W ostatnich tygodniach sytuacja Bartłomieja Pawłowskiego w Maladze nie wyglądała najlepiej. Zamiast jednak prosić o komentarz zawodnika, który zapewniłby, że da z siebie wszystko i generalnie nie ma na co narzekać, ani szukać dyplomatycznych wypowiedzi Schustera, poprosiliśmy o szerszą opinię Adriano Espinala. Dziennikarza „Marki” i „El Mundo”, który na co dzień zajmuje się Malagą.
Wydaje się, że po niezłym wprowadzeniu się do piłki hiszpańskiej sytuacja Bartłomieja Pawłowskiego w Maladze dość mocno się pogorszyła. W ostatniej kolejce nie znalazł się już nawet w kadrze meczowej.
Na pewno jest nieco gorsza niż wcześniej. Bernd Schuster rotuje zawodnikami, na których nie liczy, między ławką a trybunami. Pawłowski do nich należy. Tylko raz wyszedł w pierwszym składzie, a cztery razy wchodził z ławki. Odnoszę wrażenie, że do tej pory nie zobaczyliśmy autentycznego Pawłowskiego. Zbyt wiele wahań formy – co zauważył Schuster – to u niego jedna z najważniejszych rzeczy do poprawy. Poza tym nie zna La Ligi. Trener powtarza, że młodzi muszą wchodzić krok po kroku, adaptować się i podkreśla, że mają prawo do błędu. Ostatnio jednak z powodu kiepskich wyników rotacja się zmniejszyła, co wpłynęło na sytuację Pawłowskiego i pozostałych nowych zawodników. Schuster obarczył weteranów większą odpowiedzialnością, ale Polak jeszcze będzie grał.
Wydawało nam się, że więcej szans dostanie po meczu z Valladolid, kiedy strzelił piękną bramkę.
Nigdy nie wiadomo. To faktycznie był „golazo“ i to taki, po którym mógł powiedzieć: „cześć, jestem Pawłowski i robię takie rzeczy“. Powiew świeżego powietrza dla drużyny i wyjazdowy punkt. Po tym meczu Malaga zaliczyła jednak trzy porażki z rzędu, remis, wpakowała się w tarapaty i wyjściowy skład zaczął się zamykać. Pawłowski, Anderson (za którego zapłacono milion euro i grał niewiele więcej od Polaka) i Chen nie cieszą się dużym zaufaniem Schustera. Wydaje mi się jednak, że Bartłomiej wkrótce znów zacznie grać i będzie dostawał coraz więcej minut.
Tym bardziej niepokojący jest fakt, że Pawłowski to wszechstronny zawodnik, który w ofensywie spokojnie może zagrać na trzech pozycjach.
Z wszystkich młodych zawodników, którzy trafili do Malagi w tym roku, Pawłowski ma najostrzejszą konkurencję. Czyli dwóch najważniejszych piłkarzy w drużynie. Jeden z nich to Eliseu, czyli ten, który ma robić różnicę, choć w tym sezonie – kiedy właśnie powinien osiągnąć apogeum kariery – idzie mu kiepsko. Za pół roku wygasa mu kontrakt, jeszcze go nie przedłużył, a w dwóch ostatnich letnich okienkach dostał niezłe oferty z Portugalii i Hiszpanii. W poprzednim sezonie grał bardzo dobrze w Lidze Mistrzów i wszyscy tu wiedzą, że nieprawdopodobnie się rozwinął, ale dziś nie jest już tym samym zawodnikiem i nie mamy pojęcia, kiedy wróci do roli gwiazdy. Musi się bardziej skoncentrować.
Ponadto jest Duda, czyli – jak to mawiamy – okręt flagowy Malagi. Zanim klub przejął szejk, Portugalczyk dwa razy uratował go od spadku. Jest weteranem, ale zostało mu jeszcze półtora roku kontraktu, a w sobotę, wchodząc z ławki, odmienił losy meczu i zaliczył piękną asystę. Poza tym przydaje się przy stałych fragmentach, może grać na lewym skrzydle i na środku, ale i jego dotyczy ta dziwna rotacja. Dwie poprzednie kolejki przesiedział na trybunach, ostatnio trafił na ławkę, co przypomina sytuację Pawłowskiego. Polak, by na dłużej posadzić Eliseu wśród rezerwowych, musiałby jednak dokonać czegoś wielkiego. Podejrzewam, że już we wtorek dostanie szansę w pucharze, bo Schuster potrzebuje jakości i bramek. Na jakiej widzi go pozycji? Bardziej na lewym skrzydle, bo na prawym jest większa konkurencja, a Niemiec nie wystawia na bokach pomocy dwóch lewonożnych zawodników. Sporo było tych eksperymentów. Szansę dostawał 17-letni reprezentant Kamerunu, Fabrice, który na ten moment też się nie liczy, ale również Morales i Portillo.
WYWIAD – Bartłomiej Pawłowski: Nigdy nie byłem fałszywie skromny >>
Jak do Pawłowskiego podchodzi prasa i kibice? Czytając artykuły lokalnych dziennikarzy, odniosłem wrażenie, że byli rozczarowani, iż Schuster tak rzadko stawia na Polaka.
Gdyby Pawłowski miał odejść, kibice by tego nie zrozumieli, nie mając wiedzy, jaki to zawodnik i po tym, jak kilka razy pokazał się z niezłej strony. Wciąż nie wiadomo, co o nim sądzić, ale ogólna opinia jest dobra. Wszyscy chcą, by dostawał więcej szans. W meczach u siebie był dość nerwowy, notował niebezpieczne straty, ale nie chował się, sporo biegał i w kilku sytuacjach można było u niego dostrzec sporą jakość. Fani zupełnie go jednak wcześniej nie znali i liczą, że stanie się bombą, która dopiero wybuchnie. Kiedy złapie rytm w domowych meczach, szybko zdobędzie publikę i prasę, która podchodzi do niego z podobnymi nadziejami.
Malaga od niedawna ma nowego dyrektora sportowego, Mario Husillosa, który wrócił do klubu po sześciu miesiącach. To może jakoś wpłynąć na sytuację Pawłowskiego?
Husillos nie przedłużył kontraktu w czerwcu, a teraz Malaga wezwała go, by wrócił na stanowisko. W trakcie jego absencji klub korzystał z pracy, jaką wykonał w poprzednich latach. Husillos znał Pawłowskiego. Nie wiem, czy podpisałby z nim kontrakt, gdyby został w klubie, ale wie, na co Polaka stać i ta zmiana nie wpłynie negatywnie na jego sytuację.
Nie wiadomo natomiast, co będzie z samym Schusterem.
Nie sądzę, by w najbliższym czasie go zwolnili. Niedawno miał dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Teraz jeśli – po ostatnim zwycięstwie nad Getafe – pokona Osasunę w pucharze, a następnie Elche w lidze, wszystko będzie OK. Powiedziałbym, że wystarczy nawet samo ogranie Elche. Ł»eby jednak znów mówiło się o jego zwolnieniu, musiałby trafić na fatalną drużynę. Niewielu trenerów traci u nas pracę za wyniki. Większość, moim zdaniem, jest ofiarą piłkarzy. Jeśli drużyna w ciebie nie wierzy, trudno o korzystne wyniki. W ostatnim meczu Malaga pokazała, że może się rozwinąć, ale Schuster drogo zapłacił za swoje błędy. Przez dwa mecze kibice śpiewali, domagając się jego odejścia i pewna ich grupa wciąż nie wierzy, że to odpowiedni trener. – To niepsrawiedliwe, nigdy mnie coś takiego nie spotkało – tłumaczył się Schuster, ale ostrzeżenie ze strony trybun stawia mu jeszcze większe wymagania. Styl drużyny w najbliższych meczach będzie się liczył prawie tak bardzo jak wyniki, ale zwycięstwo nad Getafe może być punktem zwrotnym. Zobaczymy.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA