Mały też potrafi – 10 najlepszych mikrusów ekstraklasy

redakcja

Autor:redakcja

23 grudnia 2013, 10:57 • 6 min czytania

Tyle się mówi, że polska liga słynie z fizycznej, kontaktowej gry, że w meczach dominuje walka. Powtarza to prawie każdy obcokrajowiec, zaledwie po kilku rozegranych meczach. Siła, kondycja i ogólne przygotowanie fizyczne – takie atuty są u nas w cenie. Ma to rzecz jasna przełożenie na potrzeby transferowe zgłaszane przez polskich trenerów. Domagają się głównie rosłych i twardych obrońców, wydolnych pomocników „box to box” oraz wysokich napastników, twardo stojących na nogach i umiejących zastawić się. Nie potrafimy zliczyć, ile już razy to słyszeliśmy. Trend bazujący na fizyczności dominuje także w piłce młodzieżowej, gdzie osiągamy dobre wyniki dopóki nasi juniorzy są więksi i silniejsi od przeciwników. Mniejsi chłopcy często mają problem nawet z dostaniem się do klubu. I nic dziwnego, skoro w niektórych miejscach na pierwszych treningach ciągle urządzane są konkursy – kto dalej kopnie.
Do niedawna ciężko było znaleźć argumenty, mogące podważyć panujące w polskiej lidze przywiązanie do piłkarzy wysokich i silnych. Ł»adnego sensu nie miały przykłady z lig zagranicznych. Co z tego, że w Barcelonie gra siedmiu małych, skoro to zupełnie inny piłkarski świat. Nasza liga rządzi się swoimi prawami, tu obowiązują polskie realia. Dlatego dopiero miniona runda może dać ludziom trochę do myślenia. Oto bowiem w naszej ekstraklasie do głosu doszli piłkarze niscy i filigranowi, bazujący głównie na technice i szybkości. Zapraszamy do przeglądu najlepszych ligowych maluchów.

Mały też potrafi – 10 najlepszych mikrusów ekstraklasy
Reklama

10. Princewill Okachi (168 cm)
Sami zastanawiamy się co jest trudniejsze – bycie piłkarzem Widzewa za czasów Cacka, czy granie na pozycji defensywnego pomocnika z takimi warunkami fizycznymi. Mimo wszystkich przeciwności losu, Okachi od dłuższego czasu prezentuje się przyzwoicie. To już trzeci sezon młodego Nigeryjczyka w łódzkim zespole i, trzeba przyznać, ani razu nie oddalił się od wyjściowej jedenastki. Zwyżkę formy zanotował w listopadzie, zaliczając świetne występy z Pogonią i Legią, ale to ogólnie zawodnik o dość wysokim potencjale, dla którego przeskok na nową pozycję okazał się strzałem w dziesiątkę.

9. Bartłomiej Babiarz (171 cm)
Kolejny niski defensywny pomocnik, który dobrze radzi sobie w naszej lidze. Zwłaszcza, że to dla niego pierwszy sezon w ekstraklasie. Bardzo dużo daje mu gra w środku pola u boku doświadczonego فukasza Surmy. Jego atuty to szybkość, zadziorność i nieustępliwość. Tak jak cały Ruch, odżył wraz z przyjściem trenera Kociana. Babiarz wydaje się być ważnym elementem w układance słowackiego szkoleniowca. Sami jesteśmy ciekawi jak będzie wyglądał na wiosnę, kiedy przestanie działać efekt nowej miotły. A może nie przestanie? Nie, musi przestać. Ruch gra zbyt pięknie, by to było prawdziwe…

Reklama

8. Michał Janota (171 cm)
Janota znalazł się w naszym rankingu piłkarzy, którzy powinni zmienić klub – zdania nie zmieniamy. Nieustannie wydaje nam się, że umiejętnościami technicznymi wyrasta ponad zdecydowaną większość zespołów polskiej ligi. Mimo słabszej rundy, jego statystyki prezentują się całkiem nieźle – trzy gole, cztery asysty i trzy kluczowe podania. W Kielcach tylko Paweł Golański maczał palce przy większej ilości bramek. Co nie zmienia jednak faktu, że Janota wykręcił średnią 3,74, co jak na zawodnika przy takich „skillach“ jest żenująco słabe. A może to jeden z najbardziej przereklamowanych piłkarzy ligi i niepotrzebnie oczekujemy od niego Bóg wie czego?

7. Jakub Kosecki (168 cm)
Największe rozczarowanie rundy jesiennej w całej ekstraklasie. Kosecki jednak sam jest sobie winien – w sezonie 2012/13 zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko, a następnie – co opowiedział w naszej „wrzutce“ – zbyt długo jechał na zastrzykach i ciało nie nadążyło za chęciami. Pocieszające jest to, że sam dostrzega swój zjazd i potrafi krytycznie spojrzeć na siebie. Swoje jesienne występy podsumowuje słowami „dupa, dupa, kompletna dupa”. Jeśli ominą go kontuzje i dogada się z Henningiem Bergiem, to będzie miał wszystko, żeby następny taki ranking wygrać z przytupem.

6. Daylon Claasen (170 cm)
O jego możliwościach świadczy m.in. fakt, że wybiegł w podstawowym składzie w meczu RPA-Hiszpania, który zakończył się porażką mistrzów świata. W Lechu niestety był dręczony przez kontuzje, które w przeciągu rundy jesiennej trzykrotnie wyłączały go z gry. Kontrakt z Kolejorzem podpisał dopiero pod koniec sierpnia, więc przepadły mu również mecze z początku sezonu. فącznie rozegrał zaledwie siedem spotkań, w których zaliczył dwa gole i jedno kluczowe podanie. Czasem spędzonym na boisku udowodnił jednak, że drzemie w nim spory potencjał. O ile ominą go kontuzję, wiosna może należeć do niego. Pozostaje też mieć nadzieję, że nie zeżre go choroba typowa dla obcokrajowców z Lecha. Czyli błysk na początku, cała runda na straty i nagła pobudka pod koniec.

5. Aleksander Jagiełło (165 cm)
Podstawowy zawodnik u Michniewicza, rezerwowy u Ojrzyńskiego. O dziwo, swoje dwie ligowe bramki strzelił właśnie pod wodzą tego drugiego, wchodząc z ławki. O jego charakterze najlepiej świadczy fakt, że najlepsze zawody w rundzie rozegrał przeciwko klubowi, z którego został wypożyczony. Zimą ma wrócić do Legii, która właśnie zatrudniła trenera lubiącego stawiać na młodych i szybkich piłkarzy. Przyszłość 18-latka z Warszawy rysuje się w naprawdę ciekawych barwach, choć patrząc na samą jesień, traktujemy go jako rozczarowanie. Po chłopaku, który uchodzi za największy talent w akademii Legii, spodziewaliśmy się czegoś więcej niż dwa trafienia i… przegrana rywalizacja z Piotrem Malinowskim. Tak, fakty dla Olka są brutalne.

4. Arkadiusz Piech (171 cm)
Po powrocie z Turcji z miejsca stał się najgroźniejszym zawodnikiem Zagłębia i jednym z nielicznych, których w ogóle się chciało. W swoich trzech pierwszych meczach zdobył trzy gole, po czym wpadł w lekki dołek, z którego wyszedł trzema golami w trzech ostatnich meczach. Wynik bardzo przyzwoity, zwłaszcza w kontekście ogólnej dyspozycji lubińskiej drużyny. Mamy przeczucie, że na wiosnę, grając w walczącym o premie za utrzymanie Zagłębiu, Piech stanie się czołowym napastnikiem ligi. Tym bardziej, że zaczęli się wybudzać Abwo, Przybecki i Kwiek. Przykry jest natomiast fakt, że tak dobry zawodnik, tak bardzo odstawał w przeciętnym tureckim Sivassporze. Przepaść.

3. Saidi Ntibazonkiza (170 cm)
Prawdziwy lider ofensywy Cracovii. Jego dorobek to sześć goli i cztery asysty. Potrafi przyspieszyć tempo gry, przedryblować kilku przeciwników i groźnie strzelić z dystansu. Jak na ekstraklasę, prawdziwe żywe srebro. Musimy przyznać, że mieliśmy spore wątpliwości, czy Saidi wygrzebie się w końcu z problemów zdrowotnych. Póki co wydaje się, że najgorsze ma za sobą. Tym samym po raz kolejny stał się jednym z najlepszych piłkarzy całej ligi, ale… Saidi to Saidi. Przygotujmy się, że po niezłej pierwszej rundzie i paru dobrych występach – jak zakładamy – w drugiej, zacznie się buntować, żalić i naciskać na transfer. Dobry zawodnik, ale z potencjałem, by rozwalić szatnię.

2. Tomasz Brzyski (170 cm)
Ciężko powiedzieć, czy Brzytwa lepiej czuje się w obronie, czy w pomocy. W Legii częściej grywał w defensywie, z kolei Adam Nawałka zdaje się go widzieć bliżej bramki rywala. Atuty Brzyskiego są ogólnie znane – szybkość, dośrodkowanie i strzał z lewej nogi. Ogólnie – stałe fragmenty gry, z których powinien dawać korepetycje Furmanowi i Łukasikowi. Warto podkreślić, że dopiero w rundzie jesiennej odbudował się i zdobył mocną pozycję w warszawskim zespole. W poprzednim sezonie, bezpośrednio po transferze, nie mógł się odnaleźć i większość kibiców widziała go poza klubem. Dziś, będąc najlepszym asystentem w lidze, może być spokojny o swoją pozycję. Szkoda, naprawdę szkoda, że taki piłkarz jest już po trzydziestce.

1. Luis Carlos (170 cm)
– Ale jaki z tego Carlosa jest piłkarz, to szok! Takiego w lidze nie było, sami zobaczycie – zachwalał Radosław Osuch w legendarnym wywiadzie na Weszło. I faktycznie, nawet same statystyki robią wrażenie – pięć goli, jedna asysta i dwa kluczowe podania. Średnia not na Weszło – doskonała. 5.40. Brazylijczyk z miejsca stał się czołowym skrzydłowym całej ligi, oferując swojej drużynie świetną techniką i dynamit w nogach. Mógłby mieć jeszcze lepszy bilans, ale ponoć w życiu nie widział śniegu i pod koniec rundy nie mógł się do końca odnaleźć. Wiele wskazuje, że wkrótce odpali na dobre, a co za tym idzie – długo w naszej lidze miejsca nie zagrzeje. Ten transfer od początku wydawał się w stu procentach trafiony.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama