Jeśli udowodnią mi winę, popełnię samobójstwo – korupcyjna telenowela we Włoszech trwa

redakcja

Autor:redakcja

18 grudnia 2013, 23:43 • 3 min czytania

Korupcja nie śpi. Włoska piłka ledwie zdążyła złapać oddech, a teraz znów ktoś związał jej ręce, nogi i wrzucił do wanny z lodowatą wodą. Jeśli ktokolwiek łudzi się, że calcio wreszcie zostało pozamiatane, lepiej niech wybije to sobie z głowy. Na Półwyspie Apenińskim wciąż grasuje banda sprzedawczyków i to, że właśnie zdemaskowano jej mózg, Francesco Bazzaniego, wcale nie oznacza, że z dnia na dzień wszystko wróci do normy. Panie i panowie – Scommessopoli. Odsłona czwarta.
We wtorek rano włoskie służby specjalne tradycyjnie złożyły niezapowiedziana wizytę w domach podejrzanych o babranie się w procederze korupcyjnym. Złapali przy tym kilka grubych ryb. Znajomością z Bazzanim, czyli „Civem”, może szczycić się co drugi piłkarz ligi włoskiej. Miał całą masę przyjaciół. To on porozumiewał się z zawodnikami i podejmował decyzję w najważniejszych kwestiach. W ostatnim czasie wykonał około trzech tysięcy rozmów telefonicznych, związanych z krętactwami w Serie A, Serie B i Lega Pro Prima Divisione. – Jeśli będziesz chciał coś załatwić, po prostu zadzwoń – powiedział jednemu ze swoich klientów. Miał pecha, bo w jego telefonie założony był podsłuch. Jakie chodziły stawki? Za ustawienie meczu w Serie B trzeba było zapłacić 200-300 tys. euro. Trudno powiedzieć, czy już możemy pisać o tym w czasie przeszłym, czy jednak lepiej będzie pozostać ostrożnym.

Jeśli udowodnią mi winę, popełnię samobójstwo – korupcyjna telenowela we Włoszech trwa
Reklama

Wśród podejrzanych i tym razem nie zabrakło znanych piłkarzy. Okładki La Gazzetta dello Sport z twarzą Gennaro Gattuso nie spodziewał się jednak chyba nikt. Karierę zakończył jakiś czas temu. Jako trener kompletnie niczego jeszcze nie osiągnął. Niby skąd miałby się tam wziąć? Niestety, on również miał kontakt z Bazzanim i przez to znalazł się w gronie podejrzanych. Oprócz niego funkcjonariusze odwiedzili też mieszkania byłego zawodnika Lazio, Cristiana Brocchiego (110 połączeń telefonicznych, dziwnym trafem akurat przed meczami Aquile) czy znanego głównie z powodu pięknej partnerki, Davide Bombardiniego. Wszystko wskazuje jednak na to, że – jak to się ładnie określa – Gattuso znalazł się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Komu, jak komu, ale jemu – uosobieniu męstwa i ambicji – nie sposób w takim momencie nie wierzyć.

– Wysłał mi trzynaście wiadomości. Na żadną z nich nie odpisałem. Tego faceta zna przecież pół Serie A. Wszyscy moi bliscy mówią mi teraz, żebym podszedł do tego ze spokojem. Powiedzcie mi jak mam się czuć w takiej sytuacji, jako osoba, która jest stuprocentowo przekonana o swojej niewinności? O 8:30 zadzwoniła do mnie żona i powiedziała o przeszukaniu. Przetrzepali moje rzeczy, zabrali komputer i iPada. Mój wizerunek został naruszony. Kiedy grałem w piłkę, byłem świadomy swoich wad. Na pewno byłem zbyt agresywny. Próbowałem nad tym panować. Ta historia przypisuje mi jednak wady, których nigdy nie miałem. Jeśli udowodnią mi winę, to wyjdę na rynek i popełnię samobójstwo – powiedział w wyjątkowo szczerym wywiadzie dla „Gazzetty”.

Reklama

Rykoszetem, już po raz kolejny, oberwał też trener Juventusu, Antonio Conte. On swoją karę już odbył. Przez cztery miesiące oglądał mecze Starej Damy z trybun, będąc zdyskwalifikowanym. Dopiero teraz światło dziennie ujrzały jednak zeznania ówczesnego bramkarza Sieny, Ferdinando Coppoli, który postawił sprawę jasno – Conte o wszystkim wiedział. – Mogę tylko powiedzieć, że gdy został wprowadzony w temat, w zasadzie pozwolił zadecydować drużynie. Dał do zrozumienia, żeby każdy robił to, co uważa za słuszne. W rzeczywistości więc dał wolną rękę do ustawienia meczu z AlbinoLeffe – powiedział przed sądem.

Włosi myśleli, że koszmar skończył się rok temu. Ł»e fala zatrzymań, dyskwalifikacje i więzienie okazały się skutecznym straszakiem. Wszystko, raz na kilka miesięcy, wraca jednak jak bumerang i wkręca w obieg kolejne, coraz to ciekawsze nazwiska. Są pewnie teraz tacy, którzy nerwowo popijają whisky, trzęsą gaciami i zastanawiają się kiedy na okładce La Gazzetty pojawi się ich podobizna. Niestety, już nie obok słowa „gol” czy „fenomeno”, a dla odmiany w towarzystwie wielkiego, czarnego napisu „scommessa”.

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama