Żyro zamiast Giroud, czyli Arsenal bez celnego strzału, a Chelsea w okopach. Klasyk zawiódł…

redakcja

Autor:redakcja

23 grudnia 2013, 23:35 • 2 min czytania

To miał być prezent dla dużych chłopców. Bożonarodzeniowa gratka z myślą o fanach Premier League. Piłkarze Arsenalu i Chelsea najwyraźniej jednak pomylili święta i umówili się na sprawiedliwe jajo do jaja, takie – przyznacie przecież – bardziej wielkanocne. No, tyle że jak niby miało być inaczej, skoro Chelsea na wyjazdach błyszczy wyłącznie żenującymi statystykami – w czasie dwóch ostatnich delegacji stracili aż sześć goli, a przez cały kalendarzowy rok 2013 ich napastnicy strzelili łącznie pięć goli, z kolei Arsenal ani razu nie wcelował w bramkę? Za nami chyba jedyny angielski szlagier, po którym bardziej na miejscu są analizy Krzysztofa Przytuły niż Gary`ego Neville`a…
Wszystkie okazje bramkowe gospodarzy możemy policzyć na palcach jednej ręki. O, albo na palcach scentrowanej dziś stopy Oliviera Ł»yro, który w polu karnym Petra Cecha wydawał się, że zacytujemy bon-mot Szpaka z FIFY: spanikowany jak na pierwszej randce. O gościach, poza poprzeczką Franka Lamparda z pierwszej połowy, nie można powiedzieć w zasadzie niczego. W zasadzie za jedyny element świąteczny pozostaje nam wziąć efektowny kulig Obiego Mikela, zakończony spektakularną kraksą z nogami Artety Mikela. „Obi tak to robi” – głosi popularna reklama i rzeczywiście, trudno się z tym nie zgodzić… Gdy do końca został kwadrans, z ciekawością zaczęliśmy wodzić wzrokiem za numerem 16 w czerwono-białej koszulce. Przypomnieliśmy sobie bowiem o pewnym zakładzie, jaki podjął z bukmacherem Scott Ritchie. Kto zacz? Ano – miły Anglik z grzywką do góry, który wraz z końcowym gwizdkiem Mike`a Deana, został pechowcem roku. Zresztą popatrzcie sami.

Żyro zamiast Giroud, czyli Arsenal bez celnego strzału, a Chelsea w okopach. Klasyk zawiódł…
Reklama

Nie wierzycie? Młodego poniosła fantazja? Oto załącznik:

Reklama

Aaron Ramsey szukał swojej szansy, w końcówce często dublował pozycję wysuniętego napastnika, wbiegając w drugie tempo. Niestety, nic z tego. Nie pomógł też Jose Mourinho, który najpierw asekurancką taktyką zabił widowisko, a w końcówce zdjął z boiska człapiącego jak dziecko we mgle Fernando Torresa, by wstawić Davida Luiza. Ale „The Special One” wziął, co chciał, to jego jest teraz na wierzchu. Jeszcze nigdy nie przegrał w lidze z Arsenalem…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama