Ostatnia niedziela, czyli nasza zapowiedź dwóch dzisiejszych meczów Ekstraklasy. Najpierw w polskim Detroit miejscowa chluba KGHM podejmie będący w formie Ruch Chorzów, a później „południowoamerykańska” Legia, jak określił ją Jan Urban po porażce na śniegu w Gdańsku zmierzy się z tiki-taką Cracovii. Oba spotkania z podtekstami, które – tak, tak, jesteśmy w polskiej lidze – najlepiej zaprezentować w naszej ulubionej formie – trzy rzeczy, które się nie wydarzą. A nawet, jeżeli się wydarzą, to i tak przeczytacie o nich u nas.
1. Magia powrotu nie dotknie Arkadiusza Piecha
Wiadomo nie od dziś, że z reguły najlepsze mecze rozgrywa się przeciwko swoojemu byłemu pracodawcy. O tym, ile zawdzięczają sobie wzajemnie Piech i Ruch Chorzów – również nie trzeba wspominać. Jeżeli weźmiemy pod uwagę prawo serii i sprawdzimy, że pochodzący ze Świdnicy napastnik ostatnio strzela wyraźnie mniej niż tuż po podpisaniu kontraktu w Lubinie, jesteśmy prawie pewni: dziś trafi jak nic! W ogóle dla całego Ruchu ostatnie tygodnie przypominają prawdziwą sielankę – wygrywają, grają efektownie i mało tracą. Po prostu idzie im za dobrze – patrząc na potencjał zespołu – i prędzej czy później nastąpić musi konkretna wtopa.
2. „Ecik” Janoszka zapracuje w Lubinie na nowy kontrakt
W zasadzie z całą stanowczością możemy stwierdzić, że gdyby nie kłopoty finansowe, a także konieczność zaciskania pasa ze względu na zaległości sięgające kilku miesięcy wstecz – o byłych pracownikach klubu nie wspominając – to Łukasz Janoszka zostałby na Cichej. Wyobrażacie go sobie w innej koszulce? No, my też nie. Natomiast fakty są następujące: jego umowa wygasa za 16 dni, a z tego, co mówią w Chorzowie, póki co rozbieżności między obiema stronami są spore. Meczem w Lubinie Janoszka raczej na nowy kontrakt nie zapracuje…
3. Przemysław Kita nie błyśnie na tle swojej niedoszłej drużyny.
Jakiś czas temu wychowanek ŁKS przebywał na testach w drugim zespole Legii i spodobał się na tyle, że praktycznie od razu chcieli go podpisać. Koniec końców jednak warszawianie nie dogadali się z jego macierzystym klubie w sprawie wysokości ekwiwalentu, a menedżer zawodnika również w całej sytuacji nie pomógł. Po karnym zawieszeniu Kita odnalazł się w Krakowie, gdzie z tygodnia na tydzień pokazuje się z coraz lepszej strony. Dotąd w Ekstraklasie strzelił już trzy gole, czyli jak na rezerwowego – bardzo przyzwoicie. Dziś, pod nieobecność kontuzjowanego Dawida Nowaka i wykartkowanego Vladimira Boljevicia, wyjdzie w pierwszym składzie. Na Łazienkowskiej. Czy jest lepsze miejsce, żeby wyjść przed szereg?


Fot. FotoPyK