W obronie Platiniego. Dlaczego kary minutowe zamiast kartek to dobry pomysł

redakcja

Autor:redakcja

07 grudnia 2013, 15:12 • 4 min czytania

Ludzie boją się zmian – śmieszny, a przez niektórych rozpowszechniany pogląd. Trudno będzie znaleźć przecież osobę, która bałaby się odmiany, gdy jest jej niedobrze. Nie podoba ci się rząd? Czas na oddanie głosu na kogoś innego. Aktualna praca wyżyma cię z energii? Rozglądasz się za czymś innym. ٹle ułożyłeś się przed telewizorem? Poprawiasz się, powraca radość. Ale prawda, że gdy wszystko jest okej, zmiany wydają się zbędne. Dlatego Platini dla wielu to facet, który co i rusz proponuje zamontowanie piątego koła w samochodzie. Futbol ma się dobrze, to najpopularniejsza dyscyplina świata, wszystko się kręci. Po co kombinować?
Bo gdybyśmy nic nie robili, to bramkarz mógłby łapać piłkę wszędzie na własnej połowie, nie byłoby też poprzeczek. Takie zasady panowały w zamierzchłych czasach, ale w końcu przyszedł jakiś facet, i powiedział: panowie, poprzeczki mogą się przydać! Z nieco nowszych przykładów przypomnijmy trzy. Atak z tyłu na nogi kończący się czerwoną kartką. Faulowanie zawodnika wychodzącego na czystą pozycję również w konsekwencji wiążące się z wykluczeniem, oraz zakaz łapania przez bramkarzy piłek od kolegów z zespołu. Pierwsza zasada choć w pewnym stopniu chroni piłkarzy przed rzeźnikami, druga eliminuje bezkarność faulu taktycznego, trzecia nie daje szansy nonsensownemu graniu na czas, gdzie i bite dziesięć minut golkiper mógłby wymieniać futbolówkę z obrońcami, a rywale lataliby desperacko wokół nich. Pomogło usprawnić futbol? Jak najbardziej. Choć miał się dobrze i bez tych reguł. Co ciekawe, przy każdej z tych zmian głos zabierał Platini, wspierając je swoim autorytetem.

W obronie Platiniego. Dlaczego kary minutowe zamiast kartek to dobry pomysł
Reklama

Dziś znowu jest obiektem żartów, wysyła się go gremialnie do psychiatry albo na Madagaskar. Powód tej sugerowanej zsyłki? Zniesienie żółtych kartek, a zamiast nich wprowadzenie kar minutowych. Na pierwszy rzut oka absurd. Ale czy nie wydaje nam się tak tylko dlatego, bo bardzo przyzwyczailiśmy się do aktualnego toku gry, a ta dość drastyczna zmiana mocno ingerowałaby w to, jak wyglądałby każdy mecz? Zastanówmy się jednak przez chwilę na chłodno jakie konsekwencje niosłaby ze sobą taka rewolucja. W tym momencie, jeśli drużyna A przeciwko drużynie B uprawia na boisku regularny bandytyzm, i jest ukarana wiankiem żółtek, to tak naprawdę w żaden wyraźny sposób może nie odbijać się to na przebiegu meczu. Owszem, ktoś może cofnie nogę, pomyśli dwa razy, ale dopóki sędzia nie wyciągnie czerwonej kartki, tak naprawdę faulowany co dwie minuty zespół może nie odczuć żadnej korzyści z tych kar. Dopiero drużyna C, z którą zespół A zagra kilka kolejek później, zyska na tych wydarzeniach przewagę, bo ważni gracze do tego momentu mogą zostać wykartkowani.

Kary minutowe sprawią, iż to faktycznie ci, którzy ponieśli krzywdę, dostaną rekompensatę. To sprawiedliwsze rozwiązanie. Na dziesięć minut rywal może grać w osłabieniu, a jeśli nie będzie się pilnował, może nawet nagle bronić się w dziewiątkę. To w znacznie większym stopniu wpłynie też na zmniejszenie aktywności boiskowych rzeźników, bo błyskawicznie mogą stać się oni głównymi sabotażystami swojej drużyny. Byłoby więcej futbolu w futbolu, kosiarzy chyba nikomu nie będzie brakować, dawno jakoś nie słyszeliśmy by ktoś zachwycał się nad wyjątkowo pięknym faulem. Piłkarze musieliby się bardziej pilnować, a w konsekwencji byłoby więcej miejsca dla dryblingów, koronkowych zagrań, technicznych trików. Co w tym złego?

Reklama

Uwielbiamy mecze, w których sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Jedni mają przewagę, za chwilę drudzy, pada gol, a potem następuje błyskawiczna odpowiedź. Nikogo nie kręci męczenie buły, w którym dwie drużyny uprawiają klincz, albo też faworyt łatwo punktuje przeciwnika. Kary minutowe sprawiłyby, że takie starcia byłyby rzadsze. Słabsza drużyna dostawszy przewagę mogłaby rzucić się na lepszego rywala, chcąc ją wykorzystać. Skuteczna pogoń, czyli kolejny z uroków futbolu, byłaby łatwiejsza, jeśli tylko któryś z zawodników broniących by się zapomniał. A przy murowaniu własnej bramki, czego fanów trudno znaleźć, o taki błąd nietrudno. W konsekwencji futbol stałby się bardziej elastyczny, by nie powiedzieć: nieprzewidywalny. A nie ukrywajmy, to właśnie nieprzewidywalność piłki nożnej jest jednym z głównych czynników, przez który stała się ona tak medialna, tak popularna. Nikogo nie pasjonowały sezony Formuły 1, kiedy wszystko wygrywał Schumacher, ścigający się tylko ze swoim cieniem. Emocje nakręcają niespodzianki, brak pewności, jak skończy się dane starcie. To sól interesującej rywalizacji.

Gdybym mógł głosować za wprowadzeniem tej zmiany, zrobiłbym to jeszcze dzisiaj. Najlepiej niech kary minutowe przyjdą w pakiecie z powtórkami dostępnymi dla sędziów (piąty arbiter przed monitorem, nadający głównemu raport ze spornych sytuacji), ale nie będę wybrzydzać. Dobre i to. Nie interesują mnie w futbolu kontuzje, interesują mnie piękne akcje. Nie interesuje mnie 0:0 lub 6:0, interesuje mnie 4:3. To po takich meczach pojawiają się setki komentarzy w stylu: co za mecz! Reklama futbolu! Widowisko, o którym nikt prędko nie zapomni. Kary minutowe są sprawiedliwsze, skuteczniej wykluczają faule, które nie są przecież częścią gry, tylko łamaniem ustalonych reguł, wreszcie czynią mecz ciekawszym. Ode mnie trzy razy tak.

LESZEK MILEWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama