Temat pojawia się co jakiś czas – gdy wrzucamy zdjęcia piłkarza o kiepskiej muskulaturze (Marcin Kamiński, Maciej Sadlok) lub też po prostu zbyt grubego (Rafał Murawski, Sebastian Boenisch), w każdym razie takiego, którego sylwetkę w prosty sposób dałoby się udoskonalić. Sugerujemy wtedy brak profesjonalizmu, nieodpowiednie przykładanie się do zawodu, lekceważenie obowiązków, lenistwo i niechlujstwo, co w dłuższym dystansie prowadzi do kolejnych klęsk na boisku. Zawsze wtedy zjawiają się w komentarzach ludzie wypisujący mniej więcej to samo. Z ich tekstów można wyodrębnić trzy główne kalki myślowe…
a) już widać, że nie macie o czym pisać – piłkarski Pudelek
b) pokażcie lepiej jak sami wyglądacie i wtedy porównamy
c) mięśnie nie grają, Messi nie jest przesadnie zbudowany
Poraża nas, jak wiele osób nie widzi prostej zależności między klasą sportową a umięśnieniem. Przyglądanie się chorowitym lub też tłuściutkim sylwetkom piłkarzy ma dokładnie taki sam sens, jak przyglądanie się temu, czy codziennie od piętnastej chodzą zalani w trupa i czy w pięć minut przed meczem na kacu zwracają pokarm. Nie ma to więc nic wspólnego z plotkami, z rubrykami towarzyskimi, bo my się nie wgapiamy w te mięśnie (lub w miejsca, gdzie powinny być) bez powodu, tylko dlatego, że jest oczywiste przełożenie pomiędzy klasą sportową a sportową rzeźbą.
To jasne, że kiepski piłkarz może być świetnie zbudowany i to oczywiste, że znakomity piłkarz może być zbudowany beznadziejnie. Rzecz w czym innym – sportowa sylwetka jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. Kiepski piłkarz, ale świetnie zbudowany, będzie mniej kiepski, a świetny piłkarz przy odpowiednim ciele będzie jeszcze lepszy. Dzięki mięśniom brzucha czy silniejszym plecom nie podkręcisz piłki lewą nogą, ale możesz komuś uciec, możesz łatwiej dojść do pozycji strzeleckiej, możesz mieć siły na dłużej. Na karierę sportowca wpływa mnóstwo różnych czynników, a mięśnie czy brak tłuszczu to tylko jeden z nich, istotny, ale pewnie nie najważniejszy. Jednakże na podstawie tego czynnika – jako że zależy on tylko od chęci – łatwo można ocenić czyjeś podejście do zawodu.
Polscy piłkarze często po wyjeździe zagranicę mówią: – Tu się trenuje dużo ciężej! Czasami uściślają: – Dwa razy ciężej!
Mięśnie to nie tylko narzędzie sportowca. Mięśnie to także „efekt uboczny” ciężkiego treningu. Klatka Marcina Kamińskiego niestety pokazuje, że on z ciężkim treningiem w życiu za wiele do czynienia nie miał. W zasadzie to jedno zdjęcie gorzej świadczy o pracy Mariusza Rumaka niż porażka z Ł»algirisem Wilno. Po takim długim okresie treningu pod okiem tego właśnie szkoleniowca, Kamiński wciąż wygląda jak chłopak, który jeśli gra w piłkę, to tylko na komputerze, a Możdżeń jak ktoś, kto mu przynosi gry. Lech Poznań „zaprezentował” już światu Kamińskiego, Możdżenia, wcześniej Murawskiego. Coś jest nie tak, jeśli członkowie jednej drużyny nie przypominają sportowców.
Czy Marcin Kamiński może dobrze grać w piłkę, nie mając mięśni? Zależy co uznamy za „dobrze grać”, ale przyjmijmy na chwilę, że to co robi aktualnie w polskiej lidze to „dobra gra”. OK. Problem jest jednak inny – z taką posturą zawsze będzie grał „dobrze” tylko w polskiej lidze. Śmiejąc się z naszych tekstów na ten temat, pisząc, że jesteśmy nudni, tak naprawdę przyzwalacie piłkarzom na lenistwo i bylejakość. Później oczywiście będziecie zdziwieni. Gdy ktoś skasuje barkiem Kamińskiego w reprezentacji albo w pucharach, tak jak Ojamaa skasował go w meczu Lech – Legia, uznacie to za pech. Gdy żaden piłkarz nie strzeli gola z rzutu wolnego, bo nie miał czasu trenować (a my pisaliśmy te nudne teksty o Łukasiku) – uznacie, że trzeba dzwonić po jakiegoś Francuza. Wymagacie, drodzy kibice, od piłkarzy w czasie meczów i tylko w czasie meczów, a wymagać od nich trzeba przez 365 dni w roku. Znajdujecie dla nich więcej wymówek niż oni sami są w stanie znaleźć. Gdy my chcemy konsekwentnie żądać profesjonalizmu – was to nudzi.
