Derby na San Siro, Toni i Cassano. Sześć najważniejszych rzeczy, które zdarzyły się dziś w Serie A

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2013, 23:53 • 4 min czytania

Piłkarska niedziela we Włoszech stała naturalnie pod znakiem wieczornych derbów, ale to nie wszystko co na talerzu przygotowali nam dzisiaj tamtejsi ligowcy. Specjalnie rozczarowani nie mogą być nawet najbardziej wymagający smakosze. Dobrze też, że znalazły się polskie akcenty w większym wymiarze, niż tylko występ Glika, bo swoją obecność zaznaczył również Paweł Wszołek. Oto według nas sześć najważniejszych rzeczy, które dziś wydarzyły się w Serie A.

Derby na San Siro, Toni i Cassano. Sześć najważniejszych rzeczy, które zdarzyły się dziś w Serie A
Reklama

Inter kładzie Milan na macie

Przez długi czas derby na San Siro były tak toporne, że zamiast fajerwerków mieliśmy co chwila lecące drzazgi po drewnianych zagraniach z obu stron. A to Poli mając pustą bramkę pomylił futbol z rugby i uderzył nad poprzeczką, a to strzałem w bandy popisał się Guarin. W drugiej połowie Milan udowodnił jednak, że nieprzypadkowo jest ledwie pięć punktów nad strefą spadkową i grzecznie położył się na murawie, czekając na bramkę. Ta była kwestią czasu, bo Mazzarri potrafił obudzić w przerwie swój zespół, a jak patrzymy na Allegriego to wątpimy, czy potrafi bez niczyjej pomocy rano zbudzić się sam. Palacio w końcu wbił „Rossonerim” nóż pod żebro i Inter zasłużenie wygrał. Krajobraz po bitwie jest dla Milanu druzgocący: 1.12 punktu na mecz, Juventus na tym etapie ma dwadzieścia siedem oczek przewagi nad rywalem, korespondencyjna deklasacja. A Inter? Ma swoją ścieżkę. Wydaje się, że nie prowadzącą w las. Jeśli tylko dalej będzie nią podążał, pod kierownictwem Mazzarriego, to jesteśmy spokojni, że zakończy ligę na miejscach premiowanych Ligą Mistrzów.

Reklama

To wspaniałe Hellas

Luca Toni, im starszy tym lepszy? To jak będzie grał po czterdziestce, samotnie wygrywał mistrzostwo świata? Ł»arty na bok, ale ta runda to absolutnie popis Toniego. Dzisiaj pilotował autobus Hellas, pod kołami którego rozjechana została żaba o nazwie Lazio. Dwie bramki i asysta przy golu Romulo, czapki z głów, a jeśli ich nie macie, to specjalnie nałóżcie tylko po to, żeby zdjąć, bo szacunek Luce należy się dzisiaj jak psu zupa. Scenariusz, wedle którego Toni jedzie w przyszłym roku do Brazylii nie na wczasy, ale do ciężkiej pracy przy strzelaniu bramek rywalom, staje się z tygodnia na tydzień coraz bardziej prawdopodobny.

A i Torino niewiele gorsze

Torino jest nieco w cieniu wyników Hellas, czyli rewelacji rozgrywek, ale nie ma wątpliwości, im też należy się wielkie uznanie. Siódme miejsce, z solidną przewagą nad przeciwnikami, takich wyników fani „Byków” nie oglądali pewnie nawet w głębokiej fazie REM. Z gratulacjami należy się zgłosić przede wszystkim do trenera Ventury, który upiera się na niepopularne przecież obecnie 3-5-2, a potrafi w ten sposób wyciągnąć ze swoich graczy maksimum. Dziś na boisku najwięcej jakości dał Immobile, strzelec dwóch bramek, ale zwycięstwo 4:1 nad Chievo to ogółem demonstracja siły. Pokaz, który miał udowodnić, że pozycja Torino w tabeli nie jest żadnym przypadkiem.

Cassano jak John Wayne

W ostatnich dniach w prasie spekulowano, że Cassano może wrócić do Sampdorii. Dziś, gdy pojawił się wraz z Parmą w Genui, fani wywiesili więc transparent: „Sampdoria bez Cassano jest jak western bez Johna Wayne’a”. Widzieliśmy kilka niezłych westernów bez Johna Wayne`a, ale nie będziemy się tutaj czepiać fanów klubu z Genui, bo pomijając ich braki w filmografii Clinta Eastwooda, prawdopodobnie mają rację. Antonio przydałby się Mihajloviciowi jak choremu łóżko. Dziś na pewno dało się to zauważyć, bo Parma była zespołem lepszym, remis nie przyszedł ekipie serbskiego trenera łatwo. Pół godziny rozegrał Paweł Wszołek, wyróżniając się jedną efektowną, ale mało efektywną akcją. Co z tego, że minął dwóch rywali w środkowej strefie i przebiegł z piłką pięćdziesiąt metrów, skoro koniec końców nie dograł dobrze do znajdującego się na świetnej pozycji Edera. Poza tym jednak jak zwykle walczył, pokazywał się do gry w obronie, nie odstawał.

Juve regularne jak Kliczko

Znacie to powiedzenie, że mistrzostwo wygrywa się nie w meczach z czołówką, ale poprzez regularne ogrywanie wszystkich średniaków i słabiaków? Cóż, Juventus właśnie robi wszystko, by tę zasadę potwierdzić, by uczynić ze swojej dyspozycji w tym sezonie jej definicyjny przykład. „Starej Damie” nie robi różnicy gra na wyjazdach, w częściowym osłabieniu, albo gdy szybko stracą bramkę. Wychodzą na ring z planem i pewnością, że posłanie rywala na deski jest tylko kwestią czasu.

Roma podejmuje rękawicę Kliczki

Festiwal niewykorzystanych okazji, a i tak okazałe zwycięstwo – czy jest lepszy sposób na opisanie dzisiejszej dyspozycji Romy? Sam Gervinho powinien zrobić hat-tricka, ale nie chciał widocznie aż tak się popisywać. Najważniejsze jednak, że w ogóle nie widać po Destro i Tottim, iż jeszcze przed chwilą więcej czasu spędzali na leczeniu niż kopaniu piłki. To szczególnie zaskakuje w przypadku tego pierwszego, który miał przecież naprawdę długą przerwę. Obecność Tottiego wpływa natomiast niesamowicie na Romę, są jak statek, którego kapitan powrócił na burtę. Widać w ich poczynaniach większy spokój, pewność siebie, o wiele lepszą organizację gry. Po świętach „Giallorossi” zderzą się z Juve i bardzo dobrze, że obie ekipy będą mogły wystawić najlepszych. Mamy nadzieję, że od ostrzenia sobie zębów na ten pojedynek nie spiłują się nam one do reszty.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama