Sezon 2013/14 jest do tej pory najgorszym w karierze Tomasza Musiała. Arbitra z Krakowa najbardziej doceniają zawodnicy, którzy w głosowaniu Canal+ wybrali go zdecydowanie ulubionym sędzią, natomiast jego notowania w prasie, wśród ekspertów i kibiców ostatnio mocno poszły w dół. Szczególnie po dwóch meczach Legii – z Jagiellonią i Lechią. W rozmowie z Weszło Musiał opowiedział o błędach, które popełnił i o zmianie swojego stylu. Wskazał też najlepszego polskiego sędziego i ujawnił, jaki ma plan co do kolejnych meczów Legii, które przyjdzie mu sędziować.
Wczoraj podczas Ligi+ Extra napisałeś, że nie możesz rozmawiać, bo masz ciężki dzień. To po tym, jak słuchałeś komentarzy na swój temat?
Sam wiedziałem, że zapierdoliłem swój mecz, więc nie czułem się zbyt komfortowo. Każdy, kto popełnia błędy wpływające na wynik spotkania, musi je przeżywać. Doszły do tego sprawy rodzinne, sporo podróży i wyjazd z Szymonem Marciniakiem na Ligę Europy, co było dla mnie najważniejsze. Nie chcę jednak szukać wymówek, bo wiem, że znajdowałem się w kiepskiej dyspozycji.
Krzysiek Stanowski zaproponował, żebyś sędziował w MMA, bo chyba zostałeś ofiarą swojego stylu.
Styl jest OK, ale to nie zmienia faktu, że jestem od tego, by hamować zawodników, gdy grają zbyt brutalnie. Często mam problem z wychwyceniem ostrzejszych zagrań – to należy do moich największych mankamentów. Muszę nad tym pracować, wyciągnąć wnioski, ale nie zacznę nagle wszystkiego gwizdać tylko dlatego, że popełniłem błędy. Nie potrafię tego robić, ale mankamenty postaram się wyeliminować.
Są dwie strony medalu – z jednej strony Pierluigi Collina apeluje o hamowanie ostrej gry, z drugiej wyrosłeś na zdecydowanie największego ulubieńca piłkarzy. Ciężko o złoty środek.
Zgadza się, ale to ja jestem sędzią, więc muszę zapanować nad tym, co się dzieje na boisku. Dopuszczając do twardej gry, nie mogę pozwolić, by przekraczano granicę brutalności. W przyszłym roku przyjdzie mi się zmierzyć z UEFA, bo będę już ich arbitrem, a tam takie sędziowanie jest kategorycznie zabronione. Styl trzeba więc będzie trochę zmienić, ale też nie całkiem, bo skoro przez tyle lat podnosiłem sobie poprzeczkę, to ciężko nagle pójść całkowicie w drugą stronę. Będę szukał złotego środka, by nie dopuszczać do tak ostrych sytuacji.
„Tak mnie ten metrowy dół zmotywował… – wywiad z sędzią Musiałem >>
Twój największy pech polega na tym, że najgorsze błędy przytrafiały ci się w meczach Legii.
Legia to chyba najbardziej medialna drużyna w Polsce i każdy błąd na jej korzyść lub niekorzyść jest szeroko komentowany. Skoro ostatnio gwizdałem przeciwko nim, ludzie oceniają, że ich nie lubię. Na dwoje babka wróżyła. Oczywiście, to wyłącznie moje błędy, ale tak duży oddźwięk wynika przede wszystkim z medialności, co nie zmienia faktu, że muszę się uderzyć w pierś i zacząć sędziować jak należy.
Za który błąd masz największe wyrzuty sumienia? Faul Bereszyńskiego, Tosika, może Pazio?
Każdy. Gdybym wychwycił pierwszy faul Pazio, to wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej. Gdybym wychwycił przewinienie na Vrdoljaku, nie doszłoby do sytuacji z Wawrzyniakiem. Obniżenie poprzeczki przy pierwszych faulach pewnie wszystko by uspokoiło.
Najłatwiej wytłumaczyć decyzję o podyktowaniu jedenastki po faulu Bereszyńskiego na Matsuim, bo nie było widać linii pola karnego, ale z drugiej strony kibice zastanawiają się, czemu dopuściłeś do rozegrania meczu, skoro te linie były niewidoczne. Loteria.
Zdarzają się takie warunki… Co zrobić? Rok temu na meczu Zagłębia wisiałą taka mgła, że nawet komentatorzy nie widzieli, co się dzieje. Przy faulu Bereszyńskiego dobrze się ustawiłem, najpierw widziałem, że ciągnięto go za rękę, a potem zahaczono nogą i miałem święte przekonanie, że należy się karny, co było błędem.
Byłbyś w stanie zrezygnować z sędziowania meczów Legii?
Tylko z powodów pozaboiskowych, czyli rodzinnych lub zdrowotnych. W innym przypadku nie. Legia to najlepsza drużyna do sędziowania. Tym bardziej na swoim boisku, przy tylu kibicach i takich emocjach, co lubię najbardziej. Trzeba się też umieć zderzyć z każdą presją. Dobrych arbitrów poznajesz po tym, jak sędziują w najtrudniejszych okolicznościach. Trudno, żebym prowadził tylko mecze środka tabeli. Jeśli trafię do Ligi Europy, to sam mam sobie wybierać Rumunię czy Bułgarię, gdzie presja jest mniejsza? Nie, nie zrezygnuję z meczów Legii. Nie ma takiej możliwości.
Przyznasz, że to najgorsza runda w twojej karierze.
Tak, zdecydowanie najsłabsza, o czym zadecydowały te dwa mecze Legii. Takie życie. Raz na wozie, raz pod wozem. Trzeba się zastanowić, wyciągnąć wnioski, dobrze się przygotować i ze świeżą głową wyjść na nową rundę.
Sławomir Stempniewski – abstrahując od jego absurdalnych werdyktów w Lidze+ Extra – powiedział wczoraj, że Szymon Marciniak, chyba najlepszy dziś polski arbiter, musiał zmienić swój styl, by móc prowadzić mecze w Europie, bo wcześniej sędziował tak jak ty.
Faktycznie byliśmy zbliżeni poziomem, jeśli chodzi o twardość gry. Później natomiast Szymek sędziował za bardzo „uefowsko”, o co piłkarze mieli do niego pretensje. Ostatnio jednak wszystko wypośrodkował, od dwóch lat jest najlepszym arbitrem w Polsce i wyprzedza nas wszystkich minimum o krok. Sędziuje fantastycznie, co potwierdza też w Lidze Europy.
A poziom polskich sędziów – po reformie Ekstraklasy – poszedł twoim zdaniem w górę czy wręcz przeciwnie?
Większość meczów prowadzą arbitrzy zawodowi, którzy skupiają się jedynie na sędziowaniu i myślę, że mamy tak, jak piłkarze. Czyli w im większej liczbie spotkań uczestniczymy, tym większe doświadczenie i wyższy poziom. Lepiej trenować trzy-cztery razy w tygodniu, ale przy tym dwa razy sędziować. Inna sprawa, że z perspektywy piłkarzy lub klubów może wystąpić zmęczenie materiału na zasadzie: „oj, znowu sędziuje nam ten lub tamten”. Poprowadzisz komuś trzy mecze dobrze, potem popełnisz błąd i krzywo na ciebie patrzą. Wszyscy pamiętają to, co spieprzyłeś. Ale to mały minus, bo ogólnie reformę oceniam bardzo pozytywnie.
Na ciebie też już krzywo patrzą?
Nie, nie. Oczywiście, po ostatnich wybrykach Legii nie zdziwiłbym się, gdyby jej piłkarze na mnie krzywo patrzyli, ale wszyscy jesteśmy zawodowcami, a błąd ludzki może się przydarzyć każdemu.
„Wrzutka do Musiała – sędzia odpowiada na pytania czytelników Weszło >>
Naczelnym krytykiem sędziów stał się Radosław Osuch, który stwierdził, że nie ma już takich wałków, jak przed laty, ale mecze – cytuję – są wciąż „podgwizdywane”.
Co to znaczy?
Ł»e sędziowie przy drobniejszych decyzjach wiedzą, którą drużynę faworyzować.
Staram się nie czytać komentarzy w internecie ani w prasie, bo z jednej strony możesz obrosnąć w piórka, a z drugiej – spaść z wysokiego konia. Lepiej się od tego odciąć, a do słów pana Osucha ciężko mi się nawet ustosunkować. To znaczy, nawet nie ciężko… Jak by to powiedzieć? Nie ma żadnego podgwizdywania i zwracanie się w stronę ohydnych czasów korupcji to jakaś paranoja. Szkoda słów.
Osuch dziwi się też, że oceny sędziów nie są jawne, o co apelował już w kilku programach.
Noty są jawne wyłącznie dla obserwatorów i kolegium sędziów. Zawsze tak było i w UEFA, i w FIFA. Nikt nam nie mówi, że Howard Webb w meczu Polska – Austria dostał 8,4 czy 7,5. Nie ma czegoś takiego. Równie dobrze można byłoby wprowadzić specjalną klasyfikację dla klubów, które oceniałyby pracę sędziów, co – z tego, co mi się obiło o uszy – zastosowano w Anglii. Tam błędy ocenia komputer, ale też kluby, więc może niech w Polsce też sobie coś takiego zastosują. Przecież nie ma z tym żadnego problemu, prawda? Ale nie chcę się też wychylać i podpiszę się pod każdym projektem pana prezesa Przesmyckiego. Z nim najlepiej konsultować to, co będzie najlepsze dla rozwoju sędziów.
Kibice Legii pytają, czy jesteś w stanie publicznie przeprosić za błędy.
Przeprosić? Bardzo mi przykro, że Legia ucierpiała na moich decyzjach. Popełniłem te błędy wyłącznie z powodu mojej słabszej dyspozycji, ale w naszym zawodzie to nieuniknione. Nie chcę też doprowadzić do anormalnej sytuacji, że sędziowie będą co tydzień przepraszać któryś z klubów. Sam wiem, że popełniłem błędy, biję się w pierś i jest mi po prostu przykro.
Sędzia Musiał będzie mniej liberalny?
Dobre pytanie. Zobaczymy. Runda dopiero się skończyła, mam wiele rzeczy do przemyślenia i kto wie, jaką obiorę taktykę… Obiecuję jednak, że nie zmienię stylu o 180 stopni.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
Fot. FotoPyK