Nie ma hotelowego barku bez Martini, nie ma weekendu w Monte Carlo bez ruletki, i nie ma mistrzostw świata w piłce bez Brazylii. „Pentacampeones”, czyli pięciokrotni mistrzowie. Jedyna reprezentacja, która była obecna na wszystkich finałach. Dwukrotni wicemistrzowie, trzykrotni brązowi medaliści, a raz usadzeni na czwartym miejscu przez Polaków. To ostatnie w przyszłym roku się nie zdarzy, kibice „Selecao” na pewno odetchnęli z ulgą. Teraz, gdy utracili z horyzontu swoich odwiecznych rywali znad Wisły, mogą marzyć o przeżyciu chwil, które będą wspominać przez lata. Tak samo, jak w kraju kawy do dziś przeżywa się wszystkie poniższe momenty chwały „Canarinhos”.
15. Rakieta Josimara
Każdy wynik poza mistrzostwem jest w Brazylii uznawany za porażkę. W ostatnich dniach tylko potwierdził te słowa Cafu, który o turnieju we Francji mówił jako o „klęsce”. Skoro wicemistrzostwo i porażka z gospodarzem w finale okazuje się katastrofą, to jak określić turniej, w którym Brazylia odpada w ćwierćfinałach, a odwieczny rywal, Argentyna, cieszy się ze złota?
Dlatego mistrzostwa świata 1986 traktują w Brazylii tak samo, jak w USA grę Michaela Jordana w Washington Wizards. Dominuje powszechne udawanie, że to się nigdy nie zdarzyło. Jedynym godnym zapamiętania momentem z tamtych rozgrywek jest „rakieta” Josimara. Jeden z najpiękniejszych goli, jakie kiedykolwiek „Canarinhos” strzelili w finałach.
14. Kołyska Bebeto, Romario i Mazinho
Gol Bebeto z Holandią nie miał w sobie nic wyjątkowego. Brazylijczyk wyszedł na czystą pozycję, minął Eda de Goeya, a potem trafił do pustaka. Ale do historii piłki przeszło to, co wydarzyło się chwilę potem.
Po raz pierwszy bowiem celebrowano bramkę kołyską. Dziś na stałe taka cieszynka weszła już do boiskowego folkloru, wykonuje się ją na stadionach całego świata, od wielkich aren, po kluby grające na pastwiskach. Za całym zamieszaniem stoją natomiast trzej panowie z „Selecao”: Bebeto, Romario i Mazinho. Syn tego pierwszego, dla którego wykonano rzeczoną kołyskę, dziś sam jest piłkarzem, graczem Flamengo i młodzieżowej reprezentacji Brazylii.
13. Rogal Nelinho
W 1978 Brazylijczycy mierzyli się z Włochami w grze o brązowy medal. Cały turniej byli niepokonanym zespołem, ale stracili miejsce w finale ze względu… na gorszy bilans bramek. Wówczas o wejściu do gry o złoto decydowała druga faza grupowa, a w tej minimalnie lepsi byli Argentyńczycy.
Włosi przez godzinę kontrolowali mecz, prowadzili 1:0. Wydawało się, że Brazylijczycy nie są w stanie się podnieść. Ale potem magicznym uderzeniem popisał się Nelinho, zawijając piłkę w niesamowity sposób, który mógłby zawstydzić najpiękniejsze gole Roberto Carlosa. Ten strzał odwrócił losy spotkania, na 2:1 trafił Dirceu i „Canarinhos” przywieźli z Argentyny brązowe medale.
12. Brazylia – Dania 3:2
Najlepszy mecz finałów we Francji. Piękne bramki, szybkie tempo, emocje i wielka stawka – za to uwielbiamy pucharową fazę mistrzostw świata. Spektakl, który dziś jest już klasykiem World Cup: Bracia Laudrup i Schmeichel kontra „Canarinhos” w fantastycznym składzie, a scenariusz jak u Hitchcocka, bo zaczęło się od trzęsienia ziemi w postaci gola Jorgensena. Duńczycy do końca pozostawali w grze, ale ostatecznie musieli uznać wyższość Ronaldo i spółki. Warto wspomnieć, że tym starciem przygodę z piłką zakończył Michael Laudrup.
11. Leonidas kontra Wilimowski
Przedwojenna legenda, Leonidas. Jedyny zawodnik w historii, który strzelał gola w każdym meczu finałów, w którym wystąpił. Jest też uznawany za „wynalazcę” uderzeń z przewrotki. Najsłynniejszy boiskowy pojedynek stoczył natomiast z Wilimowskiem. Polak zaliczył cztery bramki, Leonidas „ledwie” trzy, ale to „Selecao” przeszli dalej. Łącznie w tamtym turnieju trafił siedem razy, a Brazylia zajęła trzecie miejsce. Pierwsze megagwiazda „Canarinhos”, w tym sensie futbolowy przodek Pele, Zico, Romario, Ronaldo i Neymara.
10. Ostatni błysk Garrinchy
W wyborach na brazylijskiego piłkarza stulecia dał się wyprzedzić tylko Pele. Król futbolu otrzymał 220 głosów, Garrincha 142, a trzeci Zico zgarnął już tylko 51. Dlatego jego gol z Bułgarią, będący de facto pożegnaniem Garrinchy z poważnym futbolem, cieszy się w Brazylii taką estymą. W 1966 nie był już tym samym zawodnikiem, który czarował przez długie lata, jego przygoda z piłką właśnie się kończyła. Ale zdobył się jeszcze na jeden błysk, i zszedł z reprezentacyjnej sceny w blasku fleszy.
9. Ronaldinho lobuje Seamana
Seaman nigdy nie zapomni tej bramki, zresztą nikt na Wyspach nie wymaże jej z pamięci. Anglia dzielnie stawiała opór późniejszym mistrzom świata, do przerwy powinna prowadzić. Ale jak zawsze „synowie Albionu” musieli w pewnym momencie wcisnąć przycisk autodestrukcji. Cztery lata wcześniej zrobił to Beckham czerwoną kartką, tym razem Seaman fatalnym ustawieniem. Owszem, strzał był znakomity, ale gdyby Seaman choć wziął pod uwagę, że Ronaldinho może próbować go zaskoczyć, wówczas złapałby to uderzenie w zęby. Ten gol to również najsłynniejszy moment Ronaldinho w narodowych barwach.
8. Gol Jairzinho
Kto miał zatrzymać faworytów imprezy, Brazylię, jeśli nie Anglicy, ówcześni mistrzowie świata? Mecz ostatecznie został rozstrzygnięty jedną bramką, ale nie pozostawiającą żadnych złudzeń, że to „Canarinhos” zasłużyli na awans. To bowiem akcja z kategorii tych, po których sędzia powinien odgwizdać koniec meczu, i dać strzelcom zwycięstwo za wrażenia estetyczne. Najpierw drybling i triki Tostao, potem wizja Pele, a wreszcie perfekcyjne, niezwykle silne uderzenie Jairzinho. Pozamiatane.
7. Pele pudłuje po akcji marzeń
Czy to najpiękniejsza akcja w historii mistrzostw, po której nie padł gol? Zwód, na który zdecydował się Pele w meczu z Urugwajem to coś, czego świat nie widział, i pewnie prędko nie zobaczy. Błysk geniuszu w czystej postaci. Choć w 1970 miał już najlepsze lata za sobą, wciąż był wielkim graczem. Po takim zagraniu widać, że za umiejętnościami szła siła charakteru, bo trzeba mieć jaja jak kokosy i absolutną pewność siebie, by zdecydować się na taki ruch w półfinale mistrzostw świata.
6. Ronaldo bije rekord
Turniej z 2006 roku, kolejny na liście tych do wymazania ze zbiorowej pamięci. Ale to właśnie w Niemczech Ronaldo został najlepszym strzelcem w historii imprezy. Dwa gole z Japonią wystarczyły, by wyrównać rekord Gerda Mullera, a później Ronaldo przypieczętował swoje miejsce na liście golem z Ghaną.
5. Seria jedenastek z 1994
Brazylia szła do jedenastek z przewagą, mając między słupkami faceta, który słynął na kontynencie z bronienia karnych. Ostatecznie jednak Włosi sami pudłowali, kto wie jednak, czy nie między innymi dlatego, iż na Tafferela trzeba było się specjalnie spinać? Brazylijczykom strzelanie szło lepiej, a Baggio ostatecznie zapisał się w historii brazylijskiego futbolu bodaj najsłynniejszym niecelnym karnym jaki widziały murawy.
4. Piękni, choć przegrani
Najbardziej uwielbianymi „Canarinhos” są naturalnie ci, którzy przywożą do kraju Puchar Świata. Ale kadra z 1982 może liczyć na dozgonny szacunek wszystkich Brazylijczyków mimo ostatecznej porażki. Zico, Socrates, Junior, a wszyscy u szczytu swoich możliwości, czego nie zapominali pokazać na murawie, w rezultacie czego „Selecao” grała po prostu pięknie. Tak, jak powinna grać Brazylia. Tamtą reprezentacją w pigułce reprezentuje gol Edera z ZSRR. Już po koronkowych rozegraniu widać boiskową sambę, a potem Eder posyła w kierunku bramkarza fenomenalną bombę, która powinna rozerwać siatkę.
3. Ronaldo wraca na szczyt
W 1998 Ronaldo rozgrywał turniej marzeń. Wielu wierzyło wówczas, że oto piłkarz, który może zostać najlepszym w historii, odstawić o długość Pele i Maradonę. Ale od finału we Francji zaczął się jego koszmar. Uwolnił się od niego na dobre dopiero cztery lata później. Do Korei i Japonii jechał nieco na kredyt, ale spłacił go z nawiązką. Został piłkarzem turnieju, strzelił dwa gole w finale, odzyskał blask. Dzięki świetnej grze zarobił na transfer do „Galacticos”, a jego kariera wróciła na właściwy tor.
2. Pele w Szwecji, czyli narodziny legendy
Siedemnastolatek prowadzący swoją drużynę do mistrzostwa świata, a w finale ośmieszający rywali? To właśnie nieprawdopodobna historia Pele z 1958 roku. Wyobraźcie sobie co by się działo w mediach, gdybyśmy dziś byli świadkami takiego turnieju. W przeciągu miesiąca Pele stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców świata. W Szwecji narodziła się jego legenda, i według wielu to właśnie wówczas rozegrał swoje najlepsze mistrzostwa. Warto powiedzieć, że w momencie triumfu Brazylia była pierwszą reprezentacją w historii, która wygrała Mistrzostwa Świata na obcym kontynencie.
1. Gol Carlosa Alberto
Na pewno widziałeś dziesiątki ładniejszych bramek, może nawet setki. Ale tego gola trzeba „czytać” w odpowiednim kontekście. To ostatnie trafienie meksykańskiego turnieju, przez który „Canarinhos” przespacerowali się z wielką klasą. Będąc bezdyskusyjnie najlepszym i najładniej grającym zespołem. W takim sensie, jest ona podsumowaniem jednej z najlepszych drużyn w historii piłki. Najbardziej uwielbianej kadry Brazylii, bo łączącej boiskową dominację, piękno gry i skuteczność. To gol – ikona. Całej brazylijskiej piłki i zasad, którym hołduje tamtejszy futbol. W takim sensie to nie tylko piękna bramka, ale także niezwykle ważna, symboliczna, wyjątkowa. Jedna na milion.