Jeszcze chwila, a nasze piątkowe przeglądy prasy będą opierały się tylko i wyłącznie na materiałach z „Przeglądu Sportowego”. Przeczytanie tej gazety, wraz z ligowym dodatkiem, zajmuje tyle co przeczytanie wszystkich pozostałych, a i materiały – przekonacie się sami – na naprawdę niezłym poziomie. Tydzień temu pozamiatał wywiad z Geworgianem, dziś akurat takiego hitu nie mamy, ale jest w czym wybierać. W pozostałej prasie w oczy rzuca się rozmowa z Radosławem Osuchem, który zapowiada, że połowa piłkarzy Ekstraklasy będzie bankrutami. Czyli, jak łatwo się domyśleć, kilka słów o zagubionych facetach polskiego futbolu w hazardzie.
FAKT
„Fakt” relacjonuje to, co wczoraj działo się na Cyprze i w jaki sposób Legia nie została jednak najgorszą drużyną w historii Ligi Europy. W Gliwicach z kolei motywują specjalną premią Radosława Murawskiego – jeśli chłopak zda maturę, to od klubu otrzyma 20 tysięcy złotych. Ciekawe, co dostanie od rodziców?
Natrafiamy na tekst, że do Polski wkrótce mogą przyjechać wielkie gwiazdy – albo Rooney z resztą, albo Cristiano i spółka. Spotkanie chce zorganizować firma Polish Sport Promotion, ta sama, która sprowadziła do Gdańska Barcelonę. Obok celny komentarz Przemysława Rudzkiego.
Mądrzy ludzie mówią, że najłatwiej pisze się o rzeczach smutnych, choć jako dziennikarze sportowi w pięknym kraju nad Wisłą mamy coraz częściej dość opisywania porażek. Nawet jeśli przeciętny Polak uwielbia, gdy drugiemu dzieje się krzywda, my wolelibyśmy jednak triumfy zamiast wstydu. Tymczasem czekamy, naprawdę nie mogę uwierzyć w ten absurd, aż Legia strzeli gola. A już w sierpniu, na Stadionie Narodowym, zagra Manchester United, a kto wie, może nawet sam Real Madryt. Jak słusznie zauważył dziś mój kolega, stajemy się piłkarskimi Chinami, choć to może nie byłoby takie złe rozwiązanie.
Polskie kluby zaciskają pasa. Jakub Wawrzyniak nie będzie już otrzymywał 100 tysięcy złotych na miesiąc, ale najprawdopodobniej 20 procent mniej. W zamian, dostanie dłuższy kontrakt. W Poznaniu sytuacja wygląda nieco gorzej.
Oszczędzania w Lechu ciąg dalszy. Widać na przykładzie piłkarzy, którym w czerwcu wygasają kontrakty – rozmowy ze wszystkimi idą bardzo opornie. Powód? Poza Maciejem Gostomskim (25 l.) żaden z nich nie może liczyć na podwyżkę. (…) Lech nie ma kasy na zatrzymanie piłkarzy, bo cały czas musi zaciskać pasa. Teraz utrzymanie pierwszego zespołu stanowi 60 proc. budżetu. Klub chce doprowadzić do sytuacji, żeby było to 50-55 proc. Jednym słowem – wydawać 20-25 mln, a nie jak ostatnio – 30.
RZECZPOSPOLITA
Stefan Szczepłek pisze o tym, że piłkę wygrał Polsat, a TVP jest na futbol za biedna. Warto przeczytać, co nas czeka. Fragment:
Czy kibice będą musieli zapłacić za oglądanie transmisji meczów Polaków? – Oczywiście, że nie, bo ustawa o radiofonii i telewizji mówi jasno, że w związku z dużym zainteresowaniem społecznym te mecze muszą być pokazane bez opłat i w kanale ogólnopolskim – mówi Marian Kmita. To samo dotyczy meczu otwarcia Euro, dwóch półfinałów i finału. Co z pozostałymi spotkaniami, jeszcze nie wiadomo. – Decyzja jeszcze nie zapadła – mówi Dominik Libicki, szef Cyfrowego Polsatu. – Analizujemy sytuację. Nie można więc wykluczyć, że aby obejrzeć pozostałe mecze Euro 2016, trzeba będzie zapłacić. A meczów będzie więcej niż na dotychczasowych turniejach o mistrzostwo Europy. W roku ubiegłym w Polsce i na Ukrainie 16 reprezentacji rozegrało 31 meczów. We Francji będzie 24 uczestników. W związku z tym przybędzie meczów (było 31, będzie 51), a czas trwania turnieju wydłuży się o tydzień (z 23 do 31 dni).
GAZETA WYBORCZA
Ciekawy tekst Michała Karbowiaka na temat polskich miast, które wydają miliony na wsparcie dla klubów piłkarskich. Jako przykład widnieje oczywiście Śląsk Wrocław.
W ostatnich latach polskie miasta na wsparcie klubów piłkarskiej ekstraklasy wydały ze swoich budżetów ponad sto milionów złotych, a jeśli liczyć budowę stadionów, kilkaset milionów więc. – Dziwię się, że samorządy tak chętnie inwestują w nasz słaby futbol – mówi socjolog prof. Janusz Czapiński. (…) Mieszkańcy takimi wielkimi wydatkami na piłkę nożną są już wyraźnie zirytowani. W ostatnim sondażu „Gazety” aż 58 proc. opowiedziało się przeciwko finansowaniu Śląska z budżetu. Za było 28 proc. – Myślę, że prezydent Dutkiewicz powinien wziąć pod uwagę ten sondaż i obniżyć wsparcie dla Śląska ze 100 do 28 proc. To bardziej oddawałoby nastawienie mieszkańców do tego przedsięwzięcia – komentuje socjolog prof. Janusz Czapiński. I dodaje: – Inwestowanie publicznych pieniędzy w kluby piłkarskie, które powinny się samofinansować, wydaje mi się absurdalne. Nie słyszałem, by masowo robiły to np. miasta niemieckie. Dlatego dziwię się, że u nas samorządy czynią to tak chętnie. Z danych „Gazety” wynika, że w latach 2012-13 obecne kluby ekstraklasy dostały od swoich miast w sumie blisko 116 mln zł.
SPORT
Niełatwo w tym miejscu znaleźć coś ciekawego do poczytania. Zbyt wiele materiałów sztampowych, zbyt wiele schematów, relacji i zapowiedzi. Dziś o sile Bundesligi rozprawia Sławomir Chałaśkiewicz. Najciekawszy moment:
Pewnie niemałe znaczenie na rozwój tych zjawisk miał niemiecki finał LM przed kilkoma miesiącami?
– Jestem pewien, że Niemcy takiego potencjału nie zmarnują, cokolwiek się wydarzy w ieżacych rozgrywkach. Boom na Bundesligę jest coraz bardziej zauważalny. Moim zdaniem liga niemiecka już daleko zostawiła w tyle hiszpańską, nie mówiąc o włoskiej. Jedynie w Premier league możemy obserwować podobne zjawiska. To jednak nie wzięło się z niczego, ale jest efektem przemyślanych i zakrojonych na szeroką skale działań. Niemcy nie są nawykli do marnowania czasu i niewykorzystywania szans. Cały czas się rozwijają i szukają nowych rozwiązań.
Józef Młynarczyk, trener bramkarzy w kadrze U-21, wybiera swoją Dziesiątkę w 2013 roku, a tam… szósty Milik, siódmy Wszołek, ósmy Furman, dziewiąty Ł»yro, dziesiąty Jodłowiec. Milik, Wszołek, Ł»yro?!
Naprawdę są lepsi od innych?
– Ale proszę mi powiedzieć kogo miałbym wskazać? Kogoś z pierwszej reprezentacji? Już dałem tych, którzy zasługują na wyróżnienie. Reszta w kadrze gra i właściwie to wszystko, co można o nich powiedzieć. W ekstraklasie? Oglądam mecze i naprawdę nikt nie powalił mnie na kolana. Dałem tylko Tomasza Jodłowca, bo podoba mi się jego zaangażowanie. Nie ma sytuacji, żeby przeszedł koło mecz. Ale to wszystko. To ci młodzi osiągnęli najwięcej i na nich bym się skupił. Po pierwsze, są nadzieją naszej piłki, a po drugie, mają dobre wyniki. Cały czas mamy szansę na awans do mistrzostw Europy, nawet na wygranie grupy.
Już powoli zamykaliśmy gazetę, z tradycyjnym niesmakiem, aż nagle tytuł „Na ligę zaprasza… Zdzisław Kręcina”. Zdecydowanie najciekawsza rozmowa w „Sporcie”, a i chwyt marketingowy zdecydowanie na plus.
Kiedy i czy w ogóle mamy szansę znaleźć się na krzywej wznoszącej i wyjść z kryzysu?
– Stabilizację, z dobrym poziomem ligi i mnóstwem widzów na trybunach, osiągniemy za 10-15 lat. Nie wcześniej. Jednocześnie w tym procesie wchodzenia na szczyt potrzeba nam wielkiej cierpliwości.
Której to cierpliwości Polakom nigdy nie starczało.
– Z tego powodu nie gramy już tak długo w Lidze Mistrzów i grać nie będziemy. A jeśli się uda, to będzie to sukces przypadkowy, a nie osiągnięty na bazie solidnych fundamentów. Na zasadzie – jakiś szczęśliwy remis na wyjeździe i heroiczne 1:0 u siebie. Nie może być jednak inaczej, skoro nawet Legia czy Lech po udanej rundzie od razu sprzedają najlepszych zawodników.
Niby gonimy Europę, ale ona stale się od nas oddala, co obrazują występy Legii w Lidze Europy…
– Moja teoria jest taka, że Legia lepiej by sobie poradziła w Lidze Mistrzów niż w Lidze Europy, bo dla mistrzów Polski brak awansu do elitarnych rozgrywek był jak wyrzucenie z raju do rozgrywek pocieszenia. To się musiało tak skończyć.
SUPER EXPRESS
„SE” zdradza plany transferowe Pogoni (Małecki i Banaś) i pisze o kolejnej ofercie Legii za Marco Paixao. Śląsk oczekuje około 700 tysięcy euro, a pierwsza propozycja Legii wynosiła… 50 tysięcy. Nowa jest lepsza. Wszystko to jednak w cieniu rozmowy z Radosławem Osuchem: o pieniądzach i przede wszystkim hazardzie. Konieczna pozycja na dziś.
Obserwuje pan polską piłkę z różnych pozycji od wielu lat. Jak to jest z tym hazardem u
piłkarzy?
– Jest gorzej, niż wielu może się wydawać. Problem jest mało nagłośniony, a część uzależnionych piłkarzy dobrze się kamufluje. Znam takich, o których w życiu nie powiedzielibyście, że mają problem z hazardem. A oni zamiast milionów, mają na koncie zero. Te dramaty rozgrywają się po cichu, bo zawodnicy przegrywają swoje pieniądze, nie kradną, nie kombinują. I ostatnie, co im potrzebne, to rozgłos.
Jak to się zaczyna? Dlaczego tak wielu wpada w hazardowe sidła?
– Mechanizm jest prosty. Młody człowiek dostaje nagle duże pieniądze, na przykład 20 tysięcy złotych miesięcznie. I nie wie, co z tą kasą zrobić. Często jest z mniejszej miejscowości, a nagle trafia do dużego miasta i ma olbrzymie jak na nasze warunki pieniądze. Jeśli pójdzie na dyskotekę, to zaraz go rozpoznają, a paparazzi zrobią mu zdjęcia. Tam nie ma spokoju. Wybiera więc kasyno, w którym jest bezpieczny. Obrońca nigdy nie pozwoli robić zdjęć w środku, piłkarz ma do dyspozycji drinki, kręcą się tam miłe panie… Na początku jest bardzo przyjemnie.
Jest jeszcze parę słów o tym, że reprezentacja Polski przechodzi do Polsatu. Nic specjalnego, a i tak cytowaliśmy już fragmenty z „Rzeczpospolitej”.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Węgrzyn pisze m.in. o zmęczeniu naszych ligowców i Filipie Starzyńskim, który jemu bardziej już przypomina Oezila, niż Figo, ale wciąż zauważa, że chłopak nie do końca w siebie wierzy. Wciąż trwa walka o bilety do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a szansę na debiut mogą mieć m.in. Zachara i Golla. Warto zatrzymać się na rozmowie z Gertjanem Verbeekem, trenerem FC Nuernberg, który stwierdza, że Mariusz Stępiński ma na razie tylko talent.
Młodzi zawodnicy do rozwoju potrzebują gry. Ten chłopak przez ostatnie pół roku mógłby rozwijać się szybciej, gdyby grał.
– Ale przecież gra.
W IV lidze, z amatorami.
– Mecz to mecz. Poziom jest inny niż w Bundeslidze, ale jak zacznie go przerastać, to zmieni też poziom, na którym gra. Tak funkcjonują drużyny rezerw. Wie pan, Bundesliga to bardzo ciężka liga. Ilu zawodników w jego wieku w niej gra?
Znacznie ciekawiej jest w dodatku „Ligowy weekend”, gdzie naprawdę mamy z czego wybierać. Na początek dobra rozmowa Marka Wawrzynowskiego z Aleksandarem Vukoviciem i starcie dwóch stron: przeciwnik kontra zwolennik Urbana.
Wiele osób cieszy się z mistrzostwa, bo dawno Legia go nie miała, ale inni mówią, w tym ja: „Rozliczajmy Legię z Europy, Polska to za mało”.
– To jest dobre podejście, nie chcę być uważany za minimalistę. Po prostu pewne rzeczy są przez nas lekceważone. Jak zobaczymy globalną sytuację, to Legia w skali europejskiej jest biedniejsza niż Widzew w skali polskiej. Legia jest żebrakiem Europy. Dlatego nie oczekujmy od niej manier i obycia milionera. Legia może kupić z innych polskich klubów i od nich musi być lepsza. Do tego jest zobowiązana. Jeśli będą przegrywali w polskiej lidze, to będzie można zaatakować trenera.
Mówimy o zespole, który ma niemal dwukrotnie wyższy budżet od drugiego najbogatszego w Polsce. Legia powinna być hegemonem w tym kraju, powinna mieć pierwszeństwo w wyciąganiu talentów.
– Ale nie jest hegemonem. Powinna się nim stać, ale krok po kroku. Będzie odskakiwała innym, co potwierdzi tezę, że pieniądze rządzą. Niech jednak najpierw obroni tytuł, wygra go kilka razy, wtedy będziemy mogli mówić o hegemonii, zwiększać wymagania. Ale nigdy nie będziesz konkurencyjny jeśli bazujesz na tym, że zarobisz na sprzedaży najlepszych piłkarzy. Potrzeba szaleńca, który wyłoży wielkie pieniądze, tak jak to ma miejsce choćby w Doniecku.
„PS” przedstawia historię Goulona, która – jak mogliście się przekonać przy okazji jego wywiadu dla Weszło – jest nieco zagmatwana. Niezły tekst Piotra Wierzbickiego, warto zajrzeć.
Kiedy Goulon zjawił się na testach w Bydgoszczy, natychmiast pojawiły się pytania: dlaczego chłopak, który wyszedł ze słynnej francuskiej akademii w Clairfontaine, a potem był w Olympique Lyon, Middlesbrough, Le Mans i Blackburn, przez półtora roku nie rozegrał żadnego meczu i trafił na europejską prowincję? W którym momencie świetnie zapowiadająca się kariera poszła w złym kierunku? Pierwsza diagnoza: z jego głową musi być coś nie tak. W 2010 roku dostał wyrok (8 miesięcy więzienia w zawieszeniu) za pobicie partnerki. Wszystko jasne – to psychol. – Wiem, że do dziś wiele osób tak o mnie myśli. Trudno. Nic na to nie poradzę. Chcę tylko, żeby oceniano mnie za to, co robię na boisku – mówi. Pewnie mógłby coś poradzić, gdyby wyjaśnił, co się tak naprawdę stało. Ale jego odpowiedź za każdym razem brzmi tak samo: – No comment. Chcecie znać szczegóły, proszę rozmawiać z francuską policją.
Więcej miejsca zostało poświęcone Lechii Gdańsk, która miała być polskim Arsenalem. Jest również rozmowa z Leszkiem Ojrzyńskim, byłym trenerem Korony. Zacytujmy.
Mógł się pan spodziewać, że pana kres w Koronie jest bliski, gdy zwolniono Macieja Szczęsnego wbrew pana woli.
– To było po sezonie, gdy akurat byłem na pielgrzymce w Hiszpanii, w Santiago de Compostela.
Krótko przed katastrofą pociągu jadącego do tej miejscowości…
– Ale trudno mówić o „ocaleniu”, bo nie jechałem pociągiem. Szedłem na piechotę.
Samotne rozmowy?
– Do południa spotykało się też innych pielgrzymów, ale po 12 człowiek rozmawia już tylko sam ze sobą. Jedyne towarzystwo to 10-kilogramowy plecak. To był szlak Świętego Jakuba. Mam do niego słabość, mój syn ma tak na imię. Straciłem 8 kilogramów, momentami bolało. Zwłaszcza wtedy, gdy robiłem po 50 kilometrów dziennie. 12 godzin marszu. Tak było przez 2 najcięższe dni. Ale osiągnąłem cel. Kiedyś chcę pójść całym szlakiem liczącym 780 kilometrów. Ale trzeba mieć na to miesiąc.
W końcu Liga Mistrzów zakończyła swe rozgrywki, Ligą Europy mało kto się interesuje, więc piątek w prasie angielskiej w skrócie wygląda tak: Joe Hart po sześciu meczach na ławce wraca do grania, Ross Barkley lubi być nazywany „drugim Gazząâ€œ, QPR ogłasza plan nowego 40-tysięcznego stadionu, Mikel Arteta narzeka na zbyt duże nagromadzenie meczów, a Roberto „Goaldado“ rozstrzeliwuje Anży.
W prasie katalońskiej monotematyczność. Wszyscy zachwyceni hat-trickiem Neymara, który (cytat z okładki Mundo Deportivo) gdy usłyszał, jak Camp Nou skanduje jego imię, prawie się rozpłakał. Prasa madrycka wychwala Cristiano Ronaldo za zwycięstwo w plebiscycie World Soccer dla najlepszego piłkarza roku oraz zapowiada losowanie, cytując Hiszpanów z Manchesteru City. Negredo, Garcia, Navas i Silva woleliby trafić na Real, Barcę lub Atletico dopiero w ćwierćfinale, ale na pewno jeszcze nie na tym etapie rozgrywek.
Temat numer jeden we włoskiej prasie to oczywiście trzęsienie ziemi w Juventusie, które nastąpiło po meczu Galatasaray. Tuttosport apeluje, by Juve się obudziło i pisze, że główna odpowiedzialność spoczywa na barkach Pirlo i Pogby. La Gazzetta skupia się natomiast na problemach Waltera Mazzarriego, trenera Interu, który oczekuje w zimie wzmocnień.
Portugalia zapomina o nieszczęsnych pucharach. A Bola pisze o Bernardo Silvie, czyli niezwykle utalentowanym młodym pomocniku, który przeszedł droge od chłopca do podawania piłek do zawodnika z 30-milionową klauzulą w kontrakcie, natomiast Record informuje, że Oscar Cardozo wróci do gry dopiero w 2014 roku. Jedynie O Jogo wraca do Ligi Mistrzów. Hector Herrera zapewnia, że Porto w Lidze Europy nie popełni tych błędów co w Champions League. Nuda. Jak zwykle w Portugalii. A nie, przepraszamy… Jest jeszcze rozmówka z Fernandą Limą, która zapewnia, iż nie zauważyła żadnych dziwnych ruchów u Jerome’a Valcke’a podczas losowania.
L’Equipe skupia się na kryzysie Montpellier, który zajmuje już 17. miejsce w tabeli z zaledwie dwoma zwycięstwami w 17 meczach (i 10 remisami!). W środku gazety nie znajdziemy jednak zbyt wiele ciekawego. Ogółem L’Equipe to chyba jeden z najbardziej przecenianych dzienników sportowych na świecie.
Na koniec tradycyjnie Bild. Niemcy budują sobie ośrodek w Bahii na czas mundialu, a Schalke cieszy się po Lidze Mistrzów, że jeszcze nigdy nie było tak silne.
Fot.FotoPyk


























