„Nasi piłkarze za szybko zachwycają się sobą”

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2013, 10:48 • 12 min czytania

Nietypowe to rozpoczęcie tygodnia w prasie sportowej – do tych nudnych jak flaki z olejem relacji pomeczowych dorzucono dwie bombki. Pierwsza spada w „PS”, gdzie Tomasz Hajto, analizując przypadek Hermesa, apeluje byśmy szanowali samych siebie. I druga w „GW”, gdzie Grzegorz Mielcarski załamuje ręce nad mentalnością polskich piłkarzy, porównując ich do Justyny Kowalczyk: – Patrzyłem z podziwem wiele razy, jak przybiega na metę wypruta z sił, ale stara się nie padać w śnieg, by Norweżki nie myślały, że jest u kresu. Zawsze chce być twarda. Może płacze potem z bólu, ale gdzieś w samotności… Panowie piłkarze, przeczytajcie!
FAKT

„Nasi piłkarze za szybko zachwycają się sobą”
Reklama

Zaczynamy tradycyjnie od „Faktu”. Zamiast wywiadu z Bogusławem Leśnodorskim, który mówi, że Legii nie stać na Mourinho – co promowano wczoraj w sieci – mamy relację z zabawy Kucharczyka z Cracovią i tekst z Lubina, jak to Orest Lenczyk próbował ratować mecz licealistą. Jerzy Dudek pisze o odradzającym się Liverpoolu, a Łukasz Piszczek opowiada o powrocie do zdrowia (cały wywiad w „PS”). Z kolei Patryk Małecki rozgrywa dziś swój ostatni mecz w Wiśle i to wcale nie musi być mecz symboliczny, z jego przyszłym klubem, jak sądziło wielu, bo…

– Nie ukrywam, że chcę odejść. Mam kilka propozycji z polski i zagranicy, jednak ta zagraniczna jest bardzo ciekawa, w przyszłym tygdoniu powinno się coś wyjaśnić – powiedział zawodnik, który o swoich zamiarach poinformował już prezesa Jacka Bednarza (46 l.). Trener Smuda ze spokojem przyjął deklarację piłkarza. – My go nie wyganiamy, krzywdy mu nie robimy. Gdyby pokazał na każdym meczu, że potrafi zespołowi pomóc, to wyobrażacie sobie, że któryś trener by go nie wystawił? To byłby trener… gamoń – stwierdził Franz. – Pytałem się go, do którego klubu chce iść, ale mi nie odpowiedział. To jest jego decyzja, ma takie prawo. Gdybym ja był w jego sytuacji, to zostałbym i pokazałbym, na co mnie stać. Przykładałbym się do treningów, przygotowałbym się do sezonu i walczył o miejsce w składzie – dodał trener.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Dalej mamy kilka informacji transferowych, choć… do transferów jeszcze droga daleka. Mariusz Zachara przyznaje, że będzie miał o czym myśleć, bo zgłaszają się po niego kolejni zainteresowani. Z kolei Wojciech Pawłowski – jak sam zapewnia – może na chwilę trafić do Ekstraklasy i z powrotem wrócić do Udinese.

– Powrót do Polski coraz bardziej możliwy. Pogram trochę i z powrotem do Udinese. Chyba tak będzie najlepiej dla mnie! – dodaje na Twitterze Pawłowski. Wiele wskazuje na to, że agent bramkarza rozmawia ze Śląskiem. Od kiedy Stanislav Levy (55 l.) odsunął od składu Rafała Gikiewicza wrocławianie rozglądają się za nowym bramkarzem. Jeśli zimą „Giki” odejdzie z klubu, Śląsk może sięgnąć po Pawłowskiego. Młody zawodnik jest dobrym znajomym nowego prezesa WKS-u Pawła Ł»elema (33 l.). Panowie poznali się jeszcze w Lechii Gdańsk, która na sprzedaży bramkarza do Włoch zarobiła prawie dwa i pół miliona złotych.

RZECZPOSPOLITA

O najdłuższej ligowej jesieni pisze Michał Kołodziejczyk, czyli podsumowanie pierwszej części sezonu.

