Asystenci, wystąp! Nasz przegląd najlepiej podających w Europie

redakcja

Autor:redakcja

25 grudnia 2013, 20:51 • 9 min czytania

Do strzelca bramki rzuci się z gratulacjami cały zespół, ale asystent? Nawet najbardziej regularny? Biegnie razem z resztą kolegów, by pochwalić strzelca. Niedoceniani, bo to goleadorzy są zawsze na świeczniku, ale na wagę złota. Dwóch, trzech dobrych kreatorów w ofensywie i nawet największa ciamajda będzie trafiać z regularnością godną plutonów egzekucyjnych. To nasz przegląd europejskich asystentów, ale nie znajdziecie tutaj samych gwiazd z pierwszych stron gazet. Z niektórych świadomie zrezygnowaliśmy bo powiedziano o nich już wszystko, a w ligach drugiej kategorii też znajdziemy wielu grajków, o których warto wspomnieć. Kilku z poniższych graczy nie pogardziłoby nawet transferem do Ekstraklasy, polecamy ich dyrektorom sportowym zupełnie za darmo. Znajcie naszą dobroć.
Cesc Fabregas – bo był najlepszy

Asystenci, wystąp! Nasz przegląd najlepiej podających w Europie
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Nie chodzi o to, że Fabregas jest w formie rodem z Play Station. Należy zadać pytanie, czy to jego najlepszy okres, odkąd dołączył do Barcy i na ile należy to łączyć z brakiem Messiego? Cóż, zwolenników teorii spiskowych musimy rozczarować, Fabregas notował najwięcej kluczowych podań wówczas, gdy Argentyńczyk również był na boisku. Cesc dokonał demonstracji siły już w otwierającym ligowy sezon starciu z Levante, gdzie zaliczył cztery asysty, łącznie w La Liga ma ich aż czternaście. Dominator, nikt nie uzbierał ich na kontynencie więcej.

Reklama

Luca Cigarini – bo był lepszy niż Fabregas

Image and video hosting by TinyPic

Sześć asyst Cigariniego przy trzynastu Fabregasa nie robi na tobie wielkiego wrażenia? A powinno, bo pod względem udziału w bramkach zespołu Cigarini wypada STATYSTYCZNIE lepiej. Jego Atalanta strzeliła tylko osiemnaście goli przy czterdziestu dziewięciu Barcelony, a więc procentowo Włoch miał większy udział w wynikach zespołu. Gdyby nie życiowa forma Cigariniego, w Bergamo mogliby już dzisiaj przeglądać się w dnie tabeli z bliskiej odległości jak w osobliwym lustrze.

Koke – bo dzięki niemu dowiemy się, czy Atletico to topowy zespół

Image and video hosting by TinyPic

Jedno z najważniejszych pytań na 2014 rok: czy Atletico będzie w stanie podtrzymać to, co wypracowało w ostatnich miesiącach? Czy da radę dołączyć do Barcy i Realu na stałe, czy jednak okaże się tylko kometą? Dla dobra ligi hiszpańskiej najlepiej byłoby, gdyby zostali trzecim gigantem La Liga, ale wtedy nie mogą tracić takich piłkarzy jak Koke. Dwadzieścia jeden lat, dziewięć ligowych asyst, powołania do reprezentacji. Z Atletico próbują go wyciągnąć najlepsze kluby Europy i teraz w Madrycie muszą udowodnić, że są ferajną, z której nie trzeba odchodzić, by realizować marzenia o triumfach. Piłkarz, którego losy będą papierem lakmusowym kondycji i pozycji „Rojiblancos”.

Luca Toni – bo nie uwierzył w przysłowie „starość nie radość”

Image and video hosting by TinyPic

Toni tę jesień miał spędzać w kapciach przed telewizorem, na zabawach z psem, ewentualnie na rybach. Wysyłano go na emeryturę dość gremialnie. Nawet jednak ci, którzy wierzyli, że pozostało mu jeszcze nieco benzyny w baku, nie mogli się spodziewać takiej eksplozji formy. Przecież Luca wystrzelił Hellas ku czołówce tabeli, a to klub z jednym z najniższych budżetów w lidze. Osiem asyst pokazuje również jak pracuje dla zespołu i potrafi brać odpowiedzialność za grę. Kierunek mundial? To wcale nie takie głupie, sami chyba nie mielibyśmy żadnych oporów.

Francesco Totti – bo w Ekstraklasie pewnie mógłby grać do sześćdziesiątki

Image and video hosting by TinyPic

Totti przeżywa właśnie czternastą piłkarską młodość. Dla niego czas się zatrzymał, gra jakby to był 2001, a w głośnikach królowało „Ms. Jackson” Outkastu. Wciąż pozostaje wśród najlepszych na świecie jeśli chodzi o rozgrywanie w strefie tuż przed polem karnym, to jego królestwo. Tej jesieni wystarczyło mu zaledwie dziesięć gier, by zanotować sześć asyst, a pamiętajmy też jak Roma wyglądała z „Il Capitano” na murawie. Rekord nie zrobił się sam.

Franck Ribery – bo musi być, choć go tu nie chcemy

Image and video hosting by TinyPic

Przypominanie o Riberym w kontekście najlepszych asystentów jest tak banalne, że aż nudne. Flaki z olejem, grzybowa na zimno, kanapka z żółtym serem (bez masła). Ale co tu kryć, takowy ranking bez najlepiej podającego gracza Bundesligi byłby jak „Baywatch” bez Davida Hasselhoffa. Ribery zrobił w tym roku absolutnie wszystko by zdobyć Złotą Piłkę, ale ma pecha, że żyje w epoce Ronaldo i Messiego.

Neymar – bo rozwiał wątpliwości z wielką klasą

Image and video hosting by TinyPic

Pamiętacie jeszcze, że gdy Neymar przychodził do Barcy połowa fanów lamentowała, bo miał okazać się drugim Robinho? Zawodnikiem, który poza wielkim hypem i pieniędzmi od reklamodawców nie wniesie nic do klubu z Katalonii, w najlepszym wypadku zostanie dżokerem? Później liczono mu słabe sparingi, średnią grę na początku sezonu. Ale koniec końców Neymar wygrał, dziś nikt nawet nie przyzna się, że nie do końca wierzył w jego sukces. Bezstronnie, nie biorąc pod uwagę kibicowskich animozji, świetna gra Neymara to dobra wiadomość. Przecież każda nowa gwiazda europejskiej piłki dodaje futbolowi smaku i uroku.

Andras Rado – bo należy bukować mu bilet do Polski

Image and video hosting by TinyPic

Nie wiemy, co dziś robią dyrektorzy sportowi topowych polskich klubów, ale wiemy co powinni robić: koczować pod domem Andrasa Rado. Jeśli z którejś ligi udawało się w ostatnim czasie wyciągać do Ekstraklasy ciekawych piłkarzy, to właśnie z węgierskiej, a Rado ma wprost wymarzony profil. Jesienią był wszechstronny jak szwajcarski scyzoryk, strzelając dziesięć goli, zaliczając osiem asyst. Wszystko w barwach Szombathelyi Haladas, a więc klubu, z którego kupienie gracza nie należy do trudności porównywalnych z zakupami obrazu Picassa. Do tego dwadzieścia lat, a więc jest poważna szansa, że uda się go z zyskiem odsprzedać. Mamy nadzieję, że autobus z polskimi skautami właśnie wyruszył w drogę do Węgier.

Garry Mendes Rodrigues – bo to Ntibazonkiza na sterydach

Image and video hosting by TinyPic

Przykład, że grzebanie w holenderskich kontenerach na piłkarzy może się opłacić, tam jest ogromna konkurencja. Rodrigues w Bułgarii nie ma sobie równych, niszczy tę ligę, bo jak inaczej nazwać piłkarza, który strzela jedenaście bramek i zalicza dziewięć asyst? Mendes ma dopiero dwadzieścia dwa lata, Lewski nie należy do potentatów (wnioskujemy choćby po tym, że gra tam Genkow), polskie kluby powinny przynajmniej sondować temat zakupu tego piłkarza. To może się udać.

Emilio Izaguirre – bo to obrońca i lider asystentów w Szkocji

Image and video hosting by TinyPic

Emilio tak naprawdę mógł (powinien?) z ligi szkockiej wyjechać już trzy dwa temu. Tak ciągnie się serial z jego transferem, ale wydaje się, że za chwilę wjadą wreszcie napisy końcowe. Izaguirre jest najlepszym asystentem SPL, choć przecież gra w obronie, mając wiele obowiązków defensywnych. W Szkocji czeka go w tym sezonie wyłącznie obtłukiwanie lokalnych leszczy, wątpliwe by budziło to w nim dreszczyk emocji. Najwyższy czas powiedzieć pas, spakować korki i przenieść się do Premier League.

Luis Suarez – bo wspiął się na piłkarskie Himalaje

Image and video hosting by TinyPic

Suarez jesienią grał tak, że powinien dostawać się do każdego futbolowego rankingu najlepszych, nawet do tych na bramkarską paradę sezonu. Nie ma słów na jego grę, doszlusował do absolutnego topu, zdobył piłkarskie K2. Liverpool ma wokół kogo budować, to ich Ronaldo, Messi, Zlatan. Czekamy choćby dlatego z wielkim zaciekawieniem na zimowe okienko transferowe w wykonaniu „The Reds”.

Peter Oravik – bo jest Riberym słowackiej ligi, którego dałoby radę kupić Podbeskidzie

Image and video hosting by TinyPic

Trzeci z zawodników na liście, który ewentualnie byłby w zasięgu polskich klubów. Jedenaście asyst w średniaku ligowym (Złote Morawce), który ogółem strzelił tylko dwadzieścia cztery gole (Slovan 41, Trencin 47) musi wzbudzić respekt. Oravik pewnie byłby do przejęcia nie tylko przez silne kluby Ekstraklasy, ale nawet przez przeciętniaków. Oczywiście, może to być casus Jirsaka, czyli jedna dobra runda, takich przybyszów z Czech i Słowacji również witaliśmy już nie raz. Ale zazwyczaj skrzydłowy jest zadowolony, gdy zanotuje jedenaście asyst przez cały sezon, a tu mówimy o jednej ledwie rundzie. Bez względu na poziom ligi słowackiej, szacunek.

Iwelin Popow – bo łączymy się w bólu z Bułgarami

Image and video hosting by TinyPic

Takie nastały czasy, że kapitan reprezentacji Bułgarii to piłkarz zaledwie Kubania Krasnodar. Ale przynajmniej Popow jest tam liderem, który rozdaje karty, ciągnie zespół w górę tabeli. Ośmioma asystami kasuje wszystkich przeciwników ligowych, wliczając w to Danny`ego, McGeady`ego czy też Kokorina. A pamiętajmy o ile trudniej o asysty w Kubaniu (25 goli) niż w Zenicie (40 bramek). Zakochana w Bułgarach Aston Villa już podobno zarzuciła na niego sieci.

Jonathan Soriano – bo powinno się go jeszcze sprawdzić w silniejszej lidze

Image and video hosting by TinyPic

Soriano w Salzburgu najwyraźniej zamierza zostać najlepszym piłkarzem w historii klubu. Ligę przerasta o klasę? Nie, on wygląda tam jak dorosły grający w koszykówkę z dzieciakami z zerówki. Trzynaście meczów, jedenaście asyst, dwanaście bramek. Niepodrabialny wynik. A że nie tylko o słabą austriacką Bundesligę chodzi, niech dowiedzie Liga Europy. Pięć gier, siedem goli, trzy asysty, dziękujemy, dobranoc, pozamiatane. Gdyby nie wiek (28 lat), Soriano właśnie siedziałby na walizkach odbierając dziesiątki telefonów z całej Europy, i to od najlepszych z najlepszych. Na dzisiejszym rynku transferowym jednak taki wiek to garb. Towar wybrakowany. Co nie znaczy, że zimą nikt po rewelacyjnego Hiszpana się nie zgłosi.

Thorgan Hazard – bo może być lepszy niż brat

Image and video hosting by TinyPic

Jedenaście asyst, dziewięć goli, Zulte w czubie tabeli. Młodszy z braci Hazard nie zamierza kryć się w cieniu Edena. Zdumiewające, że piłkarz w tak młodym wieku i posiadający tak wielką piłkarską klasę nie łapie się do kadry, w której póki co zagrał ledwie raz. Kolejny dowód, że Belgia może śmiało w Brazylii marzyć o medalu, albo nawet: musi.

Lucas Piazon – bo jest Tsubasą

Image and video hosting by TinyPic

W 2011 Lucas Piazon wsławił się tak silnym strzałem podczas starcia Brazylia – Paragwaj, że aż rozerwało siatkę. Wyczynem a`la Kodżiro lub Tsubasa przedstawił się szerszej publiczności, ale to regularność i wszechstronność jest sposobem na utrzymanie na sobie uwagi tłumów. Dziewiętnastolatek podołał jednak wyzwaniu, bo to w dużej mierze on stoi za sukcesami Vitesse. Jedenaście goli, osiem asyst, dziękujemy bardzo, pozamiatane. Trzeba przyznać, ze Chelsea ma paru konkretnych piłkarzy na wypożyczeniach: Hazard, Piazon, Lukaku, Atsu, Van Aanholt. Ł»aden inny klub w Europie nie może się z nimi pod tym względem równać.

Mesut Ozil – bo lider Premiership nie zrobił się sam

Image and video hosting by TinyPic

Wchodzisz na imprezę, gdzie nikogo nie znasz, a od razu czujesz się jak u siebie? A więc zaaklimatyzowałeś się jak Ozil w Arsenalu. Co tu kryć, kimkolwiek byś był, z kimkolwiek grał, za ilekolwiek przychodził, zostanie jednym z liderów asystentów Premier League to nie kaszka z mlekiem. No i naturalnie ktoś, kto połączy jesienną doskonałą formę „Kanonierów” z przybyciem Ozila nie zostałby raczej nazwany szaleńcem. Było ładnie, czekamy na więcej.

Caner Erkin – bo to najbardziej niedoceniana lewa noga na kontynencie

Image and video hosting by TinyPic

Erkin w Fenerbahce złapał życiową formę, wreszcie zaczął grać na miarę potencjału, który mu przepowiadano. A poprzeczkę miał zawieszoną wysoko, bo prognozowano, że kiedyś dołączy do grona najlepszych lewych obrońców świata. Wydaje się, że wkroczył na ścieżkę prowadzącą ku takim epitetom, teraz czas na kolejny krok i transfer do silniejszej ligi. Jesień była jego, zostać najlepszym asystentem Super League grając w defensywie to spore osiągnięcie.

Bernard – bo elegancko się nam przedstawił

Image and video hosting by TinyPic

Bernard przymierzany był do najlepszych. Mówiło się o Premier League i La Liga, ale ostatecznie wylądował w lidze ukraińskiej. Czyli na peryferiach, bo starcia z Wołyniem فuck nie mogą wywoływać w nim zbyt wielkich emocji. Brazylijczyk musiał wciągnąć te rozgrywki nosem jak rzut najlepszej tabaki, ale w tym tkwi problem. To całkiem spore oczekiwania. Być od razu jednym z najlepszych, lądując w obcym kraju o totalnie odmiennej kulturze, nie wspominając o klimacie? Mimo wszytko wyzwanie. Ale Bernard udowodnił swoją klasę. Zagrał póki co w zaledwie kilku meczach, a już uzbierał tyle asyst, ile niektórzy skrzydłowi zgarniają przez cały rok.

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama