówka, to złożyłby skargę do PZPN i wygrał sprawę podczas pierwszej rozprawy. Jednak żadnej skargi nie złożył. Każdy, kto zna rynek ten wie, że nie jest możliwe podziękowanie kilkudziesięciu piłkarzom, bez zawarcia z nimi porozumień.

Napisał też „Przegląd Sportowy”, że przez Osucha „szkolenie młodzieży, które było dumą Zawiszy, coraz bardziej kuleje”. Hmm… Należałoby zapytać, jacy wychowankowie Zawiszy grają aktualnie w ekstraklasie, skoro szkolenie tam stało na takim wysokim poziomie? Skoro było dumą Zawiszy, to porozmawiajmy o konkretach – gdzie efekty tego szkolenia? O ile się nie mylę, ostatnim wychowankiem Zawiszy grającym na wysokim poziomie był Wojciech فobodziński, aktualnie 31-latek z Miedzi Legnica.

Dwa lata po wejściu Osucha do Zawiszy juniorzy tego klubu zdobyli wicemistrzostwo Polski – to jest fakt. Miało to miejsce całkiem niedawno, pod koniec czerwca. Tymczasem w „PS” opisują sprawę tak, jakby Zawisza święcił podobne sukcesy notorycznie, aż do momentu, w którym pojawił się zły Osuch. To niesamowita, kolejna już, manipulacja. Wspominają w „PS” o wyrzuceniu trenera Sławomira Bigalke, ale nie wspominają, że to prezes stowarzyszenia toczącego z Osuchem – do spółki ze stowarzyszeniem kibiców – wojnę. Bigalke mówi, że jego kumpel ostatnio stwierdził: – Sam mógłbym być takim właścicielem, co nic nie daje! Sam Bigalke raczej nie mógłby nim być, bo nawet pensji w klubie nie mógł odbierać na własne nazwisko (taki zadłużony). A kumpel? Trzeba było zostać właścicielem dwa lata temu, gdy w klub należało wkładać kasę.

Donoszą wreszcie w „PS” o długu Zawisze wobec firmy Osuch Sport. Tymczasem istnieje proste uzasadnienie: piłkarze Zawiszy – ze względów podatkowych – mają podpisane dwie umowy. Jedną klasyczną, a drugą z firmą Osuch Sport, która wypłaca im większą część pensji. Zadłużenie milionowe względem Osuch Sport to nic innego jak pensje, które z OS już wypłynęły, a z Zawiszy jeszcze nie wyszły. Na pewno sprawdzi to odpowiednio audytor, bo miasto zastrzegło sobie, że wydatki klubu są stale nadzorowane. Ale w sumie żałuję, że wytłumaczenie tej pozycji w księgowości jest właśnie takie – zdecydowanie wolałbym, gdyby się okazało, że naprawdę Osuch zdołał zarobić milion i sobie tę sumę wypłacił. To by oznaczało, że klub funkcjonuje jeszcze lepiej niż sądziłem.

Kompletnie rozłożył mnie na łopatki fragment, że Osuch dostaje stadion za złotówkę (tak sobie wynegocjował), a „dla porównania Polonia Warszawa płaciła za wynajem w dniu meczowym 46 tysięcy złotych”. Nie wiem, czy dziennikarze „Przeglądu Sportowego” zauważyli, ale Polonia Warszawa zbankrutowała. Halo, jest tam kto? Polonia ZBANKRUTOWAفA. Nie ma jej. Klubów, które dostają od miasta stadion za złotówkę jest w Polsce sporo. Dlaczego porównywać Zawiszę z klubem, który nie wydoił finansowo i padł, a nie z masą klubów, które działają na takich zasadach, jakie przyjęto w Bydgoszczy?

Zastanawiam się też, czy odnieść się do fragmentu, iż Zawisza to dziś rodzinna firma. Co w tym do cholery złego? „Grycan, lody od pokoleń” – też rodzinna firma, a nikt w biznesie nie robi z tego afery. Wkrótce zarządzanie Kulczyk Holding przejmie syn Jana Kulczyka, a lody Koral produkują bracia Józef i Marian Koralowie. Skoro człowiek przyjechał z Poznania do Bydgoszczy, to nic dziwnego, że otoczył się swoimi ludźmi, a nie obcymi. Zrozumiałbym zarzuty, gdyby rodzinka ciągnęła klub w dół, poprzez nierozsądne decyzje i brak kompetencji, ale tego nie zauważyłem. Syn Osucha – Kajetan, 24-letni menedżer – uczestniczył w transferach Goulona, Micaela i Luisa Carlosa (swoją drogą, otrzymał za to łącznie 10 tysięcy euro, niebywała fortuna). To były złe transfery? Stała się krzywda klubowi? I chyba warto dodać: uczestniczył w trzech transferach, a Zawisza przeprowadził ich ponad trzydzieści… Hmm, układ Osucha z synem jest dla „PS” podejrzany, ale układ Adama Topolskiego z synem (honorarium za pracę trenerską na konto knajpy serwującej kebaby) – to już dla „PS” w porządku.

Mnie się wydawało, że Zawisza jest dziś klubem, który rozsądnie zarządza funduszami (niechcący w „PS” to potwierdzają – sami piszą, że budżet się dopina), który zatrudnia coraz lepszych piłkarzy, coraz lepszych trenerów, który gra ładną piłkę, dodatkowo jest to klub, który zdobył wicemistrzostwo Polski juniorów. „Przeglądowi Sportowemu” to nie pasuje. Osuch oczywiście może z dnia na dzień odejść i wtedy faktycznie zarobi: jeśli wsadził 5 milionów, to z pewnością dzięki sprzedaży wszystkich zawodników mógłby wyciągnąć przynajmniej dwukrotność tej sumy. Dodatkowo – gdyby bardzo chciał zarobić – mógłby sezon 2014/2015 pociągnąć samymi juniorami, kalkulując tani spadek z ekstraklasy, ale zgarniając miliony od telewizji. Wyjście z Bydgoszczy byłoby dla niego złotym interesem.

Jak wyjdzie, to oczywiście zdaniem „PS” Zawisza nie straci. Bo przecież to takie normalne, że kluby na poziomie ekstraklasy nie mają problemu z finansowaniem się. Każdy klub w lidze jest rozsądnie zarządzany i wychodzi przynajmniej na zero, prawda? Bez Osucha na bank Zawisza będzie dobrze poukładany. Jak Widzew, albo może nawet – hoho – jak Ruch.

PS
Mój ulubiony fragment tekstu z „PS”: „Na tym polega strategia Osucha. Pozyskiwać pieniądze z praw telewizyjnych i medialnych, z miasta, a do tego: tanio kupić, drogo sprzedać piłkarzy z zewnątrz, bo wychowankowie to ryzykowny i odległy interes”. W istocie, wstrząsająca strategia. Ktoś musi z tym zrobić porządek.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama