Gerard Deulofeu – od wielkiej kasy, sodówki i fotek w majtach, po piękne trafienie na Emirates

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2013, 17:49 • 5 min czytania

Dośrodkowanie z bocznej strefy, na wysokości pola karnego. Strzału przewrotką próbuje Romelu Lukaku, ale źle oblicza tor lotu futbolówki i zwyczajnie jej nie sięga. Chwilę później, już po drugiej stronie, dopada do niej Gerard Deulofeu. Na drodze do bramki stoi dwóch przeciwników. Na zaawansowany drybling nie ma ani czasu, ani miejsca. Wystarczyło jednak, że jednym ruchem zrobił sobie kilkadziesiąt centymetrów i huknął na bramkę, pokonując kompletnie zaskoczonego Wojciecha Szczęsnego i dając Evertonowi cenny punkt w starciu z liderem Premier League. Anglicy wreszcie mieli okazję przekonać się o jego wielkim potencjale. Zaobserwować, że porównania z Leo Messim ciągle są może i mocno naciągane, ale przy tym nie do końca bezpodstawne.
Do Argentyńczyka porównywano go już, kiedy był małym dzieckiem. Wówczas do sieci trafiły filmiki z jego dryblerskimi umiejętnościami. Jego boiskowa charakterystyka zdecydowanie więcej wspólnego ma jednak z Cristiano Ronaldo. Wiadomo, odstaje fizycznie, ale tak jak gwiazdor Realu uwielbia indywidualne popisy. Najchętniej zagrałby sam przeciwko jedenastu. Na pewno uwierzyłby w to, że da radę. Tyle ma w sobie piłkarskiej buty i narcyzmu. W odróżnieniu od większości swoich kolegów, którzy opowiadają wzruszające historie o trudnych początkach, pożyczanych butach czy piłkach z trzeciej ręki, Deulofeu już od dziecka miał swoje małe El Dorado. On wielkie pieniądze inkasował na dzień dobry. W podstawówce zarabiał przynajmniej kilka razy więcej od swoich rodziców.

Gerard Deulofeu – od wielkiej kasy, sodówki i fotek w majtach, po piękne trafienie na Emirates
Reklama

Kiedy miał dwanaście lat, olśnił przedstawiciela firmy Nike. Firma, widząc w nim ogromny potencjał marketingowy i węsząc zbliżającą się eksplozję talentu, błyskawicznie zaproponowała długoterminowy kontrakt. W wieku czternastu lat Deulofeu inkasował już 150 tys. euro rocznie. Dla kontrastu, szeregowy pracownik hiszpańskiego banku w tym samym czasie uciuła jakieś 24 tys, a kelner średnio 8,5 tys. Oprócz grubej kasy doszły wywiady, zdjęcia i generalnie medialny szum, który częściej niż mobilizować, rozprasza i powoduje destrukcyjne zwarcia. Przed poprzednim sezonem, kiedy podpisał swój pierwszy, zawodowy kontrakt, doszło do absurdu. Nike płaciła mu więcej niż jego rzeczywisty pracodawca. Barcelona zaoferowała mu bowiem „tylko” 60 tys. rocznie. – Ten chłopak ma to coś. Grunt, żeby nie poszedł na zmarnowanie. Dysponuje wielkim potencjałem, ale ma dopiero siedemnaście lat. Musi zrozumieć, że jeszcze nie zasługuje na pierwsze strony gazet – przed dwoma laty tonował go Pep Guardiola.

Reklama

Jak nie trudno się domyślić, pochodzący z mikroskopijnego miasteczka gówniarz, błyskawicznie upił się podawaną mu zewsząd sodówką. Zarabiał najwięcej, mógł pozwolić sobie na najlepsze ciuchy i podrywać najładniejsze dziewczyny. Nie obyło się też bez klasycznego cykania kiblowych fotek w gaciach Calvina Kleina i obnoszeniu się z nimi w internecie. Podobnie zachowywał się też na boisku. Podczas jednego z meczów, jeszcze w juniorach, ostro sfaulował jednego z przeciwników. Chwilę później podszedł do niego z uśmiechem i zagadał: – Wybacz stary. Poczekaj na mnie w szatni po meczu. Dam ci swój autograf i będziemy kwita.

W pewnym momencie jego interesy przejął Gines Carvajal. Agent kojarzony raczej z Realem, co nie do końca podobało się dyrektorom Barcelony. Kibice w Madrycie mieli szczerą nadzieję, że Deulofeu da się skusić i dołączy do swoich kolegów z młodzieżowych reprezentacji – Jese Rodrigueza i Alvaro Moraty. Ł»e razem stworzą patriotyczny tercet przyszłości. Tak się jednak nie stało. Miniony sezon był dla niego znakomity. W barwach drugiej drużyny Barcy, grającej w Segunda Division, zdobył osiemnaście bramek i zaliczył sześć asyst. Więcej goli uzbierało tylko trzech, w tym wspomniany już jego przyjaciel z Realu Madrid Castilla, Jese. Mimo dobrej gry, ciągle zarzucano mu jednak, że gra zbyt indywidualnie. Ł»e nie dostrzega kolegów i reżyseruje grę wyłącznie pod samego siebie. Po zakończeniu sezonu podpisał nowy kontrakt, ale w klubie zdawano sobie sprawę, że jedyne, co mogą mu zaoferować, to wejścia na ostatnie minuty. Przy tak gigantycznej konkurencji i transferze Neymara, nie wystarczyłoby dla niego miejsca. W to wszystko wpisywał się jeszcze jego charakterek, który nie do końca pasuje do realiów szatni katalońskiego klubu. Podjęto więc decyzję o wypożyczeniu. Ł»eby pograł, pokazał się z dobrej strony i – chyba przede wszystkim – nabrał pokory w stosunku do kolegów i wykonywanego przez siebie zawodu.

Początki eksperymentu nie były łatwe. Aklimatyzacja, nowy język, nowa liga, umiejscowiona w zupełnie innych realiach. W Barcelonie miałby dużo znajomych, te same obiekty treningowe. Na Wyspach wszystko wygląda inaczej, a Deulofeu celowo wrzucono na głęboką wodę. Przez pierwsze miesiące trochę się jej nałykał. Wchodził z ławki, po czym imponował umiejętnościami, ale nijak nie przekładało się to na wyniki. – Ten chłopak ma niesamowity talent, tylko potrzebuje czasu na odnalezienie się w nowym środowisku. Wierzcie mi, że po nowym roku pokaże na co go stać – odgrażał się menedżer Evertonu, Roberto Martinez.

Deulofeu odpalił jednak już na miesiąc przed imprezą sylwestrową, w meczu ze Stoke. Pierwszym, w którym dane mu było wyjść w podstawowej jedenastce. Zaliczył gola i asystę, a ostatnio, z Arsenalem, wszedł z ławki i zdobył opisaną na początku tekstu piękną bramkę, dającą remis na Emirates Stadium. – Zrozumiałem pewne rzeczy. Kiedy tu przychodziłem, zdawałem sobie sprawę, że nie będzie lekko. Jestem jeszcze bardzo młody i muszę się wiele nauczyć. Trener wciąż we mnie wierzy, a to bardzo motywujące – mówił ostatnio z pokorą. Podkreślmy, z pokorą. Minęło kilka miesięcy, a już dostrzegalne są pozytywne symptomy jego wypożyczenia. Od wielkich pieniędzy, przez zdjęcia w gaciach, po wielki futbol. Scenariusz życia Deulofeu pisał chyba ktoś nie do końca trzeźwy, kompletnie przestawiając kolejność. Grunt jednak, że chłopak się nie zmarnuje. Jest na najlepszej drodze do rozwijania swojego niewątpliwie gigantycznego talentu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama