Smuda wziął Brożka, bo było mu go żal. Zbozień w święta musi uciekać przed wódką

redakcja

Autor:redakcja

24 grudnia 2013, 10:40 • 10 min czytania

Święta w domu i w zagrodzie. Kuba Błaszczykowski opowiada o Wigilii w Truskolasach, Robert Lewandowski deklaruje, że nie będzie się przesadnie obżerał. W świąteczno – miłosierny nastrój wpada nawet Franek Smuda, przyznając, że przygarnął do Wisły Piotra Brożka, bo… było mu go żal. Chodził tak sam, biedny, na siłownię, ćwiczył indywidualnie na boisku, więc należało się nim zaopiekować. Nie brakuje też Zbozienia i jego skrzypiec, na których – jak co roku w święta – zamierza przygrywać, unikając picia wódki.

Smuda wziął Brożka, bo było mu go żal. Zbozień w święta musi uciekać przed wódką
Reklama

FAKT

Dzisiejsza dawka piłki nożnej w Fakcie dosłownie symboliczna. Tylko jedna strona, a na niej pięć albo nawet sześć różnych informacji. W Anglii harują nawet w święta – wiadomo, The Boxing Day i te sprawy. Kuba spędzi święta w rodzinnych Truskolasach, gdzie odbędzie się też rodzinny mecz piłki nożnej. Zaś Mateusz Zachara został wzięty na celownik przez holenderskie Heerenveen oraz przez… Zagłębie Lubin.

Reklama

Z kolei Robert Lewandowski nie będzie się obżerał w święta.

Jak spędza pan święta?
– Tradycyjnie, jak co roku, przyjadę do rodzinnego domu. W Polsce czeka mnie w tym okresie krótki wypoczynek.

Wigilia w domu czy wyjazd w góry?
– Zdecydowanie w domu. Cały rok jestem w rozjazdach, więc kiedy przyjeżdżam do domu w Polsce, to już staram się nigdzie nie ruszać. Mam dość hoteli, w których spędzam większość roku. Na góry nie mam już raczej siły ani za bardzo ochoty. Wolę spędzić ten czas z najbliższymi, rodziną i przyjaciółmi.

Dużą wagę przykłada pan do odżywiania. Podczas świąt będzie rozpusta?
To tak nie działa. Moje odżywianie to jest już pewien styl życia. Jestem świadomy, na co mogę sobie pozwolić, co i ile zjeść, żeby czuć się dobrze. Jestem psychicznie do tego przystosowany. To nie jest tak, że zobaczę przed sobą pierogi i się na nie rzucę. Przy wigilijnym stole na pewno spróbuję potraw, może nie wszystkich, ale na pewno nie będę się obżerał.

RZECZPOSPOLITA

Kuba moich marzeń – zapomnieliśmy o tym tekście wczoraj, a chcieliśmy o nim wspomnieć. Stefan Szczepłek pisze o swoim osobistym wyborze piłkarza roku w Polsce. I dlaczego nie jest nim „Lewy”.

Błaszczykowski imponuje mi od kiedy zobaczyłem go pierwszy raz, w roku 2005. Był wtedy zawodnikiem Wisły. W meczu eliminacyjnym Ligi Mistrzów z Panathinaikosem w Krakowie trener Jerzy Engel wystawił go na prawej obronie. Błaszczykowski nie miał jeszcze wtedy 20 lat. Zależało mu na grze, więc kiedy na samym początku meczu doznał kontuzji stopy, nie przyznał się. Grał z bólem, mając nadzieję, że dotrwa do końca. W przerwie, w szatni, prawie zemdlał. Noga tak spuchła, że trudno było zdjąć but. Może jego upór nie był najmądrzejszą decyzją, ale świadczył o charakterze piłkarza. To się nie zmieniło. Nie widziałem nigdy meczu, o którym mógłbym powiedzieć, że Błaszczykowski go zlekceważył. On też nie dzieli gier na ważne i nieważne. Zawsze na pełnych obrotach, zawsze waleczny, nie oszczędzający nóg. Wzór dla każdego – gwiazd i piłkarzy dopiero zaczynających kariery. To jest ktoś taki, kto prawie nigdy nie zawodzi. Ktoś powie: przecież to laurka dla kapitana reprezentacji Polski, która miała wyjątkowo słaby rok. Czyli dla kogoś, kto się do tego przyczynił. Czy nie są przesadzone te zachwyty? o prawda. Jednak w futbolowych ocenach jest pewien paradoks. To jest gra zespołowa, ale nie ma w niej odpowiedzialności zbiorowej. Są w niej lepsi i słabsi gracze, odpowiedzialni i leniwi, zadufani w sobie. Błaszczykowski nie powinien bić się w piersi za cudze winy. On akurat powinien mieć najmniej wyrzutów sumienia. To jest też idealny kapitan reprezentacji. Wymarzony partner dla dziennikarzy. Kuba nie nosi wysoko głowy, jest skromny, nie szpanuje bogactwem, więc nie nadaje się na bohatera kolorowych pism i tabloidów. Zawsze chętny do rozmów, w których ma coś ciekawego do powiedzenia. Po porażkach nie chowa się za plecami innych. Nigdy też nie łączyły się z nimi żadne afery.

GAZETA WYBORCZA

Zaroiło się od tekstów o Suarezie. Wczoraj w Przeglądzie, dziś w Wyborczej.

Wszystko zaczęło się oczywiście od występku pana Hyde`a. W kwietniu Suárez próbował ugryźć Branislava Ivanovicia z Chelsea, został zdyskwalifikowany na dziesięć meczów. Gdy latem pojechał do ojczyzny, opowiadał, że angielskie media się na niego uwzięły. – Wszystko bierze się z tego, że pochodzę z Ameryki Południowej. Kiedy zostałem nominowany do nagrody dla piłkarza roku, odpowiedziałem, że w ogóle mnie to nie podnieca, bo w Anglii żadnej ważnej nagrody nie dostanę. Media nigdy nie rozliczały mnie z tego, jak gram, ale z tego, jak się zachowuję. Dla nich byłem tym, który udaje faul w polu karnym, obraża i jest rasistą. Bez żadnych dowodów zdyskwalifikowali mnie na dziesięć meczów – żalił się. To jego wersja, a prawda jest taka, że faktycznie próbował oszukiwać sędziów, kibicom Fulham pokazał środkowy palec, a Patrice`a Evrę z Manchesteru United nazwał „Negro”, za co został zdyskwalifikowany na osiem meczów.

To jedyny piłkarski tekst. W części stołecznej mamy jeszcze legijny alfabet. Od Jagiełły po Ł»yrę.

A jak Aleksander Jagiełło – skrzydłowy formacji Jagiełło, Mięciel, Grosicki. Dowód, że w Legii nie przywiązuje się żadnej wagi do historii i wypożyczani przez nią piłkarze notorycznie kradną jej punkty.

B jak Brzyski, Tomasz – tego zawodnika Legia obserwowała już w 2008 roku, długo to wszystko trwało, aż w końcu się spełniło. Można jedynie gdybać, co by było z drużyną i piłkarzem, gdyby transfer wypalił wcześniej. Jeden z najlepszych w Legii jesienią 2013.

C jak Cichocki, Mateusz – pierwszy od dawna młody, środkowy obrońca w Legii. Słono zapłacił za kilka błędów. Pojawił się i zniknął. Czy to jego przypadek był brany pod uwagę, kiedy negatywnie oceniano „wizję rozwoju klubu” trenera Jana Urbana?

Nie jest to, delikatnie mówiąc, materiał, który rzuca na kolana.

SPORT

Okładka Sportu wygląda tak:

Szukamy piłki nożnej. Po kolei:

فukasz Janoszka związał się z Zagłębiem Lubin. W Chorzowie mówią, że „nie byli w stanie wygrać z niedźwiedziem”, pod względem finansowym. Dalej – Grzegorz Kasprzik ma w styczniu rozpocząć treningi z Górnikiem Zabrze, a klub jednocześnie złożył ofertę nowego kontraktu Norbertowi Witkowskiemu. Mamy też rozmówkę z Błaszczykowskim. Tak jak wczoraj cytowaliśmy Lewandowskiego, tak dziś nie zacytujemy ani zdania, bo zwyczajnie nie ma sensu. Nie da się z tej rozmowy dowiedzieć czegokolwiek nowego.

Numer ratuje nieco świąteczny tekst z wypowiedziami Damiana Zbozienia.

Choć dzisiaj obowiązki zawodnika Ekstraklasy na spełnianie się w roli muzyka nie pozwalają, to 24-latek do skrzypiec raz do roku, właśnie w święta, wraca. – Wskakuję wtedy w strój górala, biorę instrument… i znów czuję się członkiem kapeli – uśmiecha się. – To już tradycja, że w trakcie tych dwóch dni odwiedzamy naszych znajomych (…) W zeszłym roku było już nawet tak, że gdy gospodarz domu podchodził do mnie z kieliszkiem, to mówił: „ten to kopie piłkę, on nie pije” i po prostu mnie omijał. Ale pozostałym chłopakom już nie wypada. Gospodarz zaraz by się oburzył: ze mną się nie napijecie?

Ten o świątecznych zwyczajach w domach niektórych zawodników Śląska też do przeczytania.

SUPER EXPRESS

W dzisiejszym wydaniu kilka świątecznych drobiazgów. Marcin Daniec rozdaje rózgi. – Przez piłkarzy Fornalika najlepsze akcje i gole polskiej reprezentacji można było obejrzeć w tym roku w TVP Historia. Dlatego naszym reprezentantom należy się rózga wielka jak Pałac Kultury (…) Przez te nasze King Kongi od piłki najkrótszy sportowy dowcip świata brzmi: Polska gola! – mówi Daniec. – Rózgę mam też dla zawodników Legii. Taki był szum po mistrzostwie Polski. Czego to oni mieli nie wygrać, a nie umieli nawet strzelać goli.

Mamy też drugą część rozmowy z Henningiem Bergiem.

Lubi pan podkreślać, że nawet jeśli we wcześniejszych klubach nie miał doskonałych wyników, to stawiał je finansowo na nogi, wychowując i sprzedając zdolnych piłkarzy. To czuje się pan bardziej księgowym niż trenerem?
– Nie, nie jestem księgowym. Ale tym bardziej nie jestem gościem, który nie wystawiałby nosa poza czubek ławki trenerskiej i nie interesował się sytuacją ekonomiczną klubu. Zażądać kasy na transfery, wydać pieniądze, nie patrząc na to, co się dzieje wokół. Nie jestem kimś, kto doprowadza kluby do bankructwa.

A jak zostanie wybrany kapitan drużyny? Zrobią to piłkarze czy pan?
– Kapitana wybiorę ja. Przywiązuję do tej funkcji dużą rolę, to ktoś, kto jest łącznikiem między trenerem a zespołem. Dla mnie ważne jest, aby był to piłkarz, z którym będę miał świetny kontakt.

Jak bardzo przebuduje pan sztab szkoleniowy? Ile osób sprowadzi pan z Norwegii?
– Rewolucji nie będzie. Byłbym głupi, gdybym do niej dążył. W sztabie Legii pracują ludzie świetnie znający klub i polską ligę. Skorzystam z ich wiedzy. Myślę, że z mojej strony dojdzie jedna osobaÂ….
I to w zasadzie wszystko.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Intrygująca okładka Przeglądu.

A w środku na pierwszy ogień idzie obszerny wywiad z Jakubem Błaszczykowskim. Jest trochę świątecznych opowiastek, ale i trochę piłkarskich tematów. Do przeczytania, choć nie jest to żaden szał.

Pana babcia powiedziała kiedyś, że w waszym domu w Wigilię jest tyle ludzi, że jeśli przy stole zasiadłby ktoś zupełnie obcy, nikt by nawet nie zauważył.
– Zgadza się. Tak sobie liczyłem, że na Wigilię przychodzi do babci 35-40 osób. Mamy liczną rodzinę, a nie tak dawno doszło kilka brzdąców. Moja córeczka Oliwia, Hubert, synek mojego brata Dawida. Świąteczny tydzień to dla mnie czas spokoju. Układam sobie w głowie pewne sprawy. Staram się spędzić czas wyłącznie z rodziną, ograniczając do minimum jakiekolwiek obowiązki.

Piłkarze Borussii przed urlopami wspólnie świętują?
– Tydzień przed końcem rundy mieliśmy klubowe spotkanie, ale nie ma na nim opłatka. Jemy po prostu uroczystą kolację z ludźmi związanymi z Borussią. Bardziej jest to pożegnanie roku, wspólne podsumowanie niż Wigilia. Finisz roku mamy w Dortmundzie bardzo intensywny. Mnóstwo spotkań z kibicami, sponsorami. A do tego trzeba jeszcze trenować i co trzy dni grać mecze.

Komu będzie pan kibicować na mundialu?
– W Borussii gram z kilkoma chłopakami z reprezentacji Niemiec, z którymi się zżyłem. Od siedmiu lat występuję w Niemczech, więc będę kibicować tej reprezentacji. Ł»yczę jej jak najlepiej.

Generalnie, Przegląd postawił dziś na większe, nieco bardziej magazynowe teksty. Stąd znajdujemy również duży wywiad z Declanem Hillem, kanadyjskim śledczym zajmującym się problematyką ustawiania meczów.

Problem w Anglii nie dotyczy wyłącznie wyższych lig. On sięga dużo wyżej. W publikacji „Sun on Sunday” pojawia się Sam Sodje, reprezentant Nigerii i piłkarz Portsmouth. Przyznał się do tego, że za 70 tysięcy funtów na poziomie Championship celowo zagrał tak, żeby dostać czerwoną kartkę (…) W swojej pierwszej książce opisałem jak ustawiane są mecze na mistrzostwach świata. A jest jakaś większa impreza piłkarska niż mundial? nie ma. W meczach Premier League też są wielkie pieniądze, ale mimo wszystko nie ma takiej konstelacji gwiazd i ogląda je nieco mniej ludzi. Resztę niech każdy sobie dopowie.

Natomiast Smuda przyznaje: możemy marzyć o każdym miejscu na koniec sezonu. Nawet o pierwszym.

Poszedł pan za ciosem i zatrudnił Piotra Brożka…
– Zgodziłem się na powrót Piotrka, bo mi go było po prostu żal. Przychodził do klubu i biegał sam na boisku, ćwiczył w siłowni. Wierzę, że jeszcze się odpłaci.

Czy trzecie miejsce oddaje pozycję Wisły w ekstraklasie?
– Przed sezonem niektórzy rezerwowali nam ostatnią lokatę. To trzecie miejsca należy zaakceptować i uznać za sukces.

A teraz apetyty wzrosły?
– Cały czas musimy koncentrować się na zapewnieniu sobie awansu do czołowej ósemki, a jak się nam uda, to wtedy będzie można powalczyć o trzecią, drugą lokatę.

O pierwszą jeszcze nie?
– W tej chwili jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy marzyć o każdym miejscu na koniec sezonu. Nawet o pierwszym.

Franiu naprawdę powiedział, że wziął Piotra Brożka, bo… było mu go żal? Całość dopełnia tekst o Jo Nesbo, znanym pisarzu, który miał szansę na ciekawą piłkarską karierę. Niezły numer, choć sądząc po zapowiedziach świątecznego wydania, spodziewaliśmy się jednak czegoś bardziej spektakularnego.

W Hiszpanii już mocno świąteczny nastrój. Wesołych świąt życzy Iker Casillas, który kończy rok z lepszymi osiagami liczbowymi od Diego Lopeza. W El Mundo Deportivo mamy świąteczny wywiad z Andresem Iniestą. Z kolei Marca ciągnie temat Jese Rodrigueza, który zapowiada się na grajka na światowym poziomie.

Tematem wydania Corriere dello Sport jest wywiad z Rudim Garcią z Romy. Nowy właściciel Interu stoi przed „misją Lavezzi” – według „La Gazzetty”. Z kolei Tuttosport ma dla czytelników duży wywiad z prezydentem Juventusu Turyn.

Francja? Futbol dziś na drugim planie. Króluje tyczka.

W portugalskich dziennikach okładkowe życzenia świąteczne. Rozmowa z Hulkiem, który porównuje Neymara i Ronaldo oraz relacja jak Ruben Amorim pomaga bezdomnym spędzającym święta na ulicy.

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama