Czwarty dzień rankingu podsumowującego popisy polskich zawodników w kończącym się roku. Tym razem, chcąc nie chcąc, nadeszła wiekopomna chwila: lewi obrońcy. Pozycja, na której bez szans nie były nawet pies z kulawą nogą. Wybierać do najlepszych między Sylwestrzakiem a Telichowskim, to jak zastanawiać się: dżuma czy cholera? Grad czy ulewa? Solidny plaskacz czy strzał między oczy? Podróż samolotem z wesołą gromadką panów w ręcznikach na głowie czy lot za ocean z kobietami w roli pilotów? Jak widzicie sami – aż chce się płakać. Coś nam się zresztą wydaje, że wiemy, co powiedziałby Arboleda, gdybyśmy zwrócili się do niego z prośbą: Manu, pomóż, bo ci nasi lewi obrońcy faktycznie są „lewi”!
Tyle tytułem wstępu. Pierwsze miejsce dla Brzyskiego, który zaliczył słabą wiosnę, ale już jesienią grał co najmniej bardzo dobrze, no i – to akurat równie istotne – na boisko wychodził co trzy dni. Wiele asyst, gol z wolnego, a przecież i tak wszyscy mówiliby o fenomenalnym strzale nożycami zza pola karnego z Wisłą, jeżeli tylko piłka ostatecznie wpadłaby do siatki… Dwa kroki za legionistą, jedno z odkryć minionych dwunastu miesięcy. Kosznik wybił się dobrą rundą wiosenną w Bełchatowie i po spadku swojej drużyny nie miał kłopotów ze znalezieniem nowego pracodawcy. To znaczy kłopoty były, ale te bardziej formalne. Ostatecznie przytulił go Nawałka – najpierw do Górnika, a następnie do reprezentacji. Trzy dychy na karku, pierwszy poważny rok w piłce za nim. A co tam, i tak jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej mógłby marzyć. Podium, tyle że z klasą przeciętnego ligowca, uzupełnia Wawrzyniak. Coraz słabszy (a nie startował z poziomu Evry czy Alby), coraz mniej potrzebny w Legii. Jakiś czas temu mówił o sobie: jestem w kadrze zmiennikiem piłkarza, którego nie ma, lecz wszyscy go sobie wyobrażają. To już było i nie wróci więcej…
Kolejne cztery lokaty zajęli ci, o których przed startem rundy mogliśmy powiedzieć, że jeżeli rzucą nas na kolana, to wcale nie ze względu na zachwyty nad ich umiejętnościami. Dziwniel jednak wyrósł na czołowego lewego obrońcę ligi, Straus – dopóki nie wyautowała go kontuzja – imponował przyzwoitą koordynacją (mimo warunków fizycznych) czy płaskim dośrodkowaniem, Marciniak grał wesołą piłkę, dokładnie jak cała Cracovia, natomiast Lewandowski wyrwał ze składu Pietruszkę niczym chwasta, i choć liczb nie ma żadnych, pozytywne wrażenie zostało. Trzej ostatni na liście to z kolei przedstawiciele klasy „z braku laku”. Nie wstyd słabo grać w piłkę, wstyd, że brakuje lepszych… Duet z Korony – kontuzjowany przez znaczną część jesieni Lisowski i jego zastępca Sylwestrzak – a także zamykający stawkę Telichowski, lewy obrońca bez kondycji i szybkości, ale w polu karnym rywali najgroźniejszy piłkarz Podbeskidzia.


Skoro dorośli lewi obrońcy ewidentnie nie dojeżdżają poziomem do innych pozycji, to może młodzi? – ktoś zapyta. Nie, lepiej nie pytajcie. Podobnie jak powyżej, tutaj również stypa. Gdybyśmy trochę nie pokombinowali, musielibyśmy spuścić zasłonę milczenia albo zaproponować minutę ciszy. No dobra: sprytnie przesunęliśmy Olczyka, wyróżniającego się w juniorach Schalke z defensywnego pomocnika lub prawego obrońcy na przeciwległą flankę. Zdarzało mu się tam grać i efekt był bardzo pozytywny. Najmłodszy z tego grona, ale jednocześnie najbardziej perspektywiczny. Miejsce numer dwa dla Azikiewicza z Zagłębia Lubin, który kilka razy pokazał się w Ekstraklasie. Trzecie przypadło lekkoatlecie Dankowskiemu ze Śląska – to taki gość, co gdziekolwiek byś go wystawił, da sobie radę. Oprócz stopera i bramki, grał już wszędzie.
Czwarty jest natomiast Włodarczyk z Herthy Berlin, jednak od roku-dwóch były zawodnik Mazura Karczew przestał się rozwijać. Ciężko dziś wyrokować, czy zostało mu coś poza gazem, przebojowością i lewą nogą. Ostatnie miejsce w naszym rankingu pojechało do Olsztyna, w którym wybieraliśmy między rówieśnikami: Mroczkowski-Dziemidowicz. Ł»aden z nich nie aspirował na lewą stronę defensywy, raczej próbowano ich w środku pomocy, lecz w praniu wyszło, że najzwyczajniej w świecie najprościej pokazać się tam, gdzie konkurencji brak. Jakiejkolwiek konkurencji, dodajmy… W przyszłym roku natomiast wiele sobie obiecujemy po Kamilu Szubertowskim z Lecha Poznań. To raczej nominalny skrzydłowy i dopiero zaczyna grać na lewej obronie, ale nie zdziwimy się, jeśli za 12 miesięcy zdominuje drugą część naszego rankingu.

We wtorek: ranking defensywnych pomocników.
Kliknij tutaj, by przeczytać ranking bramkarzy >>