Ranking Weszło – prawoskrzydłowi 2013

redakcja

Autor:redakcja

26 grudnia 2013, 19:16 • 4 min czytania

Są skrzydłowi, co do których nie ma żadnych wątpliwości: najlepiej gra albo jako prawy, albo po przeciwnej stronie. Jedno lub drugie. Taki Błaszczykowski, weźmy go za przykład, raz na ruski rok przeniesie się na lewą flankę, lecz ma inne zalety niż zejście do środka i strzał. Gdyby natomiast posłużyć się Sobotą – o, jemu w to graj. Tak samo Kosecki. Kilku innych skrzydłowych nie wpisuje się w konkretne ramy. Są raz tu, raz tam, i w rubryce specjalizacja, śmiało mogą wpisać: „winger”. Jestem skrzydłowym. Z tego typu zawodnikami postanowiliśmy więc postąpić umownie – na potrzeby rankingu zakwalifikowaliśmy ich, a w zasadzie – to precyzyjniejsze określenie – zostali przez nas przyporządkowani. Skoro kogoś nie wpisaliśmy na listę dziś, wielce prawdopodobne jest, że o ile nie kopał się po czole, znajdzie się w jutrzejszym rozdaniu.
Lider mógł być tylko jeden. Czasami sobie pogadamy, że nie podoba nam się jego zachowanie w pewnych kwestiach, że drażni nas sposób bycia czy punkt widzenia, natomiast nie umniejsza to klasie sportowej. Międzynarodowej, zdecydowanie. Błaszczykowskich, wbrew telewizyjnym reklamom, nie jest jak psów. Jest dokładnie jeden – Jakub z Borussii Dortmund, choć złośliwi (pamiętliwi) kibice bez problemu wstawią obok imienia kapitana reprezentacji kilka innych rzeczowników. Szkoda, naprawdę szkoda, że jako człowiek dał się zapamiętać raczej z małostkowości niż bohaterstwa. Ktoś jeszcze pamięta, jak przed laty grał w kluczowym meczu ze złamaną kością śródstopia? Gdzie tam, bilety pamiętają…

Ranking Weszło – prawoskrzydłowi 2013
Reklama

No dobra, jedziemy dalej. Przy numerze drugim wpisaliśmy siedem liter, z trudem, bo klawiatura też nie była przekonana co do jakości Wszołka w kończącym się roku kalendarzowym. 2012 – oczywiście, bez dwóch zdań. Brawa za nałapane minuty w Sampdorii, lecz ani w dorosłej kadrze, ani w młodzieżówce to nie było TO. Rzutem na taśmę najniższy stopień podium przypadł w udziale Plizdze. Jeden z najbardziej niedocenianych ligowców – niech takie uzasadnienie wystarczy.

Tak, Plizga. A za nim solidna garść ekstraklasowców, z jednym wyjątkiem, o którym później. Tuż za pudłem Wójcicki, z każdym tygodniem pewniejszy siebie. Wcale nie tak dawno biegał po Nowej Wsi, Piastowie czy Nadarzynie, gdzie wyróżniał się, jasne. Tyle że nikt by sobie nie dał wówczas obciąć ręki, że kilka lat później ten wysoki tyczkarz będzie nie napastnikiem, a skrzydłowym – do tego szybkim i dobrze skoordynowanym. Za jego plecami Pawłowski, kilka ostatnich sezonów najjaśniejszy punkt Zagłębia Lubin, klubu przecież psującego kariery zawodników, który w końcu ruszył w świat. Po transferze do Lecha Poznań miało być lepiej, ale póki co – niekoniecznie. Z dużej chmury mały deszcz – moglibyśmy spuentować.

Reklama

Na szóstej lokacie piłkarz wesołej Cracovii, ciekawy technicznie, natomiast jeżeli chodzi o liczby, bliżej mu do nauczania początkowego. Dodawanie goli i asyst w zakresie… dwóch. Siódmy Kiełb, dla którego kłopoty w Polonii wiązały się z koniecznością spłacania kredytów, a w Koronie już wyraźnie odżył. Gdyby decydowały umiejętności, nie głowa, byłby u nas wyżej. Do grupy niezłych ligowców załapali się 18-letni Frankowski oraz lider GKS-u Bełchatów, Mateusz Mak. Stawkę uzupełnia, z braku laku, Madej. Zupełnie jak na liście powołań selekcjonera…


Frankowski, którego wymieniliśmy przed chwilą, otwiera zestawienie młodzieżowe. Kilka niezłych występów w Ekstraklasie, a przede wszystkim momenty. To po nich możemy określić skalę talentu wychowanka Lechii. Znośny technicznie, zawsze z wysoko podniesioną głową. Trochę w paradę wchodził mu Matsui, wzajemnie zabierali sobie chleb. Dla Frankowskiego odejście Japończyka to bez dwóch zdań wspaniała wiadomość.

Ciekawy jest przypadek kolejnego w rankingu, Skrzecza. Trudno o inną opinię, że zanim piłkarska Polska zobaczyła jego boiskowe popisy, najpierw był niebywały szum medialny. Nazwisko 16-latka, w dużej mierze za sprawą obrotnego ojca, błyszczało w lokalnej prasie i odmieniano je przez wszystkie przypadki. Na koniec coś, co przynajmniej na teraz zamyka nam usta, czyli transfer do Schalke. Z kronikarskiego obowiązku podkreślmy: Skrzecza, podobnie jak Frankowskiego, wychowała gdańska Lechia. Trzeci, Ł»egleń na nazwisko pracuje kilkaset kilometrów na południe od Trójmiasta – w Bielsku-Białej. Co nieco swoich możliwości pokazał, lecz jak do tej pory wiemy, że jest wysoki, dość silny i szybko biega.

Miejsca czwarte i piąte przyznaliśmy na zachętę. O Kowalczyka, wyjątkowo skutecznego w lidze juniorów, mocno zabiega Legia. Nic dziwnego, skoro 17-latek jest wszechstronny – poradzi sobie na każdej ofensywnej pozycji – lepiej kopie piłkę lewą nogą, a pierwsze gole strzelał za miedzą, na Agrykoli. Polonia raczej wolałaby popchnąć go do Rotterdamu, gdzie ostatnio przebywał na testach. Wiadomo, ekwiwalent zdecydowanie wyższy, a na rok młodszym Ryczkowskim przecież kilka złotych stracili… Z kolei Kapustka z Cracovii, mimo że był prawie trzy lata młodszy od pozostałych zawodników, błyszczał na tegorocznych mistrzostwach Polski juniorów starszych. Jeszcze na pewno brakuje mu siły fizycznej, pewnie też paru kilogramów sprytu, natomiast widać, że wie, o co w tej grze chodzi. Nowsza, ciut zdolniejsza wersja Stebleckiego, który jako 17-latek nie zawsze łapał się w swoim roczniku!

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama