Ci piłkarze na zgrupowaniu kadry nie będą nam przeszkadzać (o ile zapomnimy, że całe zimowe zgrupowanie jest idiotyczne)

redakcja

Autor:redakcja

08 grudnia 2013, 15:20 • 7 min czytania

W jednej kwestii zdania nie zmieniamy. Zgrupowania ligowców nie mają żadnego sensu. Tym bardziej za kadencji Adama Nawałki, który – choć daliśmy mu rok bez krytyki powołań – zrobił z reprezentacji takie pospolite ruszenie, że Szczęsny z Lewandowskim po przyjeździe na kadrę odpalają 90minut.pl i po twarzach szukają, czy to ich nowy kolega, czy może boy hotelowy. A skoro na „normalny”, oficjalny termin FIFA załapali się Mączyński i Leszczyński, to aż strach pomyśleć, co wydarzy się po weekendzie, gdy selekcjonerowi przyjdzie rozesłać powołania na Emiraty.
Jako że obawiamy się, iż część wezwanych nie ma nawet paszportu albo jeszcze nigdy nie była na lotnisku, postanowiliśmy wyjść przed szereg i przygotować tzw. opinię publiczną na parę nazwisk, o których wcześniej mogła nie słyszeć. Celowo pomijamy takie postaci jak Rzeźniczak, Brożek, Olkowski czy nawet Pazdan, bo oni to – jak na Ekstraklasę – uznane marki. Poza nimi jest jednak przynajmniej kilku zawodników, których powołania na urlop w Emiratach powinniśmy przyjąć z kiwnięciem głową i bez ostrzejszej krytyki. Jeśli Nawałka faktycznie ma wybrać najlepszych ligowców, to poniżsi panowie zdecydowanie na to zasłużyli. Kolejność alfabetyczna.

Ci piłkarze na zgrupowaniu kadry nie będą nam przeszkadzać (o ile zapomnimy, że całe zimowe zgrupowanie jest idiotyczne)
Reklama

MICHAف CHRAPEK

Wiele osób zwracało nam uwagę, że po wyskoku z Młodej Ekstraklasy i powrocie z wypożyczenia w Kolejarzu Stróże ten chłopak odpali. Pierwsze miesiące w Ekstraklasie jednak tego nie potwierdzały. Oglądając Chrapka, mieliśmy wrażenie, że to drugi Daniel Brud (pamiętacie takiego?), który uchodził za talent tylko z racji na wiek, a za moment na amen zniknie z orbity. Co się okazało? Ł»e przyszedł Smuda, postawił na przygotowanie fizyczne, zaufał Michałowi w stu procentach, a ten spłaca się, jak nigdy. Odkrycie rundy jesiennej Ekstraklasy. Podanie, strzał, wizja. Już teraz wstępnie (!) pyta o niego Porto i kilka innych niezłych klubów. Wszystko wskazuje, że Wisła w końcu na kimś poważnie zarobi.

Reklama

PAWEف DAWIDOWICZ

O nim napisaliśmy już wszystko. Oglądając jego grę, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Probierz wystawiał już całą masę tych niby-talentów z Trójmiasta, na których nie da się patrzeć, natomiast Dawidowicz to materiał na piłkarza naprawdę wysokiej klasy. Zwróćcie na niego uwagę… Zauważcie, jak się zachowuje po otrzymaniu piłki. Zero gry na alibi, szukanie lepiej ustawionego zawodnika z przodu (!), ryzyko, brak kunktatorstwa… Pod tym względem Dawidowicz przypomina nam فukasika i mamy tylko nadzieję, że akurat jego kasa nie rozleniwi. Do tej pory grał za trójkę miesięcznie.

DAMIAN DĄBROWSKI

Największy – obok Piotra Zielińskiego – wyrzut sumienia Zagłębia Lubin. Do tej pory nie jesteśmy w stanie pojąć, jak można było odpalić „Bizona”, a na jego miejsce ściągać produkty jeżopodobne. Urban postawił w Lubinie na Damiana, nie żałował, Dorna regularnie na niego stawia w U-21, a Stawowy właśnie od Dąbrowskiego rozpoczyna ustalanie składu. Niektórzy spece od taktyki twierdzą nawet, że to 21-latek jest kręgosłupem i głównym powodem tylu zwycięstw Cracovii w tym sezonie. Jak tak dalej pójdzie, to „Pasów” nie będzie na niego stać. Kolejny mocny kandydat do wyjazdu. Niech się tylko uczy angielskiego, bo „little” może nie wystarczyć (wyjaśnienie TUTAJ).

DANIEL DZIWNIEL

Piłkarz wyjęty przez Ruch z dupy z nikąd. Wychowanek Eintrachtu Frankfurt, do ubiegłego roku grał w trzecioligowym Kickers Offenbach i gdyby nie fakt, że regularnie pojawiał się w młodzieżowych kadrach, pewnie nikt do dziś by o nim nie usłyszał. Strzałem w dziesiątkę okazał się przeskok do Ekstraklasy. Gdyby Dziwniel został w Offenbach, prawdopodobnie do teraz kopałby się w Wiesbaden czy innym Unterhaching, a teraz nie pytałyby o niego czołowe polskie i belgijskie kluby. W defensywie – jak to zwykle u nas bywa – jest przeciętny, ale w ataku wśród lewych obrońców nie ma konkurencji. Rajd i wrzutka – to jego znak firmowy.

فUKASZ GARGUفA

Tak, wiemy, że jest za stary. Wiemy też, że to jeden z najbardziej przepłaconych piłkarzy w historii Wisły – to jasne. Ale w tym sezonie, po czterech latach oczekiwania (i obniżeniu kontraktu) „Guła” w końcu zaczął robić różnicę i grać tak, jak się od niego tego oczekuje. Wiecie, ile strzelił przez pierwsze trzy sezony w Wiśle? Zero. A w tym? Sześć. Do tego osiem asyst i dwa kluczowe podania. Przy nim (i przy Chrapku) nawet Stjepanović zaczyna wyglądać na poważnego piłkarza, a to o czymś świadczy. Fakty są jednak takie, że Gargułę – jeśli w ogóle – czeka ostatni wyjazd na kadrę. Czas tego piłkarza mija i niestety, ale przy takich możliwościach, jego karierę trzeba uznać za nieudaną. Niestety, bo dziś wyjeżdżają piłkarze o zdecydowanie mniejszym potencjale.

PAWEف GOLAŁƒSKI

Skoro „Guła”, to czemu nie Golański? – Przecież mamy Olkowskiego i Bereszyńskiego, a Piszczek wraca do zdrowia – krzykniecie i w sumie się zgodzimy, tylko tak na zdrowy rozum – w czym obrońcy Legii i Górnika są lepsi od koroniarza? Podajcie jeden argument, ale uprzedzamy – wiek się nie liczy. Defensywa? Dobry. Atak? Bardzo dobry. Stałe fragmenty? Jak na Ekstraklasę – doskonały. Golański to dziś zdecydowanie najlepszy piłkarz Korony, który załapałby się do jedenastki każdego – podkreślamy – każdego klubu Ekstraklasy. A Bereszyńskiemu i Olkowskiemu życzymy, by po trzydziestce utrzymywali taką formę. Powołanie należy mu się jak dieta kopenhaska Boenischowi.

MATEUSZ LEWANDOWSKI

Jeśli Pogoń ma na kimś w najbliższych miesiącach zarobić w miarę poważne pieniądze, to właśnie na Lewandowskim. Dziwiliśmy się, że Wdowczyk tak łatwo odpalił chwalonego Pietruszkę (u Nawałki pewnie załapałby się do kadry!), ale szybko okazało się, że „Lewy” to jeszcze wyższa półka. Jeśli o tej porze w grudniu 2014 nie będziemy go stawiać nad Wawrzyniakiem, będzie to oznaczać, że Lewandowski stracił ten rok. Z kolejki na kolejkę jest coraz lepszy, a ostatni mecz Jagiellonią to wręcz jego popis. Ł»elazne płuca, kosmiczna wydolność… To na razie myślenie życzeniowe, ale może w końcu doczekaliśmy się lewego obrońcy, który nie byłby wiecznie do wszystkiego spóźniony? Może w końcu Wawrzyniak przestanie rywalizować z samym sobą?

MICHAف MASفOWSKI

Jeśli nie on… to właściwie nie wiemy kto. Pomijając już cztery gole, pomijając te nieszablonowe podania, luz, który charakteryzuje raczej zawodników z południa, niż rodzimych wyrobników – to zwyczajnie dobry pomysł na stworzenie jakiejś logicznej konkurencji dla wiecznie rezerwowego Zielińskiego czy innych „dziesiątek”, których w kadrze szukamy od jakichś piętnastu lat. Masłowski to na razie tylko kandydat na reprezentanta, ale też gość, który zachowuje się, wygląda i gra, jakby nie posiadał układu nerwowego. Bez emocji, bez podjarki, bez podpalania, niejako lekceważąc przeciwników, swoich kolegów, polecenia sztabu szkoleniowego i recenzje dziennikarzy. Psychika raczej mu nie siądzie, pytanie tylko, czy umiejętności to już ten reprezentacyjny rozmiar kapelusza, czy póki co czapka wyłącznie na Bydgoszcz i okolice.

DAWID PLIZGA

Taka sugestia dla naszych ekstraklasowców: jeśli nie wiecie, kogo wskazać na najbardziej niedocenianego piłkarza Ekstraklasy, a nie macie własnego zdania, odpowiedź jest prosta: Dawid Plizga. Siedem goli, trzy asysty, trzy kluczowe podania. W ostatnich 13 meczach – siedem bramek. Statystyki niewiele gorsze od tak chwalonego Quintany. Tyle że Plizga jest w swojej grze bardziej dyskretny. Przeważnie nikt nie zwraca na niego uwagi, a dopiero gdy kończy się runda, można podrapać się po głowie i stwierdzić: „zaraz, to on natrzepał Jagiellonii tyle punktów?“. Kiedyś musimy podskoczyć do niego na wywiad i zadać proste pytanie: gdzie byłeś, Dawid, gdy cię nie było? I dlaczego tak długo się zasiedziałeś w Zagłębiu?

FILIP STARZYŁƒSKI

Po wczorajszej bramce przyjęliśmy mocne postanowienie poprawy – przestajemy się nabijać z ksywki „chorzowski Figo”. Wiecie, czego brakowało nam u Starzyńskiego w poprzednim sezonie, gdy tak podniecali się nim wszyscy komentatorzy? Liczb. Trzy bramki w 28 meczach dla tak utalentowanego pomocnika to śmieszny wynik. W tym sezonie zaliczył już cztery trafienia, pięć asyst, ale gdybyśmy – wzorem innych lig – podliczyli tzw. „stworzone szanse”, to jego wynik byłby pewnie o niebo lepszy. Zmartwiło nas tylko jedno – wczoraj w Lidze+ Starzyński zapytany o dodatkowe treningi stwierdził, że tak, zostaje, nawet po każdym treningu, ale jak długo? Cytujemy: dwa-trzy rzuty wolne, dziesięć-piętnaście minut. Cóż, gra mu idzie lepiej niż udzielanie wywiadów.

TOMASZ ĆWIĄKAفA


Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama