Zawisza jedzie na Podbeskidzie, legioniści ruszają w trasę do Gdańska, my tymczasem odpalamy nasze specjalne szklane kule i wróżmy, czego na pewno NIE uświadczymy w jutrzejszych bojach rodzimej Ekstraklasy. Tym razem jedziemy na sporym ryzyku – obstawiamy bowiem między innymi skład Legii, a poprawne wytypowanie warszawskiej wyjściowej jedenastki leży między zwycięstwem w drugim pociągnięciu na jednorękim bandycie i trafieniem dziesięciozłotówki w chipsach. Tak czy owak – oto trzy rzeczy, na które nie powinniście raczej czekać.
1. Nie zobaczymy domowego przedszkola z murzyńskim wychowawcą
Bo właśnie tak należałoby nazwać mecz, w którym naprzeciw Slobody i Deji staje Herold Goulon. Zarówno piłkarsko, jak i fizycznie byłby to widok dość zabawny, w dodatku stwarzający wiele możliwości komentatorom i szydercom śledzącym krajową elitę. Niestety, ten ciekawy widok pozostanie na razie w sferze wyobraźni – Goulon jutro nie zagra. Środek pola Podbeskidzia po odbyciu dziękczynnych modlitw doczytał skład do końca i wrócił do lamentowania.
Zagra bowiem Masłowski.
2. Lechia nie ucieknie od strefy spadkowej
Bo Legia mimo kasztanowatej postawy w spotkaniach z silniejszymi zespołami (Lazio, Trabzonspor, Podbeskidzie Bielsko-Biała) nadal jest solidnym ligowym graczem, który nie powinien mieć większych problemów z rywalami pokroju Lechii. Z pewnością podczas tego meczu Probierz będzie dużo krzyczał, na pewno Bąk sporo się nagimnastykuje, a Pazio nabiega, ale Lechia od strefy spadkowej raczej nie ucieknie.
Legia wróciła na właściwie tory w meczu z Ruchem i jeśli tylko będzie pamiętać, że Lechia to mimo podobnych barw nie żaden Celtic, albo inny europejski rywal – zamiast kolejnego eurowpierdolu, wyłapie trzy punkty.
3. Urban nie wystawi Dwaliszwiliego
Nie ukrywamy, tutaj z twardego stąpania po ziemi (Goulon, porażka Lechii) przechodzimy do sfery marzeń. Liczymy bowiem, że wreszcie miejsce na ławce rezerwowych zajmie gruziński orkan zefir, znany również jako Dwaliszwili. Nachalne, notoryczne i banalne przerabianie jego nazwiska na „Drwaliszwiliego” to jeden z wielu powodów, by wreszcie uchronić nas od zalewu sucharów na jego temat, jego samego od ciężaru gry w piłkę nożną, a kibiców Legii od frustracji połączonej ze stopniowym pogarszaniem niezłych stosunków na linii Warszawa-Tbilisi.


Fot. FotoPyK