„Mięśnie nie grają”. Grają, to proste. „Messi nie jest napakowany”. Jest, tam gdzie trzeba. Ma niesamowicie silne nogi, być może najsilniejsze na świecie. Górę też ma silną, bez grama tłuszczu. Wpiszcie odpowiednie hasło w wyszukiwarce i sprawdźcie. Ma wszystko co musi mieć zawodnik występujący na tej pozycji, bazujący na szybkości, sprycie i technice. Piłka nożna jest w miarę logiczna. Da się znaleźć wyjątki, ale z grubsza można powiedzieć, że bramkarz musi być wysoki i zwinny, obrońca silny, boczny pomocnik szybki, środkowy myślący, a napastnik najlepiej jak ma wszystkiego po trochu. Dobrych środkowych obrońców, którzy wyglądaliby jak Kamiński, świat jeszcze nie widział. Może on będzie pierwszy.
Oczywiście da się znaleźć przykłady świetnych zawodników, którzy nie mieli idealnych sylwetek. Ailton na przykład. Jednak jest prosta zasada: Ailton nie strzelał goli, dlatego że był gruby, tylko mimo tego, że był gruby. Gdyby wyglądał „normalnie”, byłby jeszcze lepszym zawodnikiem. Kamiński też będzie lepszy, jeśli zacznie przypominać sportowca. Nie porównujemy już skali talentu, bo im talent mniejszy, tym większą pracę fizyczną trzeba wykonać. Kiedyś polska piłka słynęła z tego, że zawodnicy byli mocni i zahartowani. Dzisiaj z czego ma słynąć, jeśli 56-letni selekcjoner Adam Nawałka jest lepiej zbudowany od obrońcy, wokół którego ma być budowana kadra? Do jakiego miejsca doszliśmy?
Zdjęcia czasami mówią więcej niż tysiąc słów. To było właśnie takie zdjęcie. Wytłumaczyło nam, dlaczego Kamiński nie wygrywa główek, dlaczego go przepychają, dlaczego mówimy o jego „potencjale”, a nie dobrych meczach tu i teraz. Pokazało nam, jak trenuje się w Lechu i jaką mentalność mają dzisiaj młodzi zawodnicy. Czy chcą się doskonalić, czy czekają na gwiazdkę z nieba. Pokazało nam, czy Kamiński jest gotowy na wyjazd do Bundesligi.
Możecie pisać, że jesteśmy nudni, że przyczepiliśmy się do chłopaka, że powinniśmy pokazać nasze brzuchy. Cóż, gdyby Kamiński pracował u nas jako informatyk, zamówilibyśmy mu pizzę. Ale jest reprezentantem kraju w piłce nożnej. Dlatego będziemy jeszcze nudniejsi. Będziemy tłuc ten temat dzień w dzień. Wiecie dlaczego? Dlatego, że on nie poprawi się od treningów pod okiem Rumaka – to już zostało sprawdzone. Ale może się poprawić dlatego, że został wystawiony na publicznie pośmiewisko. Z doświadczenia wiemy, że nic tak dobrze nie motywuje zawodników do wysiłku jak medialna szpilka wbita w czuły punkt.
Będziemy od piłkarzy wymagać, ponieważ wolimy zapobiegać niż leczyć. Doprowadzenie polskich piłkarzy do tego, by zaczęli intensywnie trenować (np. wsiadając im na psychikę) ma większy sens niż załamywanie rąk po kolejnej porażce. Przy podejściu waszym – wielu czytelników – te porażki nigdy się nie skończą, ponieważ kiedy pokazujemy wam obrońcę o mniejszym bicepsie niż u Małgorzaty Rozenek, wy wypisujecie coś o niesprzyjającym oświetleniu.
NA ZDJĘCIU GŁÓWNYM: zawodnicy Zagłębia Lubin (Oleksy), Piasta Gliwice (Zbozień, Szumski) oraz GKS-u Katowice (Budziłek) podczas wakacji. Pewnie grają w piłkę gorzej niż Kamiński, ale za to przynajmniej w zakresie przygotowania fizycznego nie mają widocznych gołym okiem braków. Jeśli kariera piłkarska to składowa dziesięciu różnych elementów, to przynajmniej jednego – tego najprostszego, bo opierającego się tylko na ciężkiej pracy – oni nie zlekceważyli. Czyli im się chce. To już sporo.
