„Bardzo chciałbym jeszcze pracować w Legii” – przegląd środowej prasy

redakcja

Autor:redakcja

11 grudnia 2013, 09:43 • 12 min czytania

Często czytamy opinie kibiców, wypowiedzi podstarzałych zawodowo lub byłych już piłkarzy: kiedyś to było inaczej, lepiej, gdzie się podziały tamte czasy? Gdzie się podziały tamte sukcesy, wielki Widzew, wielka Legia? Otóż wszystko za czym tęsknicie – tutaj mówimy akurat na przykładzie warszawskiej Legii – znów jest na wyciągnięcie ręki. Kilka dni temu nie mogliśmy wyjść z podziwu dla Janusza Wójcika, który zaoferował klubowi doradczą pomoc, mówiąc „jeden sygnał i jestem na Łazienkowskiej”. Dziś pomoc, ale już tę trenerską, mistrzom Polski oferuje Dragomir Okuka, który z Legii odchodził dziesięć lat temu.
FAKT

„Bardzo chciałbym jeszcze pracować w Legii” – przegląd środowej prasy
Reklama

Dziś w „Fakcie” – zanim dobrniecie do działu sportowego – warto rzucić okiem na Stanisława Ł»elichowskiego narzekającego na złe warunki w Sejmie, który został przedstawiony jako „Maruda” ze Smerfów. Niezły Photoshop i świetna kreatywność, której nie powstydziliby się czytelnicy Weszło. A teraz do rzeczy…

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Michał Gliwa przyznaje, że ostatni incydent z kibicami nie wpłynął dobrze ani na niego, ani na jego bliskich, ale oddziela go od spraw sportowych. Dlatego po ulicach Lubina chodzi spokojnie, bez żadnych obaw. Aczkolwiek skwitowanie tego wszystkiego stwierdzeniem „jestem bogatszy o nowe doświadczenie” to chyba jednak drobne nadużycie.

Damien Perquis opowiada, że po ostatniej kontuzji nie może normalnie żyć – nie jest w stanie normalnie jeść i mówić. Z „Faktem” zdołał porozmawiać. Ale z kadry narodowej wcale nie rezygnuje; zwłaszcza po tym, jak Nawałka zapowiedział, że będzie odwiedzał kadrowiczów, których na boczny tor odstawił Waldemar Fornalik, i że już to zrobił w przypadku Ludovica Obraniaka. – Mimo że teraz jestem w kiepskim stanie, to wmawiam sobie, że wiosną karta wreszcie się odwróci. Ł»e pomogę swojemu klubowi i zauważy mnie selekcjoner Nawałka. Reprezentacja cały czas się dla mnie liczy. Jestem w kontakcie z Krychowiakiem, Tytoniem, Obraniakiem – zapewnia Perquis.

Ale z kadry narodowej wcale nie rezygnuje… Zaraz, zaraz. A niby dlaczego miałby rezygnować, bo co? Ł»e Obraniak w pewnym momencie stroił fochy, to teraz docenimy pozostałe lisy, że nie poszły jego śladem? Jeśli ktoś z kogoś ma rezygnować, to reprezentacja z Perquisa. Nigdy na odwrót.

Image and video hosting by TinyPic

Na kolejnych stronach, kiedy już tylko odciągnięcie wzrok od sympatycznej partnerki Barry’ego Douglasa, warto spojrzeć na rozmówkę z Dragomirem Okuką. Były trener Legii deklaruje, że z wielką chęcią wróciłby do Legii, a i tak się składa, że akurat jest wolny. Swoją drogą, widzieliście kiedyś bezrobotnego szkoleniowca, który pytany przez media, czy chciałby pracować w tym klubie albo w tamtym, odpowiedziałby „nie”?

Załóżmy hipotetycznie, że trener Jan Urban rozstanie się w najbliższym czasie z Legią i prezes Leśnodorski będzie szukał nowego trenera. Byłby pan zainteresowany taką ofertą?
– Jestem otwarty na propozycje z Polski i nie mam zamiaru ukrywać, że bardzo chciałbym pracować jeszcze kiedyś w Legii. Nie wiem, czy za kilka miesięcy, czy za kilka lat, ale to moje wielkie marzenie. Zawsze będę traktował ten klub jako swój, noszę go w sercu. Legia, reprezentacja Serbii i koniec kariery – tak to mogłoby wyglądać.

Pytanie, czy Legię i jakikolwiek polski klub będzie na pana stać. Domyślam się, że za Wielkim Murem zarabiał pan bardzo godnie.
– Jakoś byśmy się dogadali (śmiech). Oczywiście nie ma co ukrywać, że w Chinach są bardzo duże pieniądze. Najlepsi zawodnicy kasują tam po 2–3 miliony euro. Zobaczcie, jacy zawodnicy przewinęli się przez tamtejszą ligę. Didier Drogba, Nicolas Anelka, Lucas Barrios. Wielkie gwiazdy! Trenerzy również są znakomicie opłacani. Nie przez przypadek pracują tam tacy fachowcy, jak Marcello Lippi czy Radomir Antić. Zresztą to właśnie z drużyną Lippiego rywalizowałem o mistrzostwo Chin. Okazaliśmy się minimalnie słabsi, ale tak jak wspominałem wcześniej, nakłady finansowe w Guangzhou Evergrande były nieporównywalnie większe niż w moim Jiangsu. Wracając do pańskiego pytania – oczywiście każdy z nas pracuje dla pieniędzy, ale kasa w życiu to nie wszystko. Stwierdziłem, że mój czas w Chinach już się skończył. Potrzebuję teraz nowych wyzwań. Interesuje mnie praca w Europie.

RZECZPOSPOLITA

Michał Kołodziejczyk koresponduje z Marsylii i zapowiada dzisiejsze starcie Borussii Dortmund.

Z terminalu pierwsi wyszli Robert Lewandowski i Nuri Sahin, Polak rzucił tylko, że mają zakaz rozmów, i wsiadł do autokaru. Inni piłkarze do barierek nawet się nie zbliżyli, a Juergen Klopp, kiedy w połowie drogi zorientował się, że równie dobrze może wsiąść tylnym wejściem, obrócił się na pięcie. Tak złej atmosfery wokół Borussii nie było dawno, ale dawno też nie była w tak wielkim kryzysie. Zniknęła pewność siebie, trener na konferencjach już nie błyszczy tak jak dawniej, bo brakuje mu słów, by wyjaśnić wydarzenia ostatnich tygodni.- Najłatwiej byłoby schować głowę w piasek, ale nie możemy tak zrobić. Porażka 0:1 z Bayerem Leverkusen w ostatniej kolejce Bundesligi naprawdę nie jest naszym największym dramatem. Ł»eby myśleć o pokonaniu takich drużyn, trzeba być dobrym, a my nie jesteśmy. Lista kontuzjowanych znowu się wydłużyła. Czy będą transfery zimą? Nie planujemy żadnych ruchów – mówił Klopp.

GAZETA WYBORCZA

Kilka słów o przemocy i chuliganach w Brazylii, do tego zapowiedź meczu Borussii od Rafała Steca. Warto zwrócić uwagę na fragment o Robercie Lewandowskim.

Image and video hosting by TinyPic

Im bardziej Borussia cierpi – Bayerowi Leverkusen uległa 0:1, traci do tego wicelidera Bundesligi już sześć punktów – tym bardziej nasz napastnik tyra, zamiast czerpać z gry czystą frajdę. Nic dziwnego, że coraz częściej brakuje mu w polu karnym precyzji i chłodnej głowy. Dziś wystąpi w 58. meczu w tym roku (wliczając obowiązki reprezentacyjne). Więcej nie musiał znosić żaden z największych goleadorów w Europie – tyle samo ma w nogach Cavani, uchodzący za niezniszczalnego Ronaldo zagrał 57 razy, Ibrahimović 56, van Persie – 51, Messi – 49, Falcao – 48, Rooney – 47, Aguero – 46, Suarez – 45. A Polaka wyróżnia jeszcze to, że i w klubie, i w reprezentacji z braku zmiennika właściwie zawsze wytrzymuje do ostatniego gwizdka. Nieźle jak na piłkarza, którego kibice obu drużyn podejrzewali o nielojalność – dla Polski miało mu się „nie chcieć”, z Dortmundu ucieknie po sezonie do Bayernu.

SPORT

Dzisiejszy „Sport” żyje głównie tematami Ligi Mistrzów, praw telewizyjnych które traci TVP i Filipem Starzyńskim.

Image and video hosting by TinyPic

W tekście poświęconym piłkarzowi Ruchu przede wszystkim mocno obrywa Kamil Burzec, menedżer Starzyńskiego, a prywatnie zięć Marka Profusa (m.in. właściciel „Piłki Nożnej”).

Sam Starzyński dość chłodno i z dużym dystansem podchodzi do tematu zainteresowania sobą zachodnich klubów i ewentualnego wyjazdu za granicę. Nie ma natomiast złudzeń prezes Dariusz Smagorowicz, który jest wręcz przekonany, że „Figo” – ma z Ruchem ważny kontrakt do 2015 roku – nigdzie nie wyjedzie. I to nie za przyczyną klubu, który za wszelką cenę zamierza go zatrzymać, lecz menedżera, którego nazwał już kiedyś nieudacznikiem. – „Figo” ma słabego menedżera, tego samego nieszczęśnika, który nie umiał wytransferować Macieja Jankowskiego do Belgii. On nie tylko nie załatwi mu zagranicznego klubu, ale obawiam się wręcz, że może być w ogóle zagrożeniem dla jego kariery, tak jak ma to miejsce w przypadku „Jankesa” – nie owija w bawełnę prezes Smagorowicz.

Image and video hosting by TinyPic

W „Sporcie” trwa również wybieranie Piłkarza Roku 2013. Na łamach gazety swoją dziesiątkę z listy nominowanych zestawił Andrzej Juskowiak i odpowiedział na kilka pytań. Czytamy którąś już taką rozmówkę i właściwie każda wygląda tak sama. Ale tutaj znośny fragment:

Mamy teraz w ekstraklasie piłkarzy, na których „się chodzi”? Niegdyś trochę ich było…
– W „moim” Lechu był Mirek Okoński, w Górniku Janek Urban i Andrzej Iwan, w Śląsku Ryszard Tarasiewicz i Waldemar Prusik. Wymieniać można by dłużej, bo klasowych piłkarzy nie brakował. Teraz takim futbolistą jest… grający w Jagiellonii Dani Quintana, ale musi częściej pokazywać klasę niż raz na kilka kolejek. W naszej ekstraklasie jest za dużo bezbarwnych piłkarzy, a wiele meczów takich, że od ich oglądania bolą zęby.

Nie brak opinii, że poziom polskiego futbolu może podnieść się wówczas, gdy ograniczymy dopływ piłkarzy spoza Unii Europejskiej. Zgadza się pan z tą tezą?
– Nie możemy sztucznie zamknąć bram, bo to sprzeczne z przepisami. Niemcy znaleźli na to sposób. Zaczęli szkolić młodzież, szukać piłkarzy kreatywnych. Już nie ma typowego niemieckiego walca, który idzie do przodu w jednostajnym tempie. Jeżeli ściągają do Bundesligi obcokrajowców, to są to autentyczne gwiazdy, a nie wybrakowany towar.

SUPER EXPRESS

Dziś pięć stron o sporcie, czyli materiały z Rogowską, Pudzianowskim, Szpilką i Ł»yłą. O piłce dwie strony.

„Super Express” przeprowadził sondę w sprawie Obraniaka, z której wynika, że 57 proc. ankietowanych jest za jego powrotem do kadry. Wśród nich m.in. Jacek Ziober. Szkoda, że wcześniej odpowiedni ludzie nie wpadli na pomysł, aby przeprosić się z Obraniakiem. Może wtedy końcówka eliminacji mistrzostw świata wyglądałaby inaczej – mówi Ziober. – No, ale już trudno. Chwała Nawałce, że szybko załatwił sprawę. Nie ma drugiego takiego piłkarza w naszej kadrze. I nie mówię tylko o stałych fragmentach gry, choć i te będą bardzo cenne, ale też i innych walorach. Mam nadzieję, że w naszej kadrze Obraniak będzie grał tak dobrze jak na co dzień we Francji. Przecież wszyscy wiemy, że świetnie potrafi rzucić piłkę, że bardzo dużo widzi. To musi się przydać.(

Czytamy słowa Ziobera i przecieramy oczy ze zdziwienia. Nie chodzi o to, że ceni Obraniaka, że w niego wierzy – jego sprawa. Ale jak można powiedzieć, że gdyby ktoś wpadł na pomysł przeproszenia się z Obraniakiem, to końcówka eliminacji MŚ mogłaby wyglądać inaczej? Ziober powinien dostać publiczny zakaz wypowiadania się.

Image and video hosting by TinyPic

„SE” wbija też szpilkę w Zagłębie, a właściwie jego piłkarzy, publikując ich zarobki. Cytat: Finansowe eldorado na Dolnym Śląsku mają też Polacy. Aleksander Kwiek, فukasz Piątek, Adam Banaś i Arkadiusz Piech z klubowej kasy pobierają co miesiąc po ok. 50 tys. zł brutto. Na tym nie koniec finansowych absurdów w Zagłębiu. Podobno piłkarze, którzy przychodzili latem do klubu z kartą na ręku, potrafili wytargować nawet do 500 tys. zł za sam podpis pod kontraktem, a niedawno zwolniony Pavel Hapal zarabiał u „Miedziowych” 50 tys. zł brutto miesięcznie.

50 tysięcy zł. Tyle zarabia miesięcznie (brutto) Aleksander Kwiek (30 l.)
56 tysięcy zł. Tyle zarabia miesięcznie (brutto) Denis Rakels (21 l.)
60 tysięcy zł. Tyle zarabia miesięcznie (brutto) Michal Papadopulos (28 l.)
60 tysięcy zł. Tyle zarabia miesięcznie (brutto) Robert Jeż (32 l.)

PRZEGLĄD SPORTOWY

„Rozmową tygodnia” jest wywiad z Dragomirem Okuką, ale najciekawsze fragmenty cytowaliśmy już z „Faktu”. Generalnie tytuł „Drago Okuka marzy o powrocie do Legii”, który w drobnej formie trafił też na okładkę, najlepiej oddaje sytuację.

Image and video hosting by TinyPic

Śląsk ma jeszcze kilka dni na skorzystanie z opcji przedłużenia umowy z Adamem Kokoszką, ale oznaczałoby to przedłużenie jej na obecnych warunkach. A tego w klubie, gdzie oglądają każdą złotówkę, woleliby uniknąć. Warto też rzucić okiem na piłkarskiego nieboszczyka z Niemiec.

Święta w domu Ariela Borysiuka będą…?
– O, widzę, że mocno zaczynamy. No mam nadzieję, że Mikołaj coś podrzuci pod choinkę. Jakieś wypożyczenie do innego klubu, na przykład. Same święta, jeśli chodzi o prywatną stronę, mam nadzieję, a nawet jestem przekonany, będą wesołe, ale pewnie będę rozmyślać o piłce. Najważniejsze to pokonać zakręt, jaki pojawił się w mojej karierze, wrócić do świata żywych. W tej chwili jestem piłkarskim półnieboszczykiem.

Dlaczego wypadł pan z tego piłkarskiego świata żywych?
– Trener mnie nie lubi. To taki żart. Przyszedł nowy szkoleniowiec, Kosta Runjaic, sprowadził swoich zawodników, którzy widocznie bardziej mu pasują. Ale jakież ja mogę mieć pretensje? Kaiserslautern zaczęło grać bardzo dobrze, więc jakieś większe zmiany w składzie w grę nie wchodziły. Jasne, bardzo chciałbym grać, bo jestem ambitnym facetem, lecz brutalnie mówiąc – nie ma na to szans.

Image and video hosting by TinyPic

Piłkarzami Lechii – Dawidowiczem, Frankowskim (750 tys. euro odstępnego) i Janickim – interesują się zagraniczne kluby. Michał Probierz mówi, że jeśli sprzeda się kogoś za dobre pieniądze, które zostaną zainwestowane w kilku perspektywicznych piłkarzy, to nie jest temu przeciwny. Z kolei Zabrze opuścić może trio Zachara-Olkowski-Nakoulma. Warto też zwrócić uwagę na rozliczenie Legii z letnich transferów.

Niespełna rok temu Bogusława Leśnodorskiego obwołano królem polowania. Z rozmachem działał na rynku transferowym, sprowadził Tomasza Brzyskiego, Tomasza Jodłowca i Wladimera Dwaliszwilego. Każdy z nich miał lepsze i gorsze chwile, ale dał coś drużynie. Latem prezes Legii nie był już tak skuteczny. O żadnym z czterech transferów nie można powiedzieć, że wypalił. Raczej rozpatruje się je w kategorii niepowodzeń. A Helio Pinto, Henrik Ojamaa, Dossa Junior i Lukasz Broź, licząc kwoty odstępnego i pieniądze za tzw. podpis, kosztowali mistrzów Polski milion euro.

Szewieluchin opowiada też o tym, co obecnie dzieje się w jego ojczyźnie.

Ukraiński obrońca Górnika tłumaczy powody, dla których jego rodacy chcą bliższych związków z Unią Europejską. Głównie decyduje o tym trudne życie. – Moi rodzice w zeszłym roku przeszli na emeryturę. Dostają w przeliczeniu po sto euro. Siedemdziesiąt, osiemdziesiąt muszą wydać na opłaty za mieszkanie, za prąd, wodę i gaz. Zmęczony warunkami życia naród powiedział dość – tłumaczy obrońca zabrzan. Szewieluchin dostrzega jednak szansę dla swojego kraju. – Jest mi obojętne, kto będzie rządził, byleby ludziom było lepiej. Jestem sportowcem i jak mogę popieram Witalija Kliczkę. Jeśli i on miały oszukiwać, to już nie wiem, komu należałoby wierzyć? Już nie ufam żadnemu politykowi.

Większość dzienników angielskich jest zbulwersowanych zachowaniem Baracka Obamy, który trzaskał sobie z uśmiechem fotki w otoczeniu innych polityków („No selfie respect“ – genialna gra słów w The Sun), ale my nie o tym. Dziś skromnie. Na Wyspach liczy się tylko Liga Mistrzów, a konkretnie magiczny występ Milnera w Monachium oraz lekki oddech dla Davida Moyesa po wygranej Manchesteru z Szachtarem. Ale czy United faktycznie – parafrazując Mirror – „Phils the force“, przekonamy się prawdopodobnie w lidze.

Champions League – co było do przewidzenia – króluje też w Hiszpanii. Madrytczycy zachwycają się występem Realu, kolejnym rekordem Ronaldo (najwięcej bramek w fazie grupowej rozgrywek), artystą Modriciem i 800 bramkami, które Królewscy zdobyli w historii Pucharu Europy, natomiast dzienniki katalońskie przygotowują na dzisiejszy występ Neymara. „Te toca, Neymar“, czyli „twoja kolej, Neymar“. Brazylijczyk ma dziś zagrać jako fałszywa dziewiątka i postarać się o swoją pierwszą bramkę w Lidze Mistrzów. Gerardo Martino zapewnia, że Neymar nie jest takim goleadorem jak Messi, ale i jego bramki wkrótce przyjdą.

Liga Mistrzów najważniejsza jest też we Włoszech. Wszystkie dzienniki piszą o burzy śnieżnej, jaka zastała Juventus w Stambule, natomiast Corriere Dello Sport na czołówkę wysuwa tematy związane z Milanem. Chodzi konkretnie o to, że przed dzisiejszym meczem z Ajaksem ekipę Rossonerich odwiedzili w szatni Silvio Berlusconi z córką, by odpowiednio ich zmotywować.

„Saviola wyszedł drogo“ – pisze O Jogo po tym, jak były napastnik Benfiki pośrednio odprawił wczoraj lizbończyków z Ligi Mistrzów. Drużyna Jorge Jesusa ograła co prawda PSG, ale zwycięstwo Olympiakosu nad Anderlechtem zepchnęło ją na trzecie miejsce w grupie. O Jogo przypomina też, że po raz czwarty od 2007 roku zdarzyło się, że z rozgrywek odpada drużyna z 10 punktami po fazie grupowej. A Bola porusza te same tematy, natomiast Record znów pisze o Sportingu. A konkretnie o Fredym Montero, który wykręcił średnią 1,14 gola na mecz i w historii ligi portugalskiej wyprzedzają go jedynie Fernando Peyroteo (lata 30-40) oraz Mario Jardel.

„L’Equipe“ sobie dziś odpuszczamy, bo poza oklepaną Ligą Mistrzów nic tam dziś nie ma. Ale za to na koniec odpalamy sportowe strony „Bilda“, który pisze o decydującej nocy Dortmundu, zapowiada mecz Schalke i pyta bramkarza HSV, Rene Adlera przed sobotnim meczem, czy wpuści z Bayernem 12 goli, bo tylko takiego wyniku (12:0) brakuje ekipie Guardioli.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama