W jakim miejscu w tym momencie jest reputacja reprezentacji Polski? Ł»e „na zakręcie” – to jednak trochę banał. Jest na aucie i co gorsza, wygląda na to, że jest na aucie nawet wśród samych piłkarzy. Oto dzisiaj swój akces zgłasza Akahoshi, zupełnie, jakby kadra była jakimś rodzajem klubu dyskusyjnego, albo plebiscytem na jedenastkę sezonu. Wyszło kilka dobrych meczów, to dawaj, fru, do kadry go i to bez względu na narodowość. Kiedyś były jedenastki tygodnia, teraz jedenastkę tygodnia trener Nawałka będzie zabierał do ciepłych krajów, jako reprezentantów Polski.
Akahoshi, wcześniej Micael, jeszcze wcześniej Arboleda. Niedługo pewnie Luis Carlos, a kto wie, lista może się wydłużać z każdą kolejką Ekstraklasy (i lig zagranicznych też, bo poszukiwania obcokrajowców nie ograniczają się tylko do rodzimego podwórka).
Zazwyczaj przy podobnych propozycjach wyszydzaliśmy, wyśmiewaliśmy, przypominaliśmy o pewnych zasadch (że w kadrze narodowej powinni grać nie obywatele danego państwa, ale ludzie o danej narodowości), ale dzisiejsza kropelka chyba przeważyła.
Jesteśmy za Takafumim Akahoshim w kadrze PZPN-u. Co więcej, przygotowaliśmy listę osób, które z chęcią ujrzelibyśmy w tym zespole. Na wstępie, żeby nie było zbyt dużego szoku, tylko sześciu: wspomniany Aka plus Dani Quintana, Barry Douglas, Herold Goulon, Miroslav Radović i Luis Carlos.
Tak! Oni na bank, ale to jeszcze nie koniec! Bo na przykład za tandem Wawrzyniak/Boenisch można wrzucić dowolnego obcokrajowca i zastanawiamy się, czemu jeszcze nie wysłaliśmy skautów chociażby do Hiszpanii. Dowolny lewy obrońca La Liga, krótka oferta – ziomek, nie masz szans na grę w tej słynnej „La Furia Roja”, wpadaj do nas, są fajne premie, gorszy niż ci, co grają tam teraz na bank nie będziesz. Chlast, lewa obrona jest. Środek? Nie wygląda niby tragicznie, ale jakiś obrońca z Premier League bez szans na grę dla „Synów Albionu” na bank by się przydał. Albo taki (strzelamy, może się okazać, że w płot, nie oglądamy za często Ligue 1) – Jeremy Morel z Marsylii. Rocznik `84, w kadrze Francji już raczej nie pogra, a u nas choćby jako zmiennik mógłby dać sobie radę.
W pomocy, wiadomo, Akahoshi i Quintana, do tego Obraniak, może Goulon, ale czemu nie wziąć jeszcze Nolana z Premier League? Kiedyś był niezły, teraz w WHU już raczej zbliża się do końca kariery, ale coś tam na bank jeszcze pamięta. Mikel Arteta pewnie by odmówił, ale czemu nie spróbować?
Tak powinna właśnie wyglądać idealna reprezentacja. Co za różnica, jeden obcokrajowiec, dwóch, czy ośmiu. „Trochę” Polak, albo „trochę mniej” Polak. Z większymi, lub mniejszymi – jak to się mówi – „związkami z Polską”. Może nawet bez żadnych związków. Precz z tymi wszystkimi parodystami, zbudujmy naprawdę silną kadrę ostatecznie wykluczając skostniałe i przestarzałe kryterium „narodowości”. Chcemy Artetę, Nolana, Raffaela z Borussii Moenchengladbach i Rodrigo Limę z Benfiki. Zresztą, to tylko goście, których znaleźliśmy w kilka minut na wikipedii, zachęcamy PZPN do bardziej wnikliwych poszukiwań i bezzwołcznego zgarnięcia każdego brazylijskiego pomocnika, który nie ma szans na grę w żółtej koszulce „Canarinhos”.
Tylko taka droga jest słuszna. Rozpoczął ją Olisadebe, odświeżył Roger, kroczą nią dumnie Obraniak z Polanskim, Perquisem i Boenischem, a zwlekanie z powołaniami dla takich graczy jak Mikel Arteta tylko spowalnia nasz rozwój.
I pytanie do tych, którym dzisiaj przeszkadza Akahoshi, choć tydzień temu walczyli za Obraniaka – jakie są różnice, poza tym, że samuraja mamy tu na miejscu?