Jan Urban twierdzi, że kiedy opowiada o systemie gry w Polsce, śmieją się z niego zagraniczni koledzy. Legia i Lech były jednak w gronie klubów, które chciały grać więcej, okazało się jednak, że także ich zespoły nie wytrzymały tempa i nie zarabiały na dniu meczowym tyle, ile przewidywano. Gdyby teraz następował podział ligi na grupę mistrzowską i spadkową, różnicę między pierwszą i czwartą drużyną mogłaby zweryfikować już pierwsza kolejka, między pierwszą i ósmą – dwie. Nowe zasady mogą nam przynieść mistrza w worku, oczywiście wszyscy poznali reguły gry przed startem sezonu, ale żadna drużyna nie była w stanie pozwolić sobie tej jesieni na powtarzalność. No bo jeśli Legia ma sześć porażek i przewodzi w tabeli (mecz z Cracovią zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety), a Ruch Chorzów o jedną mniej i nie mieści się w najlepszej ósemce, świadczy to o nieprzewidywalności rozgrywek.

GAZETA WYBORCZA

„GW” wraz ze swoim sportowym dodatkiem wypada naprawdę dobrze. Obowiązkowa lektura to wywiad z Grzegorzem Mielcarskim, który nie przez przypadek jest jednym z najbardziej cenionych ekspertów w kraju.

Ligę Europejską Legia skończyła na ostatnim miejscu w grupie, pierwszego gola strzeliła w ostatnim meczu. W lidze wciąż jest jednak liderem i faworytem do mistrzostwa. Odpowiedź na pytanie o poziom ligi wydaje się absolutnie oczywista.
– Nie mam wątpliwości, że mistrz Polski musi wziąć na siebie winę za to, co sądzimy dziś o jakości ekstraklasy. W Lidze Europejskiej piłkarze Legii otarli się o śmieszność, tymczasem w kraju swojej pozycji bronili skutecznie. Co my możemy myśleć, jeżeli wyniki wskazują jasno, że to, co starcza na ligę, nie jest zbliżone nawet do poziomu europejskich średniaków. Paradoksalnie powiem jednak, że nasza liga jest taka, jaka była przed rokiem – ani lepsza, ani gorsza. Bo czy była lepsza w 2010 r., gdy w tej samej Lidze Europejskiej Lech dawał radę Juventusowi i Manchesterowi City? Nie. Lech miał kilka indywidualności, których w obecnej Legii zabrakło. I charakter. Dziś w Legii wyróżnilibyśmy tylko Kuciaka i Radovicia.

(…)

Polskich piłkarzy gubi mentalność?
– Często. Powinni spojrzeć na Waldemara Marszałka, Tomasza Golloba, którzy na każdym zakręcie ryzykują życie, by pokonać go szybciej niż rywale. Albo Justynę Kowalczyk. Patrzyłem z podziwem wiele razy, jak przybiega na metę wypruta z sił, ale stara się nie padać w śnieg, by Norweżki nie myślały, że jest u kresu. Zawsze chce być twarda. Może płacze potem z bólu, ale gdzieś w samotności. Nasi piłkarze za szybko zachwycają się sobą. Za łatwo, za mocno, zadowala ich niewiele. To jest problem. Oczywiście jest sporo uwarunkowań, które ich rozgrzeszają, ale czy o rozgrzeszenie tu chodzi? Czy Robert Lewandowski szukał alibi w Dortmundu, gdy po zapłaceniu za niego 4,5 mln euro Juergen Klopp posadził go na ławie? Nie, podjął walkę z Lucasem Barriosem i ją wygrał. To samo Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Z piłkarzem, który przychodzi do klubu, najchętniej zaprzyjaźniają się rezerwowi. A on powinien szukać przyjaciół wśród najlepszych, jeśli tam jest jego miejsce. Nie warto poddawać się sentymentom, bo gra idzie o coś innego niż spokój i przyjemność. Futbol boli, kariera kosztuje. Trzeba o tym pamiętać.

Image and video hosting by TinyPic

Mamy jeszcze kilka przyzwoitych tekstów sportowych, w tym m.in. ligowy alfabet Przemysława Iwańczyka. Fragment.

L jak lubiński paradoks. W Zagłębiu od lat kasa płynie strumieniem, a wyników jak nie było, tak nie ma. Zmieniają się władze, trenerzy i piłkarze, a drużyna jak walczyła o utrzymanie, tak walczy. Działaczom, trenerom i piłkarzom z Lubina jak zwykle dedykujemy piosenkę grupy Pod Budą. „Przed wami sława, wieczna zabawa, wszystko jak z nut, pieniędzy w bród. Wspaniałe płyty, piękne kobity, zdrowie jak dzwon, wygodny tron”. Z tym tronem tylko przesadza, no chyba że zaśpiewamy: „Odwróć tabelę”.

ف jak فódź tonąca. Brak pomysłów, sponsorów, pieniędzy i łebskich działaczy pochłonął już jednego z najbardziej zasłużonych ligowców – فódzki Klub Sportowy. W agonalnych drgawkach oglądamy co tydzień Widzew, któremu nie pomoże już chyba żaden felczer. Ł»eby jeszcze taki się znalazł, ale nawet i na niego przy al. Piłsudskiego zaczyna brakować.

Image and video hosting by TinyPic

SPORT

„Sport” w takie dni wypada bardzo słabo, bo właściwie całą gazetę wypełniają relacje z meczów. Relacje – co pisaliśmy wam już kilkukrotnie – niebywale sztampowe. Co poza tym? Dziennikarze przepytują kolejną z kolei osobę w kwestii Dziesiątki Roku 2013, a Mariusz Piekarski jako jedyny nie wskazuje na pierwszym miejscu Roberta Lewandowskiego. Na najwyższej pozycji umieścił Kubę Błaszczykowskiego: za stabilizację, szacunek w Dortmundzie i o niebo lepszą grę w kadrze.

Można na chwilę zatrzymać się przy tekście o konflikcie w Bydgoszczy.

Rysiek to jest taki facet, co nie usiedzi w ciepłych kapciach na bujanym fotelu. To urodzony wojownik. On cały czas idzie na wojnę. To krótka charakterystyka Ryszarda Tarasiewicza, wygłoszona parę lat temu przez jednego z jego bliskich współpracowników. Krótka, ale wyjątkowo trafna. A z urodzonymi wojownikami tak już bywa, że zawsze trafią na front. Nawet jak nie chcą… I tak oto charyzmatyczny szkoleniowiec ponownie znalazł się w strefie wojny. Tym razem jednak nie jako żołnierz. Bój toczą bowiem fani Zawiszy z właścicielem bydgoskiego klubu – Radosławem Osuchem. To znaczy oni strzelają z broni pancernej, a on na razie schodzi z linii ognia. I straszy, że sobie pójdzie, zanim go trafią…

Image and video hosting by TinyPic

Gdzieś upchnięta przed dzisiejszym meczem Wisły z Pogonią została rozmówka z Franciszkiem Smudą. Krótka, ale i tak warto coś zacytowań, w końcu to sympatyczny Franio.

Za wami dwie porażki…
– Wiemy, na co nas stać, więc te wyniki na pewno każdego zabolały. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc chcieliśmy z każdego z tych wyjazdów przywieźć choćby po punkcie.

Mogło to popsuć atmosferę w szatni?
– W żadnej z moich drużyn nie było złej atmosfery. Nigdy. Po prostu nie ma na to szans. Panuje superatmosfera. Taka jak przez ostatnie pięć miesięcy mojej pracy z Wisłą. Nawet po tych przegranych, po których długo dyskutowaliśmy z zespołem, dlaczego tak się stało.

SUPER EXPRESS

„SE” bardzo niewiele miejsca poświęca dziś piłce – pisze o boksie, o skokach narciarskich, piłkarkach ręcznych, a jeśli chodzi o samą kopaną to tylko relacje pomeczowe. Raz, że z kilku meczów ekstraklasy. I dwa, że z sześciu bramek, jakie wpuścił Wojciech Szczęsny. Cytujemy fragment, choć… sami nie wiemy, po co.

Image and video hosting by TinyPic

Arsenal może się wstydzić po tej klęsce, ale zapaść się pod ziemię powinien szczególnie pomocnik Jack Wilshere. Nie dość, że nie strzelił gola i nie pomógł drużynie, to jeszcze próbował rozwścieczyć fanów City. W pewnym momencie pokazał tłumom na trybunach środkowy palec, na jego nieszczęście całą sytuację zarejestrowały kamery. Zanosi się na to, że zostanie ukarany zawieszeniem. Za taki sam „wyczyn” napastnik Liverpoolu Luis Suarez musiał w 2011 roku pauzować przez jedno spotkanie.

Jeśli nie spędziliście weekendu bez dostępu do telewizora i Internetu, nie znajdziecie tutaj nic dla siebie. Dziś nie ma co czytać.

PRZEGLĄD SPORTOWY

W „PS” na szczęście jest, co czytać, choć nie są to też lektury obowiązkowe. Tematem numer 1 jest rozmowa z Łukaszem Piszczkiem, który wrócił już po kontuzji. Cytat.

Kontuzje w zespole przyspieszyły pana powrót?
– Nie da się ukryć, że tak. Rozmawialiśmy po meczu z Bayernem Monachium, w którym wybiegłem na boisko po raz pierwszy po kontuzji. Gdyby nie wiele urazów w drużynie, to trener na pewno w nie zdecydowałby się na wystawienie mnie w takim meczu. Pojechałbym normalnie na spotkanie rezerw i tam dostawał czas do spokojnego powrotu. Niestety, sytuacja jest jaka jest. Mamy wielu kontuzjowanych piłkarzy i potoczyło się to wszystko szybciej, niż można było się spodziewać.

Juergen Klopp teraz na pana chucha i dmucha?
– W jakimś stopniu sam staram się jeszcze uważać. W meczu z Mainz zostałem już wrzucony na głęboką wodę. Wyglądało to jak wyglądało. Mogłem zaprezentować się lepiej. Przyznam, że wtedy nie czułem się jeszcze do końca pewnie i komfortowo. Nie to, że nie chciałem grać na sto procent. Zawsze chcę, ale dopiero przed Hoffenheim powiedziałem sobie, że muszę dać z siebie wszystko i nie można oglądać się na to, że miałem kontuzję. Są jeszcze mankamenty w mojej grze, ale wierzę, że z czasem będą zanikać.

Image and video hosting by TinyPic

Dopiero tutaj znajdujemy tekst z Leśnodorskim w roli głównej, który wypowiada się o dalszej przyszłości trenera Legii, ale… bez żadnych konkretów. Jest też krótka historia Christophera Oualembo, którego początkowo nie chciał trener Kaczmarek.

Przyjechał z łatką wychowanką Paris Saint Germain i reprezentanta Demokratycznej Republiki Kongo, ale ówczesny trener biało-zielonych Bogusław Kaczmarek wcale nie był do jego umiejętności przekonany. – To zawodnik za wikt i opierunek, z piłkarskiego recyklingu – mówił szkoleniowiec, nawiązując do długiego czasu, w jakim piłkarz był bezrobotny. Kaczmarek nie miał do niego przekonania, chciał nawet z niego zrezygnować. Tak się ostatecznie nie stało, ale za kadencji poprzedniego trenera piłkarz raczej siedział na ławce lub wręcz na trybunach. – Nie zawsze rozumiałem swoją sytuację w drużynie. Nie dostawałem szans, ale jestem profesjonalistą i głośno nie narzekałem. W końcówce sezonu, gdy wreszcie zagrałem w podstawowym składzie, udowodniłem, że mogę być przydatny – wspomina obrońca Lechii.

Dalej natrafiamy na kolejne relacje i teksty poligowe, ale także przykrą informację dla kibiców z Poznania – tej zimy transferów nie będzie. Smutna polska rzeczywistość.

Zakontraktowany już latem Paulus Arajuuri będzie prawdopodobnie jedynym zimowym wzmocnieniem Lecha Poznań. Zanosi się na trzecie bezgotówkowe okienko transferowe w Lechu od momentu zainwestowania w klub przez holding Amica w 2006 roku. Wcześniej tak było zimą sezonu 2011/12 oraz minionego lata. W tym pierwszym przypadku zupełnie odpuszczono zakupy, a w drugim pojawiło się aż pięciu nowych piłkarzy, ale wszyscy zostali pozyskani bez kwoty odstępnego. (…) Poza nim, szefowie Kolejorza szukali tylko zawodników z kartami na ręku, ale odpuścili transfery. Skauci jeżdżą na mecze, ale już bardziej pod kątem letniego okienka. Sytuacja może się zmienić tylko na przykład w przypadku fiaska rozmów w sprawie nowego kontraktu z Maciejem Gostomskim.

Image and video hosting by TinyPic

I jedno z najciekawszych miejsc w dzisiejszej prasie. Jerzy Dudek stwierdza, że w Manchesterze widzieliśmy przyszłego mistrza i wicemistrza Anglii. Przemysław Rudzki jak co tydzień serwuje „English breakfast”, a Tomasz Hajto apeluje, by szanować samych siebie. O co chodzi? O sprawę Hermesa, o której pisaliśmy kilkukrotnie. Głos – i cały tekst – Hajty bardzo nam się podoba.

Ten piłkarz po Koronie grał przecież w Jagiellonii, a teraz w Zawiszy. Wszystko jest w porządku. Zamieszany w korupcję zawodnik gra sobie normalnie, zabierając miejsce w składzie naszym młodym piłkarzom. Nikt z tym nic nie robi. W Niemczech taki piłkarzy od razu byłby odsunięty od zespołu. Pamiętam, gdy jeden z sędziów był podejrzany o ustawienie meczu w Bundeslidze. Gdy to wyszło na jaw, natychmiast został napiętnowany przez media, zawieszony przez związek i odsunięty dożywotnio od prowadzenia meczów. A my wykorzystujemy zamieszanego w korupcję zawodnika jako tłumacza dla piłkarzy z Portugalii. Sami siebie nie szanujemy, a wymagamy tego od innych. Taki człowiek powinien zostać natychmiast zawieszony, wywalony z zespołu, to trzeba tępić. Nie rozumiem takiego postępowania i nie godzę się z nim. Ilu jeszcze takich Hermesów gra w naszej lidze?

Angielska prasa, nad czym chyba nie ma sensu szerzej się rozwodzić, zamyka się w dwóch, a w zasadzie trzech słowach. Suarez i Villas-Boas. Tyle w temacie.

Włoska prasa żyje ostatnią kolejką Serie A, czyli świetnym występem Carlosa „Treveza“ („Tre“ to „trzy“, czyli nawiązanie do hat-tricka) oraz zemstą Rafy Beniteza na Interze (La Gazzetta) lub – jak to ujęło Corriere dello Sport – upokorzeniem trenera Mazzarriego.

Przeskakujemy do Hiszpanii, gdzie wyjątkowo brakuje dziś takiej jednomyślności, jak na Wyspach czy w Italii. AS wychwala Atletico i przede wszystkim Diego Costę, a także pisze o Cristiano Ronaldo, który zastanawia się, czy wybrać się na galę, na której zostanie przyznana Złota Piłka. Marca natomiast podkreśla, że w Realu mają już dość i są oburzeni postępowaniem arbitrów po tym, jak w ostatniej kolejce niesłusznie wyleciał Sergio Ramos. Zdaniem madryckiego dziennika, stoper jest przez sędziów prześladowany. Co w Katalonii? Mundo Deportivo pisze, że Barca chce uniknąć Manchesteru City w 1/8 finału Ligi Mistrzów, a Sport, że Andres Iniesta już się dogadał w sprawie kontraktu i przedłuży go do 2018.

W portugalskiej prasie liczy się dziś ostatnia kolejka Primeira Ligi. Czyli „serbska inspiracja“ (A Bola) Benfiki, która z trudem ograła 3:2 Olhanense dzięki bramkom Maticia i Sulejmaniego. Record pisze o tym samym meczu podkreślając „zbawczą ławkę“, z której podniósł się wspomniany Sulejmani. W O Jogo ważniejsze jest zwycięstwo Porto nad Rio Ave, a konkretnie doskonała gra Carlosa Eduardo.

Na koniec zostawiamy tradycyjnie nudnawe L’Equipe, w którym przeczytamy relacje z ostatniej kolejki Ligue 1, ale niestety z przyczyn technicznych nie udało nam się odpalić dzisiejszego „Bilda“. Na pocieszenie wrzucamy okładkę z ostatniego „Kickera“, który zastanawia się, kto jest lepszy: Mandzukić czy Lewandowski.

Fot.główne: FